Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2018, 14:12   #157
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
11 września 1503 wieczór

Wieczorem piękna wampirzyca uniosła powieki. Markiz jak spał tak spał chrapiąc. Gilli nie było. Ghulica musiała podczas dnia wstać oraz ruszyć gdzieś. Czuła się dobrze, nawet nie była specjalnie głodna. Agnese wtuliła się w swego narzeczonego i zaczęła delikatnie całować jego twarz. Lico mu drgnęło. Przez chwilę jakby chciał się zerwać, jednak zamiast tego ziewnął.
- Ach, Aaaaagnese - ziewnął ponownie - przepraszam, zdrzemnęło mi się na chwilkę - objął ją czule. - Wybacz mi. Ile, kwadrans, pół godzinki, bardzo przepraszam cię - chyba było mu trochę głupio, bowiem ziewnął ponownie, jakby dostał jakiegoś napadu ziewania.
- Jest 11 września mój drogi. Przyznam, że nie jestem pewna ile spałeś, ale miło mieć cię w łóżku. - Agnese pocałowała namiętnie jego usta, bez skrupułów wsuwając w nie swój języczek.

Oddał jej oczywiście mocny, namiętny pocałunek, ale chwilkę potem odsunął się nagle, zaś na jego twarzy pojawił się wyraz kompletnego zdziwienia.
- Kochanie, jedeeeeenasty? Przespałem niemal dobę? - widać było, iż jest kompletnie zszokowany, wręcz Agnese mogłaby sportretować go jako upostaciowanie zdziwienia. Widocznie kiedy usnął tuż po ich słodkich igraszkach, nie obudził się, dopiero teraz.
- Najwyraźniej tak. Używanie krwi musiało cię wymęczyć. - Agnese uśmiechnęła się, wpatrując się w niego. - Ale chyba nic się nie działo skoro cię nie budzili.
- Nic nie wiem
- widać było, że markizowi ciężko uwierzyć. Kręcił głową, jakby nie całkiem jeszcze doszedł do siebie oraz ziewał.

Rozległo się pukanie w drzwiach.
- Signora - odezwał się głos Gilli - mam kolację oraz informacje od przesłuchiwanych jeńców.
- Wejdź moja droga
. - Agnese odezwała się głośniej, a gdy ghulica wsunęła się do pomieszczenia uśmiechnęła się do niej. - Wiesz, że nie musisz pytać by wejść?
- Nie chciałabym przeszkadzać narzeczonym
- uśmiechnęła się ghulica wchodząc. Niosła na złotej tacy wspaniały szklany kielich zrobiony na Burano oraz wypełniony czerwonym płynem. Podała swojej pani układając obok na stoliku. - Smacznego signora - powiedziała. Była ubrana lekko, bez jakichś elementów obronnych, ale wampirzyca wyczuła na jej koszuli także nieco krwi nieznanego człowieka. Właściwie florencka piękność była pewna, że żaden człowiek ani nie wyczułby, ani nie zauważył absolutnie minimalnych kropelek, jednak wampiry należały do super fachowców.

Florecka wampirzyca Agnese upiła krwi, wpatrując się w swoją kochankę.
- Czy były jakieś problemy? - Spytała, starając się rozpoznać aromat krwi.
- Co nieco - przyznała ghulica. - Mężczyzna bez problemu powiedział co wiedział, ale to kobieta była łącznikiem z mości Pazzim i tylko ona wiedziała, gdzie jest. Nie dało się z niej tego normalnie wyciągnąć. Trzeba było użyć środków przymusowych. Alessio próbował, potem Kowalski, który odkrył, że miała ona wrzucony jakiś wredny czar powodujący, że nacisk psychiczny, albo podobna próba penetracji spaliłaby jej umysł. Tymczasem chcieliśmy uzyskać te informacje, zaś ona była uparta dosyć.
- Hm… ale się udało
? - Agnese dopiła krew z kielicha i odstawiła go na stolik. - Skąd on wziął tak dobrych ludzi.
- Obawiam się, że to nie on. Jeśli dobrze zrozumieliśmy, czar założył ten mężczyzna, którego zabiliśmy podczas nocnej wyprawy,
- Który? Ten spod skarbca
? - Wampirzyca była wyraźnie zaskoczona.
- Ten czarodziej. Dokładnie. Stąd właśnie trochę krwi.
Akurat markiz spokojnie się przysłuchiwał nie reagując. Jakby nie było, takie rzeczy stanowiły dla niego pewną normę.
