Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2018, 11:24   #291
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Brok.

Przy okazji ubijania owiec wszyscy zasiedli do wspólnego posiłku. Nie byli w stanie zabrać wszystkiego, a wyrzucanie jedzenia przecież nie przystoi.

Nawet deszcz na moment przestał padać. Jakby pogoda szykowała dla nich coś wyjątkowego.

Spowiedzi, pokuta, ubój, to wszystko zdawało się zajmować głowy inkwizytorów i nikt nie obserwował poruszenia w mieście. Nikt poza wiecznie milczącym Huginem, który oparty o swoją włócznię co jakiś czas zerkał w stronę domu Zamoyskich.

Eberhard odmówił modlitwę dziękczynną. Wszyscy wspólnie posilali się naprawde dobrze doprawionym mięsem. Mieli w końcu pod ręką największy wybór ziół w okolicy.

I wtedy na polanie przed domem Olchy pojawili się mieszkańcy. Szybko licząc było to jedenaście osób. Uzbrojeni - a jakże - w widły, pochodnie i pałki, które jeszcze kilka chwil temu zapewne były nogami od krzeseł.
- Czarownica! Zabić ją! - krzyknął Bolemir Zamoysky.
- Chwila! - Witold wystąpił przed swego kuzyna.
- Skąd te oskarżenia?
- Zejdź nam z drogi kuzynie -
powiedział przez zaciśnięte zęby Bolemir - ona doprowadziła do śmierci siedmiu osób. W tym wielebnego Sisto! Musi ponieść karę!
Bogumysł tylko znacząco rozejrzał się po swoich ludziach. Żołnierze z krwi i kości. Nieco objedzeni, jednak mieli włócznie przeciw widłom. Tylko, że…
- Mieliśmy walczyć przeciw wampirom i wilkołakom. A to są chłopi. I baby - powiedział niemal szeptem Nieszyjka. Jednak faktycznie sytuacja nie należała do łatwych.

Klarę przeszedł zimny dreszcz, wraz ze wspomnieniem rzymskiego oficera ścigającego złodzieja, a nie zauważającego mordercy za plecami.

- Zejdź z drogi kuzynie, bo pomyślę, że i was zatruła. Omamiła swymi czarami i teraz bronić jej spróbujecie choć wina oczywista! - Bolemir krzyczał na tyle głośno, że Witold musiał zetrzeć z twarzy jego ślinę. Po chwili zawtórowały mu głosy zdenerwowanych mieszkańców Broku.

Płock.

Francisca maszerowała pierwsza. Za nią Fyodor i Gerge. Tuż obok ostatniego z inkwizytorów trzymała się Anna. Nie było czasu zebrać wszystkich, których mogli do pomocy. Czerwony brat był pewny, że sobie poradzi z rannym ghulem i ciężko rannym wampirem za dnia. To musiało wystarczyć.

Majordomus Dohna próbował stanąć im na drodze, jednak spojrzenie Fyodora uświadomiło mu dość szybko, że powinien znaleźć się możliwie daleko. Francisca minęła Czerwonego Brata i ruszyła do wnętrza budynku. Znalazła drzwi do piwnicy i wskazała na nie palcem. Pozostali inkwizytorzy stanęli za nią murem.

I wtedy dojrzeli też Dohna. Miał ze sobą trzech zbrojnych. Choć próżno było ich porównywać z tymi, których miał von Guze. Ci wyglądali raczej jak oprychy z dzielnicy portowej, niż ochrona jako tako. Sam Dohn był wysokim mężczyzna o słusznej tuszy. Miał na sobie kubrak z wysokiej jakości materiałów, przeszywany złoconymi nićmi. Jego grube palce wyglądały jak małe kiełbaski otoczone pierścieniami.

- Kim jesteście i co robicie w moim domu? - rzekł łysy mężczyzna otoczony oprychami, a jego dwie brody poruszyły się z drżeniem godnym świeżej golonki.

W dłoniach zakapiorów pobłyskiwały noże, które w ciasnym budynku zdały się być lepszą bronią niż długa laska Fyodora.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 24-08-2018 o 09:49.
Mi Raaz jest offline