Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2018, 01:10   #277
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Oddychał ciężko, starając się opanować zawroty głowy. Nie wiedział, co do końca się wydarzyło, ani co tak naprawdę czaiło się w mroku przed nimi. W każdym bądź razie był pewien, że znikło. Poczuł strużkę potu spływającą po czole. Wykorzystał sporo Mocy, ale tym razem potrafił sobie z tym poradzić. Problemem była jednak pochłonięta energia - mógł niemal wyczuć jak krążyła w środku, osłabiając go. Zakazany owoc nie smakował dobrze.
Podniósł się, przywracając spokój w umyśle i odpierając wpływ Ciemnej Strony, która prosiła się o dalsze korzystanie z niej. Po chwili był gotów do dalszej drogi, ale miał nadzieję, że to już koniec wszelkich podstępów Sith. Pokonywali kolejne metry w nieprzeniknionym mroku w pełnej gotowości, aż w końcu znaleźli się blisko końca sali. Klatki ze szkieletami nie tworzyły miłej atmosfery, ale oprócz obeliska wyrastającego z powierzchni nie wyglądało, aby znajdowało się tu cokolwiek innego. Aura Ciemnej Strony jeszcze bardziej przybrała na sile i Jon był już pewien, że nigdy wcześniej nie był w tak mocno skorumpowanym miejscu.

Mirilianin ruszył do przodu z sobie tylko wiadomym zamiarem.
- Rohen, nie rób nic głupiego! Nie wiadomo, do czego służy ten obelisk. - spojrzał z powrotem za siebie, studiując ciemność - Będzie ciężko jak znowu trafimy na pułapkę.
Morlan zatrzymał się w pół kroku, jakby słowa Baelisha go otrzeźwiły.
- Okej. Obejrzyjmy to najpierw - obszedł centrum pomieszczenia dookoła dokładnie się przyglądając obeliskowi. Będąc w miarę pewnym poszedł bliżej. - Tutaj są jakieś inskrypcje. Starożytny cholera język.
Rzeczywiście, gdy Jon podszedł bliżej, dostrzegł rzędy znaków wykutych na każdej ze ścian obelisku. Nie potrafił zrozumieć żadnej z nich.
- Mam przeczucie, że dotknięcie go w jakiś sposób go aktywuje. Ale nie wiem, czy warto ryzykować. Nie wiem, co chciałeś tu znaleźć, Rohen, oprócz duchów i artefaktów wykraczających poza nasze zrozumienie. W najgorszym wypadku cała ta komnata zwali nam się na głowy, a w najlepszym… - zawahał się, bo sam nie był pewien - Nie wiem, co się wydarzy, ale Ciemna Strona nigdy nie daje niczego za darmo.
- Myślę, że nie będzie źle. Do tego pomieszczenia mogli się dostać tylko użytkownicy mocy, więc jest bardziej niż pewne, że Revan i Malak tutaj byli. Po ich porażce ta planeta nigdy nie była podbita. Ich dawni sojusznicy po prostu uciekli… Zostawiając to dla nas - bez sekundy ostrzeżenia położył dłoń na obelisku.
Nic się nie wydarzyło.
- I po krzyku - powiedział Mirialanin, ale miał zawiedzioną minę. - Może trzeba to uderzyć mocą?
Bealish przez chwilę patrzył na niego, gdyby efekty występowały po jakimś czasie, ale nic na to nie wskazywało. Może obelisk był po prostu martwym przedmiotem. Nie mógł powiedzieć, żeby była to dla niego zła wiadomość, ale logika podpowiadała inaczej. To był koniec świątyni i dwumetrowy ostrosłup musiał mieć jakąś wartość.
- Może… O ile nie potrafisz samemu tego zrobić to się odsuń. A jeśli to nie zadziała to zaczynamy się wycofywać. Ciemna Strona zaczyna działać mi na nerwy.
- Spróbujemy razem. - zadecydował Rohen obchodząc obelisk dookoła i stając po drugiej stronie, naprzeciw Jona. - Uderzymy Bólem?
Rycerz uniósł brwi, ale nie skomentował nowych umiejętności Morlana. Był jednak prawie pewien, że tamten od mistrzyni Visas się tego nie nauczył.
- Można spróbować. - wyciągnął dłoń przed siebie, skupiając się na celu - Na twój znak.