- Jednak najciekawsze jest to, że Pazzi zatrzymał się tuż pod Rzymem, w pewnej gospodzie. Oczekuje na szczegółowe wieści dotyczące napaści na pałac markiza. Tamta wyznała, że miała zanieść informacje za trzy dni, bowiem wtedy umówili się z Pazzim na osobiste spotkanie.
- Hm… pytanie czy informacja o tym, że wczoraj pozbyłam się jego ochrony nie dotrze wcześniej i go nie spłoszy
. - Agnese opadła na łoże i przeciągnęła się. Nagle spojrzała najpierw na jednego, potem na drugiego kochanka. - Wyspaliście się?
- Och tak
- potwierdził markiz. - Trudno właściwie nie być, biorąc pod uwagę … - skrzywił się. chyba średnio spodobało mu się, iż stracił dobę.
- Jestem wyspana zaw … prawie zawsze - poprawiła się Gilla - kiedy signora mnie potrzebuje. Tylko właściwie, signora, co mamy zrobić z tą dwójką. Mężczyzna wyśpiewał tak, że nie trzeba było używać niczego więcej. Dziwił się jedynie, że pani Pazzi kazała go przesłuchać oraz przysięgał, że nie weźmie już ani sesterca. Kobieta gorzej, ale dojdzie do siebie. Nawet nie będzie miała blizn.
- Wypuścimy ich po tym jak załatwię sprawę z Pazzim. Nie wzbudzili mego zaufania i chyba wolałabym ich nie werbować.
- Nie ma problemu. Chodzi raczej o to, że kilku służących zostało rannych. Usłyszeli coś oraz mieliby ochotę odpłacić. Ponadto dwójce zgwałcono żony, pojmuje więc signora chętki ludzi.
- Twoja decyzja, Agnese, jednak służba ma rację moim zdaniem. Niektórzy mocno zapłacili podczas tego napadu
- markiz niespecjalnie rozumiał, kim są owe osoby, ale skoro Gilla przekazała coś takiego, zgadzał się z nią właściwie całkowicie.
- Więc mam im pozwolić na samosąd? - Wampirzyca pokręciła głową. - Wybiliśmy większość najeźdźców, sprawca tego bałaganu zapłaci za to co zrobił.
- Gdyby tobie uczynił ktoś krzywdę, chciałbym go dostać
- uznał markiz. - Jednak to twoi więźniowie, jak rozumiem. Radzę jednak nie tylko ich dobrze pilnować, żeby nie uciekli, ale także żeby się ktoś do nich nie dobrał. Najlepiej zaś, żeby byli gdzie indziej.
- Jedyne co mogłabym zrobić to oddać ich pod osąd kata, ale w tych czasach pewnie i tak ich wypuszczą
. - Agnese wyraźnie się zmartwiła. - Nie zamierzam ich specjalnie pilnować, proszę uprzedzić służbę, że nie życzę sobie samosądów. A co do gwałtów i tak zaopiekujemy się ewentualnymi dziećmi. Szczerze… uważacie, że powinnam im na to pozwolić? - Zirytowana wstała z łoża i ruszyła w stronę sypialni markiza gdzie pozostawiła poprzedniej nocy swoje ubrania.
- Powiedziałem jedynie, że rozumiem ich oraz doskonale wiem, jak szalałbym, gdyby ciebie skrzywdzono - odparł markiz.
- Mnie oni są obojętni - uznała Gilla. - Wykonam każdy pani rozkaz.
- To twoi jeńcy
- powtórzył markiz. - Jeśli twoje rozkazy mają być wykonane spokojnie sugerowałbym, żeby się bardzo pospieszyć. Bowiem jeśli Gilla mówi, jest niepokój wśród służby, całkiem słuszny, bardzo chciałbym, żeby źródło owego niepokoju zniknęło. Ludzie po prostu nie odbiorą dobrze takiego polecenia.
- Czy chciałaby pani coś przedsięwziąć, signora, przed wyruszeniem do księżnej
? - spytała Gilla po chwili milczenia.
- Może myślę źle, ale według mnie służba, która nie wykonuje poleceń swego pana powinna zostać zwolniona. Nie wiem… - Agnese opadła na łóżko, jedynie w połowie ubrana. - Wolałabym nie biec z atakiem na Pazziego, przed spotkaniem z księżną, bo nie wiem jak rozwinie się ta sytuacja. Po za tym zabicie Pazziego też niczego nie rozwiąże. To wielki ród i jak nie ten konkretny to zaatakuje nas inny… - Wampirzyca spojrzała na swoich partnerów - najchętniej kochałabym się z wami, albo zajęła ślubem i przestała się przejmować marudzeniem służby.
- Ja niestety nie mogę się nim nie przejmować, bo to moi ludzie, a ja służbę staram się traktować tak, by wiedzieli że o nich dbam. Szlachectwo zobowiązuje
- podkreślił mocno. - Oczywiście mógłbym wyrzucić kogoś kto pracuje u mojej rodziny od pokoleń, ale dostaje wariacji, że zgwałcono mu żonę. Także nie wierzę, żeby zrobili coś głupiego, ale stanowczo wolałbym, żeby przebywali tutaj krótko. Także wolałbym się kochać. Któżby bowiem nie wolał? Jednak chyba muszę ruszyć się oraz osobiście pouspokajać sytuację. Agnese, przewidujesz, iż do kiedy oni tutaj będą siedzieć? - spytał narzeczoną.
- Niestety mogę powiedzieć tylko, że tyle ile to będzie konieczne. Jeśli uznam, że nadają się na sługi za dzień, tak też się stanie, najwyżej odeślę ich wtedy do Florencji. - Odpowiedziała spokojnie. - Na przyszłość nie życzę sobie by informacja o tym kto jest przetrzymywany rozchodziła się po ludziach. Równie dobrze mogłyby to być wampiry i co wtedy? Tłumaczylibyśmy całej służbie, czemu rozsypali się w popiół jak otworzyli im drzwi w ciągu dnia? Alessandro szanuję twoje podejście ale gdyby to mój człowiek rozniósł takie informacje zostałby ukarany.
- Cóż, zapominasz, że nic się nie rozchodzi tak szybko, jak plotka. Wbrew pozorom ludzie nie są głupi. Czasami potrafią dodać dwa do dwóch. Jeśli nie życzysz sobie takich rzeczy, to rozumiem, ale trzeba było to uwzględnić jeszcze przed ściagnięciem ich, choćby zakrywając twarze, czy cokolwiek. Przecież nie wiem, co tak naprawdę się stało oraz gdzie kto cokolwiek powiedział. Natomiast kary, ukarałbym człowieka, który złamał moje polecenie, ale nikomu niczego nie kazałem. Nawet przecież nie wiedziałem. Jednak mniejsza z tym. Po prostu ludzie są tylko ludźmi. Uspokoję sytuację, zaś gdyby mieli naprawdę zostać twoimi sługami, faktycznie lepiej żeby nikt o tym nie wiedział.
- Skarbie… nabędę drugi pałac w Rzymie
. - Agnese odpowiedziała spokojnie. - Wybacz, ale takie sytuacje się będą zdarzać i muszę mieć w tym miejscu ludzi, którym ufam. I tak prędzej czy później musiało do tego dojść, bo toż nie każę ci zwolnić twoich ludzi. - Uśmiechnęła się słabo.
- Nie rozumiemy się, Agnese, albo ja czegoś nie rozumiem - nie skomentował jej planów zakupu nowego zamku w Rzymie. Chyba niełatwo byłoby nabyć ot tak natychmiast, choć pewnie jakiś by znalazła. - Moja służba nie ma pretensji, że ktokolwiek jest więziony czy cokolwiek. Po prostu są oburzeni na osoby, które miały udział w tym, że próbowano ich zabić, niektórych ciężko raniono, zaś kobiety zgwałcono. Ot tyle. Dobra, muszę wstawać oraz sam się przekonać - widać markiz poważnie podchodził do swoich obowiązków. Colonna wstał oraz zaczął ubierać strój. - Cóż, jakkolwiek jest, damy radę, prawda kochanie? - powiedział uśmiechając się.
- Tak, ale boję się że byt wiele osób może ucierpieć z powodu mojego wampiryzmu. - Odpowiedziała, patrząc tęsknie na znikające pod ubraniem ciało narzeczonego. Nie chciała by wychodził, nie chciała by zajmował się służbą zamiast nią. Ale to był cały jego urok. Ta urocza troska. Na zbyt wiele sobie pozwoliła narażając ich wszystkich. Powinna wreszcie ściągnąć oddział z Florencji i stworzyć tu prawdziwą domenę a nie ten dziwny twór. Przynajmniej wpadła na pomysł co zrobić z tym całym bogactwem zgromadzonym w jej sypialni. - Obawiam się też, że będziesz musiał kiedyś wybrać co jest ważniejsze ja czy oni.
