Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2018, 13:01   #289
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację



- Ile razy piłeś krew? Dlaczego nie szukałeś pomocy po pierwszym piciu? Co łączy Dohna z twoim panem? Gdzie znajdziemy Guzego?
Pytania były nieustępliwe, powtarzane wielokrotnie a przesłuchujący zastraszający. W głębi kamiennego serca żałował, że musi to wykonać… Johannes zawinił nie złem woli, ale jej słabością i głupotą. Siły dodawała mu świadomość, że rytualny ból przesłuchania będzie czymś co zostanie mu odjęte od mąk czyśćcowych, bądź będzie jako to użądlenie pszczoły jeśli Bóg zdecyduje się potępić jego duszę.
Krzyczał w niebogłosy. Przy pierwszym paznokciu u nogi już znali lokację kamiennego domu z bielonymi ścianami w jakiej mieszkał Dohn. Przy kolejnych paznokciach Dohn kolejno nie był ghulem, był poza wiedzą Johannesa, a przy trzecim paznokciu był już na pewno ghulem, który regularnie pił krew von Guze.

To ostatnie było ciekawe, bo wedle zeznań męża Francisci Dohn był ghulem niemal od zawsze, ale już przy zdejmowaniu paznokcia z palca wskazującego okazało się, że von Guze dopiero przybył do Płocka.

Sam Johannes w miarę narastającego bólu przyznał się do dwukrotnego, trzykrotnego, a nawet ośmiokrotnego spożywania krwi wampira. Mówił co tylko mógł, żeby cierpienie ustało… ale nie ustawało. Fyodor dopiero zaczynał przesłuchanie.

- Ilekroć piłeś krew? Co robiłeś między tymi razami? Kim jest wampir dla Dohna? Gdzie jest Guze?
Zadawał te same pytania nawet jeśli już usłyszał dla nich odpowiedź szukając błędów logicznych w odpowiedziach. Szukając zająknięć i kłamstw.

- Co dzień! - wykrzyczał przez łzy. Piłem krew co dzień! Między nimi udawałem sługę Pana… wampir jest dla Dohna Panem. Ojcem? Bratem? Tak! Bratem mu jest! Nie wiem, gdzie jest Guze… w pałacu… w katedrze… wyjechał do Nowogrodu… do Germanii wrócił! - wykrzykiwał tym głośniej im bliżej Małomir był ze swoimi cęgami.

W pewnym momencie Małomir wziął inkwizytora na stronę i wyszeptał:
- Panie, on już złamany. Będzie mówił cokolwiek, żeby nie bolało. Myślę, że trzeba będzie go zostawić na kilka dni, żeby doszedł do siebie.

- Nie mamy kilku dni. Rozwiąż go, mistrzu małodobry.
Gdy tylko więzy puściły przesłuchiwany padł twarzą na klepisko stajni.
Fyodor odczekał wlepiając w przesłuchiwanego spojrzenie utwierdzając go w miejscu by jeszcze dodatkowo poczuł swą niemoc. Na łkającym mężczyźnie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Nawet nie drgnął. Nie miał siły po ciągłym przepytywaniu i utracie części paznokci. Jedynie łkał obejmując głowę dłońmi i podciągając kolana pod siebie. Gdy Małomir się odsunął podszedł do Johannesa.
- Uwierz mi, że tracę cierpliwość - Fyodor przygwoździł ghula do ziemi swoją laską. W jego krzyku i zawodzeniu powinien unieść się smród palonego mięsa gdy pod samym dotykiem święty drzewiec wypalał splugawione wampirzą krwią ciało. Ale to nie nastąpiło. Fyodor był zbyt doświadczony w tym zakresie. To wcale nie oznaczało, że przesłuchiwany nie jest ghulem. To oznaczało jedynie, że już stracił całą krew jaką ofiarował mu wampir, co też było swoją informacją. Johannes spróbował się szarpnąć, ale gdy tylko naparł na laskę ból przeszył go znacznie głębiej - Chyba nie rozumiesz sytuacji. Fakt pierwszy. Poluję na bestię zdolną plugawić ludzkie dusze. Fakt drugi. Twoją już splugawił i broniąc go tylko głębiej pogrążasz się w mroku. Fakt trzeci. Powód dla którego teraz cię przesłuchuję, ghulu, jest czas. Czas to życia których krwiopijca nie ukróci jeśli wymuszę na tobie zeznania. Fakt czwarty. Von Guze już jest martwy. Zakończyłem już żywot siedmiu wampirów z czego trzech wysłałem na stos. Żaden mi nigdy nie uciekł. Jedyną zmienną tu jest ten czas i to czy po wszystkim będziesz jeszcze w jednym kawałku, albo w ogóle żył. Więc jak będzie, ghulu? Dasz mi informacje których chcę?
- Dam, tak, powiem wszystko! Co chcecie wiedzieć? Dohn? Jest ghulem! Francisca? Spółkowała z wampirem. Też jest ghulem! Biskup jest ghulem! Książe pił krew wampira! Co jeszcze chcecie wiedzieć? Wszystko powiem, do wszystkiego się przyznam…

Małomir tylko machał przecząco głową. Nie pierwszy raz widział tak wielkie załamanie u przesłuchiwanego. Faktycznie wystarczyło mu teraz pozwolić się zregenerować i zacząć od początku za dwa trzy dni. Przesadzili. Złamali człowieka.

- Zajmij się nim. Opatrz jego rany, a jeśli nie znasz się na tym ściągnij medyka - tu Fyodor rzucił małodobremu monetę.
~ * ~

Mniej więcej w połowie drogi do infirmarza Anna i Gerge zauważyli szybko idącą Franciscę. Jej suknia dziewki służebnej powiewała od szybkości z jaką maszerowała wprost w stronę stajni.
Anna westchnęła ciężko. Ten dziwny strój… Spotkania bez wiedzy reszty inkwizycji. Do tego z osobami dosyć podejrzanymi. Kto wie ile jeszcze wiedzy posiada ta kobieta i ile z tego powinni wiedzieć oni. Na razie… powinna chociaż spróbować jej opowiedzieć swoją wizję nim przerwie przesłuchanie, które może im pomóc.
- Zatrzymałbyś ja, proszę? - Szepnęła zmęczonym głosem do swojego opiekuna.
- Stój - powiedział Gerge w stronę Francisci Ramberti.
Francisca nawet na niego nie spojrzała.
- Wiem gdzie jest wampir - powiedziała tylko nie przerywając kroku.
Mężczyzna zaszedł jej drogę.
- Gdzie? Chodźmy tam natychmiast.
- Ja i Ty? Żeby nas zabił? Dość już, że jedna z nas zostaje właśnie pozbawiona swojego mężczyzny. Chociaż to oczywiście dla mojego dobra…
- Wiem po co tu stoisz - spojrzała teraz na Annę z wyrzutem - jak możecie mi to robić? To, że ten szaleniec nazywa tortury chrześcijańskim miłosierdziem, to… Nie, nie rozumiem. Ale wy?
- Daj mi przejść. Załatwię to po swojemu.
- Proszę. Czy mogłabyś chwilę zaczekać. - Zakonnica przyglądała się włoszce nie ruszając się z miejsca. - Fyodor niebawem zakończy. Poprosiłam Pana o wizję i… widziałam jak twemu mężowi złamano wolę, czułam jak łaknie krwi… Nie stanie mu się nic poważnego, chcemy by ewentualnie mógł nas później doprowadzić do swojego Pana.
- Ucinanie palców to nic poważnego? A myślisz, że co teraz robi? Gawędzą przy śniadaniu? - westchnęła i spojrzała na Annę. - Nic nie rozumiesz. Człowiek, który przyjechał mnie zabić właśnie katuje mojego męża. Johannes zaś nie był tutaj przez przypadek. Miał swoje zadania, które… które były potrzebne w moich zadaniach powierzonych mi przez zakon. Sieć handlowa i pieniądze też mają swoje znaczenie. Fyodor zniszczył mojego męża, próbując dowiedzieć się czegoś, co ja ustaliłam nim on zdążył wygłosić kolejną z tych swoich pustych tyrad. To jest według Ciebie ‘nic poważnego’?
- Czemu Fyodor miałby chcieć ciebie zabić? Czy też mówisz o Małomirze? - Anna spojrzała na włoszkę szczerze zaskoczona. - Poprosił o kwadrans i wierzę, że nie zabije twojego męża.
- Jak to zabić? Ktoś czyha na twoje życie i zataiłaś to przed nami? Przecież to zagrożenie dla nas wszystkich. Zagrożenie dla sprawy.
Gerge zamiast ustąpić zrobił krok w stronę Francisci.
- Co jeszcze zataiłaś? Dlaczego w Mogilnie zamknęłaś drzwi biblioteki?
Anna spostrzegła, że Gerge zacisnął pięści. Zdawał się być zdenerwowany.
- ‘Sprawie’ właśnie wyrywane są palce. Ale to Cię nie martwi. Ty nie masz swoich tajemnic, co? Oko Inkwizycji - uśmiechnęła się niemal uprzejmie - Duży pobielany dom, w drodze do klasztoru. Ślady krwi będą na drzwiach. Szukaj w piwnicy. Już nic tu po mnie i po moich zadaniach. Wszyscy jesteście przeciwko mnie tylko dlatego, że nie mam czasu na tą czczą gadaninę.
- Francisco nikt nie jest przeciwko tobie, nie chcemy jedynie tracić kolejnego towarzysza. - Anna westchnęła ciężko. - Jeśli chcesz to możesz iść ale to absolutnie niczego nie zmieni, bo przesłuchanie już trwa. Więc może zamiast biec tam, porozmawiajmy i ustalmy co da się zrobić by ocalić twoją misję?
Gerge cofnął się o krok, jakby nagle we Francisce Ramberti dojrzał coś, czego nie spodziewał się ujrzeć. Jakiś nagły przebłysk świętości, a ona złowiła to kątem oka i ponownie ruszyła do stajni nie mówiąc już ani słowa.

~ * ~

Małomir patrzył na Fyodora i obserwował żonę torturowanego. Stała w drzwiach, za plecami Czerwonego brata. Francisca boleśnie odczuła brak swojego krzyża. Nie lubiła takich sytuacji rozwiązywać bez niego. Sunęła w wyprostowanej postawie patrycjuszki, do której nie pasowała prosta suknia.
- Wiem gdzie jest wampir, ale… - jej ton głosu przybrał ton ulubiony przez Fyodora. Mówiła do niego, ale patrzyła na Małomira.
- Raz. Właśnie zniszczyłeś sojusznika w mojej misji, a dwa…
- Wydałeś go na pastwę człowieka, który przyjechał tutaj mnie zabić - jej głos był zimny jak nowogrodzki świt, a oczy wwiercały się w twarz kata.//

Mistrz małodobry wpatrywał się z ciekawością w kobietę. Nie pierwszy raz żona przesłuchiwanego przybywała, żeby wyrazić swoje zdanei na temat samego procederu. Świadczyło to ni mniej, ni więcej jak tylko o kiepskiej ochronie. Rozłożył ręce w geście niezrozumienia i patrzył z uwagą na Czerwonego Brata.

Fyodor nie odwrócił się gdy Francisca weszła do stajni. “Wiem gdzie jest wampir”. To zdanie i widok skatowanego Johannesa zabodły go w serce. Natychmiast to ukrył. Obudował je murem pewności i oddania Bogu. “Jestem jeno narzędziem. Nie mam prawa do wątpliwości w służbie” przebiegła idea przez jego umysł. “Przyjechał mnie zabić”. Spojrzenie Fyodora również utkwiło w Małomirze.
- Tak niskie masz mniemanie o mężu by sądzić, że kwadrans wystarczy aby go zniszczyć? Twoją niewypowiedzianą misję dodaję właśnie do listy rzeczy o które cię wkrótce zapytam. A teraz oskarżenia. Dowody? Argumenty? Poszlaki? Źródła?
Francisca wciągnęła powietrze, a jej oczy błyszczały w dziwny sposób. Patrzyła na Małomira i powoli założyła ręce za plecami okrążając trzech mężczyzn.
- To jednak nie ty - uśmiechnęła się życzliwie do mistrza małodobrego.
- Widziałam ludzi po torturach, a ty nic się od niego nie dowiedziałeś. Więc będziesz chciał go dręczyć jeszcze raz… i kolejny. Myślisz, że będzie zakładał misję handlową tam gdzie go zamkniesz?
Podniosła głos, kierując go w stronę Johannesa.
- Co im powiedziałeś? Że sypiam z kozłami w noc przesilenia?
- Powiedział dość - przerwał Fyodor tę rozmowę nim się zaczęła, pierwszy raz się odwracając do Francisci - Skończyłem przesłuchanie. Jeśli znajdziemy wampira nie będzie potrzeby kontynuować. Jeśli twój plan nie zadziała to ja sam mam swój kolejny.
- Mówiłaś, że wiesz gdzie jest Guze. Wyjdźmy i rozwiń myśl, a ja obiecuję nie tknąć więcej Johannesa póki nie wyczerpiemy wszystkich innych tropów. Mistrzu Małodobry - zwrócił się do Małomira - zróbcie jak kazałem. Zajmijcie się nim. Opatrzcie, albo medyka ściągnijcie i znajdźcie mu jakieś łóżko, ale skrępujcie aby nie mógł uciec. To dla ciebie za usługi, a to na niego - rzucił mu dwie monety a potem gestem dłoni zaprosił Franciscę aby opuścili stajnię.
Kobieta nie kwapiła się do tego unikając zbliżania się do Fyodora.
- Już jest za późno. To kupiec, a nie wojownik. Miał myśleć o pieniądzach i swojej żonie, a będzie o przypiekaniu żelazem i straconym palcu. Dziś, jutro i pewnie przez kilka kolejnych miesięcy. Których nie mamy. A ja jako dobra żona będę siedzieć przy jego łożu, zamiast szukać tego, co ty wypuściłeś z rąk. Brawo - westchnęła odwracając się do wyjścia, tak jak wskazywał Fyodor.

Fyodor już otworzył usta by odpowiedzieć, ale wtedy Francisca się odwróciła. Gdzieś na skraju świadomości uśmiechnął się do siebie, bo świadomie czy nie właśnie mu zamknęła usta, a to od dawna nikomu się nie udało. Choćby tylko na chwilkę.

Francisca wychodząc odwróciła głowę w kierunku Małomira.
- Połóż go w sali brata Waltera jeśli się zgodzi. Będzie się tam czuł bezpiecznie.
Fyodor przytaknął małodobremu, a potem już na zewnątrz kontynuował rozmowę.

- Już za tydzień, gdy rany się wstępnie zagoją - kontynuował na zewnątrz - jego myśli będą krążyły jedynie wokół przeraźliwego głodu i pragnienia by napić się krwi Guzego i tak pozostanie przez bardzo długi czas. W większośc przypadków trwało by to dziewięć do jedenastu miesięcy, ale to jest bardzo indywidualne.
- Pieniędzmi inkwizycja nie musi się martwić i nie musi zastraszać kupców by dostać zniżkę na suknię - Fyodor nie dał rady ugryźć się w język na czas - Moje fundusze uważam za fundusze inkwizycji. Tak jak Michal z nich korzystała tak i wy możecie korzystać. I to już ty musisz się zastanowić sama czy bardziej jesteś żoną Johannesa, czy młotem bożym. Ja znam swoją rolę na tym świecie i starczy już gadaniny. Francisco… proszę cię, powiedz co wiesz o lokalizacji Guzego.

Wenecjanka obrzuciła wzrokiem wszystkich stojących przed budynkiem.
- Mam brać pieniądze od kata swojego męża? Niewinnego. Oszukanego najpierw przez wampira, a potem przez sprzymierzeńców? - zagryzła zęby i spojrzała na Annę. Z oczu zaczęły jej płynąć łzy - Co za udręka?! Mam ci powiedzieć ile kosztuje życie mojego męża?//

- Proponowałem ci, że przerwę jeśli tylko weźmiesz na siebie odpowiedzialność przed Bogiem za ucieczkę wampira jeśli do tego by doszło. Nie skorzystałaś. Nie powiem, że będę spał spokojnie po tym co dziś zrobiłem, ani nawet, że moje sumienie jest czyste, ale zrobiłem co uważałem za słuszne i osiągnąłem co chciałem. To ty tu jesteś tajemnicza. To ty tu starasz się abyśmy jak najmniej o tobie wiedzieli i nie stronisz od kłamstw, czy tajemniczych sojuszy. To ty nie dałaś mi żadnego powodu by wierzyć, że dasz radę cokolwiek wskórać. Jeśli to przesłuchanie było bezbożne to ja za to odpowiem a mu będzie odjęte z mąk czyśćcowych. Jeśli konklawe zadecyduje, że jestem okrutnikiem i zechce mnie ukarać to również zagłosuję za… cokolwiek by nie postanowiło. Ale teraz nie to jest ważne. Wampir. Go musimy złapać bo inaczej wielu innych czeka los twojego męża.

Francisca wyciągnęła rękę do Fyodora z wyrazem zażenowania w oczach.
- Ja muszę załatwić sprawy mojego męża. I żadne z was mi w tym nie pomoże - zawiesiła głos, a łzy kapały jej dalej.
- Gerge już wie. Pobielany dom w drodze do katedry. W piwnicy jest źródło mocy wampira. Pójdziemy tam. Część śladów na drodze mogła się zachować. Ten wampir poszedł w tamtą stronę krwawiąc. Weźmy ludzi arcybiskupa.

Reznov sięgnął pod szatę i wyciągnął swoją główną sakiewkę. Odliczył monety. Wśród nich było złoto. To najgrubszy nominał jaki miał przy sobie. Więcej niż ludzie przez całe życia zarabiali, więcej niż Johannes, bez wielkiego szczęścia, byłby w stanie zarobić w kolejne trzy miesiące. Nie powiedział słowa. Nie podzielał ziemskich rozterek Francisci… ale ona nie spędziła większości życia w służbie plugawym mocom.
-” Nic dziwnego, że jeszcze nie dostrzega jaką marnością jest to życie w obliczu wieczności”. Jego myśl pozostała niewypowiedziana. Czuła się upokorzona, a jej wola mogła zostać nadłamana. Nie chciał jej przeciągać przez to ponownie i nie chciał jej uzależniać od siebie. To mogłoby wpłynąć na jej pewność siebie i na skuteczność.

- Nie potrzebujemy ich. A zajmie to czas. Sam łatwo dam radę przeciw jednemu ghulowi chroniącemu niezdolnego do ruchu wampira, a będzie jeszcze Gerge. Przyszło mi teraz do głowy - znów zwrócił się do Francisci - Mogę odjąć bólu twojemu mężowi. Święta Sztuka ścieżki Boni Spiritus pozwala łagodzić ból ciała i ducha. Anna już widziała jak ona działa. Za twoim pozwoleniem oszczędziłbym twojemu mężowi kilku kolejnych godzin.
- To z pewnością mogłoby mu pomóc - Włoszka popatrzyła na Fyodora chowając monety - Ale nie wiem, jak on przeżyje kolejne spotkanie z… Nie dam rady bo oglądać w takim stanie, a będę szła najwolniej do tego domu - powiedziała patrząc w kierunku wyjścia.

Fyodor nie odpowiedział Francisce, tylko pochylił lekko głowę gdy się odwracała. Rany zostały zadane inkwizycji. Ich integralność od samego początku była wątpliwa, ale chyba właśnie w tym momencie przeszła próbę ognia. Miał szczerą nadzieję, że uda się poprawić stosunki na przyszłość. Rozważał zostawienie laski na zewnątrz, ale zrezygnował. To była święta relikwia. Nie zamierzał się z nią rozstawać. Wszedł do stajni gdzie, przemknął cieniem korzystając z twarzy Johannesa ukrytej w jego dłoniach. Nie chciał być zauważonym. To pogłębiłoby strach jedynie.
Zmówił w myślach krótką modlitwę i dotknął ramienia przesłuchanego.
Gdy wychodził twarz Johannesa nie przedstawiała niczego. Błogosławieństwo pozwolióło mu zapomnieć o bólu i całym świecie na najbliższe kilka godzin.
 
Arvelus jest offline