Benedykta uważnie wodziła wzrokiem za czubkiem noża bandyty. Blefował, czy nie, rozmawiał, czyli chciał coś osiągnąć inaczej niż waląc ją w łeb z zaskoczenia.
Potem szybko oceniła wąskie szpary przy podstawach budynków. Nie mogła się wdrapać, w ucieczce też miała niewielkie szanse, ale wciśnięcie się gdzieś gdzie normalnych rozmiarów człowiek nie mógł się zmieścić mogło dać jej przewagę.
Wykonała gest przyjaźni i wzruszyła ramionami mówiąc.
- Roboty szukam. Włażę tam gdzie inni nie dają rady i biorę tyle co nic - i przesunęła się powoli w kierunku najbliższej ściany.