Gówno?
Nie, Sigrun zdecydowanie nie miała racji. To nie było gówno. Wpadli w szambo po same uszy i David nie bardzo widział możliwości, by się z tego szamba wygrzebać. Nawet w dwójkę.
Co prawda miał towarzysza (a raczej towarzyszkę) niedoli, ale to niezbyt poprawiało jego nastrój, kiepski nie tylko z powodu faktu zniknięcia przewodników i rozdzielenia się z pozostałymi 'hibernatusami'. Prawdę mówiąc nie wiedział, do kogo powinien mieć pretensje - nie miał pojęcia, kto go zepchnął i przez kogo pokiereszował sobie twarz - ale fakt był faktem.
Oczywiście zdarzało mu się niekiedy upadać, jednak w tym momencie rozbity nos do niczego nie był mu potrzebny.
- David, zgadza się.
Sięgnął do kieszeni i zaklął pod krwawiacym nosem...
- Sigrun, masz jakiś bandaż? Albo chociaż chustkę? Rozwaliłem nos...
W tym momencie dopisało mu szczęście, bo dziewczyna była lepiej zaopatrzona niż on. Przynajmniej pod tym względem.
- Nie chcę zostawiać po sobie śladów krwi - powiedział, może nieco niewyraźnie, pospiesznie opatrując sobie nos. - Nie wiemy, jak się zachowują tutejsze... stworzenia. A nuż któreś tropi? Jak pies? Im mniej śladów, tym lepiej.
Widok światełka... poświaty... Czymkolwiek było to 'coś', nie wyglądało jak wyjście z tunelu. Na dodatek przybliżało się. Wiedzy mieli mniej niż drobne okruszki, ale nawet te drobne okruszki nakazywały zastosowanie jednego tylko manewru.
- To nie latarka - powiedział. - Spieprzamy. Może uda się nam to coś zgubić.
- Kobiety mają ponoć intuicję, więc wybieraj drogę - dodał. |