Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 15:43   #34
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Sądziłem, że najpierw porozmawiamy o tematach przyjemniejszych - powoli, leniwie wtrącił Iwan z ledwo dostrzegalnym uśmiechem, jednocześnie smarując chleb masłem - jednakże są wśród nas pracoholicy. Cóż, siłą wyższa - lekko westchnął, tylko siedzący najbliżej to dostrzegli.
- Wprowadzę pewien porządek w rozmowę. Skoro rozpoczynamy od wymiany informacji, co jest naturalne i oczywiste, chciałbym aby wszyscy usłyszeli wszystko o spotkaniu z Sabatem oraz z drugim, lokalnym wampirem. Oczywiście, nie wymagam czegokolwiek co naraziłoby na przykrości informatorów. Walerio, potomkini Ruty, uczennicy Miłosza II z rodu Simargła, proszę, uczyń nam tą przyjemność.
W głosie chórzysty nie było słychać gniew ani jakieś specjalnej stanowczości, jednak dość delikatnie dał do zrozumienia ile wie lub jest w stanie się dowiedzieć. Hannah przyglądała się raz Inkwizytorowi, a raz Tomasowi, jakby trochę niezainteresowana dyskusją. Chociaż, może to były pozory.

Waleria westchnęła, po czym wstała i jak nakazywały dobre obyczaje delikatnie skłoniła się w stronę. Ojciec Iwan zrobił wyraźnie zakłopotaną minę, podobnie Jonathan. Wyraźnie dało się wyczuć, iż silny formalizm nie był raczej w tej sytuacji przez nich ceniony ani spodziewany. Waleria jednak przynajmniej pozornie wydawała się tego nie zauważać. Pierwsze spotkanie było istotne, na odstąpienie od form być może przyjdzie czas później … być może.
- Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, nie posiadam żadnej wiedzy a jedynie poszlaki, plotki, których autentyczności nie mogłam na razie zweryfikować. To miasto jest nietypowe pod wieloma względami - kontynuowała przypominając sobie wykład Leifa - wampirów jest tu dość sporo i sytuacja między nimi jest dość napięta, o czym świadczy chociażby fakt powołania tu aż dwóch oprawców. Lokalny książę jest ciężki do porozumienia się, przywódca lokalnego Sabatu obawia się konsekwencji bliskiego przebudzenia wiekowego wampira, zaś mój informator szykuje się do uczestnictwa w wielkiej bitwie… generalnie wydaje mi się, że to wszystko w jakiś sposób się łączy, nie odnalazłam jednak punktu stycznego.
Klaus słuchał uważnie wypowiedzi Walerii. Kiedy zakończyła puknął siedzącą obok siebie Mervi - Powiedz to jeszcze raz…
Mervi spojrzała na Klausa, odwracając spojrzenie od widocznej przed sobą ściany. Widząc minę eteryty jedynie przelotnie spojrzała na Walerię, po czym uniosła wzrok ku górze wyrzuciwszy z siebie:
- To wampiry. U nich zawsze się łączy, Captain Obvious.
Klaus pokręcił głową.
- W okolicy jest super stary wampir, twój "kontakt" chce wziąć udział w wielkiej bitwie, jest dużo wampirów. Ten stary wampiry wydaje się dość oczywistym elementem łączącym…. tylko pytanie… Co to ma wspólnego z nami?

- Z tego co mówił Sabat - odpowiedziała Waleria - ten śpiący stary wampir jest wybitnie nie ludzki, szalony i wystarczająco potężny żebyśmy wszyscy mieli wielki problem z jego pacyfikacją. Wampiry twierdzą, że jego przebudzenie będzie gorsze niż klęska żywiołowa, ale jak już mówiłam nie wiem jaka jest prawda.
- Dobrze… ponowię więc pytanie.-
Klaus delikatnie gładził się po skroniach - Jeżeli mamy tylko masę gdybania, co to ma wspólnego z nami? Niech wampiry się zajmują własnymi problemami, nie mam zamiaru jeszcze sprzątać miasta z nietoperzego guano.
- Te same wampiry, które cię porwały w nieznanym, ale z pewnością niecnym celu, tak? -
zastanowił się głośno Patrick.- I nagle zachciało im się rozmawiać, po tym jak dostały łomot? To trochę... śmierdzi. Z pewnością należy podchodzić do ich rewelacji z pewną dozą ostrożności i sceptycyzmu. Pijawy powiedziały to co chcieli, byśmy usłyszeli. Niekoniecznie prawdę.-
Podrapał się po podbródku dodając.- Popieram Klausa w tym względzie. Nie mamy żadnych powodów się bardziej zaangażować w tą wampirzą wymianę ciosów… dopóki nie będziemy mieli bardziej solidnych dowodów na poparcie ich słów.

Ojciec Iwan lekko zmarszczył czoło.
- Mam niechybne wrażenie, iż pewien element pierwszego spotkania jest pomijany.
Chórzysta wymownie spojrzał na Tomasa. Nie oczekując czegoś od siedzącego z kamienną twarzą eutanatosa. Bardziej jakby dawał wprost do zrozumienia, iż otrzymał już jeden raport, a Waleria wszak opowiedziała dokładnie przebieg spotkania i Tomasowi, i Inkwizytorowi.
Patrick spojrzał wyczekująco na Walerię, ciekaw czy ona wyjaśni o jaki brakujący element chodzi.Waleria spojrzała zaś na ojca Iwana.

Zamiast Walerii odezwał się cicho inkwizytor.
- ...Od wampirów, bezcielesnych duchów i złych umarłych bronić będziemy Ludzkość… - cytował słowa przysięgi, które najwyraźniej nie były znane pośród innych tradycji. Przez moment zastanowił się czy egzarcha Iwan je kojarzy.
- Wampiry są zagrożeniem dla ludzi. Żywią się nimi. Polują. Naszym powołaniem jako oświeconych jest zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Dlatego to NAS dotyczy - spojrzał wyzywająco na Klausa siedzącego naprzeciw, a potem na Patricka. - Jeżeli mamy tutaj założyć fundację, to będziemy musieli ograniczyć wpływy tych istot. Najlepiej pozbywając się ich. Jeżeli to nie będzie możliwe, to będziemy musieli spętać je, tak, żeby nie były groźne. A jeżeli mówimy o pradawnym wampirze, to nie wiem jaka jest wiedza w waszym zakresie, ale istnieją legendy mówiące o tym, że te potwory były w stanie swoją plugawą magią krwi równać z ziemią całe miasta. Dlatego jednym z naszych celów powinno być oczyszczenie tego miasta oraz znalezienie tego starożytnego wampira. Na ten moment Waleria kupiła nam nieco czasu układając się z przedstawicielami jednej frakcji wampirów. Póki co to nic zobowiązującego, poza nie wchodzeniem sobie w drogę. Myślę, że do czasu aż przeprowadzimy rozpoznanie pozwalające nam ich zniszczyć taka sytuacja jest dla nas korzystna. Prawda Walerio? - zakończył patrząc na stojącą Verbenę.
Mervi tym razem słuchała uważnie... pod koniec uśmiechając się krzywo nim zwróciła się do Gerarda.
- To nie tyle co dotyczy NAS, ale najwyraźniej CIEBIE. Różnica. - spojrzała na Inkwizytora - Ale przemowa równie piękna co nic nie wnosząca do sytuacji i nie rozjaśniająca jej. Układanie się z wampirami? Może z Sabatem? Zaiste godni zaufania. - wychyliła się w kierunku Gerarda - Z ciekawości. Czy kandydaci na Inkwizytorów zdają jakieś egzaminy z przemawiania czy to naturalny talent? Bo zazdroszczę.
Gerard w odpowiedzi pokiwał jedynie przecząco głową. Nie wiadomo czy była to odpowiedź na zadane pytanie, czy raczej rozpacz na myśl o ignorancji wykazywanej przez Wirtualną Adeptkę.
- Nie zrozumcie mnie źle - Mervi najwyraźniej nie przejęła się reakcją Gerarda - ale układanie się z Sabatem to dość słaby pomysł. Waleria wyraźnie wplątała się w dość ryzykowną relację. Te pijawy na pewno mają coś więcej w planach niż proste "nie wchodzenie sobie w drogę". Włażenie im do jadalni bez wcześniejszego przeczytania w menu co dziś na obiad niczego dobrego nie wróży.

- Jeśli nasz drogi inkwizytor zadzwoni dzisiaj, a jutro na dziedzińcu pojawi się ze stu dwudziestu magów uzbrojonych po zęby w magiczne roty i miotacze płomieni, to stanę u jego boku i będę walczył w pierwszym szeregu.- rzekł natchnionym głosem Irlandczyk, a po czym dodał sarkastycznie.- Ale póki ten cud się nie zdarzy, proponuję mierzyć siły na zamiary. W tej chwili widzę wśród nas może z jedną grupkę bojową? To za mało, by brać się za bary z dwoma wampirzymi organizacji na raz. Układanie się z Sabatem…- zerknął na Mervi i na pozostałych.-... jakkolwiek niebezpieczne, ma jednak trochę sensu. Układanie… nie sojusz. Póki nasza fundacja nie urośnie w siłę, lepiej załatwić sobie poprawne stosunki z oboma grupkami nieumarłych. Skoro tutejsze wampiry walczą między sobą, to… pozwólmy im na to. Im więcej zginie w tych starciach, ty mniej my będziemy musieli wykończyć później. A co do… pradawnego wampira…- zamilkł na moment drapiąc się po podbródku.-... nie wiemy czy tu naprawdę jest, czy to tylko bajka Sabatu, mająca nas skłonić do roli mięsa armatniego w ich wojnie. Ale myślę, że możemy to jakoś sprawdzić.- sięgnął do kieszeni i zaczął wyjmować kolejne metalowe części. I budować na ich oczach. Wiatraczek, połączony został kabelkiem z niedużym elektrycznym silniczkiem z jakiejś zabawki, potem doczepiony został nieduży metalowy drążek, owinięty kablem doczepiony do soczewki, oraz niedużego miernika napięcia.-... to oczywiście prototyp dla celów pokazowych. Ma bardzo zadanie. Służy do punktowego pomiaru kwintesencji. Jeśli jednak zbudujemy ich dostateczną ilość i rozmieścimy w całym mieście. A następnie połączymy w sieć, to z odpowiednimi programami monitorującymi przepływ kwintesencji w mieście w nadzorującym ich pomiary komputerze, będziemy mieli całodobowe mapy przepływu kwintesencji… a że tak potężna istota śpi zapewnie z powodu jej niedoboru i pewni stara się ją nieświadomie skumulować, to z pewnością prądy wolnej kwintesencji w mieście pozwolą nam ustalić ją kryjówkę w prosty i jednocześnie dyskretny sposób! - Irlandczyk zakończył z entuzjazmem swój przydługi wywód. Po czym dodał już ciszej.-... Przynajmniej taka jest moja teoria.
Klaus zerknął na urządzenie Patricka, kiwają głową słuchając jego wyjaśnień.
- To ma sens… udałoby się może zmodyfikować urządzenia do wykonywania również pomiarów przepływu entropicznego? Zdechlaki aż capią entropią, a coś tak starego na pewno by wyszło w pomiarach. - a gdy Patrick potwierdził jego propozycje skinieniem głowy, Klaus spojrzał na Gerarda - Z całym szacunkiem inkwizytorze, ale ile wojen na raz chcesz prowadzić? Zakładam, że w głuszy mogą być Wilkołaki, skoro naszym "świętym obowiązkiem" jest bronienie ludzkości przed wszystkim co im zagraża, to może rzućmy się i na nich. W sumie duchy też. Wiecie co może po prostu wypowiedzmy wojnę wszystkim supernaturalnym stworzeniom, które nie są nami… czy już nie mamy kogoś takiego?

Mervi spojrzała z jakimś rozbawieniem na eterytów, a gdy Patrick zaczął składać złom w jeden śmieć, wyciągnęła się przez stół, aby móc obserwować lepiej.
- Nie mów o tych stu dwudziestu magach. - odezwała się jak Klaus zakończył wypowiedź - Jeszcze mi Avatara podniecisz... Mogę obejrzeć prototyp? - zapytała z jakąś fascynacją w głosie.
- Czemu nie…- Patrick nie widział powodu, by nie dać dziewczynie swojego wynalazku. W każdej chwili mógł zbudować kolejny.
Adeptka pochwyciła złom i zaczęła oglądać go z każdej strony kierowana jakimś impulsem. Jednocześnie mruczała pod nosem.
- Podoba ci się? Może udałoby się dodać trochę mikrochipów, nawet jakiś prosty wyświetlacz…
- Cokolwiek ułatwi ci robotę.-
zgodził się z nią Irlandczyk.
- Radziłbym jakiś wtyk do wyświetlacza. Jeżeli ktoś niepowołany to znajdzie, to chyba nie chcemy aby dowiedział się czegoś, czego nie powinien. - rzucił Klaus.
- I głośniki? Chcesz głośniki? Glitch chce też głośniki... -zmarszczyła brwi, nachylając się nad prototypem leżącym na stole - Może jakiś storage w takim razie? Karta pamięci? A może nawet wejście do Chmury?
- Głośniki? W czujnikach? Zbyteczna komplikacja jak sądzę… i zaczęłyby zajmować więcej miejsca. Powinniśmy rozważyć minimalizację promienia powierzchni, aby zmaksymalizować pokrycie poprzez liczebność pomiarów. -
Niemiec pogładził się po nosie i również pochylił się nad urządzeniem - Jakie jest źródło zasilania czujników?
- Ten… wiatrowy. Ale myślałem o baterii jakiejś. Poza tym chmura jest niepewna, gdy Technoludki są za płotem… nie lepiej wysyłać sygnałów drogą radiową na jakiejś specyficznej częstotliwości od odpowiedniego odbiornika podłączonego do komputera? - Patrick podobnie jak pozostała dwójka zatopił się w rozważaniach technologicznych zapominając o tym, że toczą wszak naradę w większym gronie.
- Podłączy się do sieci komórkowej Fundacji, taaak. - Mervi wyciągnęła z torby notatnik i długopis, w którym zaczęła notować obliczenia - Przecież będę taką robić, żeby nie korzystać z Tosterowej komunikacji... To daje tyle możliwości. Można nawet później…

Gerard głośno odchrząknął.
- Przepraszam, że przerywam wam tę radosną zabawę w konstruowanie sieci czujników. Z pewnością dobry pomysł, jednak wróćmy do wcześniejszych kwestii. Tak drogi kolego, jeżeli będzie trzeba to będę walczyć ze wszystkimi. Natomiast najpierw musimy przeprowadzić rozpoznanie. Ułożymy się tymczasowo z jednymi i z drugimi. Pozwolimy im się wybić. Zgadzam się. Jednak nadrzędnym celem powinno być oczyszczenie z nich miasta. Nie dziś. Nie jutro. Ale w perspektywie kilku lat muszą zniknąć. Co do pomiarów kwintesencji - spojrzał na Patricka - pomysł sprytny. Zwłaszcza, że jesteśmy tutaj właśnie ze względu na jej niezwykłe ruchy. Ruchy, które być może pozwolą nam postawić własny węzeł. Spojrzenie mówiące o kumulacji kwintesencji wokół wampira rzuca na to nowe światło. Być może to obecność pradawnej istoty wywołuje zakłócenia, które mylnie wzięliśmy za warunki sprzyjające do budowy Fundacji. Być może to ściągnęło tutaj burzowooką istotę. A być może jest ona jedynie pochodną takiej sytuacji. Przemyślcie to w kategorii swoich teorii naukowych. I uzbrójcie mnie na tę wojnę. A ja ze swojej strony obiecuję wam, że nie rzucę się na wszystko i wszystkich zaraz po wyjściu stąd.
Na słowa inkwizytora o "walce ze wszystkimi", Klaus zdołał tylko powiedzieć pod nosem.
- Idź do technoli, będziesz świetnie pasował. - było to jednak na tyle ciche, że tylko osoby siedzące bezpośrednio przy nim mogłyby to usłyszeć.
- Z tą… wojną… to wiesz, że chyba nie ma ani jednego miejsca na Ziemi gdzie by się Tradycji to udało. Zrobić wielką czystkę nadnaturali… chyba że się mylę.- podrapał się po czuprynie Patryk i zwrócił w kierunku dominikanina.- I może już czas powiedzieć jaki cel ma nasza Fundacja tutaj do osiągnięcia?

O dziwo to nie ojciec Iwan przywołał zgromadzonych do porządku, a nie kto inny jak Jonathan. Hermetyk głośno kaszlnął przez zabraniem głosu.
- Drodzy państwo. Trochę dyscypliny w dyskusji, prosiłbym po prostu o więcej, ale… Nie przerwałem tych dygresji tylko z wrodzonej grzeczności tutaj brakło. Nie lubię wypowiadać się w takim tonie, chciałem też uniknąć zbytniego formalizmu, jednakże przypominam, iż nie jest to ani rodzinna wigilia, ani miły wieczór w pubie tylko poważne zebranie fundacji która w świetle obecnych informacji aspiruje do bycia fundacją wojenną. Tego typu burzę mózgów pozwolimy zostawić sobie na czas późniejszy - dodał łagodniej - tymczasem pozwólcie moderować dyskusję mi i ojcu Iwanowi.
Zakonnik spokojnym, trochę beznamiętnym głosem obserwował otoczenie.
- Wróćmy do tematu wampirów. Chronologicznie, od pierwszego spotkania - dodał hermetyk.
- Mają czarowników - wtrącił nagle, dość żywo Tomas - do tego spotkani przez nas odznaczali się raczej dość niskim pokoleniem. Pokolenie to jest jakby siła krwi przekazywana z ojca na syna, słabnie wtedy - wyjaśnił widząc pytające spojrzenie Hannah - co jest szczególnie ciekawe biorąc pod uwagę znane mi zwyczaje Sabatu. Prawdę mówiąc, mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu. Prosiłbym Walerię aby na papierze opisała całe spotkanie, sylwetki poznanych wampirów oraz ich moce. Samemu pozwolę sobie nanieść drobny komentarz jeśli tylko zechcesz - uprzejmie zwrócił się do verbeny. Chyba nawet wysilił się na mający być przyjaznym uśmiech. Wyszedł trochę zbyt groteskowo.
- Wraz z szanownym Inkwizytorem udało mi się wygrzebać część informacji z psychiki spotkanego wampira. Wyglądało na to, iż na niższym szczeblu również boją się potężnego wampira, albo czegoś, co może nim być. Trudno było mi jasno to określić. Czułem tylko strach drapieżnika przed większym, podobnym drapieżnikiem. Boją się też zmian. Wygląda na to, iż w strukturach Sabatu trwa prawdziwy kocioł. Tylko…
Eutanatos pauzował. Spojrzał pytająco na Iwana. Chyba ten przekazał mu jakiś niewidoczny gest, bo po chwili mówił dalej.
- Po spotkaniu z Sabatem, to co przekazała mnie i Gerardowi… różniło się znacznie od tego co słyszycie. W materii współpracy, wydawało się… jakby bardziej zdecydowane. Chciałbym tutaj usłyszeć jasno na co właściwie zgodziliśmy się i jakich reakcji ze strony Sabatu oraz żądań możemy się spodziewać. Walerio?
- Ustaliśmy, że nie ma między nami wrogości -
powiedziała spokojnie Verbena - dostałam propozycję sojuszu… jeszcze nie potwierdziłam go jednak ze swojej strony, nie wiem jednak czy Dzik nie będzie widział tego w odmienny sposób. Czego możemy się spodziewać… hym lokalny Sabat chce o ile dobrze zrozumiałam, pozbyć się pewnego budzącego się przedpotopowca i wygrać wojnę z tymi którzy chcą go przebudzić. W tym celu będzie potrzebować przysług, dotyczących mojego kunsztu. Jakich konkretnie nie wiem. W zamian ofiarują tradycyjnie inne przysługi, ochronę, podział wpływów w mieście, część swych sekretów. Szczęśliwie Starszy sabatu nie oczekuje jednak wsparcia w fizycznej walce.

Po zbesztaniu grupy przez Jonathana, Mervi poczuła się konkretnie urażona. Najpierw uznaje, że robi sobie ona żarty w poważnej sytuacji, a teraz wraz z Patrickiem i Klausem zachowują się jak w barze? Rozumiała, że mistycy bywają bardzo nieogarnięci w pewnych kwestiach, ale nie przesadzajmy...
...jednak dopiero po kilku chwilach miała się dowiedzieć jak bardzo.
- Szczęśliwie? - Mervi odezwała się z wyraźnym zaskoczeniem i... czymś mniej radosnym.
- Rozumiem, iż jako Dzik przedstawił się starszy Sabatu czy też to roboczy pseudonim?
Zapytała Hannah chcąc wziąć udział w dyskusji.
Waleria skinęła głową. Hannah spojrzała na Walerię jakoś tak… dziwnie. Chyba tylko wyuczony szacunek do magów wyższych rangą powstrzymał ją przed bardziej znaczącą miną. Iwan, dotychczas wysłuchując dyskusji, zabrał głos.
- Dobrze. Dyskusje pozostawmy na dalszą część zebrania. Najpierw pełna wymiana informacji. Możesz Walerio podzielić się szczegółami co do drugiego wampira z którym odbyłaś spotkanie? Na przyszłość sugerowałbym również konsultować się z obecnym tu Tomasem. Sądzę, iż posiada dość dużą wiedzą w materii wampiryzmu. Nie pochwalam tego typu zainteresowań ale też nie potępiam - mrugnął, chyba w geście żartu.
Waleria dyskretnie zwilżyła usta.
- Ten drugi wampir nazywa się Leif, jest stosunkowo niedawno ... wybudzony i przynajmniej chwilowo pozostaje pod wpływem pewnej znanej mi jedynie z reputacji Verbeny. Niestety nie jestem w stanie wiele o nim powiedzieć, rozmawiałam z nim tylko kilkanaście minut. Jak to wampir on również ma swoje cele i pożąda przysług.
- Jakie cele… i jakich przysług?-
zapytał zaciekawiony Patrick dotąd grzecznie milczący.
Klaus przyjrzał się dokładnie Verbenie zastanawiając czy jest prawdziwa.
- Więc zgodziłaś pomagać wampirom za to, że… nic ci nie zrobią?
- Jeśli chodzi o Leifa nie udało mi się z nim dojść do porozumienia, chciał zbyt dużo za zbyt błahą pomoc -
wzruszyła ramionami - jeśli chodzi o Dzika to cóż opłata za każdą z przysług będzie negocjowana indywidualnie. Pomogę jeśli cena będzie mnie satysfakcjonować, a to że, jak to określiłeś “nic mi nie robią” to taki mały bonus tej sytuacji. - Następnie odwróciła się w stronę Patricka - Problem polega na tym, że Leif nie chciał zdradzić mi swych celów, a informacje o dworze miejscowego księcia mogę uzyskać mniejszym wysiłkiem niż spacer do Umbry, czy postarzenie drewna o tysiące lat… Nie widzę, więc żadnego racjonalnego powodu by wchodzić z nim we współpracę, nie widzę w tym interesu.

Mervi przyglądała się Walerii z niedowierzaniem. W końcu udało jej się zebrać myśli, aby uratować je przed utonięciem w lepkiej mazi rozpaczy.
- A więc szczęśliwie udało ci się zgodzić się na warunki Sabatu, szczęśliwie otrzymają od ciebie przysługi, szczęśliwie nie wiesz w sumie jakie i szczęśliwie cię nie zabiją wtedy? A, i oczywiście szczęśliwie dla nich uwierzyłaś, że podzielą się swoimi sekretami z tobą? - zamilkła na moment - Wplątałaś w to tylko siebie, nie wszystkich nas, prawda?
Waleria była już bardzo zirytowana tą całą sytuacją. Przecież wyraźnie powiedziała, że zgodzi się oddać sabatowi przysługę jeśli zapłata będzie wystarczająca. Naprawdę żałowała, że Gerard musiał wszystko wypaplać.
- Moja droga - wzięła głęboki oddech - szczęśliwie to nie twoja sprawa. - zakończyła z uśmiechem na ustach.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline