Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2018, 09:36   #286
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Małomir stał wyprostowany układając swoje narzędzia. Zakonnicy nie zgodzili się na prowadzenie przesłuchania w którymś z pomieszczeń głównego budynku. Dlatego też mistrz małodobry przygotowywał się do swej sztuki w stajni. Na stole, na czarnym płótnie ułożono różne cęgi, ostrza, haki i inne urządzenia, jakiego przeznaczenia Fyodor się nie chciał domyślać. Mogileński kat poprawiał ich ułożenie, jakby fakt nieporządku miał uwłaczać jego honorowi.

Beczka stała zamknięta na klepisku, a u podwały wisiały cztery przerzucone sznury.
Kat skinął głową na przybyłego czerwonego brata. Inkwizytor był sam, toteż najprawdopodobniej to on wystąpi w roli śledczego. Małomir nie wiedział jak wiele doświadczał zakonnik, toteż postanowił zwyczajowo przedstawić kilka słów wstępu.

- Beczka, zaiste wybitny wybór. Więzień ma mało miejsca i po kilku godzinach odczuwany dyskomfort jednoznacznie wskaże mu, iż jego ciało i życie są w naszej władzy. Wyjmę go i przywiążę do belki sufitowej. Teraz jest słaby po beczce, więc powinienem dać radę bez waszej pomocy, ekscelencjo - ewidentnie nie był pewien jakim zwrotem grzecznościowym winien zwracać się do Fyodora.
- Potem w dobrym guście jest introdukcja. Śledczy winien przedstawić cel przesłuchania i mistrza Małodobrego. Wtedy też następuje pierwsze wyznanie win, lub zaprzeczenie. Następnie przystąpię do prezentacji narzędzi. Będzie to jedyny raz, gdy ja będę mówić. Jeźeli nie jest wojownikiem, nie był wcześniej złamany i brak mu silnej woli, to wtedy nastąpi drugie wyznanie winy. Śledczy winien wybrać sposób przesłuchania. Sugeruję wyrwanie zęba lub wyłupienie oka na dobry początek. Potem można przystąpić do przypiekania gorącym żelazem. Czas na rozpalenie przeze mnie ognia jest dobrym czasem na kolejne wyznanie winy. Zatem zachęcam do korzystania z talentu mych rąk
Małomir podkreślając to rozłożył szeroko dłonie.

- Czyń swoje - polecił Fyodor. Martwił się klimatem wśród inkwizycji który powstanie po czymś takim, ale złapanie wampira było ważniejsze. Miał nadzieję, że ostatecznie Francisca przychyli się do jego interpretacji.

