Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2018, 13:18   #97
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Rewelacja Rhyny wzięły Kharricka z zaskoczenia. Popatrzył na Sulima, a potem znów na kapłankę.
- Ale jesteś pewna, że no… nie poszła za potrzebą?
- Myślę, że Sulim byłby w stanie wytropić naszą zgubę z pomocą Psotniczka, nawet po paru dniach - oznajmił spokojnie druid - ale nie przesądzajmy zbyt prędko, może potrzebuje chwili dla siebie i skryła się gdzieś w pobliżu?
- Zabrała prawie cały swój ekwipunek, i szukam jej już od jakiegoś czasu.
- Rhyna spojrzała na mężczyzn z niepokojem.
- No to nie brzmi dobrze. Może powinniśmy jej dać spokój, ale ona wygląda na taką co lubi podejmować decyzje w emocjach. Przejść się nie zaszkodzi. Teraz i ta czekamy, więc nigdzie nam się nie spieszy - zauważył Kharrick, któremu zniknięcie elfi była nie na rękę z wielu powodów.
- Sulim nie ma ochoty bawić się w chowanego z rozkapryszonymi osóbkami - odparł ponuro. - Sulim ma obowiązki względem drużyny, Sulim musi iść zdobyć pożywienie dla drużyny… ale jeśli Sulim się na nią natknie, Sulim spróbuje ją przywołać do porządku - dodał nieco pogodniej.
- Jak chcesz. Ja pójdę. Postaram się nie zgubić… Rhyno może mi potowarzyszysz? Wątpię aby ze mną chciała rozmawiać po wczorajszym - złodziej zwrócił się do dziewczyny z powaga na twarzy.
- Pójdę, ale powinniśmy zabrać kogoś znającego się na tropieniu. Lepiej żeby nie trzeba było potem nas szukać.
- Hmm… Rathan? Eric? W zasadzie tylko oni mi przychodzą do głowy… może Eric. Pójdę po niego.

Złodziej poszedł po mężczyznę zarysowując po cichu sytuację i pytając, czy z nimi pójdzie. Nie musiał go długo przekonywać do pomocy - traper ostrzegł tylko, że powinni wrócić przed wyruszeniem w dalszy marsz.

Zagłębili się ponownie w Fangwood. Traper, złodziej i kapłanka. Las zdawał się być jeszcze ciemniejszy, gęstszy i przerażający niż poprzednim razem. Kharrick ponownie czuł się nieswojo, jakby obserwowano go z każdego możliwego miejsca. Jakby był odsłonięty z każdej strony, bez ścian i bezpiecznych murów. Idąc przez las można było pójść w praktycznie każdą stronę. Nie było ograniczeń, które narzucały kierunek wędrówki. Tutaj? Trzeba było wiedzieć gdzie iść. Drzewa wyglądały tak samo i brakowało nazw ulic. Na szczęście Eric szybko odnalazł trop, a potem ślady pozostawione przez elfkę. Od razu stwierdził, że musiała się spieszyć. Sadziła duże kroki i zaprzątała sobie głowy zacieraniem pozostawionych śladów. Nie szła jednak prostą drogą. Wyglądało to tak, jakby po przejściu kawałka drogi przez jakiś czas krążyła w różne strony, nie wiedząc gdzie iść, po czym wznawiała szybki marsz.
Kręcili się tak za tymi niezdecydowanymi śladami przed dobre kilka godzin. W końcu traper zatrzymał się podpierając podpierając boki. Zamamrotał coś do siebie, spojrzał do góry i w końcu pokręcił głową.
- Powinniśmy zawrócić. Ślady prowadzą dalej, ale jeśli nimi pójdziemy, nie wrócimy przed zmrokiem.
- Czyli co? Zostawimy ją w tym lesie? Gdzie w ogóle mogła chcieć pójść?
- Nie wiem - burknął traper - Ale na pewno się nie zgubiła.Kharrick chwile milczał. Spojrzał na kapłankę, potem z powrotem na Erica.
- Wiecie, że to wasza koleżanka, czy też przyjaciółka, nie? Może nie jest rozsądna, ale tak po prostu ją zostawić? A my kurde za was karku nastawiamy... - powiedział ponurym tonem.
- Co proponujesz? - Rhyna była zmęczona, przez całą drogę milczała pogrążona w ponurych myślach.
Eric chrząknął coś niezrozumiale, po czym się odezwał.
- Yastra zna te okolice, i wiedziała gdzie idzie. Jeśli nie zatrzyma się gdzieś najdłużej, nie dogonimy jej przez wiele dni.
- Pytasz człowieka z miasta jak znaleźć kogoś w lesie - zauważył z uśmieszkiem na twarzy złodziej. - Gdybym jednak umiał czarować to bym wysłał za nią jakieś magiczne zwierze. No ale druid się na nas wypiął. Co jest niesamowite, ale chyba nawet jego zdrażniła nasza kłótnia. Rhyno czy twoje bóstwo nie zsyła ci może jakiegoś rodzaju łask na takie chwile? Rytuałów objawienia, przepowiedni, albo czegokolwiek?
Rhyna pokręciła głową. Zmęczona okryła się bardziej płaszczem, który zostawiła jej elfka.
- Noelan potrafił takie rzeczy, ale ja nie cieszę się aż takimi łaskami. Szkoda, że nie ma go tutaj...
- Tak... - złodziej położył dłoń na ramieniu dziewczyny. - Szkoda, że nie dane mu już będzie cię tego nauczyć.
W jego głosie słychać było przepraszający ton. Złodziej zdążył już ochłonąć po traumatyzującym zdarzeniu, choć gdy przymykał powieki obraz Noelana stawał jak żywy. Może gdyby pierwszy raz widział takie spojrzenie to bardziej drążyło by to jego myśli.
- Ale jeśli elfka postanowiła faktycznie udać się w jakąś samotną misję, to chyba faktycznie nie ma co za nią ganiać - dodał, a całe współczucie zmyło się z jego twarzy jakby tam nigdy nie zagościło.
Kobieta uśmiechnęła się do Kharricka z wdzięcznością
- Nie ma co tracić nadziei. Zbierzemy siły albo znajdziemy pomoc i odbijemy Phaendar, Noelan i Yastra na pewno się znajdą.
W tym momencie Kharricka tknęło. Zmarszczył brwi jakby coś mu się nie zgadzało.
- Nie powiedziała ci?
- Ale czego? - odpowiedziała mu zdziwiona.
- Możemy ruszać? Porozmawiacie po drodze - wtrącił zniecierpliwiony Eric.
Złodziej sapnął nerwowo rozglądając się dookoła. Miał ochotę popędzić za Yastrą tylko po to aby wytargać ją za spiczaste uszy. Nie powiedziała kapłance i to na niego spada ciężar przekazania tej wiadomości! W takim momencie! Mógł przemilczeć, był w tym dobry. Język plecie słowa, którymi karmią się uszy, serce i umysł. Snuć długimi wieczorami brednie rozniecające nie tylko wyobraźnię. Czy był jednak sens? Czemu winien im był kłamstwa i dobry nastrój? Może to, że byli w środku lasu i kapłana też mogła zerwać się do ucieczki, pogrążyć w smutku i stracić resztki sił. A ją trzeba było trzymać w dobrym duchu. Ale w ciągłej niewiedzy?
Z kolejnymi uderzeniami serca emocje studziły się i miarkowały. Kharrick w końcu przetarł twarz i osadził dłoń na swoim karku. Nie patrząc żadnej z towarzyszących mu osób w oczy powiedział.
- W tym rzecz, że Noelan nie żyje - słowa spłynęły z jego ust niczym smoła. Wywlekły się i leniwie spadły na ziemię z głuchym plaskiem ciężaru jaki niosły.
- Nie mów tak. Wiem, że hobgobliny mogły go zabić, bo jest już stary i kiepski z niego niewolnik, ale nikt nie widział ciała. Nie chcę tracić nadziei - powtórzyła wciąż pewnie, ale na jej twarzy zagościł smutek.
Kharrick sapnął. Przez jego twarz przemknął grymas gniewu.
- Wracajmy do reszty - wycedził.

***

Przedzierając się przez las w milczeniu wiele myśli kołatało się w głowie mężczyzny. W końcu pozwolił sobie dać upust temu co go dręczyło.
- Rhyno, ja długo znacie się z Yastrą?
- Już dobrych kilka lat
- Lat? Och, myślałem, że znacie się od dzieciństwa... no rozumiesz
- złodziej uśmiechnął się przepraszająco. - To Yastra nie jest z Phaendar?
- Nie, w samym miasteczku jest od jakiejś dekady, a przedtem mieszkała z ojczymem gdzieś w Fangwood. Przybyli z bardzo daleka, chyba aż z Minaty...

- No proszę.... nie mam pojęcia gdzie to jest - przyznał się - Ale to Noelan żył z nią w Fangwood?
- Nie! - rzuciła, powstrzymując śmiech, jakby Kharrick opowiedział przedni żart - Noelan nie znosił zapuszczać się tutaj, a i ją ledwo znosił. Jej ojczym nazywał się Suryo. Kiedy zginął, Yastra przeniosła się do Phaendar.
Złodziejowi nie było do śmiechu.
- Pamiętasz ja obie z Yastra starałyście się namówić nas aby sprawdzić co się dzieje w świątyni? Poszedłem tam wtedy i sprawdziłem. Pamietasz, że potem Yastra upierała się aby znaleźć Noelana? Obiecałem jej go znaleźć. I znalazłem - Kharric pojął dlaczego elfka mogła tak źle znosić cały atak na Phaendar. Najpierw straciła swoich rodziców, potem ojczyma, a na koniec Noelana, który również był dla niej bliski.
- I? - uśmiech na twarzy kobiety zgasł w jednym momencie.
- I upewniłem się że żaden z hobgoblinów go więcej nie tknie. Jest bezpieczny - Kharrick gotowy był złapać dziewczynę gdyby próbowała uciec, bądź upaść.
- Bezpieczny?
- Tak. Pogrążony w wiecznym śnie spoczywa na swoim łóżku. Tylko tyle mogłem zrobić.

Ucieczka, histeria, oskarżenia - Kharrick przygotowywał się mentalnie na wiele scenariuszy, ale chyba nie na taki. Rhyna potknęła się o wystającą gałęź i oparła o drzewo. Stała tak przez kilka sekund, ale w końcu odwróciła się do mężczyzny. Po jej policzkach płynęły łzy, ale zachowała spokój, a nawet zdobyła się na słaby uśmiech.
- Dziękuję, że mi powiedziałeś - powiedziała ze smutkiem - I że nie zostawiłeś go wtedy. Jak zginął? I czemu nie powiedzieliście mi od razu?
Kharrick podszedł do dziewczyny ściągając rękaw na dłoń aby zetrzeć ociekające łzy.
- On... - Oskarżycielskie spojrzenie dwójki oczu kapłana znów pojawiło się jak żywe. Złodziej nie był pewien czy lepiej było zamknąć oczy czy nie. - Chciał obronić wejście do świątyni, tak jak wam powiedział. Musieli być w większej liczbie. Przepraszam. Nie wiem czemu Yastra ci tego nie powiedziała. Ja... byłem wtedy nieco rozemocjonowany po walce z wilczurem. Kręcił się w okolicy, nie chciałem aby zainteresował się... To była ciężka noc. Ja dopiero was poznaje. Nie przyszło mi to do głowy jak mogłaś zauważyć. A Yastra... może chciała to wziąć na siebie? Może to to ją wygnało tez do lasu? Chęć wzięcia tego wszystkiego dla siebie?
- Nie musiała, przecież nie jestem dzieckiem, chociaż może dla elfki tak... Nieważne, pogadam z nią poważnie jak wróci.
- Tak, zdecydowanie. - Kharrick nie wierzył w powrót elfki. Był przekonany, że pobiegła pokonać wszystkich hobgoblinów sama. Aby reszta nie musiała cierpieć. - Myślę, że powinniśmy jej zostawić jakiś znak dokąd się udajemy. Coś co tylko ona zrozumie.
- Dobry pomysł! Uczyła mnie kiedyś tych znaczków, którymi pisze się w Minacie, ich na pewno nikt z okolicy nie zrozumie.
Kharrick uśmiechnął się.
- Jesteś silną osobą Rhyno.
- Hej! Nie ociągać się! - Eric krzyknął do nich. Wybił do przodu podczas rozmowy złodzieja i kapłanki dopiero zauważając, że mu zostali w tyle. Dwójka ucięła dalszą rozmowę choć Kharrick niepewnie pozwolił sobie na jeszcze jeden gest wsparcia w stronę Rhyny. Gdy Traper znów się odwrócił aby iść przed siebie mężczyzna objął dziewczynę ramieniem. Przez krótką chwilę przytulał ją w ten sposób.
- Yastra odnajdzie się, zobaczysz - szepnął tak aby jego słowa były niczym ciepło ognia w chłodny dzień. Chwila trwała dokładnie tyle aby oswoić się z nagłą bliskością, ale nie zacząć się czuć niezręcznie. Tak jak uczył ojciec.

***

Do tymczasowego obozu wrócili znacznie szybciej. Nie musieli zastanawiać się ja iść i droga nie dłużyła się tak samo ja wcześniej. Klara była już na miejscu. Poobijana i zmęczona, ale żyła. Na wieść o tym, że dom Kleocha zdawał się opuszczony i dobry do przeniesienia się Kharrick żachnął się.
- Gdyby Yastra to usłyszała to by nas wszystkich kurde wyśmiała.
Przyznanie się, że mogło się mylić, lub że ONA miała rację było godzące w ducha. Nie dało się jednak zaprzeczyć faktom. Oczyścić pustelnię i zobaczyć co dalej.
- Może uzbierajmy najpierw, albo po drodze, zapasów bo z tego co widzę za wiele ich nie mamy - dodał jeszcze propozycję.
 
Asderuki jest offline