Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 17:24   #5
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudziło go dudnienie w szyby. Wenecja postanowiła, że nie będzie również i tego dnia życzliwa dla biednych turystów i ich przewodników. Do tego naprzeciwko swojego łóżka zastał dość nieoczekiwany widok. Na jednej ze skrzyń siedziała, radośnie machając nogami.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/06/e7/11/06e7117373aa8bfd740014ece8d08f69.jpg[/MEDIA]

Na jego widok zarumieniła się lekko uśmiechając przy tym. Była odrobinę przemoczona, ale Polenta już się o nią zatroszczyła, wręczając ciepłe kakao.
- Dzień dobry! - Dziewczęcy głos stanowczo nie pasował do ponurej, panującej na zewnątrz atmosfery.
- Aaa, cześć Nina - ziewnął widząc uśmiechniętą twarz dziewczynki. - Właściwie co robisz w mojej sypialni? - zdziwił się nieco, choć szczerze mówiąc, Nina nie pierwszy raz robiła taki numer. Lubiła patrzeć, jak się dziwi, zaś on po wstaniu był przeważnie zbyt rozespany, ażeby kojarzyć sensownie.
- Podaję ci kakao. Polenta już dała mi jedno, ale mam dla ciebie drugie - wskazała parujący kubek.
- Pada? - spytał ponownie nieco bezsensownie.
- Jak skurrrczybyyyk - potwierdziła Nina. - Polenta wspominała, że potem ma się rozpogodzić, ale teraz weź kurtkę przeciwdeszczową oraz dobry parasol.
- Taaa, taaa, o jasny gwint, która godzina - próbował wstać, ale powstrzymał się. - Nina wyłaź, jestem nago, muszę się ubrać.
- Koniecznie? - dziewczynka zaświeciła ciekawskim spojrzeniem.
- Koniecznie.
- A jak nie?
- Wstanę owinięty kołdrą oraz wrzucę cię.
- Jesteś drań - ociągając się wyruszyła, zaś mężczyzna zabrał się jakoś za przygotowania. Wstał, szybko się ubrał, spróbował kakao. - Dzięki Nina, świetne! - krzyknął na korytarz.
- Właśnie, najlepsze - krzyk dziewczynki, która zeszła już na parter przebrzmiał przez schody.
- Muszę biec, niech to - czas wskazywał, iż niedługo zbierze się pierwsza grupa. Ruszył biegiem. - Kurde! - wrócił po swój parasol. Później pędem ruszył ku czekającej turystycznej grupie.

Tymczasem Amanda miała inny problem. Kiedy rankiem przechodziła przez portiernię, uprzejma recepcjonistka zwróciła się do niej.
- Lady Sinclair, wiadomość przyszła do pani podczas nocnej zmiany - podała jej pismo. Prosta koperta listowna, natomiast w środku był perfumowany elegancko papier z kilkoma słowami.

Cytat:
“Jesteś piękna niczym wenecka plaża.”
Brytyjka przez chwilę wpatrywała się w liścik z lekko rozchylonymi ustami. Nie to, że nie zdarzało się jej dostawać takich listów, ale tutaj? Przymknęła usta i spojrzała na recepcjonistkę.
- Czy widziała Pani, osobę która to przyniosła? - Spytała ostrożnie dobierając włoskie słowa.
- Przyszło na nocnej zmianie, lady Sinclair. Koleżanka, która pracowała tutaj wtedy wspomniała, że po prostu wszedł jakiś przystojny mężczyzna oraz poprosił, żeby przekazać to właśnie pani. Zapewne jakiś znajomy - próbowała się domyślić, zresztą pewnie sama była trochę ciekawa męskich przyjaciół angielskiej hrabianki.
- Pewnie tak. Niestety się nie podpisał. - Amanda przez chwilę przyglądała się karteczce, starając się rozpoznać styl pisma, którym wykonana została krótka notatka. - Nie podała może… jakichś cech poza tym, że był przystojny?
Styl był dosyć elegancki. Litery duże, lekko skrzywione, stawiane jakby tak, żeby podkreślić ich wspaniałość.
- W średnim wieku, ciemnych okularach, krótko ostrzyżony, jego ruchy były silne oraz eleganckie. Nosił biały golf oraz eleganckie spodnie. Opalony jak prawdziwy Włoch oraz miał taki cudowny zarost - opowiadała recepcjonistka ewidentnie wskazując na fakt, że bardzo długo plotkowały wcześniej ze swoją koleżanką na temat owego nieznajomego. Widać było, iż miała bardzo określone oczekiwania oraz taki maczo leżał właśnie w jej typie. A Amanda poważnie się zastanawiała czy może kojarzyć kogoś takiego.
- D… dobrze. To ja… dziękuję. - Wsunęła liścik go sporej torebki i widząc smugi deszczu na przeszklonych drzwiach, wydobyła z niej parasolkę. - Będę pewnie wieczorem.
- Oczywiście proszę pani, życzę miłego dnia. Ten przystojniak, może jeszcze przyniesie liścik na mojej zmianie - stanowczo marzyła, by odbić go Angielce. Widać było po oczach wysyłających zarówno pragnienie, jak dumne wyzwanie.
Amanda miała szczerą nadzieję, że jeśli to zrobi to może tym razem się podpisze, a jeśli nie… to chyba nie miała nic przeciwko temu by kobieta go jej “odbiła”. Pożegnała się z recepcjonistką i otwierając parasolkę wyszła na deszcz. Wzięła głęboki oddech i rozejrzała się po okolicy nieco obawiając się, że gdzieś za rogiem dojrzy postać brata. Amanado to paranoja! Wstrząsnęła ramionami i ruszyła w kierunku tramwaju wodnego by dostać się na uniwersytet.

