21-08-2018, 22:08
|
#59 |
|
Mimo, iż osiągnęli zamierzony cel, Dymitr nie miał dobrego humoru. Trzymał się towarzyszy, bo tak nakazywał rozsądek. Ale zastanawiał się, dokąd go to w końcu zaprowadzi. Gdyby nie ta dwójka, nie zabiłby strażnika i może już gryzł zmarzniętą ziemię. Czy wyszedł na tym lepiej czy gorzej, sam już nie wiedział. A im już tak w nawyk weszło uciekanie, że nie potrafili nawet myśleć inaczej.
Na widok pokancerowanego krasnoluda zatrzymał się na moment, zastanawiając. Po chwili stwierdził, że ani mu krasnoluda nie żal, ani nie ma satysfkacji z jego widoku. Wciąż jednak pamiętał jego obraźliwe słowa i zachowanie i nie miał zamiaru z nim rozmawiać. Swoim zwyczajem wzruszył ramionami, okrążył wóz i zaczął się rozglądać, czy nie ma w pobliżu jakich owoców do zjedzenia. Było mu zajedno, czy się wujaszek dogada czy poczubi z brodatym.
|
| |