Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 20:33   #287
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Jacob ponownie podał dokumenty w kierunku Deborah. Zrobił co mógł, aby podgrzać atmosferę i zasugerować brak innych opcji. Jeśli dotychczas nie był mistrzem pozorów, teraz musiał się nim stać. Tylko wybitny hochsztapler mógł przedstawić sytuację tak, aby jedna z głów Blazon Stone zawierzyła w zgubny plan.
Jeśli jego plan miał poskutkować, Deborah musiała poczuć na swoim gardle ostrze kostuchy. To akurat było dość proste, zważywszy na stan jej brata. Drugim krokiem było stałe podkreślanie upływającego czasu. Stres mógł wprowadzić w błąd nawet świetnego stratega. Delikatnie dozowana presja działała niczym sypany w tryby piach.
Kiedy zdawało się już, że kobieta zrezygnuje, jej drżąca lekko ręka ujęła papirusy. Szybko przejrzała pisma, czytając niemo ich treść. Spojrzała raz jeszcze na Starra, cicho westchnęła, aby wreszcie umieścić dwie sygnatury.
Tymczasem szlachcic oraz lurker wciąż stali na drodze Walkera. Ten podążał dotychczas po trupach swojej rodziny oraz jej pomagierów. Podczas karkołomnej krucjaty nie musiał nikogo odsiewać, wszyscy byli w jego oczach wrogami. Jednak tutaj, to było co innego. Ci ludzie również brzydzili się sprawą Kamiennego Herbu. Dodatkowo jeden z nich był przyjacielem Enzo.
Richard starał się odwołać do honoru zarażonego, a raczej, tego co z niego pozostało. Dobrze rozumiał, że Walker stał się desperatem. A jednak sam fakt, iż w ogóle ich słuchał, oznaczał równocześnie, że nie stał się bestią w ludzkiej skórze. Być może w tym człowieku nadal tkwił wrażliwy badacz, który potrafiłby powstrzymać drugą stronę swej natury, tak odmienioną przez gniew.
Z kolei Denis zamierzał zwrócić uwagę na szersze skutki zdarzeń na wyspie. Pragnął uzmysłowić tamtemu miałkość zemsty wobec zagrożeń, które dopiero tutaj sobie uświadomili. Co więcej, był gotów nawet umrzeć bez walki, gdyby sytuacja tego wymagała. Pewien skromny lurker, który przybył dawno temu do miasta Rigel, zapewne nie potrafiłby tego zrobić.
Jeszcze podczas pertraktacji z Deborah, do rozmowy wtrącił się również Cooper. On z kolei zasugerował, że egzekucja byłaby dla wroga wybawieniem. Tymczasem Walker, zdaniem historyka, winien patrzeć na sprawę bardziej długofalowo. Utrzymanie Barnesów przy życiu mogło wydłużyć ich karę i bardziej pogrążyć Kamienny Herb.
To wszystko godziło w mechanizmy, jakimi dotychczas posługiwał się Shagreen. To już nie były kolejne pionki, które należy sprzątać na drodze do zwieńczenia misji. Jego plany powstrzymywały osoby, które nie miały bezpośredniego interesu z Barnesami. Aby dokonać zemsty, musiałby spojrzeć tym ludziom w twarz i zabić z zimną krwią. A to z kolei niebezpiecznie zacierało granicę między nim, a znienawidzonym rodzeństwem.
- W waszych słowach jest wiele racji - Shagreen zaczął mówić, choć broń nadal trzymał uniesioną. - Jednak kilka rzeczy nadal rozumiecie w opaczny sposób. Nie chcę zostać bohaterem. Szanse na to już dawno przepadły. Bądźmy szczerzy, jak wiele życia mi zostało? Jestem chodzącą bombą zegarową. Choroba zżera mnie od środka, podobnie towarzyszy. Zostało nam kilka miesięcy. Ci, którzy pożyją trochę dłużej i tak w końcu zostaną złapani przez doktorów. Wiem, że stoję nad grobem i nie dbam o to jak zostanę zapamiętany. Liczy się tylko tu i teraz. Mój gniew… nigdy nie czułem czegoś tak silnego. Tylko dzięki temu miałem dość sił, aby wstawać każdego cholernego dnia i kontynuować moje zadanie. Jeśli to uczucie nie jest słuszne, co zatem jest?
Walker Barnes trawił jakąś myśl. Jego palce lekko zaciskały się na broni.
- To nie jest łatwa decyzja. Lecz doczekałem się przynajmniej połowicznego sukcesu mojej wędrówki. Gascot jest już właściwie martwy. Wygląda na to, że będzie musiał mi to wystarczyć. Posłużcie się pozostałą częścią mojego rodzeństwa, aby dowieść prawdy. Zmuście Deborah do zeznań, wyślijcie na tortury lub do lochu. Nie dbam o to. Udowodnijcie, że miałem rację co do waszej oceny.
Tu zrobił pauzę, ujął swoją maskę i odrzucił ją gdzieś daleko w zmarznięty piach. Znów mówiło do nich monstrum, które bardziej przypominało gada, niż człowieka.
- Jeszcze jedna rzecz. Podczas bitwy wielu z was miało styczność z innymi zarażonymi. W naszym obozie znajduje się środek, który może powstrzymać infekcję w najwcześnym stadium. Jeden z waszych już miał z nią styczność. Możliwe, że ta substancja to pierwszy krok na drodze do znalezienia leku. Choć osobiście nie sądzę, aby opinia publiczna kiedykolwiek się o tym dowiedziała. W każdym razie stosujemy to wobec cywili, którzy dotychczas nam pomagali. Lecz zarówno my jak i oni - to już przeszłość. Moja sprawa dobiegła końca. Zaszedłem za daleko i przelałem zbyt wiele krwi. Teraz muszę osądzić ostatniego z Barnesów.
Kilka osób starało się zaoponować, lecz Shagreen od samego początku był na to gotowy. Podniesiony rewolwer przyłożył do własnej skroni i natychmiast pociągnął za spust. [Przeciwstawny Test Zręczności]
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Nastąpił wystrzał. Nie pochodził jednak z broni Walkera, lecz Richarda. La Croix po już od jakiegoś czasu trzymał dyskretnie broń w pogotowiu. Celował w rękę zarażonego. Implant zadziałał bezbłędnie i błyskawicznie pozwolił mu namierzyć cel.
Broń wypadła mężczyźnie z dłoni, zaś Malfoy szybko ją przechwycił. Shagreen złapał się za okaleczoną dłoń, obecnie pozbawionej dwóch palców. Przysiadł na kolanie i spojrzał z wyrzutem na szlachcica.
- Powinieneś dać mi umrzeć na moich własnych warunkach. Jeszcze nie rozumiesz?
Z trudem skinął głową za plecy zebranych. W istocie, nastąpiło pewne poruszenie w szeregach Black Cross. Krzyżowcy wychodzili z różnych stron, także spomiędzy nadpalonego lasu na obrzeżach. Przeciwwagą wobec nich była ledwie garstka ludzi i to wliczając strażników cesarzowej. Nikt zatem nie próbował zatrzymywać pochodu, kiedy pod okiem Eliasza okrążał on świadków zajścia.
Walker usiadł na ziemi. Jego twarz wyraźnie przygasła.
- Odegraliśmy swoją rolę, lecz dowiedzieliśmy się zbyt wiele. Teraz odstrzelą nas jak psy.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 14-08-2018 o 07:44.
Caleb jest offline