Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2018, 03:45   #85
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Imienne zaproszenie, ze złotymi literami oczywiście. - Wyszczerzył się John. Była to prawie prawda. Nie było tylko złotych liter, ale co było poradzić, był tylko kryptozoologiem, na którego pracę po incydencie w Japonii ludzie rzucili się jak na ciepłe ziemniaki w mundurkach. - Ja bym pomyślał, że by się przydał. Japonia zmieniła myślenie, nagle wszystko do czego z wolna dochodziliśmy okazało się prawdą. Ktoś dodał dwa do dwóch i mnie ściągnęli. Widzieliście te tutejsze wilczki. - Mruknął z półuśmiechem mężczyzna. Gdy Wilczewski rzucił coś o jaskini, odwrócił się do niego i zrobił teatralny ukłon. - A oto nasz magik. Wilczewski, gdzieś ty tu wyczarował jaskinię? Jadłeś któreś jagódki? Bo absyntu na pewno nie pędziłem. - Powiedział wesoło oglądając uważnie wskazany przez mężczyzn kawał litej skały.
Legionista uniósł brew zaskoczony słowami Johna i od razu popatrzył po pozostałych. Rudy Kanadyjczyk i wąsaty Włoch pokiwali głowami, podzielając zdanie badacza.
- Naprawdę nie widzicie tego? - dopytał Wilczewski i wskazał ręką na granitową ścianę.
- Widzimy całkiem płaską ścianę - potwierdził Bolardo i swoim zwyczajem zakręcił palcami swój sumiasty wąs.
Dowódca miał chwilę zwątpienia czy aby na pewno dobrze widzi, skoro tylko on to widzi.
- Dobra to czekajcie, sprawdzę to - stwierdził Polak i pewnym krokiem ruszył na ścianę. Pozostali już widzieli oczami wyobraźni jak Adam rozkwasza sobie nos o granit, gdy... Zamiast uderzyć w ścianę, zniknął.

Było to na tyle niespodziewane, że nawet pies przekręcił głowę w zdziwieniu.
- Eee - Jean-Pierre próbował coś powiedzieć, ale tylko podrapał się po głowie.
- No mówiłem, że mamy magika. - Powiedział John kręcąc głową i podbiegł do miejsca gdzie zniknął Polak. Miał zamiar sprawdzić co to za dziwna skała, że dla jednego z nich była jak legendarny Sezam.
Skała nadal wyglądała jak granitowy kamień. W dotyku była chropowata jak to skała wystawiona na działanie warunków atmosferycznych. Kiedy Włoch i traper przyglądali się temu co robił John, pies podszedł i obwąchał miejsce w którym zniknął Adam, a następnie zaczął drapać przednimi łapami o skałę.

Saville spojrzał za siebie by zobaczyć co proponują pozostali i w tym momencie poczuł na ramieniu dotyk.
- Ogłuchliście? - Wilczewski pojawił się znikąd, tak szybko jak wcześniej zniknął. Przyglądał się reszcie z irytacją widniejącą na jego twarzy.
- Wilczewski. - Powiedział John grobowym głosem. - Nawet pies widzi i drapie ścianę, spójrz na niego. A teraz skoro wylazłeś, zaczynamy myśleć co to jest panie Houdini. Jeśli to coś działa jak pół realny kamuflaż, to w obozie wszyscy dostaniecie lekturę do zakucia na pałę. - Na twarz Savilla powrócił szelmowski uśmiech. - Suplement zaklęć do Dungeons and Dragons. - John parsknął śmiechem, nadal badając skałę i żeby pokazać legioniście, że dla nich jest ona jak najbardziej skalista, rąbnął w nią mocno trzonkiem noża.
- Brawo, spokojnie mógłbyś zostać mimem - odparł Wilczewski kręcąc głową, ale wyraźne zwątpienie widniało na jego twarzy. - Naprawdę nie widzicie przejścia? - dopytał i skrzyżował ręce przed sobą. - To dlaczego tylko ja to widzę ? - spytał Johna.
- Nie wiem, zdaje się, że tylko ty. Jest nas tu tylko czwórka. To obcy świat. Gdybym miał obstawiać powiedziałbym że to iluzja, ale szukamy konkretów, nie kryjówki Copperfilda. Co widziałeś w środku? - Powiedział przechodząc do rzeczowego, akademickiego tonu. Tylko wysiłkiem woli powstrzymał się od dodania na głos jakiegoś komentarza odnoszącego się do dungeonów. Mimo tego, że jego wyobraźnia już była rozbujana niemalże do granic możliwości.


Adam na pytanie Johna wbił spojrzenie w ścianę, a jego mina wyglądała tak jakby spodziewał się, że pozostali mężczyźni robią mu jakiś dowcip, bo kto wie, może nawet pies był z nimi w zmowie.
- Jaskinia - powiedział odwracając się znów ku towarzyszom. W pewnej chwili Wilczewski bez zapowiedzi złapał rękę Johna i pociągnął go za sobą tak szybko, że Saville zdążył tylko się zdziwić. Był przekonany, że uderzą obaj w ścianę, ale tak się nie stało.



- Ta, jaskinia - dodał Legionista już po drugiej stronie ściany. Dosłownie, bo gdy John spojrzał w kierunku, z którego przyszli dostrzegł litą skałę. Sama jaskinia była korytarzem ciągnącym się gdzieś w ciemność. W powietrzu dało się czuć lekką woń ozonu i typową dla takich miejsc chłodną wilgoć.
- A ci, co takie mają zdziwione miny znowu - westchnął Adam.
- Bo widzą tylko litą ścianę. Będziesz musiał przeciągnąć każdego po kolei. Nie, nie robię sobie jaj. - John odetchnął głęboko i zaciągnął się zapachem jaskini. - Czujesz to? Ozon. Zwykle powstaje po uderzeniu błyskawicy. - Saville wyciągnął pistolet z kabury i skierował lufę do środka jaskini, chociaż w kierunku ziemi. - Ja tam nadal widzę tylko skałę. Wprowadź resztę, nikt by nie ustawiał takiego kamuflażu bez powodu. - Powiedział z ekscytacją w głosie.
- Nie widzisz jakie głupie miny robią? - dopytał Wilczewski, ale nie czekając na jego reakcje wszedł w ścianę.
Kolejne osoby pojawiały się w taki sam sposób jak wcześniej Adam znikał w ścianie. Jedynie z psem był problem i Legionista wniósł go na rękach, zakrywając dłonią jego oczy. Puścił Bella na ziemię i spojrzał po wszystkich. Francesco i Durand rozglądali się w zdumieniu jaskini.

- Ten zapach. - odezwał się Jean-Pierre.
- Ozon - odparł szybko Adam.
- Zwykle się tego nie czuje w jaskini - zauważył Włoch.
- Zależy - zbył go Wilczewski. - Wyciągamy lampy i idziemy sprawdzić co jest dalej - oznajmił. - Chyba, że chcecie najpierw przerwę?
- Idziemy, ale jeśli ktoś poczuje senność i ból głowy, będziemy musieli się wycofać. W nadmiernym stężeniu może być trujący. Gdybyśmy brali pod uwagę istnienie magii, to mielibyśmy do czynienia z iluzją. - Powiedział John. - Nawet nie wiecie jak się cieszę, że się tu tylko zwierzaczkami zajmuję. - Parsknął Saville i zaczął się rozglądać za śladami wcześniejszej obecności jakichkolwiek istot w jaskini.
Ostrożnie, z lampami w ręku, ruszyli przed siebie. Saville nie widział żadnych śladów bytności zwierząt, ale sądząc po tym, że korytarz był ślepą uliczką dla większości z nich, to również mógł nie dawać przejścia innym tworzeniom, co mogło znaczyć, że jaskinia była zamkniętym pomieszczeniem. Albo mieć inne wejście.
Przodem szedł Wilczewski, a drugi Legionista zamykał pochód. Durand jak nigdy, trzymał wyżła za obrożę, przyglądając się jego reakcji. Bell zdawał się być poddenerwowany, ale nie wystraszony i ciągnął na przód.

Po przejściu około 50 metrów korytarz zaczął skręcać i iść w dół. Poraz pierwszy usłyszeli wtedy cichy plusk wody. Ten nasilał się z każdą kolejną chwilą gdy szli na przód.
- Patrzcie - Durand zwrócił na siebie uwagę pozostałych, wskazując coś na ścianie.

Widniał tam symbol.



-Nie wygląda by był tu przypadkowo - stwierdził Francesco. Ruszyli dalej. Nie minęło długo czasu, jak zauważyli, że zza zakrętu dociera do nich lekka poświata jakiegoś oświetlenia oraz całkiem już głośny plusk wody. Powietrze było świeże i chłodne. Przygasili światło na swoich latarniach i ruszyli. Pierwszy wyjrzał Wilczewski.
- Wygląda czysto - szepnął do pozostałych i poszedł dalej.



Znaleźli się w obszernym korytarzu, którego większa część zalana była wodą o ozonowym zapachu, a na jego suficie coś świeciło całkiem jasno. Można było pójść w dwóch kierunkach: lewo lub prawo, woda płynęła od prawej do lewej strony.

- Wygląda to prawie naturalnie. Poza tą blokadą z początku i symbolem. Tunel aż tutaj był suchy, więc albo woda wydrążyła go dawno temu, albo ktoś lub coś przebiło się aż tutaj. - John przyjrzał się światłu padającemu z góry, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie fluorescencyjny mech. - Wezmę próbkę wody do analizy. - Rzucił i ostrożnie zbliżył się do zalanej części korytarza. Stwierdził, że trzeba pracować tutaj metodycznie, dlatego po napotkaniu symbolu, przepisał go do notatnika - Podstawą dobrej whiskey jest dobra woda jak zapewne doskonale wiecie. - Dodał z wyszczerzem na twarzy.

- Sie wie - odparł Włoch kręcąc palcem swój wąs.
- Proponuję też wziąć próbkę tych świecących cosiów - wspomniał Jean-Pierre, wskazując palcem na sufit.
- Dobra, badaczem w tej ekipie jesteś ty, Saville - powiedział Wilczewski, który podobnie jak John zrobił szkic symbolu na ścianie. - W którą stronę idziemy? - zapytał.
- W prawo. Woda płynie w lewo, więc może tam być zbiornik, chyba wolę sprawdzić źródło. - Powiedział John chowając próbki wody i organicznego świetlika.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline