Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2018, 11:15   #9
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Było ciemno, naprawdę ciemno, bowiem pogoda deszczowo – słoneczna zaowocowała lekką mgła oraz chmurami. Rzecz jasna główniejsze ulice oświetlały lampy, czy rozpromienione wystawy, ale przy tych mniejszych już nie było tak łatwo. Visconti sięgnął do kieszeni wyciągając smartfona,który użył jako latarkę. W dzień oczywiście te uliczki byłyby jednymi z wielu splątanych miejsc weneckich, gdzie turyści nie zachodzą, jednak teraz sama pora, jakby nie było, okolice 23.00, aura oraz nastrój dodawały szczyptę tajemniczości. Trudno powiedzieć, czy Amanda odnalazłaby się w tym labiryncie zaułków. Oczywiście za dnia na pewno, ale pewnie nocą musiałaby się natrudzić, żeby dotrzeć do czegoś bardziej znanego. Dziewczyna dostrzegała, iż Tomaso prowadzi pewnie. Co ciekawe, zdawało jej się, że przez cienie przenikają także inne postacie. Niewiele, ale zawsze. Które kierują się jakby na ten sam azymut co właśnie oni. Amanda nie chcąc się potknąć delikatnie ujęła pod ramię Tomasso.
- Często wybierasz się na te zawody? - Spytała szeptem wymuszonym nieco przez nastrój.

[MEDIA]https://images.friendlyrentals.com/FR_imgs/blog/Venice%20Italy.jpg[/MEDIA]

- Ostatni raz dwa lata temu - wyjaśnił uprzejmie, lekko poruszając ręką, ażeby było jej wygodniej. Trochę zdziwił się śmiałości Angielki. Włoskie dziewczyny raczej czekały na zaproszenie faceta, jednak co kraj to obyczaj. Przewodnik widywał mnóstwo osób różnych narodów, zaś ten akurat ruch dziewczyny z UK-eja był po prostu miły. - Ale dzisiaj startuje kumpel, wysłał mi SMS-a. Chce uczcić swoje kawalerskie wyścigiem. Dlatego właśnie podesłał info do rozmaitych znajomków. Nie jestem na tyle bliskim kompanem, żebym brał udział w imprezie potem, ale wyścigi to inna para kaloszy. Też nie poszedłbym normalnie, jednak w towarzystwie zawsze milej się spędza chwile ...

Tak rozmawiając szli jeszcze chwilę, aż wreszcie dotarli do niewielkiego placyku, gdzie stało kilkunastu gapiów. Stali grupkami po dwóch, trzech, czterech szepcząc coś do siebie. Przez plac przechodził kanał, nad nim most, zaś pod mostem ustawiało się kilka gondoli. Wszystko przypominało nieco surrealistyczny obraz, ewentualnie amerykański film akcji, czyli właściwie także surrealistyczny obraz, troszeczkę innego rodzaju.

[MEDIA]http://cdn.obsidianportal.com/assets/146045/Venice-_night_gondola.jpg[/MEDIA]

Było ciemno, poza oświetleniem niektórych domów oraz fragmentem Księżyca pojawiającego się niekiedy wśród chmurzysk. Gondole także były nieoświetlone. Taki był element zabawy, ze można było coś zahaczyć. Wśród małego tłumu rozległ się szept. Nagle podszedł do nich jakiś mężczyzna ubrany w klasyczny kapelusz, garnitur Cartiera oraz białe buty.
- Państwo coś obstawiają? - rzucił milusio pokazując wspaniały uśmiech profesjonalisty.
- Ja dziękuję, a jakie są stawki?
- 5 na Johnego, który powinien być nabuzowany przed ślubem, hehe. 3 na Philippo, pozostała dwójka to jedynki. Może pani postawi? - zwrócił się do panny Sinclair.
Amanda puściła ramię Tomasso gdy się zatrzymali i podziękowała cicho. Rozejrzała się po okolicy i w końcu uśmiechnęła do rozmawiającego z nimi mężczyzny.
- Niech będzie 5 na Johnego. - Sięgnęła do torebki i wydobyła wskazaną kwotę.
- Świetnie – mężczyzna przyjął pieniądze, wpisał coś do zeszycika. - Doskonale, jak pani wspominałem, Johny jest faworytem, dostaje pani euro – 20% dla bukmachera. Czyli 80 centów. Moment, idę … - ruszył do jakiegoś faceta, który stawiał 100 euro na któregoś spośród outsiderów. Później byli także inni, pojawiali się kolejni, wszyscy starannie rozglądając się. Potem przystępowali do obstawiania, albo po prostu oglądali przygotowania.
- Wygląda na całkiem dobrze zorganizowane wydarzenie. - Amanda mrugnęła do Tomasso, choć wiedziała, że Włoch może tego nie zobaczyć w tych ciemnościach. Przyglądała się przygotowaniom, starając się odwrócić myśli od niepokojących ją wydarzeń. Te kwiaty… kim mógł być człowiek, który jej je przesłał? Do tego ten aktor, którego prześladują paparazzi i rozkojarzone recepcjonistki. Będzie musiała jak najszybciej opuścić hotel bo jak tak dalej pójdzie wpuszczą kogoś obcego do jej pokoju tylko po to by się mu przypodobać. Brytyjka nie dała rady powstrzymać ciężkiego westchnienia. Gdyby tylko mogła żyć normalnie… znaleźć sobie kogoś. Jakieś miejsce dla siebie.

Szepty rozlegały się wokoło. Coraz głośniejsze, jakby widzowie oraz obstawiający zapomnieli, że istnieje coś takiego jak ostrożność.
- Johny wygra!
- Guzik prawda, sam słyszałem, że jest nabąblowany niczym wypełniona butelka dobrego pro seco.
- Przechodził obok mnie. Nie poczułem.
- Chlał absynt.
- Przed wyścigiem oraz kawalerskim? Nie wierzę.
- Dla kurażu. Zaś wiesz, tutaj bukmacherka wiedziała, tylko ukryła ten fakt, żeby więcej zarobić.
- Szlag by ich!
- Bzdury gada! - władował się inny do rozmowy obstawiających. - Trzeźwiutki niczym istna świnia.
- Guzik.
- Podpuszczasz tylko!
- Cisza tam, zaraz będzie start – uciszał ich inny.
Akurat wszystko faktycznie się zaczynało. Przeważnie wyścig rozpoczyna strzał, albo jakiś gwizdek. Tutaj oczywiście nie można sobie było na to pozwolić. Dlatego wszystko rozpoczął wystrzał butelki szampana. Tak!

Johny wyrwał do przodu.
- Dawaj!
- Skurczybyk.
- Wygraj! - wrzasnął któryś nagle. - Postawiłem na ciebie.
- Kutafon.
Johny ruszył błyskawicznie, ale nagle dziób jego gondoli podniósł się. Ktoś będący za nim przywalił w nią wiosłem. Jednak nie całkiem dokładnie, bowiem łódź zachybotała, ale jakoś zawodnik utrzymał ją na powierzchni. Ruszył do przodu. Ten od tyłu zamachnął się ponownie, ale nagle jak nie oberwie od przepływającego obok.
- Aaaa! - Przestrzeń przecięło kilka przekleństw, które zakończył wielki CHLUP!
Skupił się na Johnym za bardzo, ale inni też chcieli wykorzystać swoją szansę. Amanda mogła dostrzec tego, co najpierw zaatakował gondolę Johnego, obecnie zaś siedział w wodzie. Kanał był tutaj płytki, pewnie w metr. Widać więc było jak wydostaje się spod chłodnej wody, jak parka wściekle, ale zaraz … idzie ponownie ku dołowi kładąc się, ażeby uniknąć zderzenia z dwójką konkurentów. Johny wyforsował nieco, ale pozostała dwójka, w tym ten co walnął mokrego obecnie zawodnika, pędziła do przodu nie przejmując się, ze mają na drodze przewróconą gondolę oraz człowieka w chłodnej wodzie.
- Dobrze!
- Tak, dawać!
- Świetna robota.
- Jaki kutafon mówił, że Johny chlał?
Widzowie krzyczeli kompletnie olewając ostrożność. Ostry początek pobudził apetyty.
Brytyjka sama czuła podekscytowanie i obawy. Nie dlatego, że postawiła tą symboliczną kwotę, ale dlatego, że mimo wszystko był to znajomy Tomasso.
- Idziemy za nimi? - Odezwałą sie do włocha, starajac się przebić przez okrzyki tłumu.
- Pewnie, na tym to polega! - odruchowo chwycił ją za rękę i ruszyli szybkim krokiem. Oczywiście nie sami. Niektórzy popędzili prędzej. Ktoś podał rękę siedzącemu w wodzie. Jakiś kumpel? Oczywiście pochylił się, właśnie jednak …
- Aaa! - kolejny krzyk. Przesuwająca się osoba popchnęła go niechcący pewnie. Pomagając sam znalazł się w chłodnej wodzie kanału.

[MEDIA]https://travelmonkeydotme.files.wordpress.com/2015/10/5dm33619.jpg[/MEDIA]

Kolejny mostek, tym razem lepiej oświetlony, gdzie znaleźli się widzowie, ale nie tylko. Jakiś kompletnie niezorientowany turysta przypuszczał, że pewnie coś oficjalnego. Kalecząc włoski wykrzyknął.
- Venetia amore. Bravissimo, wonderful! - potem zabrał się za szukanie aparatu. Jednak właściwie nim to uczynił, zarówno wyścig, jak gondole minęły go skręcając dalej.
- Dalej!
- Johny.
- Kurrrrde!!! - ten wrzask przeniknął powietrze powodując nawet zapalenie się światła oraz otwarcie jakiegoś okna. Szybko jednak zamknięto je. Widocznie tamten właściciel mieszkania był zorientowany, co się właśnie odbywa. - Aaaaaaaaaa!

Zgrzytliwy chrzęst łamanego drewna oraz metalowych części zachrobotał nie, kiedy jeden spośród ścigających nie wyrobił zakrętu waląc dziobem swojej gondoli w inną, przywiązaną do pomostu. Zwyczajnie wciął się w nią przebijając, ale też rozwalając swój dziób. Obydwie łodzie zaczęły gwałtownie nabierać wody.
- Mamma mia! - wrzasnął gondolier przeskakując na zniszczoną przez siebie łódź, potem na pomost. - Jasny gwint! - trząsł się, podczas kiedy obydwie łodzie pogrążały się. Ale reszta biegła dalej. Dowodził biegnącymi oczywiście bukmacher, który chyba pełnił rolę podobną do sprawozdawcy meczu.
- Proszę państwa, teraz na lewo, teraz do przodu, teraz ciekawe zwężenie, teraz, oooo, uf, udało mu się.
- Jak ci się podoba? - spytał Amandę Tomasso, który biegł oraz obserwował, ale nawet jeśli widać było ciekawość oraz kibicowską żyłkę, jednak chyba niespecjalnie pochwalał takie imprezy.
- Są niesamowici. - Brytyjka uśmiechnęła się do swojego przewodnika. Starała się dotrzymać Tomasso kroku i nie potknąć jednocześnie na nierównych chodnikach. - A gdzie jest Johny?
- Tam popłynął do przodu. Posuwa faktycznie niczym słoń.
Istotnie Johny był na przodzie, ścigał go już tylko jeden pozostały konkurent.
- Johny wygra! - wrzasnął jakiś napompowany młodzian, kiedy nagle rozległ się krzyk.
- Karrabinierzy!
 
Aiko jest offline