Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 22:49   #35
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
- Cóż… martwi mnie, że...- zaczął Irlandczyk, ale mu przerwano.

- Dość - cichy, zdecydowanie zbyt cichy głos Iwana jak na potęgę która za nim drzemała, rozległ się po sali. Dominikanin odsunął od siebie talerz.

- Jeśli będziemy się tak zachowywać… - westchnął - ...skończymy jak Rada.
Trochę zakłopotany Jonathan spojrzał na Einara. Chyba było mu wstyd.

- Proponuję… - zaczął hermetyk dość niepewnie biorąc pod uwagę jego poprzednią stanowczość - wymienić się pozostałymi informacjami. Tylko proszę, bez dyskusji. Każdy kto ma cenne wieści, niech mówi. Dyskutować będziemy potem. -Coś w jego spojrzeniu dodawało, iż chyba chciał mruknąć pod nosem jakąś kąśliwą uwagę. Co oznaczało, iż albo nie opanował znanej u hermetyków sztuki krycia się z emocjami albo chciał im to przekazać.

Waleria mogła wyraźnie wyczuć jak Mervi przeszyła ją spojrzeniem przymrużonych oczu, jednak nie uczyniła innego ruchu. Jedynie w pewnym momencie uśmiechnęła się nieprzyjemnie, po czym spojrzała w sufit oparłszy się o oparcie krzesła. Przed uniesieniem spojrzenia, na ledwo moment zerknęła na Jonathana, ale nie zabrała już głosu.

- Są… Opustoszali w mieście. Nie są przyjaźnie nastawieni do innych magów. Chyba wolą by ich zostawić w spokoju. Zbierają się co jakiś czas w jednym z klubów w mieście. - zaczął Patrick.- To jedyne co ja wiem na chwilę obecną.
Klaus chrząknął, nie był do końca dumny z informacji, którą miał zamiar się teraz podzielić.

- Zostałem zaatakowany we śnie przez jakiegoś ducha. Jednorazowo na razie, ale zawsze.

- Pozwoliłem sobie na systematyczną, małą peregrynacje po tutejszym zaświecie - powoli, nużąco wręcz zaczął Iwan. - Tutejsi duchowi mieszkańcy traktują mnie z mniejszymi oporami. Chociaż duża część duchów wydaje się dość apatyczna oraz… jakby wystraszona. Napotkałem też trzy prawdziwe demony, infernalne, nie proste odbicia idei - spauzował aby dać wszystkim przetrawić tą informacje - zaatakowały mnie na drugi dzień mego pobytu. Zostały zgładzone. Nie stanowi to silnej przesłani za naturą tego miejsca, jedna zalecam ostrożność. Wyjaśniając, jestem tutaj trochę jak latarnia w ciemności. Wiele istot widząc światło traktuje to jako wyzwanie zgaszenia go. Szczególnie te mniej rozgarnięte. Dodatkowo w mieście istnieją bardzo duże problemy z przestępczością. Rozmawiałem o tym z Tomasem, podejrzewa, iż część walk pomiędzy Sabatem a Camarillą może być w ten sposób maskowana. Co oznacza, iż albo policja, władze miejskie, mafia lub media, a być może wszystko znajduje się pod silnym wpływem spokrewnionych. Tomas sugerował policję lub media, prawda?

Eutanatos w milczeniu skinął głową.
- Będzie trzeba to zbadać. Lecz zanim przejdziemy do tak szczegółowych planów… Mistrz zechce poprowadzić dalszą część?
Wywołany Jonathan z ociąganiem się kiwnął głową. Miał lekko skwaszoną minę od kiedy Iwan wspomniał o pokonaniu duchów. Ojciec Adam ciągle kończył posiłek.

- Każda fundacja potrzebuje zasobów, czasu, miejsca, informacji, organizacji i nazwy. Każdy z tych elementów jest nieodzowny. Zacznijmy zatem w kolejności, w jakiej wymieniłem. Porządek Hermesa oferuje wsparcie finansowe, jak wspominałem. Posiadamy do dyspozycji hotel, a w razie potrzeby jestem w stanie pobudzić nasze uśpione aktywa. Jak zapewne wiecie, Mistrz Iwan - hermetyk wzbraniał się przed określeniem chórzysty jako ojca - posiada spore wpływy w strukturach kościelnych. Kościół jest tutaj silny, tym lepiej dla nas - podsumował.

- Prosiłbym aby każdy wymienił zasoby, które może zapewnić fundacji. Dodatkowo, musimy zabezpieczyć wspomnianą już sprawę kwintesencji. W mieście prawdopodobnie znajduje się kilka węzłów. Będzie trzeba je zlokalizować.

Tomas spoglądał na magów chłodno. Wyglądał na bardzo zamyślonego.

- Dopiero co tu przyjechaliśmy. Jeszcze nawet nie zdążyliśmy się zadomowić, więc ciężko tu mówić o zasobach.- przypomniał Irlandczyk zerkając wicemistrza J.. Odetchnął głośno dodając.- Zapewne przywódcy naszej małej fundacji dostali moje dossier z rąk Kari, ale ogólnie to ja zajmuję się rozwiązywaniem problemów… najczęściej tych wymagających rozwiązań siłowych, ale nie tylko. Poza tym tworzę gadżety i czasem… robię talizmany. Ale nie jestem specjalistą w nich. Więc raczej masowo ich produkować nie będę.

