Zapewne nigdy nie dowie się, czy ci ludzie byli jednak godni zaufania. Ale sądząc po tym, co się z nimi stało, pozostawienie ich samym sobie dopisał do listy rozsądnych uczynków jakie zrobił na tej wyspie. Nie była to może zbyt długa lista, ale póki rosła, mógł przeżyć. I dlatego musiał ją jeszcze raz rozwinąć o kolejny punkt.
Uciekać stąd, zanim te maszyny go znajdą. Bo nie wątpił, że jeśli tu zostanie, to nic nie zyska. Nawet jeśli jakimś cudem go wtedy nie wypatrzą. A wypatrzą na pewno. Jednak to nie było takie proste, bo gdzie miał niby uciekać? Na plażę pełną tych... zombie? A może do hotelu, gdzie panoszyły się te bestie? Ech... Z dwojga złego wolał już chyba plażę. Przynajmniej będzie miał małe szanse spełnić swoją obietnicę i wrócić do Kelly. Albo znaleźć tę przeklętą łódź, skuter czy cokolwiek co pływa po wodzie.
Starał się tym razem nie pędzić na złamanie karku, a posuwać się do przodu możliwie jak najciszej i jak najdyskretniej. Te drony skanujące, czy cokolwiek wysłali do tego lasu obcy, może i przeszukiwały kawałek obok niego, ale wolał się upewnić, że nie znajdą przypadkiem i jego.