Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2018, 08:27   #3
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda przez chwilę przyglądała się swojemu ex, uznała jednak, że nie jest w nastroju do odnawiania znajomości. Dziś musi omówić sprawy poszukiwań domu dla siebie i zamierza to zrobić z pozytywnym nastrojem. Poprawiła swój ciepły płaszcz, naciągając głębiej kaptur i ruszyłą w kierunku lwa by tam spotkać się ze znajomym Mirandy.

Jeśli ktokolwiek odwiedził Wenecję, doskonale wie, że rzeźb tam bardzo wiele. Mnóstwo wręcz. Wśród nich weneckie lwy. Ogólnie symbol taki jest choćby widoczny na samej bazylice, ale owe najbardziej znane są po jej lewej stronie. Kiedy stoi się na placu przed wejściem, idąc na lewo znajduje się dwa postumenty, które stanowią bardzo dobre miejsce spotkań dla każdego. Campanilla, czyli dzwonnica, jest całkiem spora, któreś wejście do bazyliki, czy arkady przed pałacem dożów to także niezbyt określone miejsca. Zaś lew to normalny konkret. Dlatego Tomasso podał właśnie to miejsce. Stał czekając na ową Angielkę.
- Potrei fissare un appuntamento un momento prima – czyli mogłem umówić się chwilę wcześniej, wymruczał do siebie stojąc oraz gapiąc się gdzieś bezcelowo. Ale kto mógł wiedzieć, że turyści rozejdą się szybko do knajp. Wprawdzie jakiś facet chciał jeszcze mu zaproponować, by załatwił mu panienkę na noc, ale odparł, że takich usług nie prowadzi. Przeklinając pod nosem na temat „pierdolonych Makaroniarzy” światły amerykański turysta ruszył pocieszyć się whisky, zaś Tomasso ruszył pod lwa. Czy poznają się? Kojarzył skądś ową Angielkę. Tak, znali się. Na chwilę uciekła jego ponura mina, kiedy starał sobie przypomnieć twarz kobiety. Mniej więcej kojarzył, Mniej więcej … Jeśli jednak nie, mają telefony. Będzie chciała, zadzwoni. Oczywiście jeśli przyjdzie, bowiem pod takimi względami, jak dotrzymywanie obietnic, Tomasso nie ufał innym.

Najwyraźniej Amanda wpadła na ten pomysł w chwili gdy wybiła umówiona godzina Tomasso usłyszał dzwonek swojego telefonu. Ledwie zdążył unieść do ucha słuchawkę, zobaczył machającą do niego kobietę. Mimo nasuniętego głęboko kaptura od beżowego wełnianego płaszcza, widział pasma jej blond włosów. Odróżniała się od większości ludzi przemierzających plac Świętego Marka pewną rzadką elegancją, szerokim uśmiechem mimo nieprzyjemnej pogody, oraz… bardzo praktycznymi gumowymi oficerkami idealnie chroniącymi ją przed zalegającą na placu lodowatą wodą.
Dziewczyna zakończyła rozmowę i podeszła do niego. Spod kaptura przyjrzały mu się bystre, błękitne oczy.
- Dobry wieczór. - Odezwała się płynnie po włosku, choć Tomasso bez trudu wyłapał brytyjski akcent.

