Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2018, 21:00   #2
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Gorthak instyktownie zerwał się na równe nogi, macając czy ma na plecach swój topór, najwierniejszego kompana. Nic nie poczuł, co go zaniepokoiło. Próbował sobie przypomnieć wydarzenia wczorajszego wieczoru, chyba pili i grali w kości z Hassanem, zdaje się że ta spryciula Saxa też tam była... odkąd odciął rękę jednemu szachrajowi jakoś mniej było chętnych do gry... potem ktoś go chyba ogłuszył a teraz ten magik im groził?
- Nie potrzebuje topora, skręcę ci kark gołymi rękoma! - zawołał, skacząc w kierunku czarownika gdy ten gadał. Magiczna bariera zadziałała jednak podobnie jak w przypadku kawałka kredy i rosły pół-ork zderzył się z niewidzialną ścianą.
- Zapłacisz za to, Melandeza też porwałeś?! - warknął były gladiator podnosząc się z ziemii, wściekły że znowu został zniewolony.

Hassan miał zły dzień. Kac najwyraźniej wciąż go trzymał, ale był na tyle przytomny, by zdawać sobie sprawę z sytuacji. „Życie znów się komuś zesrało. Dlaczego tylko musi wtedy dymać mnie?” myślał zastanawiając się, jak bardzo przesadził z wczorajszym chlańskiem w „Czterech wichrach”.
„Czarodzieju...” Myślał sobie Hassan „przecież niezależnie co powiesz, zajebię cię prędzej czy później. Nawinę Ci flaki na glewię, masz to jak w krasnoludzkim banku” klął w myślach.
“Przecież te osłony...nie będą wieczne”, myślał z rozkoszą próbując zachować kamienną twarz i grać skacowaną i nieświadomą specjalnie niczego ofiarę. Rzucił tylko kontrolnie wzrokiem, czy aby jego graty są na miejscu, bezpieczne. Były.
Awen powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła. Nie rozpoznała miejsca w którym się znajdowała. Nie pamiętała też jak się w nim znalazła. Zaczęło kręcić jej się w głowie, natychmiast zamknęła oczy licząc, że tak uspokoi płynący potok myśli. Ostatnie co pamięta to obietnica spotkania z Shillen – ona jako jedna mogła jej pomóc w znalezieniu talizmanu. Kto jak kto ale elfka przebywając w Mieście Niezwyciężonego Suwerena musiała doskonale poznać jego podziemia. A co z Melendrezem? Nagle w jej głowie gwałtownie zrodziła się szalona myśl. „Co jeśli mnie oszukał? Jeżeli tak – to niech mocarna bogini życia ma go w swojej opiece bo sztylet w jego piersi ugrzęźnie głęboko!” Nagle usłyszała głos – niby obcy ale odrobinę znajomy. Niewiele zrozumiała z wypowiedzi nieznajomego. Rozejrzała się ponownie spoglądając uważnie na towarzyszących jej współporwanych. Zrozumiała jedno – teraz to im musi zawierzyć swój los i choć niechętnie – musi im zaufać.
Hassan spojrzał na boki, dostrzegając znajome twarze. Kiwnął głową w stronę czarodziejki i kapłanki. Potem jego wzrok padł na Saxę, Gorthaka i Shillen. Do nich uśmiechnął się, jak do znajomych kamratów.

Saxa zerwała się na równe nogi, jak tylko usłyszała wrzask Gorthaka. Pamiętała jak wieczorem ostatni raz ogrywała wojowników z ich złota. Tej nocy miała zamiar spakować siebie ojca i wynieść się z tego miasta. Po zniknięciu Melendreza nie czuła się już tu pewnie, zwłaszcza bez protekcji arystokraty.
Miała w planach się pożegnać z Allaynem, ale nie mogła czekać zbyt długo, kiedy ten nie zjawiał się zabrała swoją wygraną, manatki z pokoju Galiel i wymknęła się.
Nie dotarła do dzielnicy podmiejskiej, ktoś ją śledził ktoś dobry, nie potrafiła go zgubić i w końcu ją dopadli. Sądząc po towarzystwie nie tylko ją.
- Uspokój się wielkoludzie, ktoś tutaj ma chwilowo lepsze karty od nas - zwróciła się złodziejka do Gorthaka, ale kontynuowała wypowiedź już zwrócona do maga.
- No dobra nie da się ukryć, że masz naszą pełną uwagę. Niektórzy z nas mieli już ustalone plany na wieczór, toteż wyłożenie nam kto chce zostać naszym nowym “pracodawcą” i co chce żebyśmy zrobili byłoby mile widziane - Saxa zgadywała, ale nadal wszyscy żyli czyli byli do czegoś potrzebni, można to dobrze rozegrać i może uda im się dostać lepsza umowę niż z Melendrezem. “Wybacz staruszku, ale musimy sobie jakoś radzić.”
- Ty pieprzony… - Drowka zaczęła rzucać najgorszymi obelgami jakie tylko ślina na język jej przyniosła. - wypuść nas lepiej, bo jak sama się wydostanę, to nie ręczę za siebie. - syknęła przez zaciśnięte zęby. Chwilę później przypomniała sobie, że chwilę przed tym zanim ktoś “zgasił jej światło" wałęsała się po mieście w towarzystwie swojego wilka.
- Rahnulf… gdzie jest Rahnulf?! Gdzie zabraliście mojego wilka, do cholery?! - wrzasnęła.

Awen skierowała wzrok w kierunku Shillen. Dochodzący z jej strony awanturniczy hałas spowodował zakłócenie przepływu jej wewnętrznego strumienia myśli i emocji. Jednak w obecnej sytuacji musiała przyznać jej rację. Tylko od maga mogą pozyskać niezbędne informacje aby przerwać ten chaotyczny stan w którym wszyscy się znaleźli nie ze swojej woli.
- Sugeruję żebyśmy zaczęli od początku. - Awen skierowała swe słowa do pozostałych po czym spojrzała na maga i zapytała.
- Dla kogo pracujesz i czy wiesz gdzie jest Melendrez? - Awen z uwagą przyglądała się magowi. "Jeżeli zaczniesz łgać - wyczuję to" Spojrzała na Hassana i Gorthaka "oni też to zauważą ale nie będą już tacy łaskawi jak ja".

Allayn chwilowo wolał nie otwierać oczu. W niektórych przypadkach opłacało się udawać nieobecnego - nie tyle ciałem, co duchem. Wiedza o tym, gdzie się znajduje, mogła się przydać, ale chwilowo wolał się zorientować, z kim ma przyjemność. Wątpliwą.
Porywacz, to było pewne. Gorthak. Saxa. Shillen (co było mniej przyjemne). Awen.
Sama śmietanka, można by rzec.
Ale na razie nie miał zamiaru brać udziału w wymianie poglądów. Wolał cierpliwie czekać.

Hassan popatrzył na podłogę, szacując, czy magiczna zasłona czarodzieja zabezpieczyła również podłogę. Oceniał, czy dałby radę rozbić nogą jedną deskę, i spróbować się do niego dostać. Zmarszczył brew widząc kamienną posadzkę, i choć myślenie nie było jego najmocniejszą stroną to zrobiłby wszystko by zniszczyć wroga jak najszybciej.Zerknął też na położenie okien próbując opracować inny plan. Popatrzył też na sufit. “Gdzieś musiał przekombinować”, myślał Hassan próbując dostrzec jakąś lukę w jego obronie.

Łowczyni nie zwracając uwagi na słowa Awen, znów rzuciła pełnym gniewu głosem:
- Powtórzę, gdzie do cholery jest mój Rahnulf?! - w tej chwili los jej zwierzęcego towarzysza obchodził ją bardziej, niż znajdujących się obok znajomych z pracy u Melendreza najemników.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 30-08-2018 o 08:06.
BloodyMarry jest offline