Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2018, 19:21   #124
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Detlef był rad, że wreszcie opuścili miasto zajęte przez Granicznych. Pozostawanie w rękach wroga było jego zdaniem dowodem braku roztropności ze strony sierżanta. Zamiar pozostawania w jego zasięgu i kolejnych, zapewne podobnie nieudolnych prób oszukiwania przeciwnika i liczenia na to, że nikt się nie połapie i ich wszystkich nie schwyta, a później straci jako szpiegów - był kolejnym niepokojącym sygnałem.

Decyzja o opuszczeniu miasta i przekroczeniu rzeki już tutaj zdawała się być krokiem w dobrym kierunku, jednak brodacz nie liczył na to, że Baron zacznie być rozsądny. Poprzedniego wieczora porozmawiali sobie z Galebem o sytuacji w oddziale i Detlef był pewien, że ma kogoś, na kogo będzie mógł liczyć w razie czego. Tak, jak pod Karak Azul…

Tymczasem przeprawili się przez rzekę, czego Thorvaldsson wolał nie pamiętać - od zawsze każda głębsza kałuża wywoływała w nim niepokój przeradzający się w paraliżujący strach wraz z głębokością tejże. Z ulgą postawił nogę na stałym gruncie i z odrazą odsunął się od brzegu.

Tutaj został zaatakowany przez mdlący fetor, którego nie sposób było pomylić z czymkolwiek innym. Wszechobecny zapach rozkładających się ciał nie był perfumą, a do tego mógł zwiastować komplikacje.

- Padlinożercy, hieny cmentarne i inne kreatury... - mruknął do siebie. Jeśli pozostaną ostrożni, to przy tej liczebności oddziału nie powinni sobie napytać biedy. I o ile sierżant nie wpadnie na jakiś swój kolejny "wspaniały" pomysł...

Oczekując na pozostałych poprawił rozmieszczenie ekwipunku. Był obwieszony sprzętem niczym koń juczny, ale za to nie musiał polegać na tych wrednych czworonożnych kopytnych.

W pewnej chwili podszedł do niego Galvinsson i wręczył podłużny przedmiot. Detlef rozpoznał rękojeść noża lub sztyletu, a kowal run wyjaśnił powód wręczenia broni. Thorvaldsson nie był przesądny i choć Zhufbar, z którego pochodził od czasu do czasu organizował akcje prewencyjne i odwetowe przeciw zbytnio rozzuchwalonym hordom nieumarłych prowadzonych przez swych wampirzych władców, to on sam nie miał z ożywieńcami zbyt wiele do czynienia. Jeśli ta wątła broń miała być skuteczniejsza przeciwko tym stworom od jego własnego topora, to dobrze. Poważał Galeba za to kim był i skoro tak właśnie twierdził, to tak musiało być naprawdę. Thorvaldsson nie rozumiał tych wszystkich tajemnych rzeczy i przedmiotów nasyconych mocą. Dobrze, że byli wśród dawi tacy, którzy wiedzieli.

- Dziękuję kuzynie. - Odpowiedział przyjmując broń. - Ciekawe, czy będzie okazja go użyć. - Dodał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 03-09-2018 o 07:11. Powód: skleroza
Gob1in jest offline