Klaus spojrzał na Patricka zastanawiając się chwilę nad czymś.
- Tak jak mówiłem, mam kilka planów które można zaimplementować w nowej siedzibie. Stanowiska na przyzywanie stacjonarnych wyrzutni pocisków wysokoenergetycznych, ukryte przejścia, mosty ciekłoświetlne, teleportarium… oczywiście wszystko do ustalenia czego sobie życzą członkowie fundacji. Wydaję mi się, że w przeciągu miesiącu udałoby mi się też nas uniezależnić od miejskich ognisk elektryczno-cieplnych przy pomocy wielofasadowych komór półprzepuszczalnych. Jestem pewny, że Patrick i Mervi będą w stanie mi pomóc z tym wszystkim.

Patrick nie odpowiedział, za to zerknął z zaciekawieniem na przywódców ich jeszcze nienazwanej fundacji. Zaintrygowany tym, czy pozwolą Niemcowi rozgrzebać ich budynki i rozpirzyć w pył magyczne zabezpieczenia, tylko po to by Klaus zrealizował swoją wizję świetlanego budynku fundacji.

Mistrz Jonathan zaśmiał się lekko. Propozycja Klausa widać go nawet ucieszyła lub ucieszyła i rozbawiła zarazem.
- Nie wiem czy na początek chcemy budować tu prawdziwy bunkier. Poza tym... Mam jednak trochę inne podejście w materii siedziby fundacji. Niekoniecznie musi być to jedna, centralna twierdza. Niekiedy bardzo dobrze spełnia tą rolę ruchome miejsce spotkań lub wydarzenie, a budynki pozostawia się do innych celów. Sądzę, że kwestię organizacji miejsca zajmiemy się za kilka chwil. Hermetyk wypatrywał odpowiedzi innych w materii ewentualnych zasobów i przydatności.

Klaus wydał się odrobinę posmutnieć na odmowę. Nie były to przecież nawet najbardziej ekstremalne z jego pomysłów.
- Tak to mam ciągle te hausty. Na pewno się przydadzą. - ciągle uważał, to za mniej istotne.

W momencie, gdy Iwan wspominał o duchach, Mervi jakby odruchowo położyła dłoń na uczepionym paska Tamagotchi, w geście typowo obronnym. Mistrz nie mistrz - nikt nie będzie stresował jej duszka.

- Wiem, że w sumie to nie moja sprawa - odezwała się lekko, odnosząc się do niedawnego stwierdzenia Walerii - ale może bylibyście zainteresowani posiadaniem niezależnej sieci komunikacyjnej? Może i niektóre opcje operatorów komórkowych są naprawdę interesujące, ale nie wiem czy opłaca się dodawać informacji Technokracji oraz oczywiście funduszy z abonamentów.

Ojciec Iwan uśmiechnął się łagodnie. I wyjątkowo pojednawczo jak na opinię którą posiadał w środowisku przebudzonych.
- I to jest właśnie zaleta posiadania wirtualnego adepta w fundacji. Sądzę, że odporna na podsłuch komunikacja jest jak najbardziej na miejscu. Nie tylko w obawie przed Technokracja,ale i innymi nieżyczliwymi osobami.

Waleria z uznaniem skinęła głową, komunikacja to dobra rzecz. Na głos powiedziała jednak
- Verbena tradycyjnie zapewnia wsparcie w zakresie życia i entropii oraz ma oddaną łączniczkę ze światem wampirów.

Inkwizytor rozejrzał się po zebranych i dotarło do niego, że również powinien coś powiedzieć.
- Wiele lat służyłem w szeregach Templariuszy. Nadal mam tam oddanych przyjaciół, których będę mógł poprosić o pomoc w przypadku gdyby łączność ze światem wampirów zawiodła. Jeżeli zaś podejrzewamy, że policja maskuje działania tych istot, to mogę rzucić na to okiem. Oficjalnie jestem inspektorem Interpolu.

Iwan kiwnął głową wyrażając zrozumienie. Hannah dość badawczo przyglądała się Inkwizytorowi, acz nie natrętnie. Była bardziej zaintrygowana. Jonathan podjął temat.
- Wróćmy do kwestii miejsca oraz zebrań. Na obecną chwilę dysponujemy jednym piętrem hotelu. Parafia też jest dobrym przybytkiem jednakże…

Hermetyk przekazał głos Iwanowi.
- Wolałbym nie generować tutaj zbytniego tłoku. Oczywiście jestem w stanie przyjąć tu wszystkich, a wspólne spotkania w tym miejscu są nawet oczekiwane i… upragnione. Jednak parafia to nie jest dobre miejsce dla fundacji. Kościół posiada jedną nieruchomość bliżej centrum jeśli zdecydujemy ją wykorzystać. Chociaż miałem zupełnie inne plany co do niej, bardziej przydatne niż miejsce spotkań przebudzonych - wyjaśnił uprzejmie.

