Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2018, 16:27   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- A dasz radę pomóc Rahnulfowi? - spytała drowka obejmując łeb kulejącego wilka.
Od samego początku gdy Awen poznała Shillen zauważyła, jak silne więzi łączą ją z wilkiem. Podeszła do niego i ponownie wymówiła inkantacje lecząc tym samym Rahnulfa.
- Dzięki, trochę mu się oberwało od tych kocurów - rzuciła do kapłanki. - Ale ty wcale nie byłeś im dłużny kudłaty zabijako - powiedziała do wilka, głaskając łeb zwierzaka i mierzwiąc jego sierść. Wilk polizał właścicielkę po twarzy, po czym spojrzał głodnymi ślepiami w stronę jednego z martwych tygrysów.
- Ty znowu głodny jesteś? Ale mi cię rozbestwili u tego Melendreza. - westchnęła i spojrzała po towarzyszach.
- Obrazicie się jeśli wilk naruszy jednego tygrysa? Chyba zasłużył.
- Wcześniej zdejmiemy z niego skórę - zawyrokował Hassan.
- Na topór Kazadaruma! - krzyknął krasnolud, który kończył właśnie oczyszczać swoją broń z krwi. - Czarodziej prowadził wam jeden ze swoich wykładów? Jeszcze chwila i nie utrzymałbym tych bestii z dala. - Brodacz podszedł bliżej przyglądając wam się uważnie. - Pół-ork i mroczny elf?! - Jego ton wyrażał bardziej zaskoczenie niż wrogość. - Przynajmniej widać że znacie się na wojaczce. W Bress lepiej jednak uważajcie. Większość jest tam rozdrażniona głodówką, a niektórzy tylko szukają okazji do prania się po pyskach. - Jego wzrok spoczął na chwilę na martwych tygrysach i przez moment był łudząco podobny do spojrzenia wilka. - Jestem Ulgrim. Mam was przyprowadzić do wioski. Zanim tam dojdziemy to może dobijemy małego targu? Co? Znam paru dobrych garbarzy. Zajmą się tygrysami. Wy będziecie mieli oprawioną skórę i kły a mięso zostałoby u nas. Wilkowi też pewnie coś się skapnie. Co wy na to? Nie chcecie ich chyba taszczyć przez całą puszczę?

Pół-ork, po tym jak nieco oczyścił się z juchy, podszedł do krasnoluda i spojrzał na niego z góry.
- Jak w Bress będą nam wchodzić w drogę, to ich problem. A ten pomysł ze skórami niezły, zarobimy a nie mamy czasu sami by się garbowaniem zajmować. - Gorthak skinął głową, Ulgrim był konkretną osobą, zaczynał go lubić.
- Twój problem z pewnością też, bo nie wygrasz z dwoma setkami krasnoludów - wtrącił się Allayn.
- Raz muszę przyznać rację naszemu kundelkowi - odparła Shillen. - Póki co, nie ma co robić sobie problemów, a biorąc pod uwagę kim jesteśmy to nasza dwójka ma zdecydowanie łatwiej się w nie wpakować. - Mówiąc to naciągnęła kaptur na głowę, spoglądając na pół-orka. - Nie zwracajmy na siebie niepotrzebnej uwagi.
- Krecik przyznał mi rację? - Allayn okazał uprzejme zdziwienie. - Może jeszcze coś z ciebie wyrośnie.
- Od czasu do czasu może się zdarzyć, ale nie przyzwyczajaj się. - drowka rzuciła nieco kąśliwie. Po czym zwróciła się do krasnoluda.
- Twoja oferta co do tygrysów jest rozsądna, ja jestem za.
- Myślę, że ze względu na powierzone nam zadanie, żadne z nas nie powinno się narażać na niepotrzebną uwagę otoczenia.
- Co do propozycji - Awen skierowała swój wzrok na krasnoluda - wyglądasz na uczciwą osobę, popieram zatem decyzje moich współtowarzyszy.

Lieselotte odchrząknęła, by zwrócić na siebie odpowiednią uwagę, gdy wyłoniła się spomiędzy towarzyszy:
- Ależ wam wszystkim brak tu manier - żachnęła się magini - Miło cię poznać Ulgrimie i rada jestem, iż przybyliśmy w porę. Nazywam się Lieselotte - dygnęła dystyngowanie - A oto i drużyna moich towarzyszy, z którymi podjęliśmy się zadania, którego szczegóły znane są ci obecnie lepiej niż nam. - Lieselotte poczęła przedstawiać Ulgrimowi resztę towarzyszy.

