Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2018, 11:56   #44
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
- Do mnie! - warknął wampir i dym którym stała się wampirzyca pofrunął w jego kierunku jakby zasysany odkurzaczem. Kiedy nieumarła zmaterializowała się przy mężczyźnie, jej twarz była jeszcze oktawę dziksza, nie przypominała już nawet murzynki a rogatego demona o ciele czarnym jak węgiel. Maszkara wciąż zachowywała jednak swój wzrost oraz ogólną masę ciała co sprawiało iż pozostawała nieco niższa od Tzima. Dwa wampiry szczerzyły na siebie kły i syczały jak prawdziwe potwory, przy czym kobieta była jak kot a mężczyzna… jak wilk. Dlatego też to on okazał się zwycięzcą tego pokazu siły i wampirzyca po chwili czmychnęła z pomieszczenia, posyłając jeszcze Oldze nienawistne spojrzenie. Tzim wyglądał na wściekłego, jednak zdobył się na sztuczny uśmiech.
- Widzę, że masz prawdziwy dar do nawiązywania znajomości.
- Widzę, że lubisz się wtrącać - prychnęła i choć pozornie zaczęła się oględzinami swojego stanu, cały czas zerkała na wampira. Zastanawiała się czy i on zechce ją zaatakować.
- Wampir stał nieruchomo zupełnie jakby był jedną z kolumn.
- Rozsądne byłoby gdybyś łyknęła coś na zagojenie i wzięła prysznic. Przyszedłem tu, bo poczułem w powietrzu krew…
- To tylko kilka zadrapań... - powiedziała odruchowo, po czym zrozumiała. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Czy on... chciał ją zjeść? Przełknęła ślinę.
- Do... dobra. - rzekła szybko, podnosząc się. Problem polegał na tym, że aby wyjść z pomieszczenia, musiała przejść obok Tzima. Powoli ruszyła w jego stronę. Wampir chyba jednak rozumiał o co jej chodzi. Tym razem się nie uśmiechał, nie silił się na jakieś żarciki. Tzim był śmiertelnie poważny, odwrócił się na pięcie i ruszył ku wyjściu pierwszy.
- Poprowadzę cię poprzez korytarz, ale nie zbliżaj się bardziej niż teraz - wampir mówił nie odwracając się, przystąpił na chwilę dopiero kiedy był już w progu.
- Lepiej się pośpieszmy, Nu nie jest tu jedyną temperamentną mieszkanką.
- Sama chciałam się z nią zmierzyć - odezwała się Olga, idąc za nim potulnie w odległości jaką wyznaczył - Ja... nie miałam dotychczas zbyt wielu okazji żeby poćwiczyć. Więc jakby co to moja wina.
Tzim musiał słyszeć jednak nie odpowiadał, podróż ku prysznicom odbywała się niemal w zupełnej ciszy.
Niemal...
Zmysły kilkukrotnie podpowiadały Oldze, że ktoś się skrada lub ją obserwuje. Oczywiście CCI zaprzeczał tym przypuszczeniom.

Regulacja wody pozostawiała wiele do życzenia. W zasadzie potencjalny użytkownik łaźni był postawiony przed wyborem: Woda zimna lub gorąca, nic pomiędzy.
Wybrała zimną, jednak zamiast wejść pod jej strumień, czekała, obserwując nie tylko drzwi, ale i całe pomieszczenie - tyle nauczyła się z pierwszego starcia z nieumarłym.
Olga poczuła dokładnie pięć i pół stopnia celsjusza… Jednak o ile skóra Polki reagowała na zimno tak jak zawsze, jej wewnętrzna temperatura pozostała nienaruszona, nie dygotała i nie czuła żadnego dyskomfortu, jak choćby zanik czucia.

- Chyba wystarczy - Tzim pojawił się tuż obok wciąż nagiej Polki, jego mina przestała być grobowo poważna… była już tylko zwyczajnie… wampirzo grobowa.

Kobieta podskoczyła wpadając na ścianę i omal się nie wywracając. Omal, bo raz: CCI nigdy by na to nie pozwolił. Dwa: bo wampir, który najpierw pojawił się tuż obok jak typowy podglądacz teraz, niczym staromodny dżentelmen właśnie ją podtrzymał.
- Skąd ty tu...?! Ej, trochę prywatności! - odzyskawszy równowagę, Olga próbowała jednocześnie zakryć swoje piersi i krocze, co średnio jej wychodziło.
- Czego chcesz?! - wywarczała.
- Och…? - Tzim nie miał żadnych problemów by nawigować swoje ciało płynnie wokół kobiety. - A coś proponujesz? w takim razie zamieniam się w słuch, chociaż mogę poprzestać na wzroku, naprawdę… - uśmiechnął się łobuzersko obnażając kościsto blade zęby… normalne równe zęby.
Patrzyła na niego chwilę zdębiała, a potem w jej oczach pojawił się błysk. Jeśli wampir chciał sprowokować jej temperament - udało mu się. Pytanie czy o taki wybuch mu chodziło...
- Powiedziałabym “weź umrzyj”, ale to chyba niewykonalne - odpyskowała Polka, ze złością zakręcając kurek, który prawie połamała, przy okazji przestając zasłaniać piersi ręką. - Wobec tego może podaj mi ubranie. I mów po co tu wlazłeś. Trafię do pokoju.
Wampir co prawda podał kobiecie jej komplet, jednak gdy zaczęła go zakładać, w pewnym momencie zorientowała się, że nieumarły jeszcze pomaga go jej zapinać.
- A uwierzylabyś Olu, gdybym ci powiedział, że przyciągnął mnie twój zapach? - mężczyzna odsunął się i odwrócił plecami szybciej niż Polka mogłaby pomyśleć o jakiejś werbalnej czy też nie reakcji na jego pomocne dłonie…
- Lepiej powiedz dla jakich to informacji byłaś gotowa skrzywdzić moją siostrzyczkę, hm?
Polka przełknęła ślinę. O jakim zapachu mówił wampir? Czy chodziło mu tylko o krew... a może o coś więcej? Wciąż czuła na plecach dotyk jego chłodnych dłoni, który paradoksalnie rozgrzewał jej ciało nawet po zimnym prysznicu.
- Jakich informacji... - powtórzyła bezmyślnie, po czym szybko odgarnęła mokre włosy na plecy i odwróciła się do Tzima - To nie twoja sprawa. Poza tym nie wygrałam, bo nam przerwałeś, więc... nie ma tematu. - popatrzyła mu wyzywająco w oczy.
- Mhm… - Tzim przyglądał się jej twarzy choć nie tyle oczom co raczej brwiom i jeszcze wargom. A potem spuścił wzrok na dekolt…
a może tylko szyję?
- A ja jednak coś bym chciał, żebyś mi dała, chcesz wiedzieć co?
Zmarszczyła brwi. Była świadoma tego, że wampir patrzy na nią pożądliwie... tak samo jak głodny patrzy pożądliwie na kanapkę z kurczakiem, a jednak jej ciało reagowało na ten wzrok. Odruchowo Polka wyprężyła się, czując jednocześnie złość na samą siebie. Przeżycie przedziwnej, ale bardzo intensywnej rozkoszy, jaką zafundował jej Akcza, przypomniało Oldze o pewnych potrzebach żywego ciała, których póki co nie miała okazji zaspokoić.
- Nie dostaniesz mojej krwi - powiedziała sucho, nie odrywając wzroku od twarzy Tzima.
- Jaka zasadnicza… jaka praworządna… a jeszcze przed chwilą kusiła Nu iloma mililitrami? Dwustoma? - drażnił się wampir - A może… - Tzim teatralnie zakrył usta. - A może po prostu wolisz niewiasty. Wielu z nas byłoby niepocieszonych. Ja też… - wampir bynajmniej nie wyglądał na zmartwionego, przeciwnie wydawał się pozostawać w dobrym humorze.
- Nie Olu, nie zamiaruje złamać tysiącletniego przymierza między Homo Vampyrus i Homo Cyberneticus. Wy nas chronicie, my pilotujemy wasze okręty. I nie żerujemy na was. Choć przyznaje, straaaszna z ciebie kusicielka, nikt Nu winić nie będzie. Nie moja droga, nie o twoją krew się rozchodzi, jest coś innego co bym od ciebie chciał, coś bardziej… “cielesnego”
Olga cała się napięła, lecz bynajmniej nie dlatego, że czuła się zagrożona (choć może powinna?). Czuła natomiast, że wampir się z niej nabija, celowo dobierając tak słowa, aby się z nią drażnić. To ją rozsierdziło... choć nie uspokoiło jej ciała. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą była naga pod prysznicem, a on mógł zajść ją po cichu, mógł docisnąć ją do zimnej ściany... Polka otrząsnęła się z myśli. Nie patrząc czy wampir za nią podąża, ruszyła ku wyjściu z łaźni.
- Jeśli czegoś chcesz, to mów. Nie licz jednak na to, że będę to z ciebie wyciągać - powiedziała ostro. Ostrzej niż by chciała, bo przecież zamierzała pokazać Tzimowi, że nic a nic jego prowokacje jej nie ruszają.
- Znów obiecujesz… - wampir powiedział uśmiechając się gdy Polka go mijała. Kobieta skręciła za róg i… Tzim już tam stał, z założonymi rękoma oparty o ścianę. Dziewczyna aż zgubiła rytm kroków. Na ten widok uśmiechnął się jeszcze szerzej i wyprostował.
- Po prostu chciałbym pierwszy taniec na dzisiejszym spotkaniu, moja droga.
Olga-agentka gwiazd już miała go wyśmiać, lecz prośba wampira uderzyła w sentymentalną naturę Olgi z powstania. W czasie wojny tańczyli, kiedy tylko mieli okazję... czyli bardzo rzadko, dlatego nikt - kto tylko miał osobę do pary i dwie nogi - nie odmawiał tańca. Taniec był jedną z niewielu radości, jakie mieli z Jackiem w tych mrocznych dniach. A teraz Jacek nie żył od... bardzo dawna. Już nigdy z nim nie zatańczy, więc... dlaczego by nie? Druga strona jej natury biła jednak na alarm.
- Dlaczego? - zapytała z rezerwą - Czy to... uczyni mnie twoją niewolnicą w oczach innych? Czy ma jakiś inny sens, o którym mi nie mówisz?
Tzima nie odstraszał jednak ton głosu Polki, nieumarły wyciągnął dłoń w stronę twarzy Olgi. CCI podpowiadał, że mężczyzna najpewniej zamierza odgarnąć jeden z jej włosów, podał nawet trzy włosy do wyboru jako potencjalne cele dłoni wampira. Tzim jednak zatrzymał rękę, jakby w ostatnim momencie postanowił zmienić słowo jakie już miał na języku.
- Większość z nas, nie wie co myślą inni i nie ma na te myśli wpływu. Tak jak większość śmiertelnych. Czy ktoś to tak odczyta? Kto wie. Bardziej interesujące jest dla mnie to, że w ogóle o tym pomyślałaś. Czy jestem w twojej głowie, Olu? - spojrzał kobiecie głęboko w oczy. Nie wytrzymała, uciekła wzrokiem. Tym razem jednak struna, na której zagrał wampir, wydała inny dźwięk. Olga zmarszczyła brwi.
- Jakby ktoś wrzucił cię w zupełnie obcy świat... - urwała i poprawiła się - Nie, właśnie nie zupełnie obcy, niby ten sam, ale jednak czasem tak inny, jakby nigdy nie był twoim światem... Podejrzewam, że też byś wszystko analizował po dwakroć, szukał ukrytych znaczeń, gdy czujesz, że nie ogarniasz pełni kontekstu...
Powoli podnosiła wzrok i spojrzała Tzimowi w oczy. Chwilę tak stała i przyglądała się jego tęczówkom.
- Dobrze. Zatańczę z tobą - powiedziała w końcu.
Tzim przysunął twarz tak jakby chciał ucałować Polkę na pożegnanie w policzek. Zamiast tego jednak jedynie szepnął jej do ucha:
- Tak właśnie czuje się wampir. Do zobaczenia za dwie godziny, będę czekał przy drzwiach do twojej kajuty. - to powiedziawszy skłonił jeszcze głowę i cofnął się z powrotem w stronę sali gimnastycznej.
Polka patrzyła za nim, nie znajdując w głowie słów, które pasowałyby do sytuacji. To, co szepnął jej wampir, poruszyło ją znacznie bardziej niż gdyby ją pocałował. Jeszcze chwilę patrzyła w ślad za nim, po czym wróciła do swojej kajuty. Najbliższe dwie godziny miały być czasem zaawansowanych uaktualnień jej aparycji.

