Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2018, 16:02   #541
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kiedy powróciły do obozu, ten okazał się dużo bardziej zaludniony. Najróżniejsi ludzie krzątali się wokół namiotów. Mężczyźni, ale również kobiety. Czarni, biali, Azjaci… Niektórzy ubrani w szare, proste uniformy, jednak większość miała na sobie typowe mundury moro. Wojskowi wydawali się nieco oszołomieni i niepewni tego, co się właśnie dzieje. Natomiast detektywi IBPI… bo to musieli być detektywi IBPI… cechowali się dużo większym skupieniem, rzeczowością i zorganizowaniem.

Wnet Lotte usłyszała bardzo znajomy, przyjemny, głęboki głos… Zdawał się ciężki od korzennych przypraw i nieco ochrypły. Jak gdyby jego właścicielka była przyzwyczajona do mówienia i wydawania poleceń.
- Tak, nazywam się Stephanie Bouchard i jestem z PBOS…
- A co to…
- To skrót od zarządu planowania żeglugi oceanicznej. Jesteśmy z NATO – wyjaśniała Tallah Zaira. – Mamy za zadanie określenie charakteru wyspy i oraz znajdującego się na nim zagrożenia. Wasze wojsko powinno uznać nasze zwierzchnictwo zgodnie z postanowieniami traktatu z…
- No dobrze, ale możemy zobaczyć jakieś poświadczenie pani słów? – przerwał jej jeden z najstarszych żołnierzy. Zdawało się, że był tu najwyższy rangą, biorąc pod uwagę to, jak inni odnosili się do niego.
- Mamy wszystkie dokumenty, jakie tylko będą potrzebne – czarnoskóra uśmiechnęła się tak, jak gdyby już wygrała. Wnet jeden z jej towarzyszy przyniósł całą walizkę pełną zadrukowanego papieru. Żołnierz skrzywił się, jakby nie będąc pewny, czy zacząć czytać, czy może oszczędzić sobie trudu i wyrzucić wszystko prosto w ognisko.
- W razie pytań proszę skontaktować się z moim przełożonym – dodała. – To pan George Nystrom, znajduje się przy śmigłowcach i…
- Rozumiem – zgodził się z wahaniem. – Jednak jeszcze porozmawiamy drogą radiową z naszym własnym zwierzchnictwem lądowym. Do tego czasu będziemy współpracować. Zwłaszcza jeśli zagrożenie rzeczywiście jest tak znaczące.
- Dziękuję, oficerze – Tallah podała rękę, po czym obróciła się i zaczęła iść w sobie wiadomym kierunku… lecz przystanęła, zauważając Lotte. Skierowała się w jej stronę.

Tymczasem Visser mogła ujrzeć, że na polanie znajdującej się za namiotami umieszczono szereg śmigłowców IBPI. Było ich kilkanaście, ale wszystkie zmieściły się. Pewnie ciężko byłoby znaleźć drugie tak dogodne miejsce w zalesionej okolicy i między innymi to zmusiło Antarktydę, aby właśnie tutaj zdeponowała swoje siły lotnicze. Choć pewnie zwalanie się na głowę żołnierzom nie było wcale zbyt komfortowe. Zdawało się jednak, że IBPI było i na to przygotowane, sądząc po objętości dokumentów w walizce. Pewnie podobne druki zostały przygotowane na każdą okazję już dawno temu.

- My znowu się spotykamy – Tallah uśmiechnęła się, widząc Lotte. – Szkoda, że znowu w tak napiętych okolicznościach. Wyobraź sobie, że jest tu nawet Egzekutor do spraw Bezpieczeństwa, Miloš Obilić. Czyli… tak. IBPI poważnie podchodzi do sprawy. Śmigłowce, które tu widzisz, przyleciały prosto z Helsinek. Bo tam zostały przekierowane nasze siły bojowe. Na szczęście lot tutaj nie zajął zbyt dużo czasu. A poza tym opowiedz mi, co…
Tallah zastygła w bezruchu. Spojrzała na niebo. Jej uwagę zwrócił hałas. Głośny szum helikopterów, które przemierzały niebo, kierując się na północ. Lotte wnioskowała po jej minie, że to nie były zapasowe siły IBPI.

W zasięgu wzroku pojawiła się Mary. Pewnym krokiem szła w kierunku zebranych kobiet.
- Nie możemy tracić czasu. To Valkoinen. Odebraliśmy wiadomość od zwiadowców IBPI, że zmierza tutaj ich piechota z zachodu. Podobno jest z nimi… Surma. Musimy ewakuować żołnierzy, póki jeszcze mamy na to czas… Oraz siebie. Trzeba również gonić ich siły lotnicze – wskazała helikoptery, których część zniknęła za horyzontem. – Jest tylko jedna rzecz, której mogą pragnąć.
- Korona… - szepnęła Jennifer, która do tego czasu milczała, znajdując się u boku Lotte.
- Co planujesz? – Tallah zwróciła wzrok na