Nagle jedna osoba za drugą zaczęły tryskać krwią, czasmi rozczłonkowywać się (z czyjąś pomocą). Było tego za dużo dla Absinthe, która ani nie chciała zaliczyć dosłownego zgonu, ani nie chciał na to wszystko patrzeć. Nie wszyscy byli super-wojownikami, dziewczynie zbierało się na wymioty.
Podbiegła do trójki z wieloustą i próbowała ich odciągnąć z linii brutalnego frontu. Miała nadzieję, że dadzą radę iść sami, bo wszystkich jednocześnie nie będzie w stanie unieść. Ledwo poradzi sobie z jedną osobą.