Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 19:08   #185
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Wzięte z Gdoca

Ari’Sainen przywiązał konia do jednego z pobliskich drzew i zajął się jego oporządzeniem. Dopiero potem ze spokojem wszedł w krąg światła rzucanego przez ognisko górników. Wyciągnął zza pazuchy flaszkę i usiadł na ziemi.

- Bombarda? To chyba jak się spierdzicie po tym parszywym żarciu, które tu pichcicie. A w kości to graliśmy ze dwie noce temu, chyba wszyscy mamy już dość kości - zakończył wypowiedź pociągając z butelczyny. Podły alkohol wykrzywił twarz elfa.

Grumbli poczerwieniał aż ze złości i pewnie byłoby to widać gdyby nie fakt, że panował już mrok.

- Odpuść sobie wuju - uspokajał Grumbliego młody krasnolud.

- Rozmazało ci się coś na twarzy, czy już się taki brzydki urodziłeś, szpiczastouchy? Chcesz mam tu kawał szmaty. - górnik odparł na zaczepkę Ari’Sainena. Na co wszystko znów wtrącił się Thalgrim - Napij się wuju, usiądźmy i zjedzmy coś - rzucił dwa małe bochenki chleba w stronę Hugo i Laviny.

- Spokojnie, staruszku, bo znowu popuścisz - roześmiał się elfi weteran. - Popatrz krasnoludzie. Ty masz flaszkę, i ja mam flaszkę. Ty jesteś szpetny i wredny, i ja jestem szpetny i wredny. Ty chcesz spokojnie i bezpiecznie spędzić noc, i ja też tego chcę. Nie różnimy się aż tak bardzo.

- Nie różnimy się aż tak bardzo, ha dobre sobie
- odrzekł gderliwie Grumbli - Niech ci będzie, siądź do ogniska, byle daleko ode mnie.

Ryży uznał, że z tej dwójki to ten młodszy wydaje się mieć bardziej równo pod sufitem, zignorował więc słowny pojedynek i wyciągnął dłoń do Thalgrima.

- Miło mi poznać. My akurat w Grunere byliśmy kilka dni temu. Niespokojne tu okolice i w dwóch nie bezpiecznie podróżować. Nasza drużyna - wskazał ręką - dużo liczniejsza od waszej, a dopiero co straciliśmy towarzysza w walce, a i wojowniczkę jedną pod opieką mnichów musieliśmy zostawić. Nawet w Grunere noc nie minęła nam spokojnie - mówiąc nieustannie, niziołek cały czas grzebał i wyciągał rzeczy ze swego bagażu. W końcu wyciągnął fajkę i tytoń i kiwnął kapciuchem w stronę krasnoluda - palisz?

- A co to za tytoń? - zainteresował się Thalgrim, próbując załagodzić sytuację - Czasem duża grupa to przekleństwo na szlaku, im więcej osób tym więcej hałasu i zapachów. My z wujem podróżujemy tędy od lat i nie spotkaliśmy się ze zbytnimi komplikacjami.

Na przekór tym słowom Dieter rozglądający się po okolicy dostrzegł coś podejrzanego i w momencie gdy chciał ostrzec przyjaciół to coś raptem rzuciło mu się do gardła. Na polanę tuż za pierwszym ogarem wpadło pół tuzina uzbrojonych w lśniące zębiska dużych wilków, z pysków sączyła się piana. Ich ślepia nie świeciły się w świetle księżyca, tak jak zawsze, były zaś przerażająco krwiste. Wilki powoli zaczęły okrążać ognisko, nie bojąc się światła bijącego z ogniska. Ten co zaatakował Dietera, mocno raniony przez łowcę w łeb nie odpuścił zaciskając swe zębiska na karku ofiary, do czasu aż słychać było chrzęst pękającego kręgosłupa. Ciało Dietera opadło bezwładnie na ziemię, a wilk puścił swą ofiarę gotując się do następnego skoku. Sierść miał srebrzystą a wielkością przypominał bardziej kuca niż wilka.

Elfi wojownik sięgnął błyskawicznie po jedną ze swych strzał, oblał ją alkoholem i włożył do ognia pozwalając, by zapłonęła błękitnym ogniem. Naciągnął mocno cięciwę i wypuścił płonący pocisk w stronę wilków. Jedna z bestii padła na ziemię, w agonii ryjąc grunt tylnymi łapami.

- Zasłońcie mnie! - krzyknął do tych, którzy stawali już z tarczami w rękach.

Hugo, który do bardziej myślał o odpoczynku, niż o uczestniczeniu w rozmowach, siedział do tej pory przy ognisku, pogrążony w myślach. Nie na tyle jednak, by nie zauważyć, iż obozowisko zostało zaatakowane. Zerwał się z ziemi, sięgnął po pistolet i strzelił do najbliższego wilka, po czym zamienił pistolet na rapier i lewak.

Elfi mag do tej pory spokojny i starający nie zwracać uwagi krasnoludów na siebie poderwał się na równe nogi chwytając jedną ręką za łuk a drugą za strzałę. Skupił się cofając by być najdalej od wilków i zaczął wzywać moc hysh formując zaklęcie gorejącego wzroku.

Sigrid, która przez cały czas starała się ignorować ściskanie w żołądku odkąd opuścili klasztor, jakby w oczekiwaniu na coś co może się wydarzyć, nareszcie odetchnęła głęboko i chwytając młot mocniej w dłoni sięgnęła drugą po jedno z palących się polan i tak uzbrojona ruszyła żeby osłonić Ari’Sainena i przy okazji przywalić jednej z bestiii, a może i podpalić jej futro.

Na widok śmierci Dietera Alane chwyciła swoją kuszę i posłała pocisk w stronę wilków.

Dwa wilki, widząc najpewniej co się dzieje lub wezwani jakimś magiczną siłą zrobiły w tył zwrot i pomknęły w stronę lasu. Pozostałe cztery natarły na podróżników. Jeden skoczywszy w stronę Alane zamarł w locie ugodzony bełtem wystrzelonym z kuszy. Kolejny rzucił się w kierunku Hugona. Wprawnie władający rapierem szermierz najpierw uchylił się przed zębami bestii by wbić swój oręż prosto w bok wilka.

Kolejna bestia rzuciła się w kierunku dwójki napotkanych krasnoludów. Starszy z nich przygotowany do walki uderzył bestię młotem, Ta jednak w porę odskoczyła i pognała w kierunku Sigrid, która zdołała podpalić sierść wilka.

Ostatni wilk stojący pewnie na swych czterech łapach zaczął się cofać patrząc wprost na Ari’Sainena i stojącego nieopodal Laurenora. Ten drugi w jego ślepiach dostrzegł błysk inteligencji, złych sił, które najpewniej kierowały zwierzęciem. Na sam koniec zwierzę zerwało się do ucieczki najpewniej wiedzione siłą instynktu przetrwania. Wtedy właśnie z oczu elfa strzeliły białe promienie trafiając w odwracającego się wilka.

Trzy dogorywające bestie leżały w kałuży krwi warcząc co rusz ale nie mogąc się podnieść mogły liczyć jedynie na dobicie ze strony poszukiwaczy przygód. Do jednej z bestii podszedł stary krasnolud, który jednym uderzeniem młota skrócił męki konającej bestii.

Laurenor rozejrzał się po pobojowisku i pokiwał z niesmakiem głową.

- Jeśli dalej tak nam będzie szło to po tygodniu nie będzie miał kto o nas opowiedzieć - rzucił i schował broń na miejsce.

- Pozostali cali? - spytał pochylając się nad trupem kompana.

- Nie bój się... naszą porywającą historię opiszą braciszkowie w swoich księgach zakonnych - odpowiedziała Alane znad trupa wilka, z którego właśnie zdejmowała futro. - Wolałabym jednak dorwać tego drania, co z zsyła na nas te wszystkie potwory.

Ari’Sainen klepnął Sigrid w ramię na znak podziękowania. Kucnął na chwilkę przy trupie Dietera, zmawiając krótką modlitwę. Potem popatrzył zdziwiony na Alane, która jak gdyby nic oskórowywała już zabite bestie. Skrzywił twarz słysząc słowa o nasyłaniu potworów.

- No właśnie, zaczynam mieć wrażenie, że ktoś na nas poluje. - Rozejrzał się wokół skupiając się na członkach grupy, do której się przyłączył pod Parravonem. - A przez nas rozumiem was, którzy tu przyszli w jakimś sekretnym celu. Może więc wtajemniczycie resztę z nas, żebyśmy wiedzieli co się tu dzieje?

- Poluje nas ten łajdak, na którego dostaliśmy zlecenie z zakonu... - zaczęła cicho mówić Alane - Jeśli już musisz koniecznie wiedzieć... to ja go szukam już od pewnego czasu jako pewnego hrabiego, o którym nie mogę za dużo powiedzieć, ale nie sądzę, żeby wiedział o mojej misji.

- Jeśli… muszę… koniecznie… wiedzieć?
- wytatuowany elf cedził słowa zaciskając pięści. - Całe życie nadstawiam karku, ale zawsze wiedziałem za co, za kogo i dlaczego. Jaki kurwa zakon, jaki hrabia, jaka misja? Albo zaczniecie grać z nami w otwarte karty, albo zostaniecie sami z waszym kłopotem na głowie.

- Jaki zakon?! Zapomniałeś skąd dziś rano wyjechaliśmy? - burknęła zirytowana Alane - A co do historii hrabiego to podejdź bliżej, bo to dłuższa opowieść. Jednak zaznaczam, że nie sądzę, żeby ten arystokrata wiedział, że jestem na jego tropie! - Tu Alane opowiedziała, jaką ma misję od Rubinderów do wykonania.

Laurenor również zainteresował się informacjami od Alane. Tak jak wytatuowany elf nie chciał nadstawiać karku nie wiedząc z kim czy czym ma do czynienia.

* * *

- Ah, czyli macie zlecenie na wampira za trzy tysiące i klienta na skarby, które przy nim odnajdziecie... Tajemnica się wyjaśniła... No to macie problem, bo wasz cel najwyraźniej dowiedział się o tej wielce tajnej misji. Teraz to wy jesteście ofiarą, a razem z wami i my, bo pasowało wam mieć parę dodatkowych mieczy, łuków i kogoś, kto zna się na magii. Tyle, że przez wasze sekrety zginął nasz kompan, ciężko ranna jest kobieta Hugona, a teraz wasz towarzysz czeka na pochówek.

Ari'Sainen rozejrzał się po pozostałych, a potem powrócił do grupki polującej na wampira.

- Lepiej, żeby wasza propozycja dla nas była rozsądna.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.

Ostatnio edytowane przez Phil : 27-08-2018 o 10:04.
Phil jest offline