~ * ~

- Uwierz mi Johanesie, że me kamienne serce kraja się widząc cię w tej pozycji. Jestem Fyodor Babilić Reznov. Inkwizytor. Czerwony Brat. To jest Małomir, mistrz małodobry. Mam nadzieję, że nie zmusisz mnie do skorzystania z jego usług. Padłeś ofiarą plugawych mocy. Von Guze jest wampirem. Przeklętym którego klątwa ciągnie się od czasów gdy Kain dokonał bratobójstwa i Pan go przeklął. Pytania brzmią. Czy i ile razy piłeś jego krew? Co wiesz o von Guze? Ilu ma niewolnych? Gdzie może szukać schronienia.
Współpracuj, a włos ci z głowy nie spadnie. Opieraj się, a ostatnie dni twojego życia przepełniać będzie ból większy niż myślałeś, że jest możliwy.
Fyodor wycofał się dwa kroki w tył dając się popisać małodobremu swoją kolekcją, a sam zmówił modlitwę…
Johanes zapłakał. Nigdy go nie torturowano. Nigdy nawet nie oglądał jak kogoś torturowano. Łkał już gdy Fyodor do niego przemawiał. Gdy Małomir pokazywał mu proste narzędzia i objaśniał ich działanie szloch powodował częste zapowietrzenia u kupca weneckiego. Dlatego też poznany w Moglinie kat musiał kilkukrotnie robić pauzy i pozwalać się uspokoić mężczyźnie.
- Dwa razy. Dwa razy podał mi krew. Pierwszego razu podstępem. Zmieszaną z winem. Drugiej nocy… - znów zaszlochał.
Małomir podrapał się za uchem cęgami do rwania zębów i spojrzał bezradnie na inkwizytora. W ocenie kata szło dość dobrze, nie widział powodu, żeby przyspieszać. Kat odłożył cęgi i uniósł pręt zakończony szpikulcem.
- Kolejne pytanie brzmiało co wiesz o von Guze. Przemyśl odpowiedź. Po rwaniu zębów zatapiamy w szczęce gorące żelazo. Dzięki temu nie umrzesz od zakażenia. Niestety oparzenia rozgrzanym do białości żelazem wewnątrz ust są dość bolesne.
- Guze jest handlarzem! Bogatym. Bardzo bogatym. Może kupić wszystkich wkoło. Fortunę gromadził od wieków. Wszystko legalnie… tak mówił… Nie rwijcie mi zębów! Proszę.
- Racja. Głowa jest kłopotliwa. Często badany traci przytomność. Może lepiej zacząć od stóp. Paznokcie wyrywa się łatwiej niż zęby. O tym urządzeniem - Małomir zaklekotał przed oczyma Johanesa dokładnie tymi samymi szczypcami, którymi ponoć miał rwać zęby. Handlarz jednak nie odnalazł między nimi powiązania. Albo jego umysł nie rejestrował szczegółów.
- Czterech! Czterech pijących jego krew regularnie. Tych czterech, co z nami przyszli. Nie wiem czy komuś dał krew podstępem jak mnie… nie wiem… na Boga nie wiem!
- Ten pręt - Kat pokazał kawałek żelaza wielkości palca. Ten sam, który miał wypalać rany po wyrwanych zębach. Fyodor zaczynał dochodzić do wniosku, że podręczny zestaw Małomira był bardzo ubogi, ale i tak zbyt bogaty dla męża Francisci.
- Ten pręt ogrzewamy w ogniu i wbijamy w pięty. Smród palonego mięsa jest chwilową niedogodnością. Kości stopy rozchodzą się i puchna kostki. Wypalone kości nie schodzą się już nigdy, a przesłuchiwany nie postawi stopy na uświęconej ziemi. Jako wąż, którego wypędzono z edenu, tak i kłamca pełzać będzie między ludźmi.
- Nie wieeeeem….. Nie wieeeeem gdzie się ukrywają. Mieszkał w posiadłości księcia. Był jego osobistym gościem…. Boże mój! Ocal mnie Panie!

~ * ~
Fyodor mówił prawdę o swym kamiennym sercu. Jęki i płacz Johanesa go nie wzruszały. Memento Mortis. To życie i tak nie miało znaczenia. Jedynie oddzielało ziarno od plew. Jeśli Pan się zlituje nad jego duszą to po śmierci ból stanie się mniej niż bladym wspomnieniem. Jeśli go potępi to męki piekielne szybko sprawią, że wyblaknie ono w obliczu znacznie straszliwszego losu. Czymże jest kilka dekad w porównaniu do wieczności?

- Ja jestem narzędziem Boga - odpowiedział Fyodor, ale jego głos był jakby martwy - Jestem jego gniewem, ale też miłością. Pozwól mi ją sobie okazać. Wyznaj wszystko co wiesz, nie kryj niczego. I myśl. Myśl i wnioskuj. GDZIE może kryć się Guze? Nie będzie u księcia bo wie, że będziemy tam szukać. Wyniósł go jego ghul. On jest ranny i przez wiele dni nie dojdzie do siebie, teraz się ledwie porusza i jego ghul musi go nosić. Myśl. Jego słudzy mieszkali z nim? Wyniósł go ten z blond brodą i włosami. Walczył szerokim mieczem.. On mieszkał z Guzem?

Na usta Fyodora cisnęło się znacznie więcej pytań, ale ograniczał się. Johanes nie był w stanie na długie wywody.