Tak, Włoszki są inne. Mają ciemniejszą karnację, włosy, zaś oczy najpewniej czarne. Nie są brzydsze, ale inne, tak bardzo inne ... Dlatego wielu Włochów uwielbia kobity północy, stanowiące dla nich egzotykę. Amanda była właśnie tak bardzo egzotyczna oraz przy okazji ładna. Wiedział o tym, choć przez mgłę. Tak, Tomasso pamiętał ich poprzednie spotkanie, krótkie, rzeczowe, pełne pośpiechu. Amanda gromadziła bowiem materiały do pracy doktorskiej. Doktorskiej!!! Tymczasem on właśnie kończył wtedy eksternistycznie podstawowe studia. Turystyka i handel międzynarodowy na Uniwersytecie Weneckim. Przynajmniej blisko oraz nie trzeba było płacić. Przewodnicy miejscy otrzymywali specjalne stypendia, które miały wzbogacić ich pracę elementami edukacyjnymi. Jak zwykle pieniądze zostały wyrzucone, zaś papier pozostał. Teraz zaś właśnie angielska pani naukowiec stała przed nim. Uniósł twarz spod ciemnoburego kaptura pamiętającego pewnie lepsze czasy, lecz od biedy mogącego uchodzić za względnie jeszcze normalny wśród mniej snobistycznych ludzi.
- Buonasera dottore - dobry wieczór, pani doktor, powitał kobietę najbardziej neutralnym tonem, na jaki mógł się zdobyć. Nie miał wielkiej ochoty na spotkanie, ale … właśnie, ale starał się zawsze dawać szansę znajomościom oraz interesom. Tutaj zaś dodatkowa usługa dla zamożnej Angielki, podobno zamożnej, mogła mu się opłacić. Naprawa dachówek czekała! - Poinformowano mnie, że mógłbym udzielić pani pomocy przy sprawach lokalowych. Przyjaciółka bardzo oględnie wspomniała mi o co chodzi. Być może więcej chciałaby pani wyjaśnić, ale w jakimś suchszym miejscu - wprawdzie deszcz już przestał padać, unosiła się jednak nieprzyjemna, chłodna wilgoć. Ponadto wydawało się, iż niekiedy jeszcze przez powietrze mkną drobne kropelki kapuśniaczka, niby nieduże, ale wpadające wszędzie, do rękawów, za kołnierz, do butów, pod rękawy … Jeśli chciałaby, planował zaprowadzić ją gdzieś, gdzie kawę piją Wenecjanie, nie turyści nastawieni na wywalanie kosmicznych pieniędzy. Jego nie było stać na rachunki typu 40 euro za dwie kawy plus ciastko, tyle zaś się płaciło przy stoliku kawiarni “Florian”.
Kobieta spojrzała na niego odrobinę zaskoczona po czym uśmiechnęła się.
- Widzieliśmy się już prawda? Jeśli to nie będzie kłopot proszę mi mówić po imieniu. - Widać było jak uważnie przygląda się mężczyźnie. Kojarzyła go… tylko skąd. Miał typową włoską urodę, a ona spotkała wielu Włochów podczas swojego weneckiego epizodu w życiu. - Z przyjemnością udam się w jakieś suchsze miejsce.
- Owszem, widzieliśmy się. Swego czasu poszukiwała pani, signorina Amanda – przynajmniej kumpela wspomniała, że takie nosi imię, on sam zapomniał. Kojarzył tylko mniej więcej obliczę oraz jakiś doktorat – materiały do pracy doktorskiej. Ponieważ nie mam okazji rozmawiać z naukowcami, albo raczej precyzyjnie: rzadko mam okazji, zapamiętałem spotkanie oraz krótką rozmowę pomiędzy nami. Jestem Tomasso, jeśli mam do pani mówić po imieniu, prosiłbym o rewanż tym samym – powiedział standardową formułkę.
Skoro Angielka chciała po imieniu, wymienił imię, ale jednak dodając klasyczne „signorina”. Być może dla jakichś kostycznych północnych drętwiaków nazwanie kobiety panną byłoby nieodpowiednie, ale dla Włocha stanowiło normę. Mężatka to signora, panna signorina i właściwie tyle.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/07/7e/85/f7/caffe-dei-frari-o-toppo.jpg[/MEDIA]

Caffe dei Frari O Toppo leży w centrum wyspy przy Rio dei Friari. Lokal jest sensowny, zaś ceny od biedy znośne. Znaczy najtańsza jest kawa zrobiona na swoim własnym ekspressie, jednak tutaj właściwie wszystko szło około 2-uch, 3-ech, 4-ech euro za ciastko, kawę, herbatę.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/03/bc/e5/f3/view-into-caffe-from.jpg[/MEDIA]

Weszliśmy do środka, poszli na pięterko oraz zajęli miejsce oczekując kelnerkę.
- Pani Amando, proszę mi opowiedzieć, jaki jest problem oraz jak mógłbym pomóc?
Sinclair przyglądała się wnętrzu z uśmiechem. Tęskniła za Wenecją, za tym wszechobecnym rozleniwieniem włochów, ale też za wąskimi budyneczkami, ciasnymi kanałami, oraz… dystansem od rodziny.
- I znów mówisz mi per Pani, signor. - Uśmiechnęła się do Tomasso. - Nie nazwałabym mojej sprawy problemem. Postanowiłam przenieść się na stałe do Włoch. Tutejszy uniwersytet zaoferował mi dobrą posadę, a i Anglia mi obrzydła. Wolałabym jednak nie mieszkać cały czas w hotelu. Jak już się pewnie signor domyślasz, szukam sobie domu… choć przyznam, że myślałam raczej o rezydencji, pałacu.
- Ach segnorita, rezydencja … - popatrzył na nią bardzo mocno zdziwiony – po prostu ich na rynku nie ma. Jeśli zaś pojawią się, to idą za kwoty liczonej na miliony euro. Wiele milionów, ale i tak ich nikt nie chce sprzedawać podobnie jak, powiedzmy przy Campo sieneńskim lub przy florenckim Piazza della Signoria. Owszem, był swego czasu okres, iż Wenecjanie przeprowadzali się na ląd sprzedając swoje domy sieciom hotelowym. Obecnie to rzadkość, pomimo namów deweloperów. Właściwie niemal co popatrzę na korespondencję, dostaję propozycję sprzedaży mojego palazzo. Szczerze mówiąc, bez względu na pieniądze, trzeba liczyć na wiele farta. Jednak rozpytam oczywiście dyskretnie …
- Mogłabym przyjąć państwa zamówienie? - młoda kelnerka podeszła trzymając elektroniczny notatnik.

[MEDIA]http://farm2.static.flickr.com/1126/5153888388_0280c19ee1.jpg[/MEDIA]

Włoch, jak to Włoch, preferował kawę, ale oczywiście oddał kobiecie pierwszy głos.
- Espresso i jakieś ciastko… chyba widziałam w menu tiramisu? - Amanda odpowiedziała bez chwili zastanowienia i zaczekała aż Tomasso złoży zamówienie. Ten wziął kompletnie nie po włosku latte machiato. - Gdyby to było proste nie prosiłabym o pomoc. Chcę mieć swoją przestrzeń w Wenecji ale nie oczekuję cudów.
- Oczekujesz jednak, signorita, czegoś bardzo specjalnego, Jednak jak wspomniałem, rozpuszczę wici, czy ktoś w ogóle się zastanawia. Ponieważ każdy właściciel otrzymuje wiele takich propozycji, jeśli naprawdę ktokolwiek obmyśla sprzedaż, trzeba będzie działać szybko oraz mieć konto na wydanie w okolicach paru milionów przy tych mniejszych. Rozumiem, że chcesz mieć coś swojego, hm, ale póki nie znajdziemy palazzo, może zamiast hotelu pomyślałabyś na temat wynajmu długoterminowego?
- To wspaniały pomysł. - Amanda przyjęła podaną kawę i podziękowała kelnerce. Tomasso widział jak jej uśmiech poszerza się gdy upijała pierwszy łyk. - Wątpiłam by udało się coś znaleźć w tym bądź nawet w kolejnym roku. Pamiętam ile nasz znajomy Watson szukał czegoś dla siebie.
- Co do długoterminowego, hm, chciałabyś całe palazzo dla siebie, palazzo ze służbą, wystarczyłoby ci jedno piętro … pytam, bowiem akurat tutaj może znalazłbym coś wręcz natychmiast - niewątpliwie Tomasso miał na myśli swój przybytek, stały, zamożny klient mógł podreperować budżet. Wprawdzie póki co nie miał odpowiednich pokoi, ale miał pewien pomysł.
- Pewnie na razie wystarczyłoby piętro… pewnie przydałaby się gospodyni. - Amanda zawahała się. - Jakim sposobem natychmiast?
- No, może nie natychmiast … jednak prawie - zastrzegł się. - Jak wspomniałem, mam własne palazzo, powiedzmy w stanie takim, że niekoniecznie mogę przyjmować na piętrze turystów. Samo palazzo jest parupiętrowe. Mógłbym wynająć ci piętro powiedzmy na rok. Nie płaciłabyś czynszu, ale wzięłabyś na siebie remont tego piętra. Oczywiście jasne, że musiałabyś to obejrzeć pierwej. Co do gospodyni, to owszem, pracuje dla mnie pewna miła pani, która zajmuje się podstawowymi sprawami palazzo - uznał, że mogłoby się to opłacać stronom.
Brytyjka zamyśliła się. Jej wzrok powędrował na salę gdy dopijała resztkę kawy.
- Masz rację. Powinnam najpierw zobaczyć twoje palazzo. Czy… czy to rozsądne pozwalać takiemu miejscu niszczeć? - Widział jak ostrożnie waży słowa wyraźnie nie chcąc go urazić.
- Nie każdy jest bogaty - wyjaśnił podejrzanie uprzejmie, zbyt uprzejmie, żeby uznać to za coś innego niźli ironię - Domy stoją fundamentami praktycznie zanurzone. Idzie więc od nich wilgoć. Wszystko to wpływa na strukturę. Jednak akurat to palazzo trzyma się nieźle, jednak … wewnątrz po prostu długo się tym nikt nie zajmował. Dzisiaj jest już późno, ale proszę cię, segnorita Amanda, jutro, co ty na to?
- Z przyjemnością. - Sinclair uśmiechnęła się ponownie. - Rano powinnam się pojawić na uczelni, ale potem mam już czas tylko na spacery i poszukiwanie sobie lokum.
- Rozumiem, proszę dać mi moment - Tomasso spojrzał na swój notatnik do planowania na smartfonie. Wpisywał tam wszystkie wycieczki oraz godziny. - Ósma Amerykanie, dziesiąta Koreańczycy, dwunasta Kolumbijczycy … wydaje się, że mam czas od mniej więcej drugiej. Jutro prowadzę tylko trzy dwugodzinne tury wycieczkowe. Pasowałoby zatem, powiedzmy 14.30 pod Lwem, jak dzisiaj. Chyba, że wolisz signorita umówić się w jakimś innym miejscu? - spytał popijając kawę. Jakby nie było, dziewczyna zamówiła espresso, czyli naparstek mocnej Lavazzy. On, pomimo że włosi popołudniu nie piją kaw mlecznych, preferował model europejski nie przejmując się drinkowymi tradycjami. Ale dlatego też, latte machiato to potężny kubek napitku, dlatego ona już miała dopite, Tomasso jeszcze zaś spokojnie sączył. - Palazzo mieści się niedaleko Canale Grande, pomiędzy Rio de Ca’Corner oraz Rio de S. Anzolo.
- Hm… - Wzrok Amandy odpłynął gdy analizowała swój dzień. Najwyraźniej była jedną z tych osób, które nie używają kalendarza. Po tym, że jej się wyostrzył rozpoznał, że skończyła. Chwilę potem odezwała się znów przyglądając mu się z uwagą. - Kojarzysz kawiarnię na tyłach Marcjana? - Określenie było popularne wśród Wenecjan i jednoznacznie oznaczało bibliotekę przy placu św. Marka. - Jeśli możesz to zajdź tam po mnie. Prawdopodobnie przeniosę się tam po wizycie na uczelni. Niestety muszę zostawić telefon na zewnątrz i boję się, że się zapomnę. Czy nie będzie to duży problem?
- Raczej ciężko, żebym nie znał. Korzystałem z niej zresztą podczas swoich studiów. Oczywiście obecnie raczej bywam tam bardzo rzadko - było to oględne stwierdzenie, bowiem po obronie bakałarstwa nie odwiedził jej ani razu. Jednak oczywiście każdy przewodnik, baaaaaa Wenecjanin, znał budynek przy Dzwonnicy, przypominający kolumnadą styl joński na górze, prosty dorycki na dole, zaś zdobieniami rokokoko, jak mawiał pewien bohater filmu. Potrafiłby nawet powiedzieć, kto ją zaprojektował oraz kiedy, jednak akurat wątpił, izby było to obecnie istotne. - Będziesz, signorita, na terenie czytelni, czy gdzieś badając inkunabuły na zapleczu? Wtedy prosiłbym, żebyś zostawiła informację przy portierni, inaczej mnie tam mogliby nie wpuścić - wyjaśnił dziewczynie.
- Będę w kawiarni. Zazwyczaj biorę coś do poczytania i się tam przenoszę. Po za tym wieki nie widziałam się ze starą dobrą Geltrude. - Amanda zabrała się za dojadanie ciastka.
- Wobec tego ustalone, signorita - powiedział poważnie Tomasso. Kompletnie nie kojarzył owej Geltrude, ale ostatecznie Wenecja ma kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Istotne było umówienie owego spotkania.
- Do zobaczenia, signor.
Pożegnali się tuż pod kawiarnią. Dotychczasowa mżawka przerodziła się w deszcz i z tego co mówił Tomasso oswojony z tym klimatem nos, szykowało się na więcej. Choć oczywiście nad morzem wszystko było zmienne, niczym losowanie Eurolotto. Wydaje się, iż będzie deszcz i raczej będzie, ale ...
- Miłego dnia, czyli wieczoru - stwierdził właściwie zadowolony ze spotkania. Gdyby przyjęła jego propozycję, miałby szansę odnowić trochę palazzo, zaś to stanowiłoby podstawę dodatkowych zarobków później. Przedtem podchodził trochę niechętnie do wszystkiego oraz nie chciało mu się właściwie nic. Poszedł jedynie ze względu na obietnicę, którą dał znajomej pani Graham. Ją wprawdzie też nie znał zbyt dobrze, ale za to więzy koleżeństwa łączyły Tomasso z jej mężem, Sir Emmanuelem Grahamem, który posiadał tutaj własny dom oraz niekiedy odwiedzał Wenecję. Sir Emmanuel był biznesmenem, jednak zakochanym w sztuce Italii oraz kuchni włoskiej. Kupił przeto tutaj niewielki domek jeszcze za kawalerskich czasów. Los połączył ich kilka razy na paru spotkaniach towarzyskich i tak jakoś poszło. Obecnie uważali się za kolegów, dzwonili niekiedy do siebie, zaś gdy Sir Emmanuel odwiedzał do Wenecję, spotykali się spędzając wieczór przy kielichu dobrego wina. Właśnie przez niego przewodnik poznał panią Graham i teraz właśnie ona stanowiła spiritus movens obecnego spotkania panny Amandy Silclair.
 
Aiko jest offline