Szczęśliwie brata akurat nie było, jednak kobieta faktycznie widziała wokoło siebie mnóstwo mężczyzn. Włosi przepadają za blondwłosymi mieszkankami północy, wobec tego przynajmniej niektórzy z nich omiatali ją roziskrzonym spojrzeniem, bywało dyskretnie, ale bywało także bardzo nachalnie. Co więcej takie coś spotkałoby się z jednoznacznym sprzeciwem na północy, tutaj było uważane często za wyraz uznania. Powoli jednak mogła się rozluźnić. Poza spojrzeniami nic się nie działo, zaś biorąc pod uwagę deszcz oraz kiepską temperaturę, około 3-ech stopni Celsjusza … właśnie, kolejna różnica. Na kontynencie nikt nie używał klasycznego angloamerykańskiego Fahrenheita. Nawet gorącym Włochom nie chciało się zbytnio przy takiej pogodzie uwodzić dziewczyn oraz pokazywać swoją maczo-męskość.

Wreszcie! Motorowa łódź dobiła do brzegu. Można było wyskoczyć na brzeg oraz ruszyć ku bezpiecznym murom uniwersytetu.

O ile Amanda znalazła się już wkrótce w ciepłych pomieszczeniach uczelni, to Tomasso pomimo krótkiej ulgi jaką było pokonanie dwóch przystanków tramwajem wodnym, zmagał się teraz ze wszystkim co zimowa pogoda Włoch miała do zaoferowania. Chłodny wiatr jak i stały opad, który już niebawem zatopił plac św. Marka prawie po kostki, sprawiły że liczba osób w jego grupach mocno się ograniczyła. Może właśnie to sprawiło, że dostrzegł nietypową postać, która uważnie mu się przyglądała.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/f8/8f/7c/f88f7c247ae3fc3353d1303bf58e7e94--mens-umbrella-mens-winter-coat.jpg[/MEDIA]

Blond mężczyzna, nie wyglądał na typowego turystę i wyraźnie nie obserwował go przychylnie. Gdy ciemne oczy Włocha napotkały na błękitne chłodne spojrzenie, niepokojąco coś mu przypominające, mężczyzna odwrócił się i zniknął w jednej z alejek. Mógłby za nim pójść ale już zobaczył, oczekująca go jak zwykle pod lwem, swoją kolejną grupę. Dziwne.
- Pewnie jakiś turysta, który zgubił się - usiłował się domyślić ruszając do swojej grupy. Dziwna sprawa, ktoś pomylił grafik chyba, bowiem Wenecję odwiedziła grupa Szkotów. Kompletnie inną, niźli napisano mu na grafiku oprowadzeń, ale cóż, akurat to mu nie przeszkadzało. Kiedyś dostał grupę Hindusów kompletnie nie znających angielskiego, włoskiego, czy czegokolwiek nawet poza miejscowymi dialektami. Tłumacz zaś gdzieś wsiąkł niczym kamfora wręcz. Tłumaczył na migi przez pięć minut, potem wszystkich wepchał do kawiarni zamawiając dla każdego espresso. Jakoś przeszło. Jednak Szkoci byli całkiem spoko.
- Good morning ladies and gentlemen - zaczął witając standardowo wszystkich. - wprawdzie pogodę dzisiaj mamy kompletnie niewłoską, jednak zapowiadają, iż deszcz przejdzie. Dlatego gondole odłożymy na koniec, kiedy będzie trochę lepsza aura. Wspaniałe weneckie zabytki powinny państwu osłodzić ów chłodny pobyt.
- Panie, jaki chłodny, taką temperaturę mamy normalnie na Hybrydach, czuję się jak u siebie na farmie - stwierdził jakiś Szkot wesoło. Wszyscy parsknęli śmiechem oraz pomimo chlapania oglądali ciekawie budowle słuchając wyjaśnień. Deszcze nawet minęły, słoneczko wyszło na tyle akurat, że siedli do gondoli ruszając poprzez kanały. Jeszcze kilka razy Włochowi zdało się, że jest obserwowany, odczucie nie było jednak dziwne, gdy płynęło się jedną z głównych atrakcji turystycznych po mieście wypełnionym ludźmi z aparatami. Gdy wycieczka się skończyła Tomasso był nawet zadowolony. Grupa była pozytywnie nastawiona, wyraźnie cieszyła się zwiedzaniem tak “ciepłego” miasta. Akurat Szkoci byli bardzo sympatyczni, kolejne dwie ekipy raczej nastawiły się na przejście swojego oraz popłynięcie gondolami dla obcykania fotografii. Wreszcie odwaliwszy swoje dzisiejsze sprawy ruszył wesoło do biblioteki. Jakby nie było, wszystkie wycieczki zaczynały się oraz kończyły gdzieś blisko Placu św. Marka. Umówiony budynek także właśnie tam się znajdował, przeto spokojnie ruszył przy pałacu dożów, wzdłuż pięknej, przypominającej styl mudejar ściany ku Campanilli oraz właśnie umiejscowionej niedaleko wspomnianej biblioteki.
Trochę się wewnątrz zmieniło główne wejście dla turystów prowadziło przez bramki w kierunku sal wystawowych. Stała przy nich długa kolejka zwiedzających, którzy postanowili ukryć się przed deszczem jednocześnie chcąc coś zobaczyć. Tomasso jednak wiedział by zamiast podążyć tym tropem, skręcił w jedno z węższych przejść i bez trudu odnalazł wyjście na niewielki dziedziniec, na którym znajdowała się kawiarnia. Kojarzył to miejsce z cieplejszych dni, gdy niewielką przestrzeń wypełniały stoliki i zasiadający na nich profesorzy i studenci. Gdy wszedł do środka zastał tam tylko dwie osoby.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/1a/b7/ca/1ab7cab2b531bb607f9d750798e6323d.jpg[/MEDIA]

Krzątającą się przy kontuarze starszą kobietę, która musiała być “tą” Geltrude, oraz znaną już sobie blondynkę. Amanda była wyraźnie pochłonięta lekturą jakiegoś starszego tomiszcza, bo nawet nie zauważyła jego przyjścia. Obok niej stał pusty kubek po kawie i talerzyk. Najwyraźniej pani doktor lubiła raczyć się słodyczami. Teraz gdy nie miała na sobie grubego płaszcza i widział jej sylwetkę opiętą dopasowaną sukienką, był też pewien, że owe ciasta nie miały żadnego wpływu na jej figurę.
Podszedł witając się.
- Dzień dobry, witam panią signorita,smacznego, mogę ... - zasugerował ruszeniem krzesła przy stoliku Amandy, czy może się dosiąść.
Gdy zajął miejsce, dobiegł do niego głos od strony kontuaru.
- Kawy chłopcze? - Geltrude odezwała się w taki sposób, że był pewny iż zwraca się tak samo nawet do wiekowych profesorów.
- Powiedz od czy biała czy czarna. - Amanda oderwała się od książki i zamykając coś, co okazało się być dosyć wiekowym albumem ze zdjęciami Wenecji, uśmiechnęła się do Tomasso. - Jakby co dziś jest bardzo dobre ciasto czekoladowe.
- Biała, proszę pani, taaak z dużą ilością mleka.
Mężczyzna przyglądał się Amandzie, której pusty talerzyk oraz słowa wskazywały, iż właśnie owo ciasto skonsumowała. Jednak Włoch nie lubił zbyt słodkich ciast, na pewno zaś nie lubił ciast ciemnych, przeto ładnie podziękował oraz spytał rzeczowo.
- Jesteś gotowa już signorita? Pytam, bowiem zwykle Włosi raczą się kawą powoli, jednak wyjątkowo ja preferuję wypicie duszkiem - wyjaśnił jej. - Przy okazji, cóż to za interesujący album?
- Już kończę. - Wskazała na niemal pusty kubeczek po czarnej kawie. - Biblioteka zbiera też od niepamiętnych czasów stare fotografie i tworzy z nich tego typu albumy. - Amanda podała mu oprawioną w grubą okładkę książkę z wybitymi na froncie datami. Zawartość dotyczyła końca XIX i początku XX wieku. - Większość można też znaleźć w elektronicznym archiwum ale lubię je przeglądać w takiej formie.
- Campanilla. Widać jeszcze resztki starej - pokazał na kilka fotografii - później nowa. Faktycznie bywają ciekawe, ale ale … jak minął dzień. Gotowa jesteś signorita na wstrząs wizualny?
- Dzień bardzo dobrze… choć zaczął się raczej nietypowo. - Amanda zmieszała się na chwilę przypominając sobie o dziwnym liściku. Odwróciła na chwilę wzrok widząc by uśmiechnąć się do ustawiającej na stole kawę Geltrude. W tym niewielkim ruchu, błękitnych oczu Tomasso rozpoznał spojrzenie, dziwnego turysty, który obserwował go wcześniej. - Jestem niesamowicie ciekawa twojego pałacu.
- Dziękuję za kawę - odezwał się Włoch płacąc oraz tak jak wspominał duldając na raz cały kubek. Znaczy najpierw spróbował, posmakował, poczuł aromat, później wypił. - Świetna - później odwrócił się do Amandy - Żebyś się signorita nie zdziwiła bardziej, niż pewnie przypuszczasz - wymruczał skrzywiony nagle Tomasso. - Jeśli oczekujesz pałacu … tymczasem owszem pewnie było to coś bardzo ładnego, daaaaaawno temu,bardzo dawno. Obecnie, lepiej nie mówić.
- Wspomniałeś że palazzo wymaga remontu, a ja inwentaryzowałam wiele zniszczonych domów w Wenecji. - Amanda dopiła kawę i zabrała się za kończenie ciastka. - Szukam na razie schronienia, kto wie może twój dom nim będzie.
Tomasso nie był pewny na ile dobór słów wynikał z przypadku, a na ile był celowy. Amanda momentami wydawała się być zatroskana, ale szybko ukrywała to pod typową brytyjską maską.
- Kto wie, dobrze. Jeśli się nie przestraszysz. To stary dom, mający wieki czasu za sobą. Spoglądał na rozkwit Wenecji oraz na znacznie mniej przyjemne chwile. Jest ładny, albo mógłby być ładny, jednak wymaga … pewnie tyle prawie, ile mi za niego dawano, a to była kwota ośmiocyfrowa.
Nikt się nie mógł dziwić, bowiem ceny weneckie na Starym Mieście przypominały wyścig wręcz. Mieszkanie mające dwie sypialnie plus normalny salon mogło kosztować półtorej miliona euro. Okazje warte pół miliona oznaczały najczęściej albo bardzo mały metraż, albo wielkie nakłady. Całych palazzo praktycznie nikt nie oferował. Wartości byłyby olbrzymie.
- Jestem coraz bardziej ciekawa tej twojej rezydencji. - Amanda dojadła ciasto. Brytyjka pominęła temat kwot jakie proponowano że jego własność. Osobiście uważała, że skoro mężczyzny nie było stać na zabezpieczenie majątku to powinien go sprzedać, jednak najwyraźniej był powód dla którego Tomasso tak kurczowo trzymał się swego palazzo skazując je na zniszczenie. - Możemy ruszać.
Skłoniła się Geltrude obiecując, że niebawem się pojawi i oboje opuścili kawiarnię. Amanda zdała wypożyczoną książkę odzyskując przy okazji swój telefon i niewielki aparat. Wrzuciła obie rzeczy do torebki, wyjęła ze stojaka na parasole swoją parasolkę i ruszyła za Tomasso. Deszcz już zupełnie ustał, pozostawiając na ulicach, sięgającą momentami kostek, wodę. Włoch niemal od momentu, w którym opuścili bibliotekę czuł na sobie zazdrosne spojrzenia. Nie dziwo, Amanda z uwagi na dosyć przyjemną jak na grudzień pogodę szła z odsłoniętą głową, prezentując wszystkim swoje blond włosy.
 
Aiko jest offline