Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 20:25   #84
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Arthur usiadł masując się po czole, ból był potężny, jakby ktoś nicią dentystyczną wyszorował mu mózg na połysk, a to co zostało spłukał w kiblu.
- Nie rób tego nigdy więcej! - Wskazał oskarżycielsko palcem na smoka i przewrócił się w pozycji siedzącej na bok i uderzył policzkiem o ziemię.- Hej! Rozumiem co mówisz! Czy to... to źle? Mężczyzna zawahał się przez moment powoli pozbierał się na nogi, wciąż się trzęsły, ale miał przynajmniej siłę nimi ruszać.
- Jasne, jasne, ale następnym razem ostrzeż nim wywrócisz mi mózg wnętrzem na zewnątrz. Arthur trochę zamarł w miejscu. Wlepił wzrok w smoka, a jego oczy błysnęły, gdy jedno kluczowe słowo dotarło do jego uszu.
- Musiałam? Jesteś kobietą? Jak ci na imię? - Wojak się ożywił na magiczne słowo klucz.

Smok powoli pokiwał głową. Teraz Arthur zauważył, że gad wygląda na mocno zmęczonego o obolałego. Nawet nie stał tylko siedział i skrzydła opierał o ziemię. Z pewnością wielka rana na boku wciąż uprzykrzała jej egzystencję.
- Jaaa... - syknęła biała smoczyca. Mówienie w zrozumiałym dla Legionisty języku było wyraźnie trudne dla niej. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale tylko westchnęła. Jej sylwetka zaświeciła i w blasku uległa zmniejszeniu. Higginson odruchowo zasłonił ręką oczy przed tym nagłym blaskiem. A po nim ujrzał kobietę, siedzącą w klęczki, obejmującą się rękami. Jej twarzu skierowała się na Arthura.


- Reevellien - powiedziała z miłym uśmiechem, który zaraz zamienił się w grymas bólu i skuliła się. Adekwatnie do obrażeń smoczej sylwetki, kobieta miała ranny bok.

Arthur powoli opuścił ręce, zaczynał mieć dosyć magicznych popisów jak na jeden dzień. Chociaż ten dla odmiany okazał się całkiem udany. Bingo! Zakrzyknął w duchu widząc przemienioną poczwarę w kobietę. Właśnie na takie rzeczy liczył, gdy został przydzielony do tego projektu. Jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął grymasić na jej wygląd. Chciałby nazwać nową formę smoczycy za atrakcyjną, ale jej kwadratowa szczęka budziła w nim estetyczny niepokój. Tak jakby gad nałożył na siebie za ciasny kostium z ludzkiej kobiety. Na myśl Arthurowi przyszły sceny z Marsjanie atakują, gdy kosmita udawał ludzką kobietę, czy z Facetów w czerni, gdy kosmita chodził w garniturze z Edgara.
Widząc dopiero jej krwawiący bok otrząsnął się i ruszył w jej kierunku.
- Nie ruszaj się, założę opatrunek, aby zatamować krwawienie!
Chorąży ściągnął z siebie górę i ocenił rozmiar ran. Poskładał odzież w kostkę i przycisnął do rany kobiety. Złapał ją za rękę i położył na opatrunku.
- Przytrzymaj, nie puszczaj! - Sam złapał za dyndające rękawy z opatrunku i zawiązał je o siebie na drugim boku.
- Trochę zaboli - ostrzegł zaciskając mocniej prowizoryczny opatrunek z odzieży. Kobieta przy tym syknęła, zaciskając mocno szczękę z bólu.
- Jak się czujesz? Masz siłę wstać Reev? - Wyciągnął do niej rękę, aby pomóc jej wstać
- Skąd się tu wzięłaś ranna i sama?

- Ja... Za to jak cię potraktowałam, należy ci się prawda - kobieta teraz będąc w ludzkiej postaci zdecydowanie swobodniej mówiła, ale nadal wyraźne było to, że język, którym rozmawiali nie był rodzimym, a jedynie wyuczonym. - Jestem magistrem. W moim królestwie osoby znające się na magii stały się niemile widziane. Zostałam niesłusznie wtrącona do lochu, ale udało mi się uciec... - westchnęła i jęknęła z bólu. - Szukam mojego mistrza, licząc, że uda mu się przemówić królowi do rozsądku. Zranili mnie łowcy. Ale udało mi się ich pokonać i ukryć tu, w starej opuszczonej świątyni zmarłych. Pieczęci chronią to miejsce i myślałam, że mnie ukryje dopóki nie odzyskam sił. Jednak... Oberwałam mocniej niż sądziłam - uniosła spojrzenie, w którym teraz Arthur dostrzegł strach. - Nie wiem czy będę w stanie iść... Proszę, pomóż mi.

Arthur sam nie wiedział czy może ufać słowom gada pod kobiecą postacią. Na pewno stara się nim manipulować, by przeżyć. Pytanie tylko co zrobi gdy poczuje się lepiej, stanie się sojusznikiem czy ich wyrżnie i ruszy we własnym kierunku. Ledwo dopiero co nie zginął z jego pazurów i paszczy. Może po prostu lepiej go wykończyć z karabinu, gdy jest w słabszej postaci i formie. Z drugiej strony, gdyby przekroczył bramy Ziemi dosiadając smoka byłby ustawiony na całe życie. Gościłby w każdym talkshow i został najpopularniejszą osobą na planecie. Arthur zmrużył oczy i uśmiechnął się. Myślał o płytkich i błahych rzeczach. Może jest tu więcej smoków, może mógłby wrócić z całą ich armią i przejąć Ziemię jako prawowity jej władca i imperator.
- Poczekaj, nie nadwyrężaj się! - Arthur złapał kobietę delikatnie za dłonie, potrząsnął głową w bok przesuwając swoje długie złociste włosy na prawą stronę, a jasne błękitne źrenice oczu rozszerzyły się hipnotyzująco. Jego oblicze spogodniało na ustach zagościł życzliwy uśmiech.
- Wesprzyj się na mnie! Zaniosę cię do mojego obozu gdzie dojdziesz do siebie, tylko nikomu nie mów, że jesteś smokiem. Nie wszyscy mogą być przygotowani na taką informację.
Arthur złapał dziewczynę w pasie i przewiesił jej rękę przez swoją szyję. Jeśli będzie jej ciężko chodzić opartą o niego to weźmie ją na ręce z nadzieją, że nie zachowała swojej oryginalnej wagi w tej formie.
 
Ranghar jest offline