Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2018, 14:33   #38
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację



Alicja Blackwood i Adrien Daliet

Havana, poranek

Obudził ich telefon, który dzwonił kilka razy. Adrien był początkowo podenerwowany. Coś się musiało stać. Po tym pierwszym telefonie Daliet cały ranek telefonował do różnych osób. Najpierw słychać było że coś odwoływał w przepraszającym tonie, potem dzwonił coś załatwiać, była mowa o samolocie.

Mimo zaaferowanie dzwonieniem Adrian zrobił kawę Alicji i podał jej do łóżka.
- Alicjo czy ty jesteś krewną Howarda Blackwooda?
Kobieta usiadła na łóżku pozwalając by cienka kołdra zsunęła się, odsłaniając nieco jej zgrabnego ciała. Z uśmiechem przyjęła kawę choć jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Moja mama jest pewna, że tak. - Przez chwilę sączyła kawę pozwalając ciału się uspokoić. - Czemu pytasz?
- Podobno zginął w wypadku samochodowym. Kiedyś robiłem zdjęcia na jego zlecenie. To był bogaty i wpływowy człowiek. Byłem ciekawy czy to przypadkowa zbieżność nazwisk. - Daliet mówił spokojnie, tak jak mówi się o kimś powszechnie znanym w Nowym Orleanie.
Alicja ukryła nieprzyjemny dreszcz upijając kolejny łyk kawy. Umarł… zginął nim go dopadła. Już… już nigdy nie wytknie mu jak cierpiały z matką. Skupiła wzrok na pościeli pijąc powoli czarny napar.
- Dawno? - Powiedziała cicho spoglądając ponownie na Adriena.
- Kilka dni temu. Gazety o tym pisały i pewnie ten temat nadal będzie modny. Co najmniej do pogrzebu. - dopił kawę i dodał.
- Planuje iść na śniadanie. Mam nadzieję że będziesz mi towarzyszyć? A potem ciemnia. Zobaczymy jakie kadry udało się wczoraj uchwycić.
- Z chęcią coś zjem. - Backwood uśmiechnęła się do mężczyzny i wstała z łóżka odkładając kubek z kawą na stolik nocny. - A informacje… nie dotarły jeszcze na Kubę.


Śniadanie


Na śniadanie udali się do niewielkiej restauracji z dużym zewnętrznym tarasem do połowy ocenionym przez wielką kamienicę z sąsiedztwa. Z płyty gramofonu słychać było “Take Five”. Daliet zamówił boczek, jajka i sok. Alicji pozostawił wolną rękę, co do zamówienia. Blackwood zdecydowała się na lekkie śniadanie przypominające nieco te podawane we Francji.

- Musiałem odwołać podróż jachtem. Niestety nie zobaczę Florydy. Muszę już dziś wieczorem wracać do Nowego Orleanu. Chciałabyś lecieć ze mną?
Alicja zawahała się. Lecieć już dzisiaj? Do miejsca gdzie mieszka… mieszkał on? Odrobinę nerwowo, przesunęła palcami po krawędzi golfa, odchylając go nieco.
- Chciałabym. - Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny, opuszczając dłoń tak by tak delikatnie zahaczyła o jej pierś. - O której planujesz wylot?
- Wieczorem lub od razu po obiedzie. Czekam na telefon od pilota. To będzie niewielka maszyna w zasadzie to będziemy jedynymi pasażerami. Nie zabieraj zbyt wiele bagażu.

- Dobrze. Wobec tego wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - Alicja opuściła wzrok powracając do swojego posiłku, cały czas jednak spoglądała na mężczyznę spod zasłony rzęs. Będzie musiała poprosić Gabrielle by jej dosłała resztę rzeczy i zdać się na gust matki co do ubrań. - Czy według ciebie jest coś co powinnam z sobą zabrać?
- Prawdę mówiąc świetnie wyglądasz nago. - uśmiechnął się mrużąc oczy na myśl o poprzedniej nocy. - Jeśli Blackwood to krewny to pewnie czarny żałobny kostium na ceremonię pogrzebową. Chyba, że nie zamierzasz iść na cmentarz?

Alicja zaśmiała się swoim jedwabistym głosem, na krótką chwilę ściągając na siebie uwagę innych gości.
- Czarne stroje wezmę na pewno. - Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny opierając podbródek na dłoniach. - Byłam raczej ciekawa czy powinnam wziąć coś po za tym.
- Zabierz to co niezbędne, parafernalia. - Adrien uśmiechnął się wypowiadając ostatnie słowo. - Jak skończysz to idziemy do pracowni.
Blackwood zaśmiała się cicho i powróciła do przerwanego posiłku. Po chwili była już gotowa by wrócić do pracowni.*

Pracownia fotograficzna


Adrien zaprowadził Alicję do klaustrofobicznej pokoju bez okien. Na zewnątrz kubańskie południe pulsowało od gorąca i oślepiającego światła, ale w ciemnym pomieszczeniu zwanym darkroomem było przyjemnie chłodno. Daliet zapalił przełącznik i niewielka ciemnia zapłoneła czerwonawym światłem. Żarówki wiszące na kablach przypominały węże z czerwonymi główkami. Fotograf pokazał Alicji jak sporządzić odpowiedni wywoływacz.





Światłoczułe materiały oczekiwały na rozpakowanie i kąpiele w roztworze wywoływacza. Adrien opowiadał o pracy z błonami i papierami fotograficznym, o technikach fotograficznych. Razem obserwowali jak obraz utajony staje się obrazem jawnym. Kiedy substancje utrwalające zaczęły działać Daliet zbliżył się do Alicji i pocałował ją odruchowo w szyję.

Blackwood stojąc plecami do mężczyzny i wpatrując się w wyłaniające się nieśmiało zdjęcia, odchyliła głowę eksponując swoją szyję na pocałunki mężczyzny.

- Tak… stanowczo brakowało tu twojego spojrzenia. - Uśmiechnęła się do pierwszej fotografii przypominając sobie poprzedni wieczór.


- Zerknij na to ujęcie. Spojrzenie i uśmiech uchwycone idealnie. - Adrien pochwalił jedno ze zdjęć wskazując je wzrokiem.



Daliet położył dłoń na ramieniu Alicji. Pocałował ją po raz kolejny w szyję. Pochylali się nad schnącymi zdjęciami i omawiali niuanse. Adrien dotykał kobiety pieścił ręką jej kark, głaskał włosy i delikatnie masował ramiona.

- Tak... choć te twoje miny są całkiem ciekawe. - Alicja wskazała na kilka mniejszych odbitek, do których wcześniej nawet nie była przekonana.


- Obawiałam się, że naprawde będziesz się za mną rozglądał, a praktycznie mogłam cię złapać z każdej strony. - Uśmiechnęła się ponad ramieniem do fotografa. Dotyk mężczyzny wywoływał w niej przyjemne dreszcze, a ona nie planowała ich ukrywać.
- Uwierzysz, jeśli powiem że nie chciałem cię zniechęcić - Adrien uśmiechnął się kpiarsko. - A powiedz jaki zawód przypisałbyś mężczyźnie z tego ostatniego ujęcia.


- Oczywiście gdybyś nie wiedziała, że jestem fotografem. - dodał po chwili.
- Prawdopodobnie… kimś z mafii. - Alicja uśmiechnęła się do zdjęcia. - Zaskoczyłam cię wtedy, prawda?
- Nie spodziewałem się, że wejdziesz na wybieg dla modelek. To było niezwykle śmiałe. - Daliet objął Alicję w pasie. - Nie jesteś zwykłą kobietą. Nie przypominasz mojej… żony - Adrien zawahał się przed ostatnim słowem. - Pewnie zauważyłaś jak schowałem obrączkę wczoraj w barze. Ale chyba nie przeszkadza ci zadawanie się z cudzołożnikiem? - zapytał uśmiechając się w czerwonym świetle ciemni.
- Zauważyłam i jak widać… nie przeszkadza mi to. - Alicja sięgnęła ponad ramieniem i pogładziła włosy mężczyzny. - Chcesz mnie mimo to z sobą zabrać?
- Bardzo chcę - zapewnił ją i szybko zbliżył się do jej ust. Zaczął całować Alicję…

Blackwood objęła mężczyznę i odpowiedziała na pocałunek, powoli, ciesząc się wargami Dalieta tak jak cieszyła się nimi poprzedniego wieczora.

Fotograf próbował uchwycić jej spojrzenie. Nie oponowała. Podawała się rytmowi pocałunków. Przyjemnie było czuć jej palce we włosach, masujące skronie. Ciepło rozlewało się w jego klatce piersiowej. Adrien uniósł lekko jej podbródek i pieścił pocałunkami dekolt Alicji.

Kobieta przywarła do fotografa swoim ciałem.
- Mieliśmy… rozmawiać o zdjęciach? - Zamruczała z zadowolenia przy jednym z pocałunków. I pomyśleć, że naprawdę chciała go tylko wykorzystać by dostać się do Orleanu.
- Jeszcze zdążymy… - Adrien szybko uciął temat.

Kochanka przywarła do niego piersiami. Daliet pozwalał namiętności by nadpływała falami. Krew burzyła się w nim i pulsowała coraz szybciej. Ręce drżały mu z podniecenia gdy chwytał jej pośladki. Pocałunki były coraz gwałtowniejsze.

Alicja wyswobodziła się z jego objęć na chwilę, tylko po to, by usiąść na wolnym kawałku stołu i znów przyciągnąć do siebie fotografa. Objęła go zarówno dłońmi jak i nogami, zapominając zupełnie o wiszących obok zdjęciach i skupiając na oryginale, który miała przed sobą.

Uścisk trwał tylko kilka chwil. Mężczyzna dał jej znak, by się rozebrała. Daliet rozpiął pasek spodni i szybko je zrzucił. Koszulę ściągnął przez głowę. Tak energicznie szarpnął rękawem, że stawiające opór guzik potoczyły się po podłodze i znikły w mętnym czerwonym świetle. Teraz liczyła się tylko jego kochanka i przyjemność jaką za chwilę zaczną sobie przekazywać jak pocałunki z ust do ust.

Alicja zdjęła z siebie prawie wszystko. Pozostała niemal naga, siedząc na blacie jedynie w pasie i przymocowanych do niego pończochach, oraz szpilkach. Wpatrywała się w oświetlone czerwonym światłem, ciało kochanka, głodnym wzrokiem.

Daliet był zachwycony jej nagim ciałem. Poprzedniej nocy poznawał dopiero jej wdzięki. Tym razem postanowił rozbudzić ją w innym sposób. Zanurzył głowę między nogi kochanki i całował wnętrza jej ud. Znaczył drogę krótkimi pocałunkami. Posuwał się coraz dalej, aż do centrum przyjemności. Językiem pobudzał ją tak długo, aż doszła… Teraz gdy Blackwood wiedziała do czego jest zdolny fotograf, nie powstrzymywała ani jego ani siebie. Zanurzyła palce we włosy kochanka i ścisnęła je lekko dociskając twarz Adriena do siebie. Jęknęła głośno pozwalając by jej dźwięczny głos poniósł się po niewielkim pomieszczeniu. Minęła jeszcze dłuższa chwila nim udało im się rozstać. Chwila wypełniona pocałunkami, dotykiem.


Alicja z każdą sekundą coraz poważniej zastanawiała się jak to będzie wyglądać w Orleanie. Nie miała gdzie się podziać. czy Daliet zaproponuje jej jakieś lokum? Spyta go o to podczas przelotu, teraz powinna się skupić na pakowaniu i na poinformowaniu Gabrielle o śmierci Blackwooda. Alicja westchnęła ciężko i zatrzymała się przed drzwiami kawiarni. Wzięła kilka głębszych oddechów przygotowując się do trudnej rozmowy.

Tak jak się spodziewała Gabi płakała. Przez pierwszą godzinę nawet nie wypuszczała jej z objęć obiecując, że dowie się co się dokładnie stało. Obiecała dzwonić. Obiecałaby cokolwiek byleby odrobinę uspokoić matkę. Wybrała ze swojej garderoby czarne ubrania, dobierając do nich kapelusz z woalem i czarną bieliznę. Po chwili namysłu ułożyła na walizce płaszcz. Nie była pewna jakie temperatury panują obecnie w Orleanie. Nie brałą piżamy, nie planowała spac ubrana. Ustaliły z Gabrielle że ta prześle jej później nieco ubrań. Wiedziała, że nawet mimo żałoby może zdać się na gust matki.

Ostatnią godzinę przed wyjazdem na lotnisko poświęciła na tulenie matki, pocieszanie jej. W końcu namówiła Gabrielle by po kogoś zadzwoniła.
 
Adr jest offline