- Wedle tego co słyszałam, codziennie ginie teraz kilkaset osób nie mających niczego wspólnego ze sprawami wampirów, signora
- powiedziała Gilla.
- Także tak uważam. wszyscy mamy swoich przyjaciół oraz wrogów. Grunt tylko, ażeby trzymać gardę. No idę - pochylił się, ażeby pocałować ukochaną.
Agnese oddała pocałunek i pomachała mu gdy wychodził.
- I jak mu wytłumaczyć, że normalnych ludzi nie atakują demony, wampiry i magowie? Ach … zapomniałabym o wilkołakach, bo pewnie i tak się jakiś niebawem napatoczy. - Spojrzała na Gillę z uśmiechem. - Jak się czujesz moja droga?
- Doskonale, signora, cieszę się, że wydusiliśmy odpowiednie informacje. Moglibyśmy, jeśli chcesz, ruszyć z kilkoma naszymi, zaczaić się tam oraz dorwać go
- zaproponowała wiedząc, że Agnese została wezwana przez księżną.
- Pytanie co to zmieni, kochana. Czy zaraz nie będziemy mieli na głowie kolejnego Pazziego? - Powiedziała spokojnie. - Hm… do tego teraz nie ufam tutejszej służbie. Polityka to zbyt złożona sprawa by pozwalać ludziom na humoru. Ta dwójka jest nieistotna. Mogłabym im po prostu poderżnąć gardła, ale co gdyby to był ktoś ważny i niechcący zjadł kogoś?
- Signora wybacz, ale chyba przesadzasz co do służby. Wydają się naprawdę wierni oraz zżyci z rodziną Colonna, co nie znaczy, że cieszą się, kiedy dwójka drani, którym zawdzięczają własne cierpienia przebywa niedaleko. Wydaje mi się, signora, jak cię znam, że także miałabyś problemy z opanowaniem się, gdyby oni uczynili krzywdę komuś, na kim ci zależy. Oczywiście nigdy nie miałam służby, więc są to wyłącznie moje przypuszczenia. Jeśli nie ufasz tutejszej służbie, może powinniśmy się przeprowadzić. Wyraź życzenie, my wszyscy, którzy przybyliśmy przy tobie, jesteśmy wierni oraz ruszymy na twoje najmniejsze skinienie
– stwierdziła Gilla. - Wydaje mi się natomiast Pazzi, właściwie chyba inni członkowie rodziny niekoniecznie poznali kwestie konfliktu. Prawdopodobnie trzyma więc to jako swoją skrytą tajemnicę.
- A skąd to wiesz, moja droga? I nie zgadzam się z twoją opinią, tutejsza służba jest po prostu rozpieszczona
. - Agnese wyprostowała się. - Skąd wiesz o rodzinie Pazziego? Czyżby nie dotarły do mnie jakieś informacje? Podobno mieli atakować mój pałac we Florencji. Czy mam wierzyć, że Pazzi lata w tą i z powrotem i załatwia to sam?
Wampirzyca podeszła do Gilli.
- Mój ród mordowano, wygnano z jego pałaców. Mego męża zabiłaś ty. Czy mszczę się na wszystkich za to co mi robią? Czy uważasz, że powinnam? To kwestia dojrzałości i świadomości kosztów. Czegoś czego rozpuszczeni ludzie nigdy się nie nauczą.
- Signora, po prostu wydawało mi się po tych Pazzich, których spotkałaś na uczcie. Alessio opowiadał mi, że oni wydawali się kompletnie niczego nie wiedzieć takiego. Tylko tyle. Przyznaję także, iż nie rozumiem dlaczego uważasz, że Pazzi, aby podpalić twój pałac, musiał informować swoją rodzinę, zamiast nająć jakichś zbirów? Co do służby, ludzie nie rozważają krzywd biorąc pod uwagę opłacalność. Prawdopodobnie uczucia przesłaniają im zimny rachunek kosztów oraz zysków. Tylko wampiry lub politycy tak właśnie patrzą. Wybacz pani, wypowiedziałam jedynie swoją prywatną opinię na temat tego, co sądzą, bowiem ja nic nie oceniam, jestem twoją sługą. Cokolwiek zadecydujesz, będzie dobrze.
- Po prostu mówię, że nie mogę wykluczać takiej możliwości
. - Agnese pogładziła Gillę po policzku. - Służba markiza nie jest zła. Tworzą tu przyjemną, rodzinną atmosferę, ale potrzebuję miejsca gdzie nie będę się bała zostawić swego jeńca. Chciałabym tu sprowadzić Pazziego, ale jaka jest szansa, czy jakiś mściwy służący nie rzuci się na niego. Chętnie słucham twoich uwag, bo to zupełnie inny obraz niż mój. - Wampirzyca pocałowała Gillę, delikatnie. - Muszę mieć tu “bezpieczne miejsce”, nie musi być to pałac, może jakiś stary kantor, wielki sklep, stary budynek gildii. Coś gdzie będę mogła przetrzymywać ludzi, którzy zagrażali by markizowi i jego ludziom. - Skubnęła delikatnie wargi kobiety.

Gulica oddała jej gorąco pocałunek.
- Signora ach, uwielbiam takie powitania wieczorami, kiedy się przebudzisz. Nie wiem, co dzisiaj planujesz, ale czy miałabyś wcześniej ochotę na drobne łóżkowe spotkanie ze swoją wierną sługą – całowała Agnese coraz mocniej, nie tylko po ustach, ale także składając swoje usta na jej brodzie i smukłej szyi.
- Tak, mam ochotę chwilkę nie myśleć o tym wszystkim. - Powoli zaczęła rozwiązywać gorset Gilli. - Zatracić się w tobie.
- Jestem kochana pani do twojej całkowitej dyspozycji
- uśmiechnięta ghulica pozwliła się rozbierać, jednocześnie zaś jej usta całowały, zaś dłonie gładziły ciało Florentynki. Oddała jej całkowitą inicjatywę.
- Zabaw się mną. - Wyszeptała Agnese gryząc jej ucho.
Cóż, jak widać wampirzyca lubiła niekiedy poleniuchować w łóżku. Każdy lubi, oczywiście Gilla skinęła głową, choć trudno powiedzieć, czy ona akurat teraz miała być ochotę tą aktywną partnerką. Oczywiście jednak polecenie signory było dla Gilli czymś absolutnie najważniejszym. Uśmiechnęła się pozwalając się rozebrać do naga oraz przechodząc z pocałunkami niżej. Piękna szyja, cudowny dekolt, jędrne piersi poddawały się ustom ghulicy. Kobieta przesuwała ustami po skórze swojej pani, zaś wargi jej leciutko podszczypywały jasna skórę Florentynki. Wreszcie skupiając się na jej sutkach.
- Uwielbiam całować cię najpiękniejsza signoro - wyszeptała namiętnie rozbudzając się coraz bardziej. Zaczynała mocniej ssać, przygryzać oraz pociągać różowe malinki wampirzej piękności.
- A ja uwielbiam być całowana. - Odparła Agnese delikatnie gładząc skórę swojej kochanki. - Uwielbiam gdy doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Wobec tego będę całować cię moja najpiękniejsza pani, dopóki cię do niego nie doprowadzę
- Gilla lekko popchnęła Agnese tak, że wampirzyca ułożyła się swobodnie na łóżku. Całować zdecydowanie było lepiej właśnie w tej pozycji. Nachyliła się nad swoją panią oraz kontynuowała zabawę. - Twoje sutki, signora, już stwardniały - oceniła wreszcie po intensywnej porcji zabiegów ssąco - gryząco - szczypiąco - całujących. Trwały długo oraz były intensywne, raz po raz przenoszące się z lewego na prawy, potem na powrót znowu. Tylko usta i sutki. Żadnego dotyku więcej, aż wreszcie osiągnęły odpowiedni, wedle Gilli, stan reakcji. Wtedy zaś jej usta popełzły po ciele wampirzycy niżej, omijając pępek. Powoli zaczynając pieścić początki słodkiego meszku ozdabiającego intymności florenckiej wampirzycy. To było o tyle delikatniejsze, od wszystkiego czego doświadczyła poprzedniej nocy. Przymknęła oczy ciesząc się dotykiem swojej kochanki. Jej ciało drżało przyjemnie, rozbudzając się po nieprzyjemnej rozmowie. Chciała ją wymazać z głowy.
- Ach Gillo. - Wymruczała, a jej biodra poruszyły się lekko.
- Ach, pani - wymruczała ghulica. Głos kobiety zdradzał rosnące podniecenie, chociaż hamowane dla dobra partnerki. Chciała sprawić jej jak największą przyjemność.
 
Kelly jest offline