Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 01:21   #290
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Sprawa okazała się trywialna. Witold zdawał się mieć rację. Śledztwo na jeden dzień. Bogumysł musiał teraz poinformować swych wojów, że w tej uroczej mieścinie bez karczmy nie czeka na nich odpoczynek. Zamiast tego drugi z Czerwonych braci chciał zbadać jakąś pogańską świątynię. Krzyżak widząc wracającego Bogumysła wstał i przykładnie wykonał gest pozdrowienia. Pozostali zrobili podobnie. Zaczynali traktować Bogumysła jak swojego dowódcę. Ten mimo braku wojskowego wykształcenia stanął przed nimi wyprostowany.
- Nie ma tu nawet sali zgromadzeń. Popas będzie krótki, mamy tyle czasu by posilić się i oporządzić. Potem zbierzemy ze wsi zapasy na dalszą wędrówkę. Musimy zdobyć żywność na cztery dni oraz na dalszą drogę do Płocka. Ruszamy w lasy i co najmniej część drogi będziemy musieli pokonać pieszo, prowadząc konie. W razie napaści ciężkie pancerze na niewiele się zdadzą, przygotujcie się proszę z rozsądkiem.
Nasz cel to miejsce przesiąknięte złą magią, zadbajcie więc mości panowie by wasze serca były czyste. Tak mistrz Eberhard jak i moja osoba służymy sakramentem pokuty i pojednania. Uprzedzam was szczerze, jeśli zajdzie konieczność egzorcyzmowania nie ważcie się ruszyć bez pozwolenia. Los Księstwa od was zależy.


Bogumysł mówił cicho ale znacząco, kojąc gwałtowniejsze reakcje rycerzy uniesieniem dłoni. Pozostał na placu przed domem zielarki na czas posiłku i chwilę po nim, gdyby wojownicy mieli jakieś wątpliwości, pytania lub potrzebę spowiedzi.

Po wydarzeniach poprzedniej nocy wszyscy zgodnie przystąpili do sakramentu spowiedzi. Dla niektórych była to pierwsza spowiedź od lat, toteż czasu sporo poświęcili na ten proceder.

Eberhard stanął przed żołnierzami. I również do nich przemówił przed spowiedziami.
- Jestem brat Eberhard jestem Mistrzem Inkwizycji Zakonu braci Teodozjan. Przedstawicielem tego zakonu jest również brat Bogumysł. Jak wiecie Książę obdarzył nas zaufaniem w naszej misji niszczenia zła na tych terenach. Was powierzono nam jako zbrojne ramię. Zarówno Księcia jak i w tej chwili świętego kościoła. Całość naszej wyprawy podlega mojej osobie. Brat Bogumysł będzie wam przewodził jak do tej pory na moją prośbę i z moim błogosławieństwem. Jak was szkolono do walki, tak i nas nauczono jak stawić czoło ciemności. Cześć Braci i sióstr będących w służbie Inkwizycji posiada dary od samego Boga. Talenty dostępne jedynie im w służbie kościoła od lat, treningu tych zdolności i latach wyrzeczeń w służbie Pana. Różni ludzie posiadają dary. Cześć z nich służy kościołowi, inni otrzymali dar ale Pan nie postawił na ich drodze jeszcze Kościelnego przewodnika który pokażę im drogę. Ostatni zaś swoje dary zawdzięczają nie Bogu, lecz samemu diabłu. Moce ich z samego piekła pochodzą, nie z nadania nieba. - odczekał chwilę by każdy miał moment na zrozumienie jego słów po swojemu. Zresztą jego słowa i tak musiały być tłumaczone na raty przez Bogumysła.

- Poprowadzimy was przeciw złu, lecz musicie wiedzieć że przeciwnik to niewyobrażalny. Inkwizycja to sędzia a nierzadko i miecz kościoła. Pomożemy wam ludziom Polskiej ziemi. Wy jednak pomożecie nam i samym sobie. Wszystko w imię Boże. Po drodze do Płocka będę was nauczał. Zbyt wiele tego byście zrozumieli wszystko. Powiem wam jednak to co najważniejsze dla wojownika w służbie Pana. Mianowicie jak zabijać takie bestie i sługi złego. - spodziewał się, że komu jak komu ale wojsku ostatnie zdanie przypadnie do gustu.

Olcha szła wyprostowana w stronę czerwonych braci. Gdzieś za nią powoli przemieszczali się Witold i Klara. W końcu zatrzymała się przed Eberhardem i powiedziała:
- Ślepa rzekła, żeś przygotował dla mnie pokutę… Mistrzu - ostatnie słowo brzmiało niczym obelga.
Ponieważ Eberhard był w trakcie przemów i spowiedzi żołnierzy spojrzał na zielarkę przelotnie. Wskazał jej gestem by poczekał na uboczu na swoją kolej. Jej niecierpliwość choć zrozumiała nie miała tu żadnego znaczenia. Ton wypowiedzi natomiast nie spodobał się Eberhardowi. Pokuta musi wywołać skruchę. Inaczej nie ma ona sensu.
Olcha odeszła na bok, gdzie pod jednym z drzew zaczęła przegrzebywać trawę w poszukiwaniu jakichś ziół.
- Dziś wieczorem przy ognisku opowiem wam o pierwszym rodzaju pośród istot mroku wampirach. Tymczasem przystąpcie do spowiedzi. Zgodnie z propozycją brata Bogumysła, należy mieć czyste serce. W służbie Pana i przeciw złemu. - Eberhard następnie ustawił się z Bogumyslem tak by spowiadali na przemian żołnierzy pochodzących do nich w celu rozgrzeszenia. Żołnierze klękali z pomocą braci odświeżali sobie słowa i przebieg spowiedzi. Każdy z nich mówił że zgrzeszył. Przymuszali dziewki służebne do swawoli w sianie. Pili często i gęsto nawet po siedem dni ciągiem. Msze niedzielne opuszczali, co każdy przyznawał z dużym żalem. Większym grzechem było to w ocenie wojaków niż przymuszanie dziewek do zabaw. Dostali proste rozgrzeszenia. Formułki najprostszych modlitw wydukali w zasadzie na miejscu również z pomocą braci. Wstając byli rozgrzeszeni, spowiedź nie kojarzyła im się dzięki temu źle. Relacja czerwonych z ich wojskiem zrobiła kolejny mały kroczek do przodu w nawiązywaniu pewnych więzi. Następnie przyszła kolej na Olchę. Inkwizytor przywołał ją i Bogumysła
- Czego chcesz od reszty swojego życia? - Eberhard zaczął rozmowę od bardzo podstawowego pytania. Które ludzie rzadko sobie zadawali.
- Spokoju - odpowiedziała bez wahania po łacinie dziewczyna. Zaskoczyła tym Bogumysła, który coraz usilniej dopatrywał się w jej rysach podobieństwa to spotkanej nocą wiedźmy. Zupełnie bez skrępowania wytrzeszczał oczy na oskarżoną lekko zadzierając nos.
Eberhard przeszedł na łacinę. Spojrzał też na Bogumysła mocno pytającym wzrokiem.
- Jedni szukają celu inni szczęścia. Ty chcesz spokoju. W Broku spokoju nie zaznasz. Zawsze będziesz czarownicą, trucicielem podłą zielarką. Będą cię tu podgryzać aż w końcu zagryzą. Powiedziałbym marna perspektywa.
- Niezwykle marna - wycedził Bogumysł, nieznacznie pochylając się nad samotną trucicielką. Choć była mu raczej obojętną miał widocznie coś do powiedzenia i czekał z tym, aż Eberhard naznaczy grzesznicy jej pokutę.
Dziewczyna wodziła wzrokiem między jednym a drugim duchownym. Jakby nie będąc pewna do czego zmierzają. Gdy do niej dotarł przekaz to oczy się rozszerzyły. W niczym nie przypominała władczyni wilków, no może poza jej butą. Teraz patrzyła w ciszy na mężczyzn, czekając na „wyrok”.
- Zabrałaś życie. Więc pomożesz uratować inne. Po matce został ci nie tylko ten dom. Został ci po niej dar leczenia i możliwość pomagania innym. Oczyścimy cię tu z czarostwa. Poskromimy zapędy Sisto. Porozmawiamy z ludźmi… ty pokażesz im resztę. Siebie z dobrej strony. Pojedziesz z nami do Płocka. Tam siostry, dobre kobiety organizują pomoc chorym i pokrzywdzonym przez los. Udzielisz im pomocy. Pomożesz innym i sobie. Odkupisz winę czyniąc dobro, pomagając tym którzy zostali bez pomocy. Zupełnie jak ty. - w myślach Eberhard dodał, że to im pokaże jej prawdziwe oblicze. Miał zamiar przy okazji załatwić więcej niż jedną sprawę.
Olcha potoczyła oczami po mężczyznach w czerwieni. Potem obejrzała się za siebie na kilku zbrojnych popasajacych konie. Dalej jeszcze w stronę swojego domu, gdzie na progu stał zakapturzony Hugin. Przełknęła ślinę. W zasadzie nie miała innych opcji. Westchnęła i rzekła:
- Zabijmy moje owce i przygotujmy jedzenie na podróż. Nie zostawię ich tu, bo mieszkańcy nie umieją zajmować się zwierzętami. I tak zginą i tak zginą. Mięsa szkoda. U was mężów wysyp. Jedzenie zda się na podróż do Płocka. - Tym razem mówiła w swym ojczystym języku, jakby myśl, którą chciała przekazać była zbyt skomplikowana dla niej po łacinie.
Eberhard odczekał na przetłumaczenie.
- Za jedzenie ci w Płocku zapłacimy. Porozmawiam z Zamoyskim, żeby pilnowali twojego domu. Wóz jest jakiś we wsi? Chciałbym żebyś zabrała swoje zioła. Sporo tego a jak rzekłaś lepiej żeby nic się nie zmarnowało. Ta mieszanka którą smarowałaś owca. Zrób tego trochę zostawimy tutejszym. Jeśli masz jakieś porady odnośnie owiec, rzeknij to Witoldowi. On przekaże Zamoyskim a tamci reszcie wsi. Pierwszy dobry uczynek. - dla niektórych mogło się wydawać to dziwne. Eberhard jednak prócz bycia Inkwizytorem miał się również za pasterza. Powinien dbać o owieczki pańskie wtedy kiedy może i nie koliduje to z jego podstawowymi zadaniami.
Olcha w milczeniu kiwała głową. Gdy inkwizytor zamilkł ruszyła w stronę swego domostwa pozostawiając mężczyzn samych. Gdy zaczęła dyskusję z Witoldem Hugin podszedł do Czerwonych Braci i mierzył wzrokiem to jednego to drugiego. W powietrzu zawisło nieme: „co dalej?”

- Zacznijmy od tego co chciałeś mi rzec bracie Bogumyśle. Wyraźnie z czymś czekałaś. Brat Hugin to zaufany sługa Inkwizycji. Możemy przy nim mówić otwarcie.
- Rzeknijcie mi jeszcze dokładnie, coście się dowiedzieli o wilkach krążących wokół domostwa tej grzesznicy. Mamy czas, skoro w dużej mierze problem zaopatrzenia na drogę rozwiązałeś swą retoryką, bracie - to mówiąc Bogumysł pochylił lekko głowę.
- Wydaje mi się, że jest związek między Olchą a wilkami. Czy może nawet wilkołakami. Ponoć ktoś ją widział biegnącą z wilkami, może to plotka a może prawda. Dlatego między innymi zabieramy ją ze sobą. Bym ustalił prawdę potrzebuję się jej dłużej przyjrzeć. Może uda się o nich dowiedzieć więcej. Lubię fakty bracie, tu jednak mogę się tylko zastanawiać. W ruinach blisko ludzkiego osiedla siedzą wilki. Wygłodniałe i czujne. Dwóch żołnierzy eskorty nie zaszło daleko nim się na nich rzuciły. Olcha jest zielarką, bezbronną kobietą a mimo to żyje? Chodzi do lasu zbiera zioła i nikt jej nie pożarł. Jest wiele drobnych rzeczy jakie mnie zastanawiają. Na ich wyjaśnienie potrzeba czasu. Nabrałem jednak wątpliwości czy warto wejść do tych ruin teraz. Bo jeśli mam rację, możemy tam spotkać Wilkołaki które już widziałeś. Silniejsi jesteśmy o trzech Inkwizytorów. Tylko czy warto? Mamy jeszcze ludzi w Płocku w tym mojego przyjaciela który… powiedzmy specjalizuje się w tego typu potyczkach. I na koniec.... Oni się szykują na zło z lasu. Czy warto im pomóc? Może rozsądnie im nie przeszkadzać ścierając się z nimi przed czasem? Łatwiej nam wyplenić mniejsze zło, wykrwawione w starciach niż w pełni sił. Sporo tego jak widzicie. Chciałem się tym jednak z wami podzielić. Im więcej wiemy razem. Tym jesteśmy silniejsi. - Eberhard wypowiedział na głos swoje myśli, wątpliwości i plany.

Następnie padła prosta decyzja. Najpierw zmierzają do Płocka. Na potrzeby żołnierzy powiedziano, że najpierw trzeba ich podszkolić z walki przeciw mocą piekielnym. Dziwną świątynie osłabić modlitwą w intencji oczyszczenia.
Eberhard po drodze zamierzał też podpytać Bogumysła co chciał mu rzec w sprawie Olchy. Wszak na jej widok zareagował specyficznie.
 
Icarius jest offline