Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2018, 13:00   #162
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
15 września 1503

Udostępnionym powozem jechali do Palazzio di Venezia. Eleganckim, otwartym, wszak nie mieli się czego kryć. Dziwna sprawa, bowiem chociaż mijali niemało osób, nawet solidnie uzbrojonych, nikt jakby ich nie zauważał. Albo raczej, precyzyjniej zauważał jednak natychmiast się usuwał. Właściwie nie było jeszcze późno, dlatego rzemieślnicy wychodzili zamykając swoje warsztaty, kupcy sklepy, zaś od czasu do czasu inna kareta. Właśnie któraś spośród takich karet pędzących przez plac zatrzymała się nagle obok nich.
- Hej! - krzyknął ktoś z wnętrza. - Witam drogich znajomych, co za miłe spotkanie – z okienka karety wydostały się głowy znajomych, których spotkali podczas wspólnej orgii na arenie podczas pałacowego balu.
Agnese uśmiechnęła się.
- Witamy. - Pozdrowiła ludzi, których potraktowała swoją prezencją. - Cóż za spotkanie.
- Niesamowite
– kareta obcych, prawie obcych, zatrzymała się obok nich. - Wspaniale. Jutro organizujemy spotkanie towarzyskie. Och, parę osób właściwych sfer. Zapraszamy serdecznie, Palazzo Scaglieri – mężczyzna wymienił dość znane miejsce bogatej rodziny hrabiów mających rozległe posiadłości na wschód od Rzymu. Trzymali się zazwyczaj na uboczu, co pozwalało im gromadzić dobra tych, którzy bili się otwarcie.
- Jeśli tylko sił nam starczy pojawimy się z przyjemnością. - Odparła Agnese.
- Wyślę wam jak najszybciej zaproszenie.
- Do Palazzio di Venezzia.
- Aha, wobec tego proszę oczekiwać posłańca.
- Tak tak, będzie wspaniale, pamiętajcie, żeby przybyć. Będziecie wyjątkowo zadowoleni
– uśmiechnęła się dama.

Obydwa powozy wyminęły się pomykając ulicami. Wreszcie przed nimi zamajaczył pałac Colonna. Brama oczywiście się otwarła, zaś tuz za nią stała straż Kowalskiego oraz Sophia, która rzuciła się w ramiona bratu wskakując na wjeżdżający powóz. Wprawdzie było to szalenie niebezpieczne, jednak dziewczyna wydawała się niezwykle zręczną kobietą.
- Gdzie wyście byli? Póki Alessio nie przyniósł wieści nie mogłam spać, wysyłałam ludzi – przytulała się do swojego braciszka. Obok wozu stali także Borso oraz Gilla, potężny słuch wampirzycy sprawił, że usłyszała jeszcze, jak przez mgłę zdanie:
- Poczekaj ślicznotko, muszę jeszcze kogoś powitać, potem wrócimy do naszej zabawy. Przecież nie pozostawiłbym takich słodkich piersiątek.
- Wybaczcie, to trwało dłużej niż planowaliśmy
. - Agnese podeszła do swoich ghuli. - Wszystko w porządku?
- Wcale nie. Bardzo się martwiliśmy wszyscy. Po tym całym napadzie
… - Sophia nie wypuszczała brata. Oczywiście jednak słyszała pytanie wampirzycy.
- Wszystko całkiem dobrze – ocenił Borso, zaś Gilla po prostu skinęła, aczkolwiek spoglądała wyjątkowo podejrzanie intensywnie. Przede wszystkim oczywiście na Agnese, jednak trochę też na markiza Colonna.
- Mamy delikwenta - wspomniała jedynie ghulica.
- Co się stało, że nie dawaliście żadnego znaku od siebie, Alessandro, Agnese – widać było, iż dziewczyna naprawdę się przejęła po napadzie na pałac Colonna.
- Wejdziemy do środka. Mogę zdradzić co nieco, ale wolałabym nie robić tego w progu. - Odparła spokojnie wampirzyca. Widząc podejrzliwy wzrok Gilli uśmiechnęła się do niej zalotnie.
- Oczywiście wchodźmy, signora – rzekła wesoło ghulica, zaś służba zajęła się powozem oraz końmi. - Wszystkie twoje wcześniejsze polecenia zostały wykonane.
- Pójdę na chwilę do siostry
– jeszcze zdołał powiedzieć Colonna uśmiechając się do Agnese przepraszająco. Faktycznie jednak, Sophia złapała go oraz ucieszona powrotem brata chciała się nim nacieszyć.
- Oczywiście mój drogi. - Wampirzyca uśmiechnęła się w odpowiedzi, jednak w jej uśmiechu pojawiła się ta ponętność, która wskazywała, że signora nie zmieniła swoich planów względem narzeczonego.
- Ponadto jest do pani list, signora. Podpisał go jakiś kapitan Contarini – zapewne jakiś krewny byłego męża Agnese. Contarini miało dwa podstawowe pnie: florencką oraz wenecką, ale pewnie istniało jeszcze parę innych. Akurat Florntynka nie ukrywała swojej obecności. Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, gdzie mieszka, uczyniłby to bez jakiegoś problemu.
- To może gabinet? Zerknę przy okazji na list. - Wampirzyca ruszyła spokojnym krokiem w sronę swoich pokoi.

Gdy już znaleźli się w gabinecie, a ona zajęła swoje ulubione miejsce za biurkiem odezwała się ponownie.
- Więc jaką dokładnie mamy sytuację?
- Sytuacja jest taka: mamy Pazziego oraz pozbyto się odpowiedniej dwójki. Przybył także posłaniec od Eminencji Giulio Medici, chciał panią zaprosić na spotkanie, kiedy będzie pani mogła przybyć.
- Z przyjemnością pojawię się u niego jutro, a zaraz chętnie porozmawiam z Pazzim
. - Odparła spokojnie Agnese. - Mogłabym zobaczyć ten list? Zaraz chętnie wyjaśnię co się działo.
- Oczywiście signora. Wyślę odpowiedniego posłańca oraz obstawę
- wszyscy wiedzieli, że pojedynczy goniec mógłby nie dotrzeć do adresata.

List podany wampirzycy został podpisany przez kapitana Agostina Contariniego. Agnese nie kojarzyła tego osobnika, chociaż może gdzieś jej się obiło o uszy. Otwarła kopertę. Był tam krótki tekst

Szanowna signora Contarini

Droga kuzynko

wprawdzie nie znamy się osobiście, jednak ponieważ przebywam akurat w Rzymie oraz dowiedziałem się o Twoim szacownym pobycie w mieście, pomyślałem, że może warto byłoby odnowić rodzinne powiązania oraz spotkać się. Mieszkam obecnie w gospodzie “Zur Mandarine”
całuję rączki wielce szanownej kuzynki
Agostino Contarini
Wampirzyca doskonale wiedziała, że znaczną część karczem w północnej Italii prowadzili Niemcy. Dlatego niemiecka nazwa rzymskiej gospody była całkowicie normalna.

- Hm… to ciekawe, że znalazł mi się kuzyn w takim momencie. - Agnese zamyśliła się. - Chce się spotkać. - Przekazała informację Gilli. - Napiszę mu odpowiedź, że mam czas za pojutrze i poproszę cię by jutro mu ją przekazano, dobrze?
- Oczywiście signora. Gdzie ma zostać mu dostarczona
? - wszak ghulica nie wiedziała, gdzie kuzynek się zatrzymał.
- Zatrzymał się w Zur Mandarine. - Agnese odłożyła list. - Przepraszam, że tak nagle zniknęłam. Dosłownie umknął mi czas.
- “Zur Mandarine”? Znane miejsce
- stwierdziła ghulica. - Znane oraz wymagające finansowo. Oprócz “Zum Laum” oraz “Zum Elefant” najdroższa gospoda w mieście zajmująca się przede wszystkim obsługą pielgrzymów , którzy mówili po niemiecku. Oczywiście nie tylko, ale znaczna ich część, tych bogatszych kupców, czy zamożnej szlachty mieszka właśnie na terenie tamtej gospody.
- Mam nadzieję, że nie chce by za niego zapłacić
. - Odparła z uśmiechem Agnese, wpatrując się w swoją ghulicę.
- Tego nie wiem, ale mogę spróbować ocenić lub się dowiedzieć. Oczywiście, jeśli pani sobie tego nie życzy, pozostawię całkowicie to pani oraz po prostu zostanie doręczony tylko list - ghulica mogła zawsze spróbować wypytać karczmarza lub służbę.
- Wiesz, to tylko kobieca ciekawość. Tylko jeśli nie będzie to od ciebie wymagało zbyt wiele wysiłku, kochana. - Uśmiechnęła się. - Dostanę całusa na powitanie?
- Tylko całusa
? - wydało się, iż Gilla jest zawiedziona, lecz jej całus był bardzo namiętny. Szalenie namiętny, taki, który wysysa wszelkie soki, który jest bardzo szczególny. - Pani, pragnę cię - jęknęła Gilla pomiędzy drobnymi chwilkami, kiedy usta kobiet odrywały się od siebie.
Agnese poczuła jak błyskawicznie, robi się rozpalona. Czy to już zawsze tak będzie? Chwyciła przez ubranie pierś ghulicy i zaczęła ją miętosić.
- Powinnam, zobaczyć się z Pazzim, ale… - Ugryzła przez tkaninę sutek Gilli. - ...chyba powinnam się przebrać.
Ghulica jęknęła słodko.
- Druga pierś także czeka, signora - widać doskonale było, na co ghulica ma wielką ochotę. - Oczywiście jeśli pani pragnie się przebrać, natychmiast chodźmy. Chcę signora, pomóc ci podczas przebierania.
- Na to liczyłam moja droga
. - Agnese ugryzła jeszcze na zachętę drugi sutek i podniosła się z fotela. - Ale uprzedzam, że będziesz musiała się rozebrać.
- Wypełnię twoje każde polecenie, signora
- skromnie spuściła spojrzenie. Widać było, iż jest gotowa na wszystko.

Kobiety skierowały się do komnat Agnese. Jakby nie było, właśnie tam mieściła się garderoba Florentynki, obfita bardzo zresztą. Wampirzyca widziała doskonale, jakim roziskrzonym spojrzeniem ogarnia ją podniecona ghulica. Agnese stanęła o dwa kroki od niej i zaczęła się sama rozbierać. Patrzyła na swą kochankę zalotnie, przedłużając ten proces. Poruszała swymi bioderkami, przesuwała dłońmi po własnych piersiach, by na koniec obrócić się do ghulicy tyłem i zsunąć z siebie lekko przejrzystą halkę. Pomalutku, ukazując każdy centymetr zgrabnych nóżek, pupę, biodra, plecy. Już sam ten pokaz i świadomość rozpalonego wzroku Gilli, sprawiły, że jej szparka stała się wilgotna. Glulica wpatrywała się w ten erotyczny pokaz, cudowny, wspaniały, niezwykły oraz straszliwie podniecający. Trzymając spojrzenie na swojej pani sama zaczęła się szybko rozbierać. Stanowczo było jej łatwiej, ponieważ miała znacznie mniej części stroju oraz były mniej skomplikowane podczas zdejmowania. Agnese obróciła się, jednak osłaniała swoje piersi i kobiecy kwiat, trzymaną w dłoniach halką. Gilla widziała jak sterczące sutki odznaczają się na tkaninie.
- Chyba się lekko ubrudziłam moja droga… nie powinnam zakładać w takim stanie świeżego stroju. - Wymruczała.
- Pozwól pani, że zdejmę twoją halkę oraz wyczyszczę ci twoją ubrudzoną, jak stwierdziłaś, szparkę. Języczkiem - dodała chcąc jak najszybciej posiąść signorę, ponieważ mozna się było domyślic, że na pieszczocie języczkiem się nie zakończy wspomniana zabawa.
Agnese puściła halkę, stając przed Gillą w całej okazałości. Jej ciało po przemianie w sukkuba nabrało jeszcze więcej seksowności. Pupa i piersi uniosły się jakby cały czas były lekko napięte.
- Jak mam się ustawić by było ci wygodnie?
- Czy ułożysz się pani na stoliku
? - spytała ghulica prowadząc wampirzycę tak, żeby stanęła twarzą do blatu oraz pochyliła się układając twarz oraz piersi na biurku. Chciała, żeby Agnese pochyliła się, wypięła pośladki oraz odpowiednio rozstawiła nogi dając jej swobodny dostęp do swoich wilgotnych wdzięków. Agnese zrobiła tak jak jej polecono.
- Mmm. Blat jest takich chłodny. - Jęknęła przesuwając piersiami po chłodnej powierzchni.
- Wobec tego, signora, mój język niechaj cię ogrzeje.
Agnese odczuła, jak Gilla zbliża twarz do jej kwiatu i jak nagle wdziera się języczkiem pomiędzy jej intymne wargi. Zaczęła kłuć końcówką języczka, ale przede wszystkim wylizywać, zarówno samą szparkę, jak mokre okolice.Także tylny otworek wampirzycy, który może nie był mokry, ale bardzo wrażliwy.
- Uwielbiam twój języczek Gillo. - Biodra Agnese poruszały się lekko jednak tylko tak by nie przeszkadzać ghulicy.
- Uwielbiam twoją cipkę, pani. Jest bardzo smaczna. Tyłeczek także - wymruczała ghulica przesuwając swoim językiem wzdłuż szparki kobiety, skupiając się na najwrażliwszych miejscach, tam gdzie wampirzyca najmocniej reagowała.
Agnese zaczęła coraz głośniej pojękiwać, a jej biodra coraz mocniej napierały na pieszczące ją usteczka, który rychło zastąpiły dwa paluszki ghulicy. Usta uniosły się wyżej, na tyłeczek, usiłując już pieścić wyłącznie okolice tylnego otworku, zaś smukłe, silne palce palce Gilli wyszły w nią jak najgłębiej potrafiły. Gilla doskonale wiedziała, gdzie ma ułożyć swe opuszki, jak się przemieszczać, jakież wykonywać działania, ażeby sprawić Agnese największą przyjemność. Szukała najdelikatniejszych, najwrażliwszych karbek wewnątrz ciała wampirzycy, koncentrują swoje zabiegi właśnie na nich. Poruszała się najpierw średnio, jednak później, kiedy wyczuła miejsce, coraz mocniej oraz prędzej.
Wampirzyca krzyknęła z rozkoszy i po chwili Gilla poczuła na swej dłoni, zalewające ją fale soczków. Agnese napierała na nią poruszając się na blacie. Czuła jak jej sutki drażnione są przez chłodną powierzchnię blatu.
- Ach Gillo… - Wyjęczała, kręcąc swoją pupą.
 
Kelly jest offline