Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2018, 20:34   #8
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wyszli powoli z lokalu, uwolnione zaś miejsce zajęła jakaś kolejna trójka dziewcząt dyskutujących zażarcie na temat kolejnych odcinków “TVD”. Jeszcze dokładniej zaś, spierających się: kto, przy kim oraz dlaczego.
- Wiesz Amando - wyjaśniał jej - to jest taka półnielegalna zabawa. Właściwie jest zakaz pływania po wąskich kanałach nocą, no ale jeśli nic wielkiego się nie dzieje, karabinierzy patrzą przez palce. Po prostu nikt obcy się tam nie pcha oraz wszyscy są zadowoleni. Obcy nie jestem dla nich - dodał uspokajająco. - Niektórzy spośród nich to po prostu moi koledzy ze szkoły podstawowej. Dlatego możemy tam spokojnie podejść. Nawet pewnie zaproponują ci, żebys obstawiła wyniki, jednak to już twoja decyzja. Hazardem bowiem osobiście się nie zajmuję, ale niektórzy grają namiętnie.
- Może zabrzmi to dziwnie ale ja zazwyczaj obstawiam tylko z grzeczności. Niestety zdarza mi się obracać w kręgach gdzie brak tej odrobiny ryzyka jest nieprzychylnie odbierany. - Amanda poprawiła kaptur na głowie i ruszyła w kierunku hotelu. - Mam nadzieję, skoro to twoi znajomi, że nie dzieje się im krzywda podczas tych wyścigów.
- Nie spokojnie, ostatni wypadek śmiertelny miał miejsce już parę lat temu - wyjaśnił pospiesznie. - Obecnie co najwyżej dochodzi do złamań, kiedy ktoś walnie konkurenta wiosłem. Akurat takie rzeczy są dozwolone. Jednak wszyscy wiedzą, że taka będzie gra, przeto ubierają się bardzo okazale.
Tomasso spojrzał na zegarek. Było już dosyć późno, ale jeszcze nie czas był na rozpoczęcie owych wyścigów.
- Spokojnie zdążymy, dzisiaj będzie miało to miejsce o 23.00 mniej więcej.
- To nie zajmie mi długo. - Amanda uśmiechnęła się do mężczyzny. - Nie posłałam jeszcze po swoją całą garderobę bo nie miałabym gdzie jej podziać.
- Wobec tego będziemy musieli chyba poczekać. Wyścigi nie rozpoczynają się także ostro wedle konkretnej godziny. Obserwatorzy muszą dać znak, że nie ma karabinierów ani nikogo kłopotliwego - rozmawiając tak kierowali się ku hotelowi. - Poczekam na ciebie przed - zaproponował mężczyzna.
- Jesteś pewien? Jest dosyć zimno. - Amanda na chwilę zamyśliła się. Najchętniej zaproponowałaby by mężczyzna zaczekał w jednym z jej pokoi, w sumie mogła się swobodnie przebrać w drugim, ale już wolała nie wiedzieć jakie plotki wtedy powstaną. - Może zaczekałbyś na dole jest restauracja.
- Dobrze - ostatecznie nie było problemu, mógł poczekać patrząc na jakieś pismo, gazetę, czy magazyn.

Weszli do hotelu przez portiernię. Właśnie Włoch miał się kierować do restauracji, kiedy do Amandy podbiegła recepcjonistka:
- Och, lady Sinclair, jakiś pan przyniósł to dla pani - wskazała na gigantyczny bukiet róż stojący na ladzie portierni. Wielki tak, że pewnie nie zmieściłby się, gdyby chcieć utrzymać go jedną dłonią. Do róż przypięta była kartka:

Włoskie róże dla Północnej Róży

Jednak nie było żadnego podpisu. Tomasso widocznie zdziwił się. Wszak Amanda wspominała, że nikogo nie ma. Jednak cóż, słowa lady sinclar były po prostu jej słowami. Ostatecznie nic mu było do jej spraw, noooo poza pewnie ustaleniami dotyczącymi palazzo. Poczuł jednak, właściwie dziwnie, iż trochę się zmartwił tym właśnie faktem.
- To był ten mężczyzna co ostatnio? - Amanda westchnęła ciężko. Nie odpowiadało jej, że wielbiciel nie podaje choćby swojego imienia. - Czy… ktoś mógłby to przenieść do mojego pokoju? Ach i proszę zaproponować coś ciepłego mojemu gościowi. - Wskazała na Tomasso.
- Oczywiście, zaprosimy pani gościa do restauracji, zaś mężczyzna … inny, lady sinclair, inny, taki wie pani, wyglądał na mężczyznę należącego do obstawy. Powiedział: mój szef kazał mi to przynieść oraz dał 20 euro napiwku. Jednak popatrzyłam dalej, wie pani, tam stało on … - wydawało się, że portierce policzki pokryły się rumieńcem. - Musiał być ten sam, czułam jego spojrzenie … przepraszam, lady Sinclair - opanowała się. - Oczywiście już wezwę kogoś, aby przeniósł to do pani pokoju. Ugalo, Ugalo! - krzyknęła do młodego boja z jakiegoś afrykańskiego kraju.

Ciemnoskóry mężczyzna przyskoczył do portierki.
- Proszę panią?
- Proszę wnieść owe kwiaty oraz zanieść do pokojów lady Sinclair.
- Oczywiście - przytaknął boj. - Piękne kwiaty - potwierdził Ugalo. - Proszę, lady Sinclair, biorę kwiaty - boj pięknie mówił po włosku. Podobno wychowywał się od początku niemal we włoskich miastach.
- Dziękuję. - Amanda uśmiechnęła się do boya hotelowego po czym spojrzała odrobinę zmieszana na recepcjonistkę. - Czy mogłabym prosić by przekazano owemu dżentelmenowi, że nie życzę sobie podarków, tak długo jak się nie przedstawi? Ta sytuacja jest dla mnie niekomfortowa.
- Oczywiście, lady Sinclair, jednak jeśli nie posłucha nie możemy nikomu zabronić pozostawiania kwiatów. Oczywiście może pani wnieść sprawę na policję, jednak chyba nie ma policjanta, który przyjąłby takie zgłoszenie - portierka mówiła powoli patrząc na Amandę, jak na wariatkę jakąś. Właściwie coś na zasadzie: o co tej Angielce chodzi, wszak kobieta powinna się cieszyć mając takiego wielbiciela. Jednak oczywiście gość każe, pracownik hotelu musi. Obiecała, jednak widać było po jej minie, że wykonanie czegoś takiego będzie stało pod znakiem sporego zapytania.

Podczas kiedy Amanda miała problemy kwieciste, Tomasso został poproszony do restauracji oraz czytając La Gazzetta dello Sport i La Stampę. Po chwili podeszła do niego kelnerka i zaproponowała coś ciepłego do picia.

Amanda w tym czasie podziękowała recepcjonistce. Całkowicie rozumiała zdziwienie kobiety, sama jeszcze kilka lat temu bardzo by się cieszyła z takich podarków i niecierpliwością oczekiwała kolejnego romantycznego liściku. Teraz jednak gdy za tym mógł się kryć jej brat, a nawet jeśli nie, to czuła że szybko położyłby kres nowej relacji, czuła co najwyżej zniechęcenie. Tomasso się do niej nie zalecał, mogła więc spokojnie cieszyć się jego sympatycznym towarzystwem.

Dała Ugalo napiwek gdy ten ustawił kwiaty w jednym z obecnych w saloników wazonów i gdy wyszedł, zabrała się za przebieranie. Zdjęła sukienkę zastępując ją wąskimi dżinsami i ciepłym kaszmirowym swetrem. Miranda podsyłała jej po kilka sztuk ubrań, które jej zostawiła i już niebawem będzie musiała poważnie pomyśleć co z nimi zrobić. Cieszyła się na myśl o wycieczce, miała serdecznie dość samotnych wieczorów w różnych hotelach. Jeszcze bardziej miała dość samotnych nocy, ale wiedziała że to nie prędko się zmieni.

