Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2018, 11:13   #158
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Cudowna Gilla całowała Florentynkę wzdłuż granicy wyznaczanej włoskami słodkiego łona wampirzycy. Przesuwała się na boki, niekiedy podchodząc nieco do dołu, czasem ku górze. Niekiedy zahaczając nawet pępek. Bawiła właśnie się tak bardzo długo, czasem wiercąc języczkiem, czasem po prostu pieszcząc. Jakby chciała specjalnie przedłużać swojej pani chwili przyjemności. Nawet jeśli planowała później zejść niżej obecnie sprawiała Agnese taką zwykłą, słodką przyjemność, podniecającą, ale jeszcze nie powodującą szaleństwa. Przynajmniej chwilowo nie powodującą, bowiem jednak fala przyjemności, bardzo wolno, ale stale bez najmniejszej przerwy przybierała. Agnese chwyciła pościel po bokach by nie poganiać swojej ghulicy. Czuła jak jej ciało zaczyna przyjemnie drżeć, a spomiędzy płatków wypływają pierwsze soczki. Gilla dostrzegała rosnącą przyjemność, która powoli przejmowała władanie nad ciałem jej pani. Skupiała jednak pieszczoty powyżej łona. Później zaś zajęła się bioderkami obchodząc strategiczne miejsca, żeby powoli, boczkami dojść do smukłych ud. Właśnie piękne nóżki wampirzycy stały się teraz celem zabiegów gulicy. Szczególnie śliczne uda, scałowywane lekko, czasem mocniej przygryzane. Niekiedy języczek ghulicy przemieszczał się wzdłuż nich poszukując wrażliwszych punktów.
- Mmmm… - Zamruczała Agnese. Z płatki były już nabrzmiałe i całkowicie mokre. - Powinnaś częściej mnie tak myć.
- Nie będę przeczyła, pani – uśmiechnęła się Gilla przerywając dosłownie na momencik pieszczoty. Jednakże wróciła do nich natychmiast po wypowiedzeniu kilku owych słów. Wkradać się zaczęła pocałunkami oraz pieszczotami po wewnętrznej stronie ud. Rozwierała lekko nogi swojej ukochanej damy, aby obsypywać je pieszczotami. Czasami szły na dół trochę, obok kolan. Stanowczo jednak Agnese wyczuwała już stronę, gdzie ogólnie kieruje się własnymi ustami jej ulubiona ghulica.
- A tam jestem już całkiem brudna przez ciebie. - Niemal wyjęczała wampirzyca.
- Jednak jeszcze nie na tyle, żeby oczyścić to miejsce – stwierdziła wesoło ghulica zmieniając gwałtownie kierunek. Ponownie ominęła strategiczne miejsce wampirzycy objeżdżając je dookoła języczkiem. Sprytnie zajęła się jej krągłym bioderkiem ponownie wreszcie docierając do płaskiego brzuszka. Doskonale pieszcząc, całując, ponownie skierowała się ku piersiom ukochanej pani.
- Mmm ty moja kochana sadystko. - Agnese poruszyła udami, sprawiając że z jej szparki wypłynęła jeszcze odrobina soczków.
- Plecki signora, teraz plecki – nagle powiedziała ghulica śmiejąc się perliście. Mówiła słowa te schodząc do boku wampirzycy oraz starając się ją odwrócić na łóżku tak, żeby leżała na swoim brzuszku. Naprawdę próbowała się bawić oraz przedłużać wszystko.
Agnese poddała się i powoli przewróciła się na bok. Poczuła jak jej soki spłynęły po rozpalonych płatkach.
- Ciekawe czy dojdę nim tam dotrzesz. - Wymruczała, układając się wygodnie.
- Nie wiem pani, zapewne to się okaże - i języczek Gilli zaczął tym razem zabawiać się jej pleckami poczynając od karku. Wampirzyca czuła lekkie przygryzienia, których lekkie pieczenie było natychmiast łagodzone pieszczotami warg oraz języczka. Bardzo długo oraz bardzo czule. Ażeby później zejść niczej na barki, łopatki, żeby całować ku dołowi, wszystko bardzo powoli, poświęcając każdemu miejscu specjalną uwagę.
Agnese musiała już zacisnąć zęby i mocno chwycić poduchy. Jej ciało zaczęło wić się na pościeli łaknąc dotyku w tym jedynym właściwym miejscu. Uda ocierały się o siebie. Tymczasem wredna Gilla bawiła się dalej. Oczywiście schodząc niżej wreszcie zeszła na pośladki, jednakże nie poświęciła im wiele uwagi ponownie dostając się na nóżki oraz scałowując wszystkie miejsca właśnie tam, uda, łydki, miejsca pod kolanem, przy kostce. Przy czym jeszcze bezczelnie zaczęła wesoło mruczeć. Wampirzyca była na skraju. Jej ciało kręciło się, czasem wymykając się ustom kochanki. Której bynajmniej to nie przeszkadzało. Bawiła się, całowała, nawet już później bardziej bezładnie, ale ciągle omijając najważniejsze miejsca.