- Co do zwracania na siebie uwagi - magini spojrzała na Gorthaka i Shillen marszcząc brwi - to pani Awen ma rację. Pamiętacie co Mistrz Langwellen mówił o agentach Viridistanu?

- Co się na mnie patrzysz? Przecież właśnie mówiłam, że nie możemy zwracać na siebie uwagi. - drowka odparła oburzona.

Ulgrim kłaniał się nieznacznie w stronę każdego kogo przedstawiła Lieselotte. Spięte ruchy zdradzały jednak, że również nie przykłada na co dzień szczególnej wagi do manier. Klepnął w końcu w kark jednego z tygrysów wybuchając gromkim, niskim śmiechem - Haha! Wiedziałem, że można się z wami dogadać. Dzisiaj wszyscy w Bress napełnią sobie brzuchy, a wy nie będziecie musieli dłubać pół dnia przy bebechach. Jak reszta dowie się skąd mamy to mięso to za wasze zdrowie uniesie się jeszcze tej nocy niejeden kufel. - Krasnolud wyprostował się poprawiając swój pas i plecak dając wam do zrozumienia, że pora się zbierać. - Mieliście nosa z tym wozem. Załadujemy je prędko i ruszajmy bo jeszcze licho przywieje tutaj jakichś zabłąkanych elphanów. Słyszałem, że dostają piany w pysku na takie widoki.

- No to ruszajmy, i mam nadzieję źe prawdę mówisz! - Gorthak wyszczerzył się, najwyraźniej zadowolony z siebie.
- A co do nie zwracania na siebie uwagi to może być cięzko, ale Gorthak zwany Rzeźnikiem się postara! - zaśmiał się odpowiadając na sugestie żeńskiej części drużyny.
- Hahaha, ja się bardzo chętnie napiję razem z nimi! Swoją drogą jestem pewna, że Saxa z przyjemnością udostępni swój piękny wóz do przetransportowania tych tygrysów. - Shillen odpowiedziała krasnoludowi, spoglądając jednocześnie na konie stojące nieopodal wozu. Wśród nich poznała dwa swoje konie, jej czarną jak smoła klacz, Nightmare, oraz bułanego, mocno zbudowanego jucznego konia, Karmazyna. Drowka podeszła do zwierząt i każde z nich pogładziła po łbie, po czym wpakowała się na grzbiet klaczy.
- To co zbieramy się? - spytała klepiąc kark klaczy, pokazując reszcie, że jest gotowa do drogi. Nie miała zamiaru brudzić sobie rąk pakowaniem tygrysów do wozu. W końcu od czegoś byli ci faceci.
Lieselotte także skierowała się w stronę zwierząt, gotowa śladem Shillen przygotować się już do drogi. Znalazła jednak jedynie należącego do niej osiołka.
- Co?! Co to ma znaczyć? Tacy z nich wszystkich agenci, sprytni szpiedzy, ale zapomnieli o moim koniu? - rozzłościła się magini. - Jak mamy teraz udać się niby do Bress?
Shillen uniosła brew, spoglądając na czarodziejkę ze zdziwieniem.
- Jak to jak? Przecież osioł to też zwierzę, na którym można jechać wierzchem. Z tego co wiem, ten tu to twoja własność - odpowiedziała dziewczynie.
- Przecież on nawet osiodłany nie jest! - żachnęła się Lieselotte. Spojrzała znowu na obładowanego jej tobołami osła, który wesoło zaryczał, po czym dodała już nieco ściszonym głosem - Nie przystoi mi jeździć na osiołku.
- Zawsze możesz iść pieszo - stwierdził Allayn. - W końcu to znany od wielu wieków sposób podróżowania - dodał.
Lieselotte nabrała powietrza w płuca i zrobiła obrażoną minę, ale nic nie odpowiedziała. Wstrzymała tylko dech na kilka sekund, po czym złapała za wodze swojego “wierzchowca” i ruszyła przed siebie. Może i nawet gdzieś by dotarła, gdyby zwierzę tylko nie postanowiło w tym momencie się uprzeć. Osiołek pociągnął delikatną dziewczynę do tyłu o mały włos jej nie wywracając. Lieselotte spojrzała na zwierze ze złością, a ono ponownie wesoło zaryczało.
- Jeszcze się policzymy… - wyszeptała nekromantka do zwierzęcia, po czym oparła się na parasolce i oznajmiła, jakby od niechcenia - W zasadzie to zaczekam, aż uporacie się z tygrysami.
Drowka zaśmiała się głośno widząc szopkę odstawioną przez Lieselotte. Spojrzała na dziewczynę wywracając oczami.
- W zasadzie, jak chcesz to możesz jechać na Karmazynie. Chyba, że u konia brak siodła też ci przeszkadza. - poklepała grzbiet stojącego obok masywnego zwierzęcia. - Tylko skończ już te cyrki. Osiołka przywiążemy do wozu i pójdzie za nim.
- Dziękuję bardzo, Shillen - odpowiedziała z dumą Lieselotte - ale poradzę sobie.
- Jak tam sobie chcesz. - elfka wzruszyła ramionami.
- Możesz jechać razem ze mną Pani Lieselotte - nieśmiało zaproponował Hassan - siodło jest - dorzucił wojownik podnosząc brew.
- Do żadnego wozu,- powiedziała Saxa stanowczo prowadząc ‘Krowa’. - w środku nie ma warunków i nie zamierzam mieć wszystkiego ubabranego tygrysią juchą.
- Dajcie mi chwilę a coś wymyślę - dodała zaprzęgając olbrzymiego konia pociągowego do wozu. Kiedy skończyła podeszła do tyłu otworzyła schowek i wyciągnęła liny i przerzuciła przez dach.
- Możemy je powiesić na linach z zewnątrz. Po jednym z boku i jeden z tyłu. I na dwa ostatnie znajdziemy inny sposób.
“No tak, wóz musisz mieć czysty w środku, bo go potrzebujesz do swoich 'prywatnych występów' dla fagasów, których otumaniasz jako Galiel” pomyślała drowka, zostawiając jednak ten komentarz dla siebie.
- Nie wydają ci się one zbyt wielkie żeby je tak powiesić? Będą się ciągnęły po ziemi. Może lepiej umieścić je jakoś na dachu. - zaproponowała.
- Jak panowie dobrze podciągną, to będzie to mniej skomplikowane, niż jakby mieli teraz stawać sobie na ramionach i robić dzikie kombinacje z wrzucaniem każdego truchła na dach…. właściwie to masz trochę racji... dach ich nie utrzyma… mogę zrobić miejsce w schowku ale tam zmieści się jeden.
- W takim razie powinniśmy zrobić włóki - zaproponował Allayn. - Mamy konie, więc mogą je pociągnąć.
Hassan przytaknął Allaynowi. Widział już nie raz takie rozwiązanie i wydawało mu się sensowne w tej sytuacji.
- Popieram, wtedy ciężar rozłożył się po równo, mogę wziąć Allyna, Ghortaka, Awen i Lieselotte do wozu jak im pasuje. - zaproponowała Saxa, chcąc uniknąć sytuacji, by rzeczywiście Krów ciągnął cały wóz z bagażem i ubabranie wnętrza juchą.
Awen przysłuchując się całej sytuacji w końcu odparła:
- To nie czas na osobiste sprawy i kłótnie. Chyba chcecie dostać zapłatę? - Spojrzała podirytowanym wzrokiem na Shillen i Saxę, po czym dodała: - Lepiej oszczędzajcie swoje siły, czeka nas długa droga a z pewnością przydadzą nam się wasze umiejętności.
- Musimy jak najszybciej ruszać. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni a zwłaszcza tu. - Kapłanka odwróciła się w kierunku krasnoluda i zapytała: - Ulgrimie, daleko stąd do waszej wioski? Może mógłbyś nas poratować jakimś wsparciem przy transporcie?
- Hmm, uwiliście tam sobie gniazdko i nie chcecie ubrudzić dywanów? Rozumiem. - Krasnolud pochylił się nad jednym z tygrysów i oparł na nim dłonie, jakby próbował przewrócić go na drugi bok oceniając, jak ciężki może być. - A niech mnie diabli. Ważą chyba tyle co młody mamut - skomentował. - Kopalnia jest niedaleko. Niecały kilometr stąd. Od kiedy przestaliśmy wydobywać, w Bress jest pełno pustych wozów. Mogę jeden przyprowadzić, ale ktoś musi tu zostać i przypilnować naszą zdobycz. Sami wiecie, zapach krwi może tu ściągnąć jakieś inne tałatajstwo.
 
Kerm jest offline