Od momentu kiedy opuścili klasztor Sigrid nie mogła spokojnie usiedzieć w siodle. Coś nie dawało jej spokoju, miała złe przeczucia i parszywy humor.
Jechała więc milcząca, wlokąc się na końcu grupy i obserwując okolicę.
Zaciskała dłoń na swoim młocie, a jego dotyk sprawiał, że w placach czuła delikatne mrowienie.
Nie pomogło nawet spotkanie z jej pobratymcami.
Wzajemne dogryzki krasnoludów i Ari'ego wręcz ją drażniły. Trochę więc niegrzecznie podeszła do ognia nie odzywając się ani słowem. Nie miała też ochoty na proponowany jej alkohol.
Atak wilków nadszedł niespodziewanie, ale w jakiś sposób przyjęła go wręcz z ulgą.
*****
Cóż... prędzej czy później cel ich misji musiał wyjść na jaw. Sigrid wzruszyła ramionami. Nie zależało jej aż tak bardzo na złocie, jak na wiedzy, którą mogła zdobyć. A dodatkowi towarzysze zwiększali ich szanse.
-
Nie ma co się wadzić, Olegario dobrze gada. - powiedziała do towarzystwa -
Trzeba porządnie pogrzebać Dietera, należy mu się trochę wdzięczności. Ktoś mi pomoże?