- Mam nadzieję, że sprawiłam mojej pani przyjemność - odezwała się nagle odsuwając. Usiadła obok na łóżku uśmiechając się wesoło bardzo. Agnese chwyciła ją nagle za dłoń i pociągnęła do siebie, obracając się tak, że Gilla leżała na niej. Chwyciła mocno twarz kobiety w swoje ręce i zaczęła całować, rozcinając wcześniej swój język. Jej nogi owinęły się wokół bioder ghulicy. Oczywiście Gilla poddała się działaniom swojej pani.
- Och, jaka jesteś niecierpliwa, najukochańsza damo - wyszeptała oddając jej pocałunki oraz spijając płynącą krew. Powoli widać, było, jak na jej obliczu rodzi się coraz bardziej rosnąca przyjemność, bowiem zarówno spojrzenie było coraz bardziej zamglone rozkoszą, zaś pocałunki gwałtowniejsze. Starała się także ssać jak najwięcej krwi.
- Jestem. - Agnese przerwała pocałunek i oblizując się zalizała ranę. - Czuję, że zaraz wybuchnę, jeśli nie zajmiesz się moją szparką i z przyjemnością cię do tego zachęce.
- Ależ droga pani, ona jest bardzo ładna, ale nie wiem, czy powinnam dotykać swoimi łapskami, które zazwyczaj trzymają miecz, takiego delikatnego miejca …
- próbowała się krygować żartując, jednak sama także była bardzo podniecona. Wampirzyca poczuła, jak palce Gilli powoli wchodzą pomiędzy jej uda, przeciskaja się przez delikatne płateczki rozciągając je, zaś dwa paluszki wchodzą do jej samiutkiego środka. Chwileczkę tak pozostały, by później zacząć się rytmicznie poruszać.
- Ach… - Wampirzyca uniosła się lekko z rozkoszy. - Jeśli się obawiasz, że zrobisz mi krzywdę możesz użyć czegoś innego niż paluszków.
Agnese uśmiechnęła się zawadiacko. Przesunęła palcem po wargach ghulicy, po czym rozgryzła go. Powolutku zaczęła rysować ścieżkę z własnej vitae, prowadzącą od swoich ust, przez szyję, między piersiami i dalej w dół. Sunąc przy tym dłonią pomiędzy ich zwartymi ciałami. Zakończyła zanurzając swój krwawiący palec pomiędzy paluszkami Gilli we własnej szparce.
- Co ty na to, moja droga?
- Najpiękniejsza signora …
- takie coś stanowiło zbyt wielkie wyzwanie dla podnieconej ghulicy. Usta kobiety scałowywały krew. Przemierzały drogę po ciele Florentynki, ażeby wreszcie dotrzeć ustami do jej słodkiego kwiatu oraz wpić się w niego znacznie gwałtowniej, niżeli wampirzyca przypuszczała. Wręcz rzuciła się na to miejsce mocno spijając kropelki krwi przemieszane ze wspaniałym soczkiem. Gwałtownie mocno, jakby chciała nadrobić bardzo długie chwile czekania.
- Ah… języczek też masz dosyć ostry. - Wampirzyca wiła się pod dotykiem swojej kochanki, czując, że niebawem dojdzie. Jej nogi rozparły się mocno na pościeli, gdyż powstrzymywała je by nie zgniotły głowy Gilli. Ghulica absolutnie nie przerywała. Szczególnie mocno ssały jej wargi delikatne płateczki spijając każdą kropelkę soczku oraz krwi, zaś język ocierał najbardziej wrażliwe miejsca. Gdyby wampirzyca mogła sie przypatrzeć akurat teraz dostrzegłaby, jak Gila jedną ręka podpiera się tylko, bowiem drugą włożyła we własną szparkę. Zaspokajając Florentynkę zaspokajała także samą siebie. Jęknęła przy tym mocno, zaś usta jej tym bardziej wpiły się wewnątrz kobiecego kwiatu signory. Wampirzyca krzyknęła zraszając języ Gilli swymi sokami. Jej ciało mocno drżało, a nogi poruszały się już w niekontrolowany sposób, ocierając się o gorącą skórę kochanki.

Powiedzieć trudno, jakiż czas upłynął. Niemniej wampirzyca czuła się spełniona niczym po dobrej, wypełnionej seksem nocy. Jednakże faktem jest, iż brakowało jej owego cudownego odczucia wypełnienia własnej intymności. Gilla leżała obok niej na boku, wyjątkowo zadowolona.
- Ach czyż moja pani jest już zaspokojona? - spytała teatralnie.
- Yhym… choć nie broniłabym się gdybyś zaproponowała jeszcze raz. - Mrugnęła do ghulicy lekko się unosząc i ucałowała ją. - Ale chyba powinnam zobaczyć naszych więźniów, a potem przygotować się na wizytę u księżnej. Trzeba też przypomnieć Alessandro, że jedzie ze mną.
- Oczywiście signora. Którą suknię przygotować? - spytała Gilla, która wyskoczyła oraz dygnęła przed łóżkiem. Jako, iż była nago, wyglądało to leciutko śmiesznie.
Agnese z zachwytem patrzyła na piersi ghulicy, które wiernie podążały za każdym jej ruchem. Jak chętnie zagłębiłaby w nich swoje kły.
- Jest ta suknia… w barwie wiśni, haftowana złotem… - Wzrok wampirzycy przesunął się z piersi na zroszoną wilgocią szparkę Gilli. - Ta z głębokim dekoltem.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/33/bf/c0/33bfc0271f7348898d5d55ca0e80f41f.jpg[/MEDIA]

Ghulica skinęła.
- Oczywiście signora - wzięła się za przygotowywanie. Oczywiście oprócz sukni musiała przyszykować bieliznę, buciki oraz całą resztę niezbędną absolutnie każdej bogatej kobiecie. Ponieważ całość garderoby znajdowała się w apartamentach Agnese, ghulica pozwoliła sobie wyjść na chwilę pozostawiając panią na parę chwil samą. Oczywiście wcześniej błyskawicznie sama się ubrała. Aczkolwiek jej prosty strój nijak się miał do skomplikowanej kreacji wampirzycy.

Agnese podniosła się i przeszła się do pokoju “zabaw”, z którego wczoraj korzystali, przyglądając się różnym narzędziom. To pomieszczenie niosło teraz wiele pozytywnych wspomnień i jedyne co raziło Agnese to jego wystrój. Jej głowa analizowała teraz jak sprytnie wykonać tu remont. Takze w tym miejscy zastała ją Gillą, widząc swą Panią, zamyśloną, trzymającą w dłoni jeden z bacików.

Powróciła wkrótce niosąc odpowiednie naręcze, wraz ze wspaniałym zestawem kosmetyków, grzebieni oraz całej reszty.
- Pani, jeśli usiądziesz, pozwolę sobie przygotować cię do ubierania się.
Oczywiście wiadomo, Florentynka jak zwykle musiała poddać się szeregu zabiegom od jakichś kremików, których zastosowania żaden mężczyzna by nie pojął, poprzez pudrowanie etc. Wszystko musiało być wykonane, co nie mogło zostać przełożone na później, po ubraniu stroju.
Agnese uśmiechnęła się, jakby wybudzając ze swego zamyślenia i odłożyła bacik na miejsce. Usiadła na okrytym szarłatem łożu.
- Może być tutaj?
- Ty pani decydujesz
- oczywiście nie było to najbardziej wygodne miejsce, ale dla sługi polecenie pani był absolutnie najważniejszą kwestią. Upłynęło więc trochę więcej czasu niżeli zwykle na wszelkim upiększaniu wampirzycy, chociaż, żeby być szczerym, niespecjalnie było jej to potrzebne jakoś. Należała niewątpliwie do najpiękniejszych kobiet swojej epoki. Później oczywiście przyszła suknia oraz cała reszta. Do tego Agnese musiała już wstać. Potem jeszcze czesanie, układanie włosów, makijaż, wreszcie po długim okresie piękna wampirzyca olśniewała. Ghulica wyraźnie także była zadowolona ze swojego dzieła.
- Dziękuję kochana. - Agnese odruchowo sięgnęła do wybranego przez Gillę wisiora i chwilę bawiła się nim w palcach. - Przejdziemy się do naszych więźniów?
- Oczywiście pani
- ghulica poprowadziła Agnese wzdłuż korytarzy, potem zaś zdecydowanie niżej. Wreszcie kobiety dotarły do piwnic. Wejście do nich znajdowało się na dziedzińcu, tam gdzie walczyły swego czasu przeciwko potworowi, który udawał córkę młynarza. Zeszły schodami na dół do pomieszczenia, które było częścią piwnic, tymczasem służąc za przymusową izbę. Przed nią stała dwójka strażników należących do ludzi Agnese. Rozstapili się widzą swoją panią. Ghulica otwarła drzwi. Tam był kolejny korytarzyk, od którgo kolejne drzwi szły na lewo i na prawo. Także tutaj siedziała dwójka strażników.
- Woli pani najpierw mężczyznę, czy kobietę? - spytała Gilla.
- A ten pierwszy, którego “odratował” Borso? - Spytała z zaciekawieniem Agnese.
- Ten pierwszy próbował uciekać i dostał w głowę. Żyje, jednak nie zdołamy go dzisiaj przesłuchać, chyba że tak pani zdecyduje. Kowalski oświadczył, że wypełni takie polecenie, ale wyłącznie od pani, skoro tamten sam dojdzie powoli do siebie - wyjasniła Gilla.
- Ah, po prostu byłam ciekawa. No to zacznijmy od dam. - Odparła spokojnie. - Ah… i chyba będę potrzebowała po tych rozmowach krwi.
- Oczywiście, pani
- Gilla wzięła od strażnika klucz, otwarła drzwi po lewej stronie. Wewnątrz pomieszczenia, które dawniej chyba służyło do trzymania beczek kiszonej kapusty, bowiem takim zapachem przesiąknięte było powietrze, leżała kobieta. Dosyć ładna oraz całkowicie naga. Wampirzyca dostrzegła, że to co jej wspomniano było prawdą. Musiała się opierać, bowiem na jej łydkach oraz pośladkach widać było ślady cieniutkiego biczyka. Teraz leżała mocno związana, mając zakneblowane usta oraz nałożoną przepaskę.
- Rozkneblowałabyś ją i odwiązała jej oczy? - Spytała wampirzyca, podchodząc bliżej. I tu był problem. Gdzie większość widziała osobę do samosądu dla chłopstwa ona widziała potencjał. A kobieta była silna. Musiała tylko chcieć jej służyć.