- A co z węzłem? - powiedział cicho inkwizytor. - Może warto byłoby pomyśleć nad stworzeniem węzła, a potem można by zbudować siedzibę wokół niego. Kwintesencja faluje nad miastem, ale są miejsca, w których kształtowanie jej jest łatwiejsze niż gdzie indziej. Łatwiej będzie nam wybrać miejsce na nowy węzeł, a później możliwie blisko założyć siedzibę. Gerard w końcu spojrzał wprost na egzarchę.

- Ojcze, jeśli nie byłoby to kłopotem, to chciałbym wybrać się z wami w podróż za zasłonę i omówić potencjalne lokalizacje.
- Bez konsultacji z resztą fundacji? - rzucił Klaus, a Patrick potakiwał stojąc murem za przywódcą ich frakcji. - Poza tym przyda się jakieś miejsce spotkań do czasu wybudowania miejsca nad węzłem. Chociaż sądzę, że łatwiej byłoby zrobić węzeł w już gotowej lokacji. Mniej pierniczenia się ze zgodą na budowę, eksploatację itp.

- Zatem wybierzmy kilka miejsc, a potem podejmijmy głosowanie nad nimi - Inkwizytor rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć: “przecież nie chciałem wam namieszać”.

- Może będziemy mieć szczęście i znajdziemy miejsce, w którym jest jakiś stary budynek do odkupienia niewielkim kosztem, a na terenie posesji od kwintesencji aż kipi?

- Na razie… odszukajmy te miejsca pełne kwintesencji, a potem… potem się zobaczy.- zaproponował polubownie Irlandczyk.

Gdy magowie rozmawiali o kwintesencji i węzłach, które chcieliby mieć jako sąsiadów, Mervi bez oporów po prostu wysunęła z torby tablet, który sunęła po stole tak, aby zgromadzeni mogli widzieć jego ekran. Sama zaś odsunęła się od stołu ustawiając na kolanach laptop i nie czując najwyraźniej potrzeby w tym momencie wyjaśniać czegokolwiek, uruchomiła kilka jego funkcji, pracujących w tle. Na ekranie tabletu ukazał się obraz mapy Lillehammer... który po kilku sekundach stracił ostrość i rozpikselował się, aby w moment wrócić do poprzedniego stanu. Po minie Mervi dalekiej od zachwytu, można było wnioskować, że błąd nie był zamierzony.
- Tak będzie łatwiej - najpierw określić rejon, później poszukać ciekawej lokalizacji. W razie chęci w 3D dam, ale na początek chyba niepotrzebne... To ma być w końcu tymczasowe, tak? Dane co do preferencji miejsca w cenie. Szybciej znajdziemy z taką prowizoryczną bazą.

Iwan spojrzał na wyświetlacz z pewną mieszaniną pobłażliwości, wyższości i czegoś zupełnie nieuchwytnego.
- Dobrze, zatem dopóki nie znajdziemy odpowiedniego miejsca na nasze spotkania, zarządzam zbiórki w każdą niedzielę o 18 w tym samym miejscu.
Wypowiedział to tak samo spokojnie jak zawsze i tak samo bez krzty emocji.

- Skoro już w temacie organizacji jesteśmy - wtrącił się lekko poirytowany Jonathan - należy wybrać nazwę oraz ustalić pewien łańcuch dowodzenia. O ile Rada narzuciła nam pewne pewniki, to jednak chciałbym aby zawsze było jasne do kogo się zwracać i kto komu może coś… zasugerować. Nie chcę tu wielkiego rygoru, po prostu uważam, że dobrym jest gdy dany przebudzony ma świadomość, że za jego decyzjami stoi murem cała fundacja. Propozycje prosiłbym składać teraz.Rzucił to tak silnym głosem jakby wprost prosił zbombardować nimi ojca Iwana.

Mervi uśmiechnęła się pod nosem, ale nie przestawała pisać na swoim laptopie, wyraźnie czując się lepiej w jego bliskości. Z ekranu tabletu zniknęła prosta mapa 2D i w jej miejscu pojawiły się struktury geometryczne, które budowały się w przestrzeni 3D. Wyglądały bardziej na szkielety dla większych form niż gotowe formy, ale po ich ilości można było wnosić, że tworzy się coś większego, opierającego się właśnie na geometrycznych kształtach, gdzie głównym aktorem był sześcian. Sama Mervi uniosła wzrok znad laptopa, gdy hermetycki mistrz zakończył wypowiedź.
- Głosuję na Jonathana Marcusa Schwarzvogela. - oddawszy głos, najwyraźniej wróciła uwagą do laptopa.

- Sądzę, że Mistrz Jonathan nie miał na myśli głosowania nad przywództwem, lecz ustalenie dalszej hierarchii, po mej osobie i… swej - odpowiedział Iwan spokojnie. Hermetyk milczał.

- Och, może i faktycznie. - odparła nie unosząc spojrzenia znad laptopa - Znaczy, kto będzie trzecim szefem? Licząc w pierwszej dwójce Mistrza Jonathana i twoją osobę? - odwróciła spojrzenie na Patricka uśmiechając się - Więc sądzę, że Patrick nada się doskonale.

- Ja? Dlaczego ja? Mistrz Klaus powinien jeśli już. Nie może jednocześnie być przywódcą naszej tradycji i podlegać podwładnemu.- zaprotestował Irlandczyk.- Poza tym ja jestem kiepskim organizatorem.

Klaus spojrzał na Patricka.
- Po pierwsze: nie. Po drugie: nie. - pokręcił głową - "Przywódcą naszej tradycji"? Patrick… jest nas dwóch.

- Od czegoś trzeba zacząć. - wzruszył ramionami Irlandczyk. - Jest nas dwóch… więc bardziej doświadczony powinien być mistrzem. Jakaś hierarchia musi być.

- Jak wasza dwójka jest zbyt skromna, nie chcemy raczej kogoś kto nas w bagno wpakuje w pierwszej godzinie, więc Waleria odpada, a Inkwizytor ma swoje obowiązki... - spojrzała w stronę Tomasa - Och. W końcu mamy jeszcze do wyboru osobę Tomasa, który miał wkład w to wszystko, tak?

- Po co zresztą wybierać trzeciego? Na razie nie jesteśmy aż tak liczni by dodawać szczebelki do drabinki.- zadumał się Irlandczyk.

- Nigdy nie wiadomo co się w życiu zdarzyć może - sentencjonalnie westchnęła Waleria spoglądając na Irlandczyka - mam przeczucie, że Patrick jest odpowiednią osobą na trzeciego - skończyła już z uśmiechem na ustach.

- Nie jestem dobry… w organizowaniu. Jestem bałaganiarzem…- Patrick bronił się jak mógł.

Klaus spojrzał z politowaniem na młodszego eterytę.
- Jeżeli mój młody kolega naprawdę, nie chce tej pozycji to nie zmuszajmy go. Osobiście się nie garnę to jakiejkolwiek odpowiedzialności, ale przyjmę ją jeżeli będzie trzeba. - zerknął jeszcze na Irlandczyka - Tylko daj spokój z tym "Mistrzem".

- Sądzę, że w takim wypadku szanowny Gerard byłby kandydatem idealnym - wtrącił Iwan spokojnie, monotonnie lecz niebywale chytrze wykorzystując zaistniałą okazję - jako osoba pełniąca ważną rolę w Tradycjach oraz młody mistrz, o czym może nie wszyscy zebrani wiedzą, jest wedle mego osądu kandydatem idealnym. Ktoś wyraża sprzeciw?

Co znamienne, chórzysta nie poprosił o głosowanie, nie poprosił o opinię, radę czy cokolwiek pozostawiającego pole manewru. Po prostu powiedział swoje i oczekiwał oporu… z którym mógłby sobie poradzić.

Hannah drgnęły palce. Młoda hermetyczka spojrzała na Jonathana. Ten nie uczynił nic. Delikatnie uśmiechał się jak aktor w politycznej grze. Grze której nienawidził. Było to widać gdzieś w głębi jego oczu.

- Sprzeciw - cicho, bez wielkiej siły ale i też bez wyczulonej słabości zakomunikował Tomas.

- Potrzebna jest silna reprezentacja technomantycznych Tradycji. Wirtualni Adepci i Synowie Eteru stanowią dużą grupę w naszej fundacji. Świństwem byłoby ich w ten sposób nie uhonorować - nikły cień autoironii pojawił się na twarzy eutnatanotsa. Chyba słowa o uhonorowaniu zbyt gładko przeszły mu przez usta. Za dużo kontaktu z hermetykami.

- Dodatkowo - kontynuował - wedle mej wiedzy Synowie Eteru przeznaczyli na naszą rzecz spore zasoby kwintesencji. Co pośrednio czyni ich fundatorami naszego zgromadzenia. Tylko okropna pomyłka doprowadziła do tego, iż nie domagali się odpowiedniej rangi na początku misji.

- Nie sposób nie zgodzić się z ostatnimi słowami Tomasa - odpowiedział Jonathan.

- Ja w sumie też się sprzeciwiam. Nie umniejszając wiedzy i wpływom i pozycji Gerarda… obecnie na przywódczych stanowiskach nie powinny zasiadać osoby mające… tak wyraziste poglądy.- wtrącił Patrick ostrożnie.- Które mogą negatywnie wpłynąć na osąd sytuacji. Nasza fundacja jest delikatną roślinką, wymaga raczej bardziej spokojnej i rozważnej osoby. Zwłaszcza teraz gdy wampiry toczą wojnę w którą chcą nas wciągnąć, pod miastem może leżeć jakiś stary wampir… a Technokracja tuż za płotem.

- Też mam wyraziste poglądy, jak to zgrabnie określiłeś Patricku - odpowiedział Iwan wbijając wzrok w Irlandczyka.

- Dlatego dobrze by było… wszystko zrównoważyć… także w zakresie liderów. - wyjaśnił swój pogląd Syn Eteru wzdychając ciężko.- Nie ma co ukrywać, że sytuacja w jakiej mamy zakładać naszą fundację wymaga stąpania bardzo delikatnie i ostrożnie.

- Z tego powodu właśnie potrzeba kogoś, kto posiada łatwość nawiązywania pokojowych kontaktów, nie dąży do konfliktu, gdy nadchodzi taka opcja. - odparła Mervi ledwo unosząc wzrok na zgromadzonych - Kogoś, kogo decyzje nie będą stawały naprzeciw spojrzeniu i sumieniu reszty, bo i nie będą... hm... dość kontrowersyjne? Patrick natomiast dogada się z każdym w Fundacji. - określiła kandydata.

- No cóż Patrick, obawiam się, że jednak spocznie na tobie ten obowiązek. Również popieram kandydaturę mojego młodszego kolegi. - Klaus się delikatnie uśmiechnął do Irlandczyka - Pomyśl o tym jako o… możliwości do pozyskania nowych umiejętności.
Waleria nic nie mówiła jedynie, od czasy do czasu potakiwała w milczeniu. Podobała jej się kandydatura Patrica.

Gerard przysłuchiwał się z kamienną twarzą. Cóż, nie znalazł wielkiego poparcia, ale go to nie dziwiło. Miał doskonałą świadomość tego jaki jest i nie dziwił się reakcjom.
- Myślę, że podejmowanie tej decyzji na tym etapie może w dłuższej perspektywie odbić się negatywnie na organizacji. Sądzę, że mamy wiele zadań i najlepiej byłoby zająć się nimi od razu. Podzielmy się na mieszane grupy, tak, żeby mistycy mogli przyjrzeć się pracy naukowców i odwrotnie. Bo dzielenie nas na grupy, które potrzebują swoich reprezentantów już na początku buduje sztuczne mury. Ciężko będzie nam działać jako jedność, stojąc po różnych stronach muru.

Inkwizytor nie był nigdy charyzmatycznym mówcą, jak mu to wypomniała Mervi. Zazwyczaj siedział cicho i obserwował.Tym razem zaś nie miał zamiaru nikogo przekonywać. Ot, podzielił się wnioskami z obserwacji.

- Z całym szacunkiem - Mervi oderwała się od laptopa - ale musiałeś zauważyć, że jak na razie jest dwóch mistyków jako "szefów", prawda? Eteryci dali hausty, a i tak są w tym związku pieprzeni w tyłek. Odmowa i tego byłaby ciosem w nich... - celowo nie dodała swojej Tradycji, choć było jasne, że ją też miała na myśli. Uśmiechnęła się z jakąś słodką nutą - Więc mistycy już mają, jak to nazwałeś, "swoich przedstawicieli", gdy technomanci nie mają nikogo. Ale może i o to chodzi... - obserwowała uważnie zebranych.

Klaus uniósł brew słuchając wypowiedzi Gerarda.
- Czy to jest polityczne "Ja nie wygram, więc anulujmy wybory"? Poważnie ciekawi mnie, czy byłbyś taki za tymi mieszanymi grupami, gdybyśmy wszyscy przystali do twej kandydatury. Więc może postawię sprawę jasno. Moja Tradycja dużo zainwestowała w tą fundacje i moim obowiązkiem jest zapewnienie, że Synowie Eteru nie będą stratni. Więc, albo ja lub Patrick znajdziemy się w tej małej radzie, albo Hausty pozostaną z nami.

- Jest nas trochę za mało na dzielenie się na grupy… przy tylu zadaniach przed nami.- wtrącił drugi z Synów Eteru. Podrapał się po karku.- Zresztą wampiry i jedne i drugie chyba akceptują Walerię jako swój kontakt z nami, więc niech ona sama wybierze który z magów ma ją wspierać swoją obecnością przy negocjacjach. Poza tym co to znowu pomysł z zaglądaniem przez ramię, co? Wiem jak pracują mistycy, widziałem szamańskie praktyki mówców marzeń, wiccańskie rytuały werben i… to co wyprawiają kultystki ekstazy. I nie pojąłem nic z tego… tak jak wątpię by ktoś inny dojrzał magyę w tańcu palców Mervi na klawiaturze, poza innym wirtualnym adeptem. A co do samych zadań jakie stoją przed nami, to… - tu spojrzenie Healy’ego spoczęło na batiuszce Iwanie i wicemistrzu J. - to może czas je zdefiniować? Jakie zadania mamy? Jakie są nasze priorytety? Jakie cele ma nasza nienazwana fundacja?

Do tej pory wciśnięty w fotel Einar spojrzał na magów trochę smutno. Tak jakby… z lekką mieszaną wzgardy, zniesmaczenia oraz czegoś bardzo nieuchwytnego. Walerii i Klausowi wydawało się, że było to jeszcze gorsze uczucie. Złowrogie. Lub po prostu staruszek był zmęczony i dobity kolejnymi sporami pośród magów bo tak się prezentował.
- Zatem szanowany Patrick Healy zostaje trzecią osobą w łańcuchu dowodzenia - beznamiętnie stwierdził Iwan. Mimo braku większych emocji, bez problemu dało się wyczuć, że po prostu chciał jak najszybciej zakończyć spektakl swej porażki. Hannah uśmiechnęła się kątem ust, maskując to wycieraniem twarzy po posiłku. Jonathan wyglądał jakby za chwilę miał nabawić się silnych zakwasów twarzy, gdy utrzymywał pogodą minę bez cienia satysfakcji.

- Sądzę, że większość spraw natury organizacyjnej mamy zamkniętą na tą chwilę. Pozostają, jak słusznie zauważono, kwestie spraw aktualnych oraz nieszczęsna nazwa fundacji - zaczął Tomas z dziwna, delikatną pogodą ducha nie przystającą przedstawicielowi wszak tak mrocznej tradycji jaką byli eutanatosi.

- Fundacja Nienazwana lub Fundacja Anonimowa brzmi dla mnie bardzo dobrze - eutnatos uśmiechnął szczerze - prawda ojcze Iwanie? Ojcze Adamie? Ad maiorem Dei gloriam? Jak to czyniono dawniej?-
Iwan kiwnął głową. Na surowej twarzy trudno było wyczytać jakiś dodatkowy gest. Chyba dalej trawił porażkę.

Patrick wzruszył ramionami, nie był mistykiem by nazwy i prawdziwe imiona miały dla niego znaczenie. Równie dobrze mogli się nazwać Fundacją Anonimowych Majtkomantów… Healy’ego obeszłoby to tyle co zeszłoroczny śnieg.

Gerard milczał i ciężko było stwierdzić czy również on czuł się przegranym, czy raczej jego pochmurne oblicze związane było z błędnymi interpretacjami jego planu odsunięcia tych wyborów.
- Fundacja Anonimowych Magów brzmi świetnie. - Mervi uśmiechnęła się ze skrytą satysfakcją. Patrick będzie 1/3 szefa, więc łatwiej zorganizuje się sobie wygodne gniazdko, którego w dupę kopany mistyk nie zburzy - Ale po prostu Anonimowa też da radę.

- Arcanotech? - rzucił Klaus - Jesteśmy zdrową mieszanką technomantów i mistyków…

Mistrz Jonathan westchnął. Ciężko, powoli zbierając się do wypowiedzi.
- Pozwolę sobie coś na tej podstawie stworzyć w raporcie do Edynburga jeśli pozwolicie. Niestety ale musi to brzmieć również… Sztywno. Takie środowisko. Została nam kwestia podziału spraw. Proszę, wspomnijcie jeśli coś pominę. Mamy sprawy: lokalizacji siedziby, lokalizacji węzłów, kontaktu ze spokrewnionymi, kontaktu z Opustoszałymi, oceny możliwych punktów wpływu na miasto i - spauzował - wtrące prywatnie, co po prostu dobrego możemy zrobić dla ludzi mając pewne punkty zaczepienia. Dodatkowo kwestia niezidentyfikowanych istot prosi się o uwagę. Sądzę też, że każdy musi zapewnić sobie własną, godziwą egzystencję.

- Potrzeba poznać bardziej szczegółowo cały tutejszy… ukryty świat - odpowiedział Iwan - duchy, demony, wampiry, oczy pełne burzy czy też wiatru śpiew, to jedno. Musimy to znać. Gdyby ktoś chciał pomóc mi w odnowie jadłodajni dla bezdomnych, przyjmę gest z otwartymi ramionami - dodał.

- W kwestii wampirów - odezwał się Tomas - sądzę, że dogadam się z Walerią. Acz sądzę, że potrzebny nam dokładny przydział i plan. Z datami.
Przebudzony sprawiał wrażenie człowieka który ma mało czasu. Albo oni wszyscy nie mają go za wiele.

- W kwestii Opustoszałych… co prawda na razie są to tylko moje opuszczenia oparte na krótkim śledztwie i przesłankach, ale… Opustoszali są dość silni w tym mieście, a my weszliśmy na ich teren. Mają tu swoją organizację i siedzibę i być może rekrutują kolejnych członków. - Healy podrapał się po karku. - I nie są specjalnie zadowoleni z nowych magów innych Tradycji w ich mieście. Nie są może wrodzy, ale daleko im do entuzjazmu. Niemniej jeśli mamy w ogóle umocnić się Lillehammer to należy ich wcielić do naszej fundacji lub przynajmniej nawiązać jak najbardziej przyjazne stosunki z nimi.

- "Innych Tradycji"? Wydawało mi się, że Opustoszali to banda Sierot, która się zjednoczyła. - rzucił Klaus - Tak czy inaczej, jeżeli są tu silni to trzeba będzie z nimi być na pozytywnej stopie… bardziej niż z "uniwersalnymi biorcami".

