Roboty, agenci, człowiek-magma, teraz ninja. Naprawdę ciekawe życie się teraz przed nim rysowało.
Kule rykoszetowały o murek. Pojedyncze serie. Nigdy dłuższa. Nowocześni ci zabójcy, wiedzieli jak obsługiwać zautomatyzowaną broń. Plus był taki, że dzierżąc w dłoniach karabiny tak łatwo nie odbiją kul. Do tej pory nie mógł w to uwierzyć.
- Skal! - krzyknął próbując na siebie zwrócić uwagę dowódcy. - Przyszpilę ich w miejscu, może nawet uda mi się ich całkowicie unieruchomić. Wy ruszajcie jak dam znać, dobra?
- James! - zwrócił się do technika grzebiącego w swoich zabawkach. - Cokolwiek robisz pośpiesz się. Jak będziesz miał ten flashbang to rzucaj, mną się nie przejmuj. Nie potrzebuje wzroku, żeby ich przyszpilić.
Skupił się. Już przeczuwał, że rano obudzi się z olbrzymim bólem głowy, przebijającym największy kac. Już w ciągu dnia czuł się niepewnie z powodu nadużycia swoich mocy. Teraz nie widział innego szybkiego sposobu na pozbycie się niewygodnych gości. W końcu zorientował się, który w nich strzela. Wystawił szybko karabin ponad murek i strzelił na ślepo. Ninja skrył się za osłoną. Teraz albo nigdy. David podniósł się i opuścił dłonie w dół. Olbrzymia siła grawitacyjna spadła na całą ósemkę.
__________________ you will never walk alone |