- Oczywiście signora - ghulica zajęła się kobietą. Tamta leżała nie ruszając się, lecz kiedy popatrzyła na Agnese wewnątrz jej spojrzenia czaił się strach oraz rezygnacja. Pracownicy wampirzycy widać naprawdę dobrze się postarali. Muasiała długo się opierać, że doprowadzono ją do takiego stanu.
Agnese przykucnęła i przesunęła dłonią po nagim, skrępowanym ciele. Gilla znała ten ruch, sama była kiedyś w ten sposób oceniana. Pod koniec wampirzyca uśmiechnęła się i spojrzała kobiecie w oczy.
- Witaj. - Odezwała się swym ciepłym głosem, używając prezencji. - Chciałabym z tobą porozmawiać.
Kobieta spojrzała na nią, jakby przychylniej, właściwie bardzo przychylnie, straszliwie przychylnie. Przemiana wewnątrz jej spojrzenia wyglądała niczym pogoda, która zmienia niebo, od deszczowych chmur na wspaniały lazur.
- Pani … - powiedziała cicho - czymże mogę ci służyć, jak mogłabym pomóc?
Wampirzyca wsunęła dłoń w jej włosy.
- Mam dla ciebie propozycję. - Odparła spokojnie, wpatrując się w oczy kobiety. - Pazzi was zdradził, a ja chciałabym ci zaoferować pracę.
- Pani, przyjmę każdą twoją propozycję. Nie interesuje mnie były pracodawca, który, jak powiadasz, jeszcze zdradził. Rozkazuj, zobaczysz, że wykonam wszystko.
- Wykonasz, nawet jeśli to będzie oznaczało opuszczenie mnie i strzeżenie mych dóbr?
- Odparła z zaciekawieniem Agnese.
- Każde polecenie, pani, które mi wydasz, nawet gdybym miała się pozbyć dawnego pracodawcy - odparła stanowczo. Uff, naprawdę kobieta ją uwielbiała niczym nooo trudno powiedzieć, zwyczajnie uwielbiała szalenie.
- Gillo rozwiążesz ją? - Spytała Agnese oglądając się na swoją przyboczną.
Ghulica rozwiązywała kobietę bez słowa, zaś wampirzyca oceniała ją. Kobieta była niewątpliwie dobrze zbudowana oraz atrakcyjna. Wydawała się jej naprawdę ładna, raczej zręczna niżeli silna, ciała smukłego, lecz odpowiednio zaokrąglonego. Mięśnie miała niewielkie, lecz chodzące dobrze pod skórą. Ruchy wykonywała sprężyście oraz szybko. Ogólnie wydawała się móc przeobrazić się w absolutnie potrzebującą męskiej pomocy kobietę, oraz niebezpieczna przeciwniczkę. Zależnie od chęci. Wampirzyca raczej mogła oceniać właśnie ten potencjał oraz bardzo silną wolę. Jednakże teraz kobieta patrzyła na nią pełna całkowitego uwielbienia. Wydawało się, że tylko czeka poleceń signory.
Gdy kobieta usiadła Agnese odezwała się ponownie.
- Jak cię zwą? - Spytała uśmiechając się, trochę jakby pytała małe dziecko.
- Jestem Yangelia, signora - podała imię kojarzące się raczej z Bałkanami, niżeli słoneczną Italią. Kobieta skłoniła się elegancko. Ewidentnie musiała przejść jakieś nauki dworskie. Wampirzyca potrafiła takze rozpoznać akcent ludu, sposób mówienia, jednak tutaj odnosiła wrażenie, że raczej miała do czynienia z kimś z południa, ale z lepszych sfer.
- Yangelio, jest mały warunek służby u mnie. - Agnese spoważniała i rozcięła swój palec. Wyciągnęła dłoń w stronę kobiety, pokazując jej perlącą się kroplę vitae.- Musisz się napić mojej krwi.
- Tylko tyle?
- zdziwiła się kobieta nie przejmując się widać takim drobiazgiem. Zwyczajnie przyłożyła usta oraz wciągnęła kilka kropelek, które zabarwiły czerwienią palec Agnese z pięknej Florencji. - Czy muszę coś jeszcze? - spytała. - Złożyć hołd? - dodała. - Jestem gotowa.
- Jutro pomożesz moim ludziom dostarczyć mi Pazziego.
- Odparła z uśmiechem Agnese. - To będzie znak twej wierności.
Wampirzyca wyprostowała się.
- Teraz zbieraj siły. - Dodała idąc w kierunku drzwi.
- Tak pani, jak sobie życzysz - powiedziała tamta.
- Jakie polecenia? - spytała natomiast Gilla. - Dostarczyć jej ubrania oraz jedzenie tutaj, czy może wyznaczyć pokój. Oczywiście jeśli markiz wyraziłby zgodę?
Kobiety opuściły celę i dopiero wtedy Agnese się odezwała.
- Zobaczę najpierw tego drugiego dobrze? - Odpowiedziała swojej przybocznej. - A potem porozmawiamy u mnie? - Mrugnęła ghulicy, odrobinę zawadiacko i czort jeden wiedział co mogło wpaść wampirzycy do głowy.