- Kwestie bezpiecznej komunikacji wymagają także rozmówienia się w sprawach finansowych. - zerknęła na Jonathana - Chociażby nowe, przystosowane do określonych zadań telefony dla każdego, to już koszt, nawet zakładając sporo wkładu własnego w konstrukcję. - chciała chyba na tym zakończyć, gdy przypomniała sobie jeszcze o czymś - A skoro Inkwizytor ma łatwe dojście do służb miejskich... To będzie pomocne. Wypada w końcu także mieć przynajmniej jakiś wgląd w miasto... a kamer jest dostatek. - wzięła do rąk tablet i zaczęła przyglądać się krytycznie kreującemu się obrazowi geometrycznemu.

Gerard skinął z uśmiechem Wirtualnej Adeptce. Tę kwestię mogli później omówić na osobności, ale sam pomysł przypadł mu bardzo do gustu.
Hermetyk tylko kiwnął głową. Tymczasem ojciec Adam postanowił zabrać głos.
- Kto zechce szukać węzłów? Mógłbym pomóc jeśli kandydatami byłyby nieco mniej przyjemne dzielnice. Pełnię tu rolę bardziej stracha na wróble niż maga - zażartował w dość sztywnym, słabym stylu.

- Może najpierw zbudujemy tą sieć i zmapujemy przepływy wolnej kwintesencji? Powinno to ułatwić szukanie węzłów. W innym przypadku… ja nie bardzo mogę pomóc. Brak mi doświadczenia w badaniach… wszelakiego rodzaju.- ocenił Irlandczyk.

Klaus uniósł brew kiedy Patrick określił ilość swego doświadczenia w badaniach. Po czym wyjął zza pasa parę gogli, przyglądając się im przez chwilę.
- Mogę zająć się poszukiwaniem węzłów. Znam się dostatecznie na manipulacji Metaficznego Eteru… znaczy Kwintesencji, aby odnaleźć dla nas odpowiednie miejsce… - zerknął na siedzącą obok Mervi - I upewnię się, że w pobliżu są dobre pizzerie. Sądzę, jednak, że pomysł Patricka na wymapowanie przepływu kwintesencji przyśpieszy cały proces.

- „Wymapowanie” brzmi dobrze. Skoro może to skrócić czas i dać nam stały podgląd na to co określacie jako „ruch Metafizycznego Eteru”. Jak wspomniałem wcześniej chciałbym obejrzeć odbicie okolicy w świecie duchów. Ruchy kwintesencji tam również znajdują swe odbicie. Jeżeli Mistrz Iwan nie będzie mieć nic przeciw memu towarzystwu. Być może zechciałbyś się tam udać z nami? - pytanie Gerard skierował do Klausa po czym dodał: - Może to być dobra okazja do badań.

Klaus spojrzał na Chórzystę z drobną konsternacją.
- Jeżeli będziecie w stanie mnie tam przetransportować. Niestety nie znam arcanów przebijania Rękawicy. Poza tym przypominam, że zaatakował mnie jakiś duch we śnie… kto wie, czy on tam ciągle nie jest.

Mistrz Iwan delikatnie zmarszczył czoło.
- Tego typu ekspedycja nie należy do najbezpieczniejszych działań. Jeśli miałaby dojść do skutku, potrzeba nam dobrych przygotowań. Dodatkowo wolałbym jednak otwierać portal w okolicy węzła, zatem odszukanie go do tego czasu byłoby wskazane. Jednakże ekspedycja nie może czekać - dominikanin zamyślił się - za dwa, trzy dni byłbym w stanie poczynić przygotowania z mej strony.

- Walerio - nagle zaczął mistrz Jonathan - na ile miałaś kontakt z wilkołakami? Oraz na ile dobrze czujesz się w poszukiwaniach historycznych? Jeśli jesteśmy przy sprawach węzłów, dobrze byłoby zbadać bardziej dzikie okolice miasta. Sprawdzić miejsca dawnych bitew, budynków oraz upewnić się czy nie ma w okolicy zmiennokształtnych.
Na wzmiankę o zmiennokształtnych Gerard odwrócił się gwałtownie i obserwował reakcję Walerii.

- Po prawdzie nie miałam okazji jeszcze żadnego spotkać osobiście - odpowiedziała płynnie - wiem jednak o nich to i owo… Jeśli chodzi o poszukiwania historyczne - jej oczy aż rozbłysły - to jest coś w czym czuję się dobrze i co potrafię robić. Chętnie się tego podejmę. Mam szukać czegoś konkretnego w historii tych okolic to znaczy poza wampirami, wilkołakami, dawnymi bitwami i źródłami kwintesencji?

- Sądzę, że wystarczą typowe stygmaty mogące być przesłankami do istnienia węzła - odpowiedział Jonathan - skrzyżowania traktów, miejsca kultu czy nawet szczególne warunki geologiczne, acz, o ile wiem, to kryterium jest bardziej owocne na wschodzie. Sądzę, że pomogę ci w tym zadaniu… - hermetyk zawahał się - wraz z Mervi?

Waleria spojrzała na blondynkę spode łba , nie odezwała się jednak ani słowem.

Mervi również spojrzała na Walerię... ale jej wzrok wyrażał raczej zasmucenie sytuacją.
- Nie wiem czy to dobre połączenie. - odparła ze smutkiem do Jonathana - Wyczuwam jakiś butt-hurt resonance, odkąd wspomniane zostało moje imię.
Verbena uśmiechnęła się w geście idealnie pokrywającym targające nią uczucia.