- Tak. Oni mieli kwatery przy jego kwaterze. Zawsze ktoś trzymał straż. Oni mieszkali razem. W domu księcia. Tam mnie zaprosił na spotkanie. Dobre słowo szepnął mu na mój temat Dohn. Helmut Dohn! Kupiec. Mieszka w kamiennym domu niedaleko rynku! Ja… - znów przerwał wlepiając oczy w plecy Małomira, który ruszył do maleńkiego piecyka w którym upychał stalowy pręt.
- Dohn… ja go… wiem, że nie powinienem. Wiem… Ale Francisca… my potrzebowaliśmy pieniędzy. Środków… na jej świętą misję. Nie powinienem iść do Dohna… nie powinienem go szantażować! Panie wybacz! - słowa Johanesa, który stał z rękami związanymi z tyłu pod powałą dachu i wygiętymi w bolesną dźwignię, która przy każdym ruchu przypominała mu o jego sytuacji, przechodziły w nieludzki niemal jęk.

- Dohn. Co go łączy z Guzem? Jak go szantażowałeś? - zapytał Fyodor
- Francisca… ona… moja żona.. Powiedziała mi co mu mówić, coby zlękł się i mi pomógł. Chyba bił żonę, czy coś… nie znam szczegółów.
Fyodor przyjął informację. Szybko postanowił, że może przyda się porozmawiać z Franciską. Pieniądze nie są zmartwieniem tej komórki inkwizycji i trzeba będzie jej o tym przypomnieć.

- Co go łączyło z Guzem? Jest jego sługą? Może wiedzieć gdzie się ukrywa?
- Może… - powiedział pociągajac nosem - obydwaj są germanami! Dohn mnie zaprosił. Znaczy… przyszedł z zaproszeniem… do Guze… nie wiem czy sługom. Tak… z pewnością… - zaczynał plątać się w swoich zeznaniach Johannes Avicis de Castro Brittorum.

Fyodor westchnął spuszczając na ten jeden oddech głowę.
- Kłamiesz. Albo czegoś nie mówisz. Nie mam na to czasu. Mistrzu Małodobry. Pozbawcie go brzemienia małego palca lewej ręki.
Małomir się uśmiechnał i pozostawił grzany pręt. Obok szczypiec leżało małe ostrze z dźwignią.
- Nie! Nie! Proszę Nie! Mówię wszystko co wiem! - krzyczał mąż Francisci.
Małomir nacisnął na kości zaciśniętej pięści mężczyzny, zmuszając go do wystawienia palców.
- Aaaa! - zmienił okrzyk torturowany, gdy mała stalowa obręcz zacisnęła się wokół jego palca.
- Nie! Ja naprawdę nic nie wiem! Dlaczego mi nie wierzycie?! Aaaaagrhhhh - w ostatnim wrzasku nie było słychać plaśnięcia z jakim obcięty palec opadł na klepisko stajni. Małomir nie spiesząc się odłożył na bok narzędzie i założył grybe, podbijane skóra rękawice. Sięgnął w nich końca metalowego pręta i z rozgrzanym do czerwoności kawałkiem stali zbliżył się do otwartej rany.

Na moment w powietrzu zaskwierczało i rozniósł się zapach palonego mięsa. I wtedy Johannes opadł bez siły. Nie trwało to długo, bo węzły na nadgarstkach stanowiły dźwignie i szybko skontrowały słabość kolan kłującym bólem w ramionach.

- Eeee ja nic nie wiem… - szloch na moment ustał. Johannes mówił już bardzo cicho. Siły go opuszczały.

~ * ~

Mimika Fyodora pozostawała kamienna a serce twarde, choć przykro mu było, że do tego doszło. Ale teraz nie można było się wycofać. Pan ich obu osądzi a jeśli niesłusznie Johannes jest na mękach to niech spojrzy na nie w czasie Sądu Ostatecznego.
- Mistrzu Małodobry. Tam jest woda dla koni, a tam wiadro. Ocućcie go jak możecie...
Kat w milczeniu skinął głową i odciął więzy. Zaciągnął torturowanego do koryta, w którym konie miały wodę. Umieścił tam jego głowę, następnie od góry nalał wody z wiadra. Johanes napiął się i rzucił do tyłu niczym ryba wyrwana z rzeki. Jeszcze nie bardzo kontaktował. Kat przyklęknął i rozwinął małe zawiniątko. W powietrzu rozległa się woń soli trzeźwiących. Znać było profesjonalistę w fachu.

Miejska dziewka szybkim spojrzeniem obrzuciła stajnię.
- Brat Fyodor! Różne rzeczy można by bratu zarzucić, ale nie brak gorliwości. I zrekrutowany z gościńca kat bez przeszłości. Zacna kompania. Liczę na wyjaśnienia. Są konieczne - Francisca nie zamierzała silić się na cokolwiek. Jej umysł pracował szybko przesuwając wzrok pomiędzy trzema uczestnikami dramatu.
Anna weszła do środka i od razu przeniosła wzrok na torturowanego starając się ocenić jego stan. Czerwony brat wyraźnie nie rozumiał co znaczy “obejść się delikatnie”. Zacisnęła dłonie na rękawach habitu, czekając aż brat Fyodor odpowie Francisce.*
Reznov spojrzał na nowoprzybyłe obojętnym spojrzeniem.
- Mistrzu małodobry, przygotujcie przesłuchiwanego do dalszej pracy.
Po czym zwrócił się do Franciscki kierując kroki poza stajnię.
- Nie będziemy tu rozmawiać.
- Wyjaśnienia są takie - zaczął już na zewnątrz - że prowadzę przesłuchanie ghula. Jego konotacje z tobą w żaden sposób go nie oczyszczają. Pił krew wampira przynajmniej dwukrotnie. Raz z podstępu, raz z pokusy. Może trzeci raz o którym jeszcze nie mówił. Jeśli tak to na jeden jego rozkaz byłby teraz zdolen wydrapać ci serce łyżeczką do ciasta, niezależnie od tego co was łączyło, a po wszystkim zapytałby Guzego czy jest z niego zadowolony. Z męża pozostało niewiele albo nic.

Małomir zgodnie z poleceniem ruszył do Johannesa. Był bardziej krępy i bez trudu uniósł chudego kupca. Wracał z nim do wcześniejszego miejsca, by znów skrępować go sznurami. Jednak w trakcie przenoszenia torturowanego Gerge podszedł do Malomira, położył mu rękę na ramieniu i pomachał przecząco głową.
Kat nie przestraszył się, ani nie przerwał. Zamiast tego spojrzał pytająco w stronę drzwi stajni, w których zniknęła reszta inkwizytorów. Czekał na rozkaz Czerwonego brata.

- Udało ci się czegoś dowiedzieć? - Anna wpatrywała się we drzwi. - Powinniśmy się zabrać za poszukiwania, a nie tkwić w stajni. Ja… chciałabym się mu przyjrzeć.

- Jest zdrów. Jedna rana przypalona już żelazem - odpowiedział na drugie pytanie Anny i przeszedł do pierwszego - Istnieje bezpośrednie połączenie między Dohnem, a Guzem. Ten kupiec polecił Johanesa wampirowi. Kręcił on gdy zapytano go czy Dohn jest sługą Guzego. Możliwe, że wynikało to z osobistej zawiści. Johanes go zastraszał.
Fyodor spojrzał do stajni gdzie zniknął Gerge.
- Et tu, Brute… - szepnął do siebie

Anna przytaknęła ruchem głowy i ruszyła za swym towarzyszem do stajni. Nie pod tym względem chciała obejrzeć męża Francesci, a uciekający czas coraz bardziej zaczynał ją niepokoić.

Trzej mężczyźni stali koło siebie. Gerge wyraźnie naciskał na Małomira, żeby ten przerwał całą procedurę. Kat zaś podtrzymywał osłabionego Johannesa i wyraźnie usiłował ponownie związać męża Francisci. Teraz kat i inkwizytor zastygli w bezruchu i mierzyli się wzrokiem jakby grali w dziecięcą grę „kto pierwszy mrugnie”. Za plecami Anny, na zewnątrz nadal słychać było podniesione głosy utarczki.

- Nawet jeśli, to będzie to moje serce i moja łyżeczka. Ty też jesteś ghulem i palce masz w komplecie. Przyjechał tu ze mną, został przysłany przez zakon i ma swoje zadania, które próbuje wykonać. Nie trzeba kogoś torturować, tylko dlatego że podejrzewa się go o bycie ghulem. Czego się dowiedziałeś, czego nie mogłam Ci sama powiedzieć? To nie jest zbrodniarz złapany na ulicy. - Francisca mówiła podniesionym głosem, na koniec dając wyraźnie do zrozumienia, że zamierza wrócić do stajni.