Tamten drugi siedział spokojnie pod ścianą. Nie był związany.
- Pan Guidolfo wykazywał się znacznie większą chęcią pomocy - wyjaśniła ghulica. Rzeczywiście bowiem, przecież jego wcześniej wampirzyca poraziła Prezencją, więc był znacznie bardziej spolegliwy. Kiedy dwie kobiety weszły, Guidolfo natychmiast skoczył na nogi kłaniając się, chociaż dosyć lekko.
- Pani - skierował swe słowa do wampirzycy - pani Pazzi, jakie są twe rozkazy dla wiernego sługi?
Agnese oceniała mężczyznę, tak jak wcześniej oceniała Yangelię. Niestety ten osobnik nie miał jej zaufania. Mimo urok, chciał ją okraść.
- Nie okazałeś się nazbyt wierny podczas walki z synami młynarza. - Odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Dlaczego signora tak to oceniasz? Było ich kilkunastu, zauważyłem, iż świetnie sobie radzisz, nie chciałem przeszkadzać - stwierdził zadowolony. - Wojownik bowiem ze mnie żaden, dlatego lepiej pozostawić mistrzynię - stwierdził pochlebczo.
- Skoro wojownik z ciebie żaden, to w czym jesteś dobry?
- Uzyskiwanie wyników to moja specjalność. Bitka raczej niezbyt często przynosi właściwe rezultaty. Częściej wygrywa nie ten, kto jest wspaniałym wojakiem, tylko ten kto potrafił odpowiednio przygotować pole walki, pozyskać aliantów, mieć fundusze oraz kupę innych. Dokładnie takie same prawidła istnieją przy mniejszych porachunkach. Osobiście właśnie jestem specjalistą od właściwych rezultatów.
- Rozumiem.
- Agnese nie zmieniła swego uśmiechu. Obróciła się tylko tyłem i podeszła do drzwi. - Gillo możemy już iść.

Opuściła celę i ruszyła na poszukiwanie Alessandra. Wyszła więc na korytarz zastanawiając się. Ghulica także nie wiedziała, gdzie znaleźć markiza.
- Może przejdziemy się obok pomieszczeń dla służby? - Zaproponowała wampirzyca. - Może ktoś widział mojego narzeczonego. Wielu osób już nie było na korytarzach. Jakby nie było, trwała noc. Normalni ludzie spali, przynajmniej większość. Ale jednak jakąś przemykającą się osobę dało się jeszcze spotkać.
Agnese raz na jakiś czas pytała o swego narzeczonego, zakładając, że mimo wszystko szedł uspokoić służbę. Owszem, dowiedziała się od tych paru osób, iż przyszedł, rozmawiał. Wydał rozkazy, żeby się służba absolutnie uspokoiła. Potem gdzieś wyszedł na wyższe piętro. Tyle wiedziało pierwsze parę osób. Wreszcie jakaś kobieta wspomniała, że poszedł do siostry.
- Gillo, mogłabyś udać się do niego i przypomnieć o dzisiejszym wyjeździe? Zaczekam na ciebie w gabinecie. - Agnese uznała, że nie ma co im przeszkadzać, skoro Alessandro chce spędzić czas z Sophią.
- Oczywiście, signora - ghulica wyszła, zaś Agnese została sama na korytarzu.
Wampirzyca ruszyła spokojnym krokiem do swych pokoi, korzystając z dłuższej trasy wzdłuż krużganków. Mogła obejrzeć, jak służba poradziła sobie z naprawę szkód po najeździe. Akurat nie było źle. Wszyscy ostro pracowali, aczkolwiek oczywiście były zniszczenia, czy efekty, których nie dało się od razu poprawić. Krew na ścianach wymagała wielokrotnego malowania. Oczywiście po każdym trzeba było czekać, aż wystygnie farba. Malowanie owych miejsc pewnie było dopiero raz, plamy wystawały spod pokrycia farby. Trzeba było poczekać. Widniały także puste miejsca po wystawionych przedtem na korytarzach dzbanach. Jednak ogólnie było bardzo czysto. Wydawało się, iż zrobiono zdecydowaną większość prac.

Agnese spokojnym krokiem dotarła do swego gabinetu. Chwilę obserwowała długo nie odwiedzany pokój i w końcu zajęła miejsce, za biurkiem. Oczekując Gilli zabrała się za sporządzanie listu do Nicolli. Szło jej jak zwykle, zaś ghulica oczywiście przyszła.
- Przekazałam panu markizowi. Poprosił, żeby poinformować go godzinę przed wyjazdem, żeby mógł się przygotować. Rzeczywiście odwiedzał siostrę.
- Nadrabia cały dzień snu.
- Odparła z uśmiechem Agnese, pieczętując list. - To do Machiavellego. Jakbyś mogła przesłać to rano posłańcem do Florencji.
Ghulica skinęła.
- Jeszcze jakieś rozkazy?
- Chcę całusa.
- Odparła wampirzyca obracając fotel.
- Oczywiście pani - uśmiechnięta Gilla ucałowała jej dłoń. - Myślałam sobie, iż wydasz mi polecenia dotyczące tamtej dwójki.
- Trójki. Ale najpierw chcę byś tu przyklęknęła i oparła swoją ukochaną główkę na moich kolanach.
- Powiedziała z rozbawieniem Agnese. Ghulica wykonała dokładnie to, co poleciła jej pani.Wampirzyca zanurzyła palce w jej włosach i delikatnie, czule zaczęła pieścić jej głowę. Była to ta dziwna bliskość, której potrzebowała. Szkoda, że Alessandro tego nie czuł. Cóż, nie powiedziała mu nie miała mu też za złe.
- Chcę tą dziewczynę dla siebie, a mężczyzn chcę się pozbyć. - Odparła beznamiętnym głosem.
- Rozumiem. Dziewczyna ma wyjechać do pani pałacu we Florencji jeszcze, czy też ma pani inne plany?
- Wszystkich chcę wysłać do karczmy pod Włoskim Orzechem.
- Agnese bez zastanowienia rzuciła nazwę karczmy z początku jej pobytu w Rzymie. Czas było skorzystać z dawno umówionej przysługi. - Ich jako drinki, niech odpracują to co zniszczyli, a ją by karczmarz ją tam ukrył, póki nie znajdę bezpiecznego lokum w Rzymie. Jest wierna i silna i przyda mi się tutaj.
- Oczywiście pani. Ten ranny ma ruszać teraz, czy też dopiero kiedy dojdzie do normalnej dyspozycji?
- Teraz. Uczulę w liście karczmarza, że mają przeżyć, niech on upilnuje by mu nie padł.
- Agnese zaczęła się bawić uszkiem Gilli, delikatnie masując jej płatki. - Tutaj i tak go ktoś może zaraz zabić.
- Rzekłaś pani. Zajmę się tym osobiście. Wyjadą oraz nikt nie będzie wiedział, gdzie są. Hm, czy Borso, lub ktokolwiek ma panią eskortować do księżnej?
- spytała ghulica. - Jeśli pamiętam, pan Leoncio miał się pojawić.
- Jeśli przybywa po mnie Leoncio, pewnie nie będzie takiej konieczności.
- Agnese nachyliła się i ucałowałą głowę Gilli. - Jesteś piękna kochana.
- Dziękuję pani, jednak nie tak piękna jak pani. Cieszę się jednak, kiedy tak jestem nazywana -
przyznała Gilla. Widać było, iż się bardzo cieszy mogąc uprzyjemniać swojej pani chwile wolne.
- Weź z sobą Alessio, umówiłam się z karczmarzem Włoskiego Orzecha, że będzie moim posłańcem. To powinno skrócić całą procedurę. - Agnese szeptała do ucha Gilli. - Będę potem chciała byście skorzystali z umiejętności Yangelii i porwali dla mnie Pazziego.
- Uwielbiam takie zadania
- uśmiechnęła się Gilla. - Jeśli tylko będzie dostępny, uprowadzimy go. Aczkolwiek wiadomo, kiedy wokoło jest tyle wojska, może być opóźnienie.
- Yangelia miała mu dostarczyć wiadomość, będzie wiedziała jak się do niego zbliżyć.
- Dłoń wampirzycy powędrowała do ust ghulicy i jej paluszek zaczął przesuwać się po jej wardze. - Zawińcie go w jakiś worek i przytransportujcie w takiej formie.
- Całego?
- chciała się dowiedzieć Gilla, która lekko przymrużyła powieki. Widać zaczęła się już zastanawiać nad wspomnianym zadaniem.
- Może być obity, przerażony, obszczany, ale ma być żywy. - Agnese zaczęła paluszkami skubać wargi kobiety. Były tak przyjemnie ciepłe. - W swoim zadufaniu popełniłam już jeden błąd i czas go naprawić.
Ghulica poddawała się działaniom swojej pani, jednak jej myśli były przy zadaniu już. Przynajmniej właśnie tak się wydawało. Po prostu ułożona odbierała czułości, przemyśliwała, uśmiechała się. Upływały kolejne chwile. Zegary wskazywały, iż powoli trzeba byłoby myśleć na temat przygotowań. Oczywiście Agnese była już gotowa, ale jeszcze markiz.
- Udasz się do mego narzeczonego kochana? - Wampirzyca przerwała swoje pieszczoty i wyprostowała się w fotelu. - Sporządzę jeszcze tę wiadomość do karczmarza.
Gilla skinęła wstając. Wyszła wypełniając polecenie, jak zwykle posłuszna. Ponownie zapadła cisza. Środek nocnej pory.
Agnese zabrała się za pisanie i po chwili niepokojącą ją ciszę wypełniło skrobanie pióra o arkusz pergaminu. Nie śpieszyła się bo i nie było po co, gdy nadejdzie czas ktoś ją wezwie. Upłynęło kilka chwil, kiedy wróciła Gilla.
- Markiz Alessandro już bierze się za przygotowania. Przyjdzie tutaj, kiedy tylko będzie odpowiednio ubrany. Idę zająć się trójką znajomków. Czy ma pani już list do tamtego karczmarza?
- Niebawem go skończę.
- Agnese podniosła wzrok znad arkusza. - Przyjdź po niego, gdy skończysz przygotowania, dobrze?
- Oczywiście pani
- ghulica ponownie wyszła.

Upływał czas. Agnese zajmowała się jakąś korespondencją, niezbyt ważną, jednak konieczną. Czuła jakby wróciła do starych dobrych czasów we Florencji. Ona i dokumenty i spokój. Było to nawet odprężające. Wreszcie przyszła Gilla.
- Wszyscy gotowi do transportu.
- Tu masz list.
- Agnese wysunęła przed siebie zalakowany arkusz pergaminu i powróciła do lektury jakiejś starej korespondencji. Gilla zazwyczaj przekazywała jej wszystkie informacje, ale lubiła czytać Machiavellego.
- Dziękuję pani, wszystko będzie wykonane - Gilla wyszła, zaś akurat minęła się w drzwiach z mości markizem.
- Jestem już - podszedł zadowolony Colonna. Widać było, że jest ubrany niezwykle elegancko. Podszedł do Agnese oraz pochylił się by ucałować policzek wampirzycy. Signora przyjęła pocałunek z uśmiechem, na chwilę odrywając się od lektury.
- Wobec tego czekamy tylko na Leoncio. Wspaniale wyglądasz mój drogi, dasz mi jeszcze chwilkę bym skończyła czytać? - Spytała uśmiechając się delikatnie. Po Agnese widać było, że jest nadal skupiona na czynności, którą przerwała.
- Oczywiście kochanie. Chętnie posiedzę sobie oraz popatrzę na ciebie. Porabiaj co tam musisz - faktycznie usiadł przeciwko niej oraz sobie patrzył.
Wampirzyca nauczona latami zarządzania gildiami całkowicie skoncentrowała się na czytanym piśmie. Markiz widział, że w jej ruchach brakuje tej zalotności, którą zazwyczaj drażniła jego męskość. Teraz przypominała raczej Panią dworu. Do momentu, aż roześmiała się. Przeczytała jakiś kolejny trafny komentarz Machiavellego i z jej ust wydobył się śliczny delikatny śmiech. Alessandro nie pamiętał by kiedykolwiek go słyszał. Głos wampirzycy w takich momentach potrafił niemal łaskotać podniebienie. Rozbawiona odłożyła list.
- Jest cudowny, aż mi się zrobiło do niego tęskno. - Odparła po chwili i uśmiechnęła się do markiza.
- Któż taki? Czyżbym wyczuwał rywala? - zdziwił się Alessandro.
- Machiavelli. Jest moim doradcą, a nie twym rywalem. - Odparła, nadal lekko rozbawiona. Jej dłoń pogładziła delikatnie pergamin. Nagle zabrakowało jej tamtych dysput. Miała tutaj wspaniałych kochanków, ludzi, którzy się o nią troszczyli, lecz tak jak przed chwilą bywała sama. - Raczej nie musisz się go obawiać.
- Wobec tego wierzę ci oczywiście, ale musi to być ciekawy człowiek, skoro tęsknisz za nim.
- Ach, toż to on skierował mnie do twojego pałacu, nie pamiętasz? Jest trochę jakby naszym swatem
. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Zawsze był mi bliskim rozmówcą. Osobą światłą i zorientowana w tym co się dzieje.
- Znam go, ale raczej nie tak jak ty. Osobiście odebrałem go przede wszystkim, jako wielkiego spryciarza. Jednak faktycznie, muszę mu podziękować, że dzięki niemu znalazłem swój najwspanialszy skarb.


Rozległo się pukanie.
- Pani, posłaniec Leoncio przybył - Agnese rozpoznała głos któregoś spośród swoich wojaków.
- Już idziemy. - Agnese podniosła się. - Machiavelli jest jednym z moich pierwszych ghuli… brakuje mi go. - Podeszła do Alessandro.
Rzeczywiście Leoncio czekał przy bramie wyjazdowej. Elegancko oddał honory na widok zbliżającej się pary narzeczonych.
- Witam państwa. Księżna Matalesta oraz jej gość oczekują państwa.
- Więc nie dawajmy im zbyt długo czekać.
- Agnese uśmiechnęła się i rozejrzała za karetą.

Droga była spokojna. Bez jakichś przeszkód. Kareta dowiozła wampirzycę oraz markiza do siedziby księżnej Matalesta. Leoncio raczej nie był rozmowny, odpowiadał półsłówkami. Powiedział tylko przed drzwiami:
- Życzę powodzenia – głos miał bardzo poważny.

Jakaś wampirzyca przejęła ich, przeprowadziła przez znane Agnese długie, chłodne korytarze. Doprowadziła ich do sali, gdzie czekała na nich księżna wyglądająca staruszkowato. Powitała powstając swoich gości. Oprócz niej nie było nikogo, tymczasem wcześniej Leoncio wspominał, że będzie ktoś jeszcze ponadto. Monarchini rzymskich wampirów czekała jednak samotnie.
- Witajcie drodzy przyjaciele – powitała miło, trochę skrzypiąc. Markiz otworzył zdziwiony usta, ponieważ przedtem księżna pojawiła się wyglądając młodo, jednak obecnie poznał ją po głosie. - Usiądźcie proszę. Może krew dla pani, zaś wino dla pana?
- Witaj.
- Agnese skłoniła się nisko. - Ja chętnie skorzystam z odrobiny krwi. - Zerknęła na Alessandra. - Skarbie?
- Bardzo chętnie
– powiedział markiz. Widać było, że jest spięty, dlatego zakładał pewnie, iż trochę wina mu się przyda na uspokojenie nerwów.

Chwilkę później księżna spokojnie obserwowała, jak Agnese oraz Alessandro pili to, co podano im na kryształowej tacy. Wreszcie kiedy upłynęła jakaś chwila, odezwała się:
- Wybacz Agnese, że przełożyłam nasze spotkanie Jednak musiałam najpierw wynegocjować coś sama. Jednakże wiem, że jesteś zainteresowana pewnymi faerie, zresztą kiedyś twój znajomy wspominał mi na ten temat. Otóż Czerwone Oko przybyła do mnie, ofiarowała jako prezent ową faerie oraz zadeklarowała, że ma jeszcze kolejną. Wspomnianą faerie ofiaruję ci, jako prezent, natomiast Oko wspomniała, że chciałaby negocjować przekazanie owej trzeciej osoby. Dlatego chciałabym zaproponować, żebyś się spotkała oraz porozmawiała.
- Hm… bardzo chętnie, ponegocjuję. Choć wydawało mi się, że ustaliłyśmy przedmiot wymiany, podczas przyjęcia.
- Agnese pijąc z kielicha zerknęła na markiza. Niepokoiło ją, że on też miał tu być.
- Wedle tego, co zrozumiałam, wasza umowa dotyczyła tej faerie, którą mi przekazała. Teraz ma kompletnie inną. Przynajmniej właśnie tak wspomniała tamta - odparła księżna. - Jednak oczywiście negocjacje to już twoja sprawa, zawsze możesz nie przyjąć jej propozycji. Słowo daję, iż nie będę naciskała - stwierdziła Matalesta.
- Ehh… i nie zdradziła, czemu Alessandro miał tu być?
- Agnese wiedziała że nie uniknie rozmowy z okiem.
- Ma dla was pewien plan - wyjaśniła księżna. - Jednak tutaj wy będziecie stronami rozmów. Ja jedynie pomogę oraz zaaceptuję każdą decyzję rozmowy. Jeśli dobrze zrozumiałam, chce, żebyście pomogli jej podczas negocjacji, bowiem ma jakiegoś nieprzyjaciela - wyjaśniła.
- Cóż… wysłuchajmy jej i wtedy ocenimy. - Odparła spokojnie Contarini.
- Wobec tego, kiedy będziecie gotowi, zaprowadzę was do niej - odparła księżna. - Obecnie czeka przy wypełnionym kielichu.
Agnese dopiła na spokojnie zawartość swego kielicha i zerknęła czy ALessandro opróżnił swój.
- Pani, skorzystałabym może jeszcze z okazji i zadała jeszcze pytanie. Potrzebuję jeszcze jednej nieruchomości w Rzymie, a nie chciałabym naruszyć niczyjej domeny. Czy są miejsca, których powinnam się wystrzegać przy poszukiwaniach?
- Unikaj okolic Palatynu. Moje tereny. Także Aventynu oraz Celiusa, gdzie wiele wampirów posiada swoje tereny. Akurat po opuszczeniu miasta przez Giovanni Kapitol jest wolny. Bardzo prestiżowe miejsce
– potwierdziła księżna. - Jeśli chciałabyś się tam osiedlić, proszę bardzo. Jednak oznacza to, że porzuciłabyś Florencję? Bardzo ciekawe. Co na to księżne twojego miasta?
Tymczasem zaskoczony markiz spojrzał na Agnese. Chyba wydało mu się, iż narzeczona coś przed nim ukrywa, albo ogólnie był zaskoczony informacją taką.
- Na razie jest to niezbędne by realizować plan, który mi zleciły. - Odparła spokojnie Agnese. - Po za tym będąc tutaj podlegam pod twą jurysdykcję Pani. Jestem w służbie księżnych Florenckich, a nie ich własnością.
- Agnese, osobiście chętnie przywitam cię na moim terytorium. Nie jest natomiast moją sprawą faktycznie, jak układasz sobie relacje z księżnymi Florencji. Jednak po przyjacielsku mogę przecież zapytać oraz ostrzec. Wedle moich informacji połowa zarządu Florencji jest nadzwyczaj chętna rozwiązaniom siłowym, czyli lubi gwałtowne rozwiązania. Jednak oczywiście jest to tylko twoja sprawa oraz decyzja. Jeśli będziecie gotowi, zaprowadzę was na spotkanie z Okiem. Jeśli chcesz, mogę być przy tej rozmowie, ale nie nalegam.
- Księżne poinformowały mnie o sytuacji w Rzymie i tu wysłały, pozostaje mi jedynie wierzyć, że zwrócą mi uwagę jeśli jakieś moje działanie przestanie być zgodne z ich polityką. Mam nadzieję, że wysłano mnie tu z pewnym zaufaniem dla mych działań.
- Agnese była spokojna. Miała prawo mieć domeny w całych włoszech i jeśli księżne zamierzały naruszyć to prawo, będzie musiała się wycofać z Florencji. - Ale… zajmijmy się pertraktacjami, myślę że jesteśmy gotowi.
 
Aiko jest offline