Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2018, 22:16   #6
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Podczas gdy awanturnicy zajęci rozmową zbierali swoje rzeczy, czarodziej kreślił kredą skomplikowane wzory wokół kręgu, który z każdym kolejnym glifem wydawał się świecić jaśniej.
- Prawie gotowe - mruknął do siebie i wyrysował długą prostą linię łączącą dwa znaki, po czym zerwał się na równe nogi zaczynając cichą inkantację, której dźwięk rozbrzmiewał coraz głośniej.

-Negreriel cedo, facyert, owapia, iroblesias.
Sishekus mong, fyeria, nussa, ryuly, othopia, ebomias wuga.
Eprofiel opora, weque, inepyerg, ethidra, ethabo!
Gecia igojia! Okekratius! Ocheva!

Krąg błysnął przez ułamek sekundy jasnym, wręcz oślepiającym błękitnym światłem. Nad glifami pojawiła się niewielka sfera, która urosła tak szybko, że jej średnica w mgnieniu oka zrównała się ze średnicą kręgu. Wyglądała teraz wielka oświetlana glifami bańka mydlana, z tą jednak różnicą, że na jej powierzchni nie odbijała się komnata, a jakieś inne kształty przywodzące na myśl bujną roślinność puszczy do której się udawaliście.
- Ruszajcie! Szybko! Portal zaraz się zamknie! - krzyknął Langwellen. Bez wahania rzuciliście się więc w stronę magicznej sfery. Przez chwilę każde z was poczuło jakby zanurzało się w taflę ciepłej wody. Jednak zamiast tonąć w głębi sfery po przekroczeniu jej powierzchni zaczęliście się od niej oddalać jak gdyby wszystkie kierunki zostały wywrócone na drugą stronę. Niebieski blask zamigotał przez chwilę za waszymi plecami, po czym szybko zgasł zostawiając was w kompletnych ciemnościach niczym w ponurym lochu. Nagle ukłuł was sztylet wątpliwości. Czyżby czarodziej oszukał was i wtrącił do najciemniejszych miejsc otchłani? Jedno spojrzenie w górę uspokoiło was jednak. Byliście w lesie tak gęstym, że korony ogromnych i majestatycznych drzew tworzyły tu baldachim przez który promienie słońca przebijały się jak przez gruby czarny koc.
Zanim zdążyliście pomyśleć więcej nad swoją sytuacją dobiegł was z niedaleka niski, gardłowy głos.


- Tutaj! Prędzej! Nie... - Głos urwał potężny ryk jakiegoś zwierzęcia. Kierując wzrok w stronę, z której dobiegały dźwięki, dostrzegliście niewielką postać odpędzającą pochodnią jakieś potężne czworonogie stworzenia a tuż za nią... wasze zwierzęta i wóz!
Hassan nie wahał się ani chwili i pobiegł szybko w stronę wozu. Uniósł glewię do ciosu i pędził na najbliższe czworonogie stworzenie próbując je przegonić, lub ewentualnie zatłuc.
- Do wozu! - ryknął do kobiet Hassan, zdając sobie sprawę, że nie mając prawie żadnego pancerza mogą zostać rozszarpane przez... tygrysy?
- Klucz jest pod ruchomą czerwoną deską, na lewo od drzwi. - Saxa krzyknęła do Lieselotte, bo chyba tylką ją Hassan mógł podejrzewać o brak chęci do spotkania z bestią, jednocześnie sprawnie oswobodziła z manatków kuszę i zajęła dobrą pozycję do czystego strzału.
- Chyba sobie kpisz, myśląc że ucieknę do wozu z podkulonym ogonem. - drowka odkrzyknęła chwytając za łuk.
“Amazonki się trafiły…” pomyślał Hassan, biegnąc z glewią w stronę najbliższego szablozęba
Allayn nie zamierzał ruszać się z miejsca. Zagwizdał, przywołując Lua, a potem posłał ogniste promienie w stronę najbliższego tygrysa.

Shillen podbiegła trochę do przodu, wyciągnęła strzałę z kołczanu, po czym wycelowała w jednego z tygrysów. Po strzale dała sygnał Rahnulfowi.
Wilk obnażając kły pobiegł w stronę wskazanego tygrysa.

“Przecież one go rozszarpią!” Lieselotte się wystraszyła, widząc szarżującego Hassana. Zaczęła recytować zaklęcie i wykonała kilka ruchów zamkniętą parasolką, a różowe smugi energii oplotły całe jej ciało, by po chwili stać się niewidzialne.
- Nie mam zamiaru się chować, Hassanie, znasz mnie przecież! - krzyknęła nekromantka.-
- Gorthak, dawaj naprzód, dziewczyny, walić w nie, nie dajcie się im rozproszyć! - Hassan miał nadzieję, że przynajmniej raz te uparte kobiety posłuchają planu doświadczonego wojownika
- Spokojna twoja głowa, co ty myślisz, że ja mam tylko 60 lat? - rzuciła drowka.
Nim wojownicy dobiegli do szablozębnych bestii, półmrok puszczy rozświetlały już ogniste promienie rzucone przez półelfa w kierunku tygrysa. Wielkie zwierzę zaryczało kiedy ogień zaczął palić sierść parząc przy tym skórę. Jego ryk zagłuszył świst strzały wypuszczonej przez drowkę w kierunku kolejnego zwierzęcia. Rahnulf wiedziony przez głos elfki dobiegł do niego niemal tuż po strzale z łuku.

Pierwsze co ujrzała Awen to potężne łapy, muskularny kark i długie kły wyrastające z masywnej szczęki, których potężny cios spowodowałby zapewne natychmiastową śmierć. Nie było czasu na zastanawianie się. Awen bez wahania podbiegła w kierunku tygrysa i rzuciła magiczny pocisk po czym świetlisty promień palącego światła padł na tygrysa zadając mu rany. Jaskrawe smugi przemknęły jej przed oczami.
Dźwięk zwolnionej przez Saxę cięciwy zwiastował, że walka rozgorzała na dobre. Nieopodal Hasana Rahnulf rzucił się na olbrzymiego kota zadając śmiertelną ranę pod szyją stworzenia, które usunęło się martwe na ziemię. Nagle ruchy kilkoro tygrysów drastycznie zwolniły po tym jak Lieselotte skończyła swoje zaklęcie. Nie powstrzymało ich to jednak przed pełnym pierwotnego szału atakiem w stronę wilka, który ciężko ranny musiał się w końcu wycofać z walki.

Na krótką chwilę Awen straciła drugiego tygrysa z oczu, dopiero po chwili usłyszała ryk Gorthaka, który świadomy otrzymanych ran, nie przejmując się bólem atakował bestie. Awen ponownie skierowała długi strumień płonącego światła na tygrysa jednak tym razem tygrys go uniknął. Nie tracąc chwili Awen zadała cios przywołaną włócznią.
Hassan pokręcił głową widząc, że kobiety zamiast schować się do wozu podjęły walkę. Skrócił dystans do nadbiegających tygrysów i puścił swoją glewię w ruch, wykonując szybkie młynki raz z prawej strony, raz z lewej. Nadgarstki wojownika naprężyły się z wysiłku, bo wykonywanie takich manewrów ciężką bronią nie należało do łatwych. Ciosy dochodziły celu, kierowane ramieniem Hassana. Za każdym razem, kiedy uderzenie sięgało celu, szabloząb warczał z bólu. Wciąż obracając glewię dokoła siebie w widowiskowych młyńcach i obrotach wojownik powoli, acz stanowczo napierał między tygrysy, uderzając na wszystkie strony ostrzem glewii. Grad wymierzonych potężną glewią ciosów trafiał bezlitośnie kładąc w końcu bestię trupem, a kolejną, która ośmieliła się zbliżyć poważnie raniąc.

Walka trwała, a niektórzy, jak to zwykle bywa, wyrywali się do przodu, dążąc do jak najszybszego zwarcia z przeciwnikami. Co z jednej strony było logiczne, z drugiej jednak nieco utrudniało robotę tym, co z dystansu częstowali tygrysy strzałami, bełtami czy zaklęciami. Na szczęście magiczne pociski, jakimi hojnie częstował przeciwników Allayn, bez pudła trafiały w cel.

Gorthak nie tracił czasu, skacząc pomiędzy tygrysy, z grymasem również godnym drapieżnika. Jego ruchy nie były tak precyzyjne jak Hassana, ale topór opadał na tygrysy raz za razem, a ciosom nie brakowało ani siły ani szybkości. Jedna z bestii zacisnęła swoje kły na przedramieniu pół-orka, jednak ten zacisnął tylko zęby i kopniakiem odepchnął zwierzę nim te mogło wgryźć się głębiej. Widział jak w atakujące go tygrysy uderzają jaśniejące, magiczne pociski Allayna i Awen oraz bełty z kuszy Saxy. Miał właśnie zamiar zagłębić się bardziej w pokłady swojego szału bojowego, ale nagle zauważył że walka się skończyła, a ostatni tygrys uchylił się przed ciosem jego topora i czmychnął w krzaki.
Uznając że nie ma sensu go gonić, podszedł w stronę kapłanki.
- Jak znasz się leczeniu, możesz spojrzeć na moją rękę. - Poprosił.
- Dobrze nam poszło, te tygrysy tu zwykle polują czy ktoś je nasłał?
- Zwykle ich tu nie ma - odparł Allayn. - Poza tym to dość liczna grupa. Ale to o niczym nie świadczy.
Awen położyła dłonie na rannym przedramieniu pół-orka. Mimowolnie ujrzała blizny po dawnych ranach na długości całej ręki a z jego twarzy wyczytała wszystko o czym chciał zapomnieć.
- Tsaran kiranann jistrah! - Rany zasklepiły się na ich oczach.
- Do wesela się zagoi – powiedziała Awen uśmiechając się szczerze do Gorthaka. Po czym spojrzała na zwłoki tygrysa i dodała - tak gorące powitanie nie musi być wynikiem zasadzki, tygrysy mogły przebyć wiele kilometrów w poszukiwaniu pokarmu. Na ich nieszczęście trafiły na nas.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 27-08-2018 o 22:28.
Lord Melkor jest teraz online