***

330
Ela mimo paniki profesorowej zaśmiała się.
- Miałam się wykąpać, wiesz? - Spojrzała w dół na swoje, ledwo co dotykające wody, ciało i miejsce gdzie łączyło się ono z ciałem Agnara. Zrobiły to! Z obcym facetem! Jednak nawet profesorowa musiała przyznać, że sprawiło im to dużo przyjemności, a agentka miała plan, że też na tym nie poprzestaną. - Ale… chętnie przeniosę się na ląd. Mimo iż Agnar nie mógł tego słyszeć, słuch Elżbiety pochwycił dźwięk nadchodzącej wiadomości, dochodzący z pozostawionego na podłodze jaskini kasku mężczyzny. Chwilę później, również jej własny CCI wyświetlił wiadomość od Szaou 8901, Oficer logistycznej:
“Cześć, twój transport właśnie zmaterializował się w głównym doku.” - Dźwięk nieco trzeszczał a obraz był nieco rozmazany zważywszy zapewne na promieniotwórcze właściwości tutejszej wody.
Ela westchnęła obejmując Agnara.
- Mój transport dotarł… myślisz, że mamy chwilę? Czy też się zwijamy? - Pocałowała mężczyznę w usta jeszcze na kilka sekund przedłużając przyjemność. Agnar wydał z siebie pomruk niezadowolenia.
- Cholera… szybko jakoś wyszło. Nie no, może jest jeszcze trochę czasu ale już nie tutaj, może jak wrócimy na Wrota.*

***

Agnar co prawda zapewniał, że jak na oficera logistycznego, całą, prędką i sprawną podróż powrotną ma pod kontrolą, jednak Elżbieta nie mogła nie zwrócić uwagi na dość paniczną szybkość z jaką nagi mężczyzna starał się założyć egzoszkielet. Ostatecznie zajęło to niemal tyle samo czasu co wcześniej. Gdyby Polka nie zwróciła uwagi na kilka wtyczek o których Agnar zapomniał, byłoby jeszcze dłużej.
Jej ubieranie zajęło znacznie mniej czasu, więc jeszcze raz rozejrzała się po miejscu, w którym niedawno się kochała. Uśmiechnęła się czując dreszcz na wspomnienie igraszek. To było dobre miejsce na “powrót”. Profesorowa natomiast zmieszała się gdy jej świadomość dostała nieco wspomnień agentki i odrobinę wycofała się w tył głowy.

Gdy para dotarła i wsiadła do statku, oficer zajął miejsce pilota i najpierw podłączył się do sieci informacyjnej.
- Masz trasnport w jednym z tych naprawde wielkich okrętów. Raczej będziemy mieć jeszcze czas… skarbie - uśmiechnął się i rozpoczął sekwencję startu. Elżbieta miała wszelkie powody by spodziewać się wyjątkowo szarpiącej podróży… biorąc pod uwagę talenta Agnara.
- Myślisz… że mogłabym poprowadzić? - Spytała niepewnie zerkając na swojego kochanka. Mężczyzna spojrzał na nią o dziwo z ulgą.
- No myślałem, że nigdy nie zaproponujesz… przecież ja nie latam takim czymś często - wyjaśnił Elżbiecie, która przecież nie latała nigdy. Ale czy to było ważne? Gdy Polka położyła opuszki palców na oparciu, poczuła magnetyczne przyciąganie ku powierzchni. Cybnetka nie musiała używać manualnej konsolety, sensory w jej dłoniach podłączyły ją bezpośrednio do komputera pokładowego. Teraz uniesienie pojazdu było tak jak podniesienie się z krzesła, skręt jak skręt głowy, przemieszczanie pojazdu w przestrzeni jak chodzenie, pływanie, bieganie. Elżbiecie nagle zaczęło się wydawać, że czuje uderzenie powietrza o poszycie pojazdu zupełnie jakby była to jej skóra. W myślach wydała polecenie CCI by wyznaczyła cel i pozwoliła ciału sterować pojazdem. To było dziwne, trochę jak jazda na rowerze po długiej przerwie. Ciało samo wiedziało co robić, w każdej sytuacji, Elżbieta miała oczywiście świadomość, że nigdy nie “zdobyła” tych umiejętności, tej wiedzy, jednak to w żaden sposób nie psuło jej nastroju, poczucia siły i kontroli. Podróż przy pilotażu Elżbiety była spokojna i komfortowa. Gdy pojazd opuścił atmosferę Ur i przed Polką namalował się widok kosmicznego bezkresu, mimo naturalnego zachwytu czy przestrachu kobieta doskonale “wiedziała” co ma robić. Wrota Domeny malowały się już nad nimi, jakieś dziesięć minut drogi.
- Wspomniałeś, że okręt którym będę lecieć jest wielki… co to znaczy? - Zerknęła ponad ramieniem na mężczyznę, po czym wróciła do prowadzenia pojazdu.
- Z tego co widzę w danych jednostka została oddana do użytku prawie… - Agnar zawahał się jakby sam nie dowierzał - nie, naprawdę! prawie tysiąc lat temu, wcześniej to chyba był okręt liniowy. Widzisz, z tymi podróżami przez Niematerię to wszystko opiera się na tej nekronice, rozmawiałem z wieloma technikami i według nich te statki nie mają prawa działać, ale przecież działają. To dlatego potrzeba nam wampirów, a im taki starszy i bardziej doświadczony tym na dalsze odległości może zabierać pojazdy i większe pojazdy może zabierać. - Agnar przekręcił głowę i Elżbieta wiedziała, że mężczyzna przeszukuje swój KO - “Przedświt” ładna nazwa.

Polka zadokowała na stacji kosmicznej lądując miękko, dokładnie na wyznaczonej kopercie. Ela wyłączyła silnik i przeciągnęła się na fotelu pilota. Trochę żałowała, że nie prowadziła w oparciu o jakieś własne wypracowane umiejętności, ale musiała przyznać że lot był przyjemny. Obejrzała się na Agnara.
- Czyli zapowiada się, że będę miała doświadczonego pilota. Cieszy mnie to. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. Jej wzrok przesunął się po ciele Agnara. Aż szkoda, że będa musieli się rozstać, chciałaby jeszcze chwilę pocieszyć się tym człowiekiem. - To jak stoimy z czasem panie oficerze? - Zadowolona mina mężczyzny prognozowała, że raczej dobrze.
- Spokojnie mamy… - Agnar uciął nagle gdy jego oczy odpłynęły przyjmując jakąś priorytetową informacje, mina oficera zrzedła natychmiast - no kurwa bez jaj… - Agnar westchnął chwytając Elżbietę za nadgarstek.
- Ela ja cię bardzo przepraszam, muszę wracać na służbę, nawet nie wiedziałem, że tak można. Inny oficer został wykluczony z pełnienia obowiązków i muszę go zastąpić.
- Rozumiem… - Ela uśmiechnęła się mimo iż poczuła szczere rozczarowanie. Powoli podniosła się z fotela pilota i pocałowała Agnara delikatnie w usta. - Zmykaj do pracy. - Agnar nie był wcale, ale to wcale zadowolony z tego jak obróciły się sprawy. CCI nawet napomknął w głowie Elżbiety, że wydarzyło się jakieś morderstwo w które zamieszany był bezpośredni podkomendny oficera i teraz wszystko jakby z automatu spadało na jego barki.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline