Korytarz był pusty! Constantus zniknął. Znajdujące się na końcach korytarza drzwi były zamknięte. Zarówno te w lewo, prowadzące do wejściowej strażnicy; te do piwniczki z winem na wprost, jak i po prawej, wiodące gdzieś dalej do niezbadanej jeszcze przez awanturników części podziemi.
Idąc za przykładem bohaterów, niczym owce za przewodnikiem stada, kapłani biorący udział w spotkaniu Bractwa zaczęli się tłoczyć w przejściu, również chcąc zobaczyć co za niespodziankę przygotował Constantus.
- Gdzie on jest? Widzicie coś? O czym on mówił? Kogo prowadzi? Ej, Taurus nadepnąłeś mi na stopę! – przekrzykiwali się, usiłując wydostać się przez drzwi.