Tymczasem siedzący na fotelu przewodnik przekopywał się przez kolejne informacje dotyczące a to slalomu, a to sameczkarstwa, a to przygotowań do Australian Open. Oczywiście nie były to czasy zwycięstw Włochów, jak za Adriano Panatty czy Francesci Schiavone. Obecnie liczyli się inni, ale zawsze to miło było sobie popykać na korcie. Tomasso nie lubił oglądać tenisa oraz owego naprzemiennego jęczenia przy każdym uderzeniu piłeczki. Jednak samemu czasem grywał, przeto czytając newsy zwracał uwagę na tenisowe informacje. La Stampa natomiast opisywała problemy polityczne we Włoszech, szczególnie podkreślając wzrost popularności Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli północnych nacjonalistów.

Czytał sobie, dopóki nie zobaczył schodzącej Amandy. Odłożył prasę ruszając do dziewczyny.
- Gotowa już? Świetnie. Wobec tego ruszajmy. Przygotuj się na …
- Scusa … - jakiś pewnie turysta, nieuważny hotelowy gość wpadł niemal na nich wbiegając do środka. Ledwie zdążyli się przesunąć. Amanda nie kojarzyła go jakoś wcześniej. Przynajmniej nie z hotelu. Zaś portierka chyba tak, bowiem jej oczy przypominały właśnie dwa spodki wysyłające tryliony serduszek. Ogólnie zresztą owa portierka chyba bardzo szukała kogoś, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze zachowanie na przyniesione kwiaty.

[MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-0F59tgoJOYc/UMep_m8AJyI/AAAAAAAAiBg/Hld3m9_gQp8/s1600/tumblr_lqlrsxk7c41qf094do1_1280.jpg[/MEDIA]

Tamten przeprosił rzucając klasyczne „scusa”, potem chciał wbiec wyżej, ale jeszcze odwrócił się spoglądając za drzwi, jakby obawiał się, że ktoś za nimi stoi oraz obserwuje wbiegnięcie. Lustracja jednak pewnie wypadła dobrze, bowiem gość hotelowy, jakby odetchnął.
- Jeszcze raz przepraszam – mruknął oraz ruszył na wyższe piętro hotelu.
Amanda odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Najwyraźniej musiał się zameldować dzisiaj skoro nie minęli się do tej pory. Mruknęła tylko ciche:
- Nic się nie stało.
Po czym spojrzała z uśmiechem na Tomasso.
- A wydawało mi się, że Włosi raczej się nie spieszą. Idziemy?
- Zazwyczaj tak – odparł Włoch uśmiechając się.
Jednak kiedy wyszli tuż za drzwiami dostrzegli prawdopodobny powód owej ucieczki. Gdzieś pod ścianą czaiło się dwóch ludzi. Brodacz przypominający górskiego pasterza owiec trzymał na ramieniu kamerę, zaś kolejny, taki niski spryciarz przypominający wygładzonego uczestnika miał gotowy mikrofon. Kiedy Amanda i Tomasso wyszli gwałtownie poruszyli się uruchamiając sprzęt, ale gdy dostrzegli, kto idzie, jakby na ich obliczach odmalował się solidny zawód. Ponownie wszystko wyłączyli obojętniejąc oraz czekając na jakieś ruchy swojego celu.
- Ten gość to pewnie jakiś polityk, czy piosenkarz – domyślał się Tomasso przechodząc obok ekipy dziennikarskiej. - Znasz go?
- Jestem niemal pewna, że to aktor. - Amanda westchnęła. - To straszne, że nie mogą znaleźć nawet chwili spokoju gdy chcą odpocząć.
 
Kelly jest offline