Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2018, 19:42   #161
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
EGO got defessus sedebat in tot horis. Fateor tamen esset vigilaret teneant. Et eodem modo redire. Idoneam personam ad ducissam praedium quod ei fuerit deliberata. Quod oculus tuus.

Markiz ewidentnie powolutku zaczynał dochodzić do siebie, jednak to tak, jak człowiek po długim śnie, pół obudzony, półdrzemiący jeszcze. Agnese obejrzała go, patrząc czy ich przemiana zaczęła się cofać. Hm, u niej wydawało się, że tak, u markiza, jeszcze nie. Znaczy wyglądała dalej sukkubio, jednak skądś jej ciało wiedziało, że pewne rzeczy zaczynają wracać na swoje miejsce, choć … Wydaje się, że przy zwykłych ludziach wszelkie tego typu czary trwały nieco dłużej.
- Agnese … - wymruczał wreszcie budząc się markiz. Chyba znowu pożądał jej, aczkolwiek teraz wiedziała, że musi się opanować, bowiem jej cipka po prostu nie byłaby mogła przyjąć takiego olbrzyma.
- Chodźmy, Oko posłała już faerie do księżnej i my też powinniśmy wracać. - Podniosła się i wyciągnęła dłoń by pomóc mu wstać. Widać było, jak markiz się powstrzymuje przed ponownym onanizowaniem.
- Myślisz że już powinniśmy? Która właściwie godzina - zaczął się nagle zastanawiać. Jakby właśnie to lekko pozwoliło mu się bardziej opanować. - Wiesz - stwierdził jednak - chyba póki co będę szedł nago, Raczej nie zmieszczę się w tych cętkowanych spodniach - posłał jej słodziutko wspaniałe spojrzenie.
- Obawiam się, że nie zmieścisz się też już we mnie. - Odparła z uśmiechem Agnese - Zaklęcie zaczyna się cofać i coś czuję, że moje wnętrze pierwsze wraca do normy.
Skinął oddychając ciężko, jednak bohatersko uśmiechnął się.
- Oczywiście chodźmy - ruszył jednak jego dłoń nie mogła zejść z dużego penisa, który zaczęła sama podrażniać. Podczas marszu. Agnese obserwowała to z zainteresowaniem, pamiętając jak kiedyś Alessandro wzdrygał się na myśl o masturbacji. Była ciekawa czy ma świadomość tego, że właśnie to robi. Wampirzyca prowadziła ich we wskazanym kierunku. Miała sporą obawę, że mogli u spędzić nawet i dwa dni. Czuła też że jej szparka, mimo że sporo węższa, nadal jest bardzo pobudzona.
- Obawiam się że minęło sporo czasu, mam nadzieję że na górze nie rozpętało się jakieś szaleństwo. - Westchnęła. - Ale tak ciężko było się powstrzymać. - Niemal wyjęczała z rozkoszy na wspomnienie ich igraszek.
- Taaaak - jęknął ponownie markiz.
Agnese wydawało się, iż wraca coraz bardziej do siebie, ale fajny strój jej został. Zauważyła jednak niespodziewanie, że nie ma ogona.
- Wiesz, że gdy tak robisz mogłabym dać ci się nawet rozerwać. - Wymruczała patrząc na igraszki markiza. Zresztą jego penis także chyba się zmniejszył, podobnie jak skrzydła, zaś jego dłoń, nagle zniknęła. Zaś mężczyzna stał trzymając otwarte usta tak, że mogła mu wlecieć mucha.
- Coś się stało, najdroższy? - Spytała z lekką obawą.
- Nie, nie, wszystko, wszystko dobrze. Pięknie wyglądasz - zmienił szybko temat zakładając cętkowane gacie. - chodźmy, chodźmy - dłoń odruchowo ponownie poszybowała mu ku podbrzuszu, jednak zdołał się powstrzymać nakładając mocniejsze tempo marszu. Agnese chwyciła go i pociągnęła do siebie.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że to był naprawdę przyjemny widok. - Stanęła na palcach i ucałowała go. Nie chciała by krępował się takich rzeczy, ale przede wszystkim nie chciała by czuł się z tym źle. - I pamiętaj że teraz jesteś Inkubem nie do końca panujesz nad sobą. - Jej dłoń przesunęła się po jego cętkowanych spodenkach. Oczywiście natychmiast wywołując reakcję prawie już normalnego markiza. Właściwie dostrzegała, że pod genialnymi spodenkami już jego męskość jest normalna, czyli tak czy siak bardzo duża, ale jednak normalna. Colonna także chyba poczuł się normalnie, bowiem nagle przyskoczył. Złapał Agnese w pasie, uniósł ją nieco oraz obrócił radośnie dokoła.
Agnese roześmiała się głośno.
- Co robisz wariacie. - Powiedziała rozbawionym tonem, lekko przytrzymując się jego ramion.
- Kocham cię - odpowiedział uradowany. - Idziemy? Choć, eee Agnese, znasz drogę, bowiem niespecjalnie jestem pewny co do swojej pamięci.
- Ja ciebie też.
- Agnese zsunęła się gdy ją opuszczał, ocierając się o jego ciało. Nadal miała na sobie ten skąpy strój. Niemal wyczuwał jej wilgotną szparkę sunącą po jego piersi. - I znam drogę. - Wpatrywała się w niego z zachwytem. Pragnęła go i zdała sobie sprawę, że podświadomie go uwodzi. Nie celowo, jak zwykle, tylko jakby odruchowo, swym uśmiechem, rozpalonym wzrokiem. Colonna zaś temu uwodzeniu się poddawał oraz odruchowo jakoś czynił to samo. Jakieś takie spojrzenia, niby niewinne, ale pełne rozgorączkowania.
- Och, wrócimy później, chcę cię - rzucił wreszcie nie mogąc już utrzymać ani rąk, ani reszty swojego ciała.
- Namówiłeś mnie, ale … - Biła się ze swymi pragnieniami, czując jak do głowy powoli dociera rozsądek. - Tylko raz, dobrze? - Pocałowała jego pierś, czując jak pomalutku wraca do niej znajomy głód na krew. - Ale możesz wybrać pozycję.
- Taka, żebym mógł cały czas obserwować twoją buzię
- powiedział. - Mógł widzieć każde twoje westchnienie, twój uśmiech, drgnięcie - ułożył ją normalnie, na plecach na dużej kępie podziemnego mchu, który zalegał okoliczne miejsca pod wielkimi grzybami. - Pasuje? - spytał narzeczoną.
- Wspaniale. - Wymruczała, rozchylając dla niego nogi. Było jej przyjemnie miękko, a jej szparka i tak domagała się uwagi od dłuższej chwili. Co markiz dostrzegł bez trudu oceniając jak bardzo jest mokra. Szybko zrzucił swój cętkowany strój. Stanowczo nie chciał czekać.
- Pragnę cię bardzo - powiedział pochylając się oraz łapiąc jej kostki. Uniósł je unosząc nóżki oraz biodra tak, że jej słodki kwiat znalazł się na przeciw jego męskości. Potem zaś poczuła jego ruch oraz to, jak pomiędzy jej nogami otwiera się wulkan przyjemności. Wgłebił się w nią tak szybko, przebijając ciasnotę oraz sunąc po wrażliwych ściankach. dobił błyskawicznie do samego końca. Dostrzegała na jego twarzy przyjemność kompletną połączoną z równie kompletnym stanem zakochania.
- Mmmm…. jednak naturalny jesteś najwspanialszy. - Wymruczała wampirzyca, patrząc na swego ukochanego roziskrzonym wzrokiem. - Najcudowniejszy.
Choć czy to było takie naturalne? Kochali się cudownie, podniecali sobą, pragnęli oddawać, lecz kiedy doszło do wytrysku, wampirzyca poczuła, iż nasienie markiza uderzyło jej wewnętrzne ścianki niczym młot, cudowny, wspaniały młot, bardzo ciepły. Akurat ten element bardzo przypominał elementy inkuba. Później zaś jeszcze raz …
- Także ty też, moja piękna, moja kochana, moja … Agneseeeeee - kolejny, jeszcze mocniejszy strzał posłał ich ku otchłani przyjemności.
Agnese czuła jak kolejne wystrzały doprowadzają ją do słodkiego szaleństwa. Dochodziła, czuła kilka ruchów Alessandra i czuła, że może dojść ponownie. Co z resztą robiła. Była ciekawa na ile podchodzi to pod “jeden raz”, ale nie chciała przerywać tej obłędnej rozkoszy. Tymczasem markiz przez długą chwilę jeszcze nie przerywał, znacznie dłużej niż normalnie. Wreszcie jednak po wystrzeleniu kolejnej porcji jego męskość zaczęło powoli, bardzo powoli obniżać swoje loty, na tyle powoli, że jeszcze przez dłuższą chwilę mógł zaspokajać swoją ukochaną oraz siebie.
- Jejku Agnese, jak myślisz, co powinniśmy zrobić po powrocie? - wysapał.
- Zobaczymy co nam zgotują nasi ludzie. - Odparła i lekko zakręciła biodrami, czując jak malejąca męskość pływa w ich wspólnych sokach. - Ale ja najchętniej dałabym ci się brać, aż usnę.
- Ja zaś chciałbym cię móc posiąść raz za razem potem znów jeszcze raz, później zaś od początku
- roześmiał się. Stanowczo mieli identyczne pragnienia. - Hm, jestem cokolwiek głodny - kiedy wyrzekł to, wampirzyca także poczułagłód, może nie jakiś szalony, ale na zasadzie, iż bardzo miło by się coś sympatycznego przekąsiło.
- Cóż, to prawie dwa dni żywienia się tylko seksem. - Uśmiechnęła się. - Ruszamy dalej?
- Właściwie wydawało mi się, że przez te dwa dni nie miałem nic przeciwko, ale co się wtedy pożywiłem, to wypompowałem ciężkim treningiem, choć szalenie przyjemnym. Hm, wiesz, pamiętam, że było świetnie, ale właściwie nie pamiętam niczego konkretnego. Co właściwie robiliśmy?


Colonna jako człowiek mógł być słabszy pod tym względem, ale wampirzyca pamiętała zdecydowaną większość, poza okresami miłosnego odrętwienia, kiedy rozkosz uderzajaca poteżną kaskadą przerastała ją, powalała kompletnie.
- Jakby ci to opisać… - Agnese udała zamyślenie. - Kochaliśmy się i kochaliśmy się, w między czasie, kochaliśmy się. Ogólnie szaleliśmy. Gdy byłeś przez chwilę nieprzytomny odbijało mi na tyle, że zaspokoiłam nawet Oko. - Wampirzyca westchnęła ciężko. Tak bardzo nie panowała wtedy nad sobą.
- Oko? Oko … - przygryzł wargi. - Chyba chyba tak działają te moce tych istot - powiedział wreszcie. - Lepiej nie próbujmy tego powtarzać, ale dziwnie … ciekawe ile czasu upłynęło? - spytał kobietę.
- 14 godzin od kiedy dotarliśmy na spotkanie i kolejne kilka gdy dobraliśmy się do siebie ponownie. Oko mi powiedziała. - Agnese bardzo żałowała, że Alessandro nie mógł jej wtedy brać. To tak bardzo uspokoiłoby jej sumienie. - Oko...Wiesz… powiedziałam ci bo nie chcę by był między nami taki sekret, dobrze?
Skinął.
- Kocham cię, Agnese - powiedział spokojnie.
Rozmawiając oraz idąc dotarli wreszcie do bramy, korytarzy oraz schodów. Wydawało im się, że trwało to parę godzin marszy, zaś wspinaczka była naprawdę niełatwa. Jednak powoli dotarli. Przy schodach czekała jakaś siostra zakonna. dostrzegając nadchodząca parę uniosła powiekę zdziwiona oraz odezwała się:
- Jej Wysokość prosiła, żeby powiadomić ją, kiedy państwo wrócicie. Prosiłabym za mną - powiedziała.
Ruszyli za zakonnicą. Agnese uśmiechała się zbyt bardzo świadoma tego jak jej strój nie pasuje do tego miejsca. Jednak ani skąpe wdzianko, ani cętkowane majtki nie zrobiły na mniszce wrażenia. Chwilkę później podeszli do jakichś drzwi. Mniszka stukupuknęła, potem zaś, choć absolutnie żaden głos nie dotarł ze środka, powiedziała.
- Proszę wejść, Jej Wysokość oczekuje.

Księżna faktycznie siedziała wewnątrz za biurkiem. Uśmeichnęła się do nadchodzącej pary.
- Serdecznie witamy. Cztery dni to długo, zaczynałam się już niepokoić - wezwała służących. - Siadajcie, czy trochę krwi oraz wina? -spytała narzeczonych.
- Przydałoby się coś do jedzenia dla Alessandra, o ile to nie problem Pani. - Agnese uśmiechnęła się lekko niepewnie. - Czyli jednak cztery dni, a nie dwa? Czy… były jakieś wieści z pałacu?
- Był Alessio, pozwoliłam sobie przekazać mu obydwie faerie. Odparł, że dotrzymałaś umowy. Zabrał owe faerie oraz zniknął, jak zwykle on, zaś co do jadła … zatroszczcie się o prośbę państwa - wydała polecenia służbie. Chwile potem przez Agnese stał kielich pełen krwi, zaś przed markizem wino oraz bułeczki plus parę owoców. Smacznych oraz świeżutkich. - Alessio
- dodała księżna - przekazał do zamku, że się spóźnicie.
Wampirzyca była bardzo ciekawa czy spotka jeszcze tego napalonego faerie. W sumie umowa zakończona, nie musiał tu zostawać. Choć musiała przyznać, że chciałaby się z nim chociaż pożegnać.
- Cieszę się, z pewnością uspokoiło to naszych ludzi. Dziękuję za pomoc księżno. - Dodała uśmiechając się już pewniej.
- Proszę bardzo. Hm, będę zajęta najbliższymi dniami, ale daj proszę znać, obydwoje dajcie, kiedy planujecie ślub. Przy okazji, macie ochotę się przejść, czy wolicie karetę. Nocka jest jeszcze młoda - powiedziała księżna. Tymczasem markiz zabrał się ostro za pałaszowanie bułeczek, owoców oraz popijanie winem.
- Gdyby istniałą taka możliwość, skorzystalibyśmy z karety, na pewno czeka na nas wiele obowiązków. Czy są gdzieś może nasze stroje? Te tutaj są trochę… hm…. - Agnese zastanawiała się jak określić te skrawki ubrań, które mieli na sobie. - … niewłaściwe.
- Tak, zaraz będą wam przyniesione
- wyjaśniła księżna.
- Wobec tego by nie nadwyrężać twej gościnności, udamy się do domu. Liczę że niebawem uda nam się spotkać Pani. - Agnese dopiła kielich wina, czując jak choćby cień głodu zostaje zaspokojony.
 
Aiko jest offline