Fyodor zatrzymał Franciscę blokując wejście swoją laską.
- Raz. Nie. To jest ghul. Przeklęta dusza która uległa pokusie. Złapany ze swym panem gdy ten próbował zniewolić inkwizytorów nieboskimi mocami. To niepomiernie gorzej niż zbrodniarz z ulicy.
- Dwa. Nie jestem ghulem. Byłem nim i byłbym wdzięczny gdybyś nie szastała tym na lewo i prawo. To prywatna wiedza inkwizycji, a ściany mają uszy.
- Trzy. Widzę, że ta komórka woli okazać miłosierdzie. Przyjmijcie na siebie winę przed Bogiem, jeśli okaże się ono grzechem przez który wampir ucieknie lub ukróci kolejne życia a ustąpię i zaprzestaniemy przesłuchania…
Odczekał moment widząc tylko wzbierającą złość na twarzy Wenecjanki. Postanowił ją zignorować.
- Francisco. Możesz przejąć przesłuchanie - kontynuował Reznov ciszej, tak aby ghul na pewno nie słyszał - Istnieje metoda. Uznawana za skuteczną w niektórych kręgach. Po wstępnym podłamaniu przesłuchiwanego, okazaniu mu wrogości i pewnego okrucieństwa nagła zmiana podejścia potrafi rozwiązywać języki. Wejdź tam. Powiedz mu, że kazałaś mi odejść. Zmieszaj mnie z błotem rozwodząc się jakim to okrutnikiem jestem. Otocz go współczuciem i przyjaźnią. Miłością. Poproś go o pomoc i wsparcie. Powiedz, że tej pomocy potrzebujesz aby złapać bestię i tym samym udowodnić, że moje metody są nieskuteczne i przestarzałe abym nigdy więcej nie śmiał ich zastosować i bym czuł wstyd na myśl o tym. Ukierunkuj na siebie jego przyjaźń, na mnie jego wrogość i chęć odwetu jeśli jakąś ma. Odetnij się ode mnie tak bardzo jak tylko możesz. To może rozwiązać mu język i przekonać by wysilił rozum.

Fyodor z każdym słowem mógł oglądać coś co dało się porównać ze wzbierającym wulkanem. Nie wiadomo, czy był kiedyś w południowej Italii, ale coś takiego jak Wezuwiusz albo Etna mogłyby mu pomóc opisać twarz Francisci. Wypuściła powietrze bardzo powoli.
- Wypuściliscie wampira i dlatego wyrywacie palce mojemu mężowi? - zagryzła zęby - Trafił do niego przez Dohna, a do Dohna przeze mnie. Może teraz mnie przesłuchasz? A może sama mam sobie odciąć palec i przypiekać żelazem, żebyś się dowiedział tego co można było uzyskać jednym pytaniem?
Próbowała wejść do środka, ale Fyodor wciąż blokował wejście swym kosturem i nie zamierzał go opuścić.
- Bravissimo. Siedź tu dalej, męcz niewinnego człowieka i wmawiaj sobie, że robisz to na chwałę Bogu. A wampir, któremu pozwoliłeś uciec będzie w tym czasie wracał do sił. Zostawiam Johannesa w twoich rękach. Jak na razie świetnie ci idzie. Ja idę łapać wampira, bo jak prawdziwy wojownik lubisz męczyć słabszych zamiast zająć się czymś sensownym.

- Wróć jak odzyskasz rozsądek i będziesz gotowa znów stać się młotem bożym zamiast się małostkami życia doczesnego przejmować - odpowiedział jej gdy odchodziła. Nie podniósł głosu, nie starał się za nią krzyczeć więc nawet nie wiedział czy dosłyszała wszystkie słowa, ale nie miało to dla niego większego znaczenia. Odwrócił się środka gdy tylko Francisca zniknęła mu z oczu już ze zwykłego przyzwyczajenia spodziewając się ataku w plecy.

 
Arvelus jest offline