Rohen skopiował pozę towarzysza i obaj użyli mocy na Obelisku. Rozległo się wycie kobiety, jakby ktoś jakąś torturował. Jon odruchowo przestał używać Mocy, ale padawan krzyknął do niego:
- Nie przestawaj! Otwiera się!
Rzeczywiście, na rogach ostrosłupa pojawiły się szczeliny, cała konstrukcja rozwierała się jak kwiat. Baelish zawahał się jeszcze chwilę, ale posłuchał drugiego Jedi. To musiała być iluzja, a zaszli już tak daleko, że samemu ciekawiło go, co odnajdą. Zaatakował jeszcze mocniej, jakby chcąc ukrócić cierpienie niewidocznej postaci.
Pod ich wspólnym naciskiem obelisk otwierał się coraz szerzej. Kobiecy krzyk przybierał na sile i Jon czuł jakby naprawdę kogoś torturował. Nagle wśród wrzasków przebiło się zupełnie wyraźne “BŁAGAM, ZLITUJ SIĘ”.
Obaj Jedi nie okazali litości i otwarli tą dziwnę skrytkę do końca.
Teraz rzeczywiście przypominała ona kwiat, w którego centrum znajdowała się stalowo-skórzana, czarna rękawica.
Rohen bez wahania sięgnął po nią i ją podniósł. Oczy mu błyszczały z podekscytowania tą sytuacją.
Jon patrzył na odkryty artefakt z rezerwą. Nie miał wątpliwości, że nie była to zwykła zabawka. Mogła kryć w sobie sporą moc, choć nie wiedział, jakiego dokładnie rodzaju. Tak czy inaczej nie do nich należał obowiązek sprawdzania tego. Tylko patrząc na Morlana był pewien, że nie myślą tak samo.
- Pora się zbierać. Lepiej nie próbuj tego zakładać. - zarządził sucho - Mistrzowie zapewne z chęcią przyjrzą się tej rękawicy. Zresztą, jak usłyszą, jak dobrze sobie poradziłeś lada chwila zostaniesz Rycerzem.
Czekał na reakcję padawana, poprawiając chwyt na mieczu świetlnym. Ciszę zakłócały tylko brzęczenia wysuniętych ostrzy. Widać było, że Rohenowi nie w smak była opinia Jona na temat ich znaleziska, ale nie oponował, tylko od razu zwinął rękawicę i schował ją za pas swojej szaty.
- Masz rację, nie wiadomo czy ktoś ją umył po ostatnim używaniu - mrugnął do niego porozumiewawczo. - Zbierajmy się, nic tu po nas.
- Racja. Zabiorę się z tobą, przy okazji oprowadzisz mnie po statku. - rzucił również luźniejszym tonem Jon i wskazał drogę mieczem - Ruszajmy.

Droga powrotna minęła spokojnie. Odprowadził wzrokiem odnogi, które były przekreślone iksem, zastanawiając się, jakiego rodzaju pułapki tam czekały i ile żyć pochłoną w przyszłości. Wrócił w myślach do słów Rohena o Revanie i Malaku. Przypuszczał, że osoby, które przemierzały niegdyś korytarze tej świątyni i jeszcze żyły można było policzyć na palcach jednej ręki. Zastanawiał się, jak długo minie zanim trafią tu następni poszukiwacze i czy kiedykolwiek w przyszłości Sith powrócą do tego miejsca. Miał wszelkie powody przypuszczać, że jeśli tylko coś nie pójdzie mocno nie tak nie powinno nigdy do tego dojść. Wystarczy, że żaden Jedi nie odda się Ciemnej Stronie lub zostanie wystarczająco wcześnie powstrzymany. A jednak atmosfera tego miejsca kazała mu przypuszczać, że prędzej czy później ktoś ulegnie tej odwiecznej pokusie. Dopóki nie zetrze się tego miejsca z powierzchni ziemi, będzie wzywało do siebie chętnych. Jon mógł tylko upewnić się, że nie wydarzy się to podczas jego życia i zamierzał tego dopilnować. Żadne dziecko nie powinno zostać osierocone w imię dążenia do dominacji galaktyki. Dlatego też Czerwony Krayt musiał zostać powstrzymany. Republika święta nie była, ale nie powodowała wojen i konfliktów. Mijając świeże ciała komandosów pomyślał, że po powrocie na Coruscant pewnie zostanie skierowany na pierwszą linię konfliktu, na co od dawna czekał. Dzięki Laili miał dużą motywację, żeby wrócić cały, ale przyjemności schodziły teraz na dalszy plan. Miał parę rachunków do wyrównania, których nie zamierzał odpuścić.
 
Kolejny jest offline