Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 21:12   #41
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
[MEDIA]http://www.bosoldworld.net/M40_12.jpg[/MEDIA]
Cień Umy był ogromnym statkiem. CCI Olgi wyszukiwał w czasie rzeczywistym najróżniejsze informacje na temat okrętu. Pojazdy podróżujące przez Niematerię nie były przystosowane do prowadzenia działań wojennych. Ich zadaniem było przecież jedynie pojawiać się i znikać z platform kosmicznych doków. Jednak gdy na Ur tysiąc lat temu ludzkość zdobyła tą technologię wykorzystano i zkanibalizowano to co akurat było pod ręką. A w tamtym czasie i miejscu Pierwsza Flota Ekspedycyjna miała całkiem sporo wraków. Cień Umy był kiedyś atomowym pancernikiem, jednym z pierwszych jakie ludzkość wyprodukowała. W tych antycznych czasach Ziemscy wizjonerzy budowali okręty nie po to by dotrzeć do gwiazd, lecz by je zdobyć!
To się czuło na każdym centymetrze każdego korytarza.

Tzim mało mówił i jeśli już coś to przeważnie zakamuflowane komplementy. Przechadzka po korytarzach gdzie albo było ciemno, albo światło migotało w jakimś awaryjnym trybie, przywodziło na myśl opowieści o nawiedzonych domach, lub filmy typu “Obcy” czy “Coś”. To oczywiście zależało jeszcze od tego którą z Olg by o to zapytać.

Podróż trwała dobre dziesięć minut, dwa razy para skorzystała z windy w tym w jednej panowała całkowita ciemność. To znaczy panowałaby gdyby oczy Olgi nie włączyły oświetlenia. Z dwojga pasażerów to prawdopodobnie Polka mogłaby teraz kogoś przestraszyć…

Trzecia winda nie działała więc Olga musiała skorzystać z długiej, stalowej drabinki.
Oczywiście Tzim puścił ją przodem…

W czasie całej drogi nowe, super czułe zmysły Polki nie dały jej oznak jakiegokolwiek towarzystwa, do tego cała okrętowa maszyneria która jako tako działała, wydawała się ograniczać do hydraulicznych rozwiązań, które nie urwały by dupy pewnie i w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Na hologramy i inne bajery nie było co liczyć.
- To naprawdę uroczo, że będziesz z nami podróżować Olu. - powiedział Tzim gdy oboje stanęli w drzwiach do kajuty przydzielonej Polce. - Wiesz, razem z rodzeństwem organizujemy małe spotkanie integracyjne, będzie trochę muzyki, jedzenie, picie… mam nadzieję, że wpadniesz.
Popatrzyła na niego, udając obojętność, coś w duchu naprawdę była ciekawa jak te spotkania “integracyjne” wyglądały. No i wampir wciąż na nią działał. Nawet jeśli nie tak intensywnie, jak używając uroku, to poprzez pamięć wrażenia które wówczas na niej wywarł.
- Jeśli to wy będziecie jeść i pić, to raczej nie jestem zainteresowana. - Odparła jednak chłodno, lustrując twarz Tzima.
Mężczyzna nawet nie mrugnął (bo niby czemu martwe oko miało by to robić).
- Hmm… jesteś bardzo… tradycyjna, podoba mi się to. Tak jak mówiłem, to jedynie prywatka integracyjna, pewnie nie zdziwi cię, że każda grupa serwisantów która pojawia się na tym okręcie w pierwszej kolejności upewnia się, że maszyna do produkcji krwi działa prawidłowo. Niemal biegną w jej kierunku można by rzec. - wampir rozłożył ręce. - jednak ta maszyna zawsze działa bez zarzutu… Nie chodzimy tutaj głodni, nikt nie położy na was kłów, z desperacji.
- Nie “z desperacji” - powtórzyła, jakby ta fraza stanowiła klucz do zrozumienia sensu wypowiedzi wampira. Chwilę jeszcze patrzyła na nieumarłego, po czym zapytała tylko - Jak powinnam się ubrać?
Tzim niby to z pełnym profesjonalizmem stylisty zmierzył Olgę od stóp do głów zawieszając ctukę dłużej spojrzenie na szyi.
- Swobodnie - odpowiedział spoglądając kobiecie prosto w oczy.
Wytrzymała jego spojrzenie, choć nic więcej nie powiedziała. Nie chciała by dowiedział się o dreszczu emocji, który przeszedł przez jej kręgosłup. Skinęła tylko głową i otworzyła właz do pomieszczenia

***

330
- Aha! - przytaknął Agnar inicjując, co Elżbieta zauważyła sekwencję lądowania. Mężczyzna popełnił kilka błędów, Polka “wiedziała”, że brakuje mu doświadczenia choć ewidentnie miał trening… o tym też wiedziała.
Pojazd wylądował kilkaset metrów od opalających się wampirów.
[MEDIA]http://vignette.wikia.nocookie.net/starwars/images/4/49/Lower_Wilds.png[/MEDIA]
- Dobra, tutaj jest większa grawitacja, muszę założyć egzo - wyjaśnił mężczyzna mając na myśli standardowy lekki egzoszkielet w postaci grafenowego skafandra.
- Potrzebujesz? - spytał. Elżbieta wiedziała, że nie.
- Nie… dziękuję. - Uśmiechnęła się do mężczyzny i zaczekała aż ten założy odpowiedni kostium. Po dwudziestu pięciu minutach byli gotowi do wyjścia.

***

W czarnym egzo Agnar wyglądał trochę jak motocyklista. Mężczyzna trochę grzązł w piasku ale nie bardziej niż w czasie normalnego spaceru po plaży. Elżbieta natomiast mogła wykorzystać specjalny skrypt chodzenia który wgrany do jej pamięci mięśniowej pozwalał na swobodne poruszanie się po nierównym, grząskim terenie. Skorzystała z okazji i swobodnym krokiem podążała po piasku, pozostając jednak tuż obok Agnara, albo idąc o krok za nim.
- Wykorzystujecie do czegoś tą planetę… nie licząc solarium dla wampirów. - Z zainteresowaniem rozglądała się po okolicy. Analizując na bieżąco obrazy z jej nowych oczu i uszu, CCI Elżbiety nie wykrył w pobliżu żadnych form życia poza Agnarem.
- Ur to takie jedne wielkie koszary. Największa znana koncentracja wszelkiego rodzaju wojsk. Przez pierwsze dwieście lat od odkrycia prowadzone tu były prace badawcze nad dorobkiem technologicznym i kulturowym Sagów i Azigów, teraz pozostaje wartość muzealna. - Mężczyzna wskazał palcem kierunek, Elżbieta natychmiast powiększyła sobie obszar. Wyglądało to na zagajnik czarnych drzew. Sam widok był dość niesamowity, tak jakby oglądać nocny las… w dzień.
- Park Godowy, podobno tutaj Uryci uwodzili pierwszych ludzi. - przez szybkę “kasku” mężczyzny Elżbieta zobaczyła jego figlarny uśmiech.
- I ciekawe co z nimi robili. - Ela zaśmiała się i spojrzała w kierunku nietypowego lasu. - Chcemy się przejść kawałek? Wygląda niesamowicie.
- Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu Uryci mają takie śmieszne imiona? “Słonko”, “Niunia”, “Żabcia”, “Misio”? Tylko ci najstarsi wciąż ich używają, to są słowa jakimi nazwali ich ludzcy… “kompani” - mężczyzna wyjaśnił dość dyplomatycznie w drodze ku drzewom.
- Poznałam tylko jedną urytkę… rzeczywiście miała nietypowe imię. - Ela uśmiechała się słuchając dziwnych wyjaśnień. W sumie.. Ten zwyczaj był całkiem uroczy. - A ty jak byś mnie nazwał?
Mężczyzna zatrzymał i podrapał się po głowie.
- Laska - wyjaśnił z uśmiechem.
- Chyba miałabym najbardziej poważnie brzmiące imię wśród urytów. - Ela zaśmiała się i ruszyła dalej w kierunku lasu.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline