Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2018, 13:49   #88
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Już czekając na odprawę chłopaki grzebali w internecie przez komórki.
Same ciekawe info.
- Urashima-senpai! - Mały Nitta podekscytowany podetknął kapitanowi komórkę pod oczy - Zobacz! Są wyniki kolejki!
Faktycznie. Mały miał telefon z ekranem dotykowym. Do strony Jedenastka Marzeń jeden krok. Wystarczyło kliknąć...

*****

Odprawa nie trwała długo. Po zaledwie pół godzinie, trener, zapytany przez Kenjiego, machnął przyzwalająco ręką.
- Idźcie na miasto jeśli chcecie. Tylko pamiętajcie, że za trzy godziny, o dziewiętnastej dwadzieścia siedem, mamy samolot do domu. Tak, wiem, że to mało czasu. Może pójdziecie na Most Tęczowy? Widać stamtąd port, Tokyo Tower, Zatokę Tokijska, górę Fudżi. Koleją Yurikamome będziecie tam za dziesięć minut...

*****

Koleją faktycznie było najszybciej.
Piętnaście minut później wysiedliście na przedostatnim przystanku. Do mostu było parę minut spacerkiem.
Coś było nie tak.
Wokół was powoli zapadały ciemności okrywając miasto ciemną suknią. Zapalały się lampy, barwne hologramy i neony. Taki makijaż zadowoliłby nawet starzejącą się gejszę.
Tylko czemu chmury były podświetlone pulsującą czerwienią? Niby nic dziwnego przy zachodzie słońca, ale barwa tej czerwieni była zbyt żywa. Zbyt ognista. Zbyt...
- Uciekać!
Ktoś wrzeszczał wniebogłosy.
- Ludzie! Pożar! Uciekaaaać!
Gdzieś przed wami słychać było paniczną muzykę klaksonów samochodowych, ludzkie wrzaski, trzask ognia.
Czuliście żar na policzkach.
Diabli by wzięli ciekawość młodzieży z Furano. Normalne japońskie nastolatki wzięły by nogi za pas...
Ale nie wy.
Podekscytowani (w końcu będzie z tego fajna anegdota) podbiegliście do wylotu ulicy na Moście Tęczowym.