- Ależ Mervi myślę, że powinniśmy współpracować dla dobra nowo zakładanej fundacji. Nie musimy się lubić, jeśli będziemy potrafiły efektywnie współpracować… chyba, że będziesz źle się z tym czuła, wtedy zrozumiem. - po czym skończyła w myślach “wszyscy zrozumieją że nie chcesz niczego poświęcić dla naszej fundacji”.

Mervi spojrzała z wyraźnym rozbawieniem na Walerię.
- Szczęśliwie już cię nie lubię. - uśmiechnęła się błogo - Jedna rzecz mniej.
Tomas spojrzał na obie kobiety… jakoś dziwnie. Na jego w zasadzie beznamiętnym obliczu malowała się trudna do rozczytania emocja. Inkwizytorowi oraz Patrickowi wydawało się, że jest to jakiś rodzaj smutnego rozbawienia. Klaus był pewny, że jest w tym więcej smutku.

- Idealne połączenie Jonathanie - eutanatos zwrócił się do hermetyka szczerze - nie sądziłem, że masz aż takie zapędy pedagogiczne.

- Raczej treserskie… - hermetyk ugryzł się w język.

Technomantka spojrzała na Jonathana. Obejrzała jego sylwetkę szybko, coś prawdopodobnie zaczęła wyliczać, spojrzała jeszcze raz na hermetyka i... uśmiechnęła się do niego. Po tym geście znowu zaczęła czegoś szukać w liczbach w komputerze, najwyraźniej mających przekład na bryły wyświetlone na tablecie.

Klaus postanowił się dalej nie wtrącać do rozmowy. Wysłał tylko SMS do Mervi i Patricka, że chciałby z nimi jeszcze coś obmówić po zebraniu… po czym wrócił do stanu wejściowego, wpatrywania się w światło.

Irlandczyk milczał skupiony na rozmowie jaka toczyła się przed nim. Nie zabierał głosu, ale skinął głową Klausowi, gdy już odebrał SMSa. Ojciec Iwan rozejrzał się po zebranych. Lekko westchnął.
- Prosiłbym aby wszystkie omówione sprawy rozpocząć z jak najwyższym priorytetem i jak najprędzej przekazać reszcie fundacji informacje. Szczególnie ważna jest kwestia węzłów, a osobiście bardzo niepokoją mnie kwestie wampirze. Sądzę, że powinniśmy skontaktować się z tutejszym księciem…

- Tytuł przywódcy jednego z wampirzych ugrupowań - odpowiedział Tomas.
- ...chociaż w ramach chłodnej wymiany uprzejmości. Jak tylko Waleria zbliży się do tego celu, ustalimy delegację pod moim przywództwem. Ktoś chciałby coś dodać?

- Tak.
Słaby, świszczący głos należał do mistrz Einara. Hermetyk lekko rozprostował się na siedzisku. Oczy miał zmęczone. Trudno rzecz czy to kwestia obrad czy późnej pory, wszak narada trwała naprawdę długo.

- Proszę o azyl - powiedział gorzko. Zabolała hermetycyka duma. Jasne było, iż w innych okolicznościach staruszek rościły by pretensje za to co się wydarzyło. Lecz co innego mógł uczynić? Mając na barkach ucznia w stanie ciszy, samemu niosąc na barkach ciężar tragedii oraz niewiele tylko lżejszy ładunek paradoksu wielu przeżytych lat, nie mógł pozwolić sobie na podróż konwencjonalną. Inne sposoby wymagały przygotowań.

- Oczywiście, mistrzu - odpowiedział Iwan lekko kłaniając się, jakby starając się delikatnie - osłodzić gorycz starego człowieka.

- Wiem że to może nie jest właściwy czas… zwłaszcza, że tak poważne sprawy żeśmy omówili. A i nastrój jest… taki bardzo… no wiecie...- Patrick wstał powoli i rozejrzawszy się po zgromadzonych przy stole magach.- Ale… wkrótce się skończę urządzać w moim nowym domu i wtedy… chciałbym urządzić parapetówkę. Nic specjalnie wyszukanego. Trochę przekąsek i piwo, muzyka klasyczna co by nie urazić niczyich gustów. Ot, takie przyjątko z klasą i bez spiny i… dobry czas na zwykłe rozmowy, co by się lepiej poznać i zrozumieć nawzajem. Żadnych poważnych tematów i polityki na tej imprezie nie przewiduję. I oczywiście wszyscy możecie czuć się zaproszeni. Termin wraz z adresem prześlę wkrótce.

- Sądzę, że to właściwy czas - odpowiedział Iwan z łagodnym, w pewien sposób nawet sympatycznym uśmiechem - nie jesteśmy tutaj wszak w wojsku czy korporacji, a w gronie przyjaciół. I z taką myślą przewodnią chciałbym zakończyć naradę. Jeśli ktoś potrzebuje dziś tego miejsca lub po prostu chcecie miło spędzić czas, przyległości parafialne są do waszej dyspozycji.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline