Elsa z niebywałym spokojem wysłuchała słów Dietera, choć nawet nie zaszczyciła go swoim spojrzeniem. Trochę mówił do jej pleców, trochę może do śledziony, ale nie prostu w jej twarz. Kapłanka lubiła być bezczelna na różne sposoby, a udawanie ignorancji było jednym z nich. Żadna część jej ciała nie dała znaku, że przemowa żołnierza w jakikolwiek sposób ją dotknęła czy zainteresowała. Ot, tak sobie słowa leciały, a ona dalej robiła swoje. Szkoda tylko, że nie potrafiła nic odszukać, mimo iż była pewna, że coś tutaj jest nie tak.
- Mówiłam o Morrytach - odpowiedziała mu w końcu niedbale i lakonicznie, beznamiętnym tonem głosu, zupełnie jakby składała zamówienie w karczmie i chciała dodać "sól do tego". Jej skwitowanie jasno wyrażało, że wcale nie neguje słów Dietera, po prostu według niej nie odnosiły się one do Morrytów, o których z dumą mówiła.
Kiedy Rycerz zwrócił się do niej, obdarzyła go swym sennym spojrzeniem. Była jednak zbyt zafascynowana tym konkretnym przejściem i nie mogłaby zasnąć, gdyby nie udało jej się dowiedzieć, co tutaj zostało wykombinowane. Harald coś tam grzebał w skale i już chciała mu powiedzieć, że to nie pora na obmacywanie wypukłości i uskutecznianie swych perwersji związanych z czerpaniem przyjemności z klepania gleby, kiedy ziemia pod stopami zadrżała.
Mina Elsy jak nigdy wyrażała zdziwienie i zaskoczenie. Na początku być może nawet się zlękła, gdyż nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Szybko jednak powróciła do rezonu, odchrząknęła, poprawiła zachwianą grzywkę, strzepała pył z szat jak przystało na delikatną pedantkę i udając oburzenie obrzuciła Haralda spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Następnym razem mógłbyś ostrzec - skarciła go pouczającym tonem i podwijając czarną kiecę podeszła do miejsca, które uległo małym zmianom.
- Haraldzie, jesteś najlepszym rycerzem, jakiego mogłam mieć. - skomentowała na tyle oschle, że ciężko było odgadnąć czy to komplement czy ironia, jednak jej podekscytowane spojrzenie mogło zdradzić prawdę tym, którzy znali ją nieco dłużej niż parę miesięcy.