Jeden z największych mostów wiszących na świecie zdawał się chwiać w uścisku ognistej dłoni. Płomienie ogarnęły już dwie trzecie mostu. Ich jęzory falowały jak oszaleli tancerze.
Samochody, motocykle, ciężarówki, piesi, wszyscy starali się wydostać ze współczesnej wersji piekła. Byle szybciej, byle umknąć przed ogniem.
Panował taki chaos, że dopiero po chwili zwróciliście uwagę na to co mieliście przed oczami. Centrum pożaru, okiem ognistego cyklonu, był jeden człowiek.
Jakby dotknięty waszymi spojrzeniami odwrócił się w waszą stronę.
Jak odkryliście trudno jest zarejestrować wygląd i przypuszczalny wiek kogoś kto stoi ogarnięty płomieniami. Które to, jako jedynemu, nie czynią żadnej szkody.
Jakiś oszalały ze strachu kierowca skręcił prosto na niego. W jednej chwili płomienie oplotły samochód. Mężczyzna próbował wyskoczyć z płonącego pojazdu i w tej chwili eksplodowała benzyna. Ogarnięty płomieniami człowiek zawył przeraźliwie. Niczym płonąca kukiełka, której podcięto sznurki, zataczał się przez kilka sekund, po czym padł bezwładnie.
Takie ujęcia powtarzały się na całej długości mostu. Ludzie wrzeszczeli, wyli z bólu, przeklinali trzęsącymi się głosami. Jedna jednostajna muzyka strachu.
Musieliście cofnąć się nieco by przepuścić uciekających. Niczym zahipnotyzowani wpatrywaliście się w otoczonego płomieniami człowieka, który właśnie zatoczył się ze śmiechu.
Wrzask.
Płomienie strzeliły wyżej pożerając kolejnych uciekających, martwe spalone ciała, opuszczone pojazdy.
- Co się, kurwa, dzieje...
Ktoś, chyba Totoya, podsumował precyzyjnie wasze obserwacje.
Śmiech.
Kimkolwiek był morderca (bo był nim bez wątpienia) bawił się znakomicie.
Do chwili aż na przysłoniętym dymem i żarem niebie nie pojawił się helikopter.
Ciężki pękaty kształt otoczony rozmigotaną mgłą wirników.
Pierwsza myśl, helikopter medyczny. Ale na pancerzu maszyny nie było charakterystycznego krzyża. Druga, maszyna należała do jakiejś stacji telewizyjnej. Ale brak było loga stacji. Zwykły cywilny helikopter, z tym że pozbawiony oznaczeń.
Morderca odwrócił się w stronę lądującej maszyny. Przez chwilę nie robił nic i obsługa helikoptera miała czas na podejście bliżej.
Z otwartych drzwi wysunęła się lina. Opadła na most. Po niej zsunął się człowiek. Mężczyzna. Odległość i cienie płomieni utrudniały obserwacje, ale widać było że człowiek ten ma krótką fryzurę i wojskowy płaszcz.
Ostatni metr pokonał zeskakując zwinnie. Helikopter natychmiast zwiększył pułap i wycofał się na bezpieczny dystans.
Przez kilkanaście sekund ci dwaj obserwowali się przez zasłonę ognia i dymu.
Trzask płomieni. Odległy szmer pojazdów pogotowia i straży pożarnej. Stłumione jęki poparzonych.
Nagle podpalacz wrzasnął.
Upiorny dźwięk. A za nim fala ognia szybsza od galopującego konia, na całą szerokość mostu, w sekundę dopadła mężczyznę, pochłonęła go.
Tego nikt nie mógł przeżyć.
Tym większe zaskoczenie gdy żarłoczne płomienie opadły i ukazał się człowiek w płaszczu, nietknięty. Płomienie utworzyły wokół niego idealny pierścień. I zaczęły przygasać.
Wrzask.
Jednakże, nim płomienie uderzyły po raz drugi, Żołnierz uniósł dłoń.
Wrzask zamienił się w ledwo słyszalny jęk. Podpalacz uniósł się w górę.
Na kolejny gest mężczyzny płonący morderca uniósł się jeszcze wyżej. Po czym został ciśnięty niewidzialną siłą poza obszar mostu.
Spadał, otoczony płomieniami, niczym motyl kokonem. Chwilę później zakończył lot w rzece. Przez kilka sekund ciskał się w wodzie otoczony chmurą pary. Wyglądało na to, że nie umiał pływać. I w końcu poszedł pod wodę.
Żołnierz przyglądał się temu przez chwilę. Po czym podszedł do nadtopionej poręczy mostu. I skoczył.
Ale zamiast spaść, powoli, niemal dostojnie, spłynął do lustra wody. Chwilę później zanurzył się w parującej wodzie, otoczony niewidzialnym bąblem, chroniącym przed poparzeniem wrzącą cieczą.
Ktoś, chyba Masaru, westchnął cicho.
Patrzyliście niczym zauroczeni. I z lekkim rozczarowaniem. Tam, w głębinie, mógł się właśnie rozgrywać epicki pojedynek, ale tu nic nie było widać...
Nagle woda rozstąpiła się. Ujawniając Żołnierza trzymającego Podpalacza na rękach. Nie było już śladu ognistej aury. I nawet stąd widzieliście, że Podpalacz nie ruszał się. Martwy lub nieprzytomny, bez wątpienia.
Nagle powietrze ponownie ożyło hukiem wirników. Nieoznaczony helikopter podchodził do lądowania. Gdy jego koła dotknęły mostu, drzwiczki uchyliły się i wysunęła się z nich para rąk. Żołnierz podał swoje brzemię i wskoczył do maszyny.
Nim zamknął drzwi, obrzucił jeszcze pobojowisko spojrzeniem. Nie było w drużynie nikogo kto by się nie wzdrygnął przekonany, że mężczyzna spojrzał właśnie na niego.
Przez chwilę widzieliście jego twarz. A chwilę później drzwiczki zatrzasnęły się i helikopter odleciał...

*****

- Widzieliście to co ja?
Totoya kręcił głową. I nie tylko on. Każdy starał się jakoś zracjonalizować to co widzieliście przed kilkoma godzinami.
Samolot do Furano odleciał zgodnie z planem. Na pokładzie mieliście czas by złapać oddech.
Większość chłopaków surfowała teraz po necie dzieląc się infem z innymi internautami. Przy okazji zauważyliście ciekawą rzecz.
Przez pewien czas pojawiające się na stronach relacje z pożaru, wspominające o Podpalaczu, Żołnierzu i innych szczegółach zdarzenia, znikały po kilku minutach. Paradoksalnie, miast zatuszować zdarzenie, tylko je podkręcono. Pojawiły się momentalnie oburzone komentarze o odcinaniu wolnego dostępu do informacji, kolejne komenty wyrastały jak grzyby na deszczu, ludzie dzielili się zdjęciami i filmami. Po kilku godzinach stało się jasne, że ktokolwiek starał się wyciszyć zdarzenie, przegrał z internetem.
Trener Krzeszewski kręcąc głową poinformował was, że info wyszło już poza japoński internet. Nawet w polskiej sieci, jakoby, toczono ożywione dyskusje o zdarzeniu.
Oczywiście pojawiły się też opinie, że zdjęcia i filmy to fejk, ale od spiskowych teorii aż się roiło.
W takiej to atmosferze wracaliście do domu.
Co teraz?
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 25-08-2018 o 12:22.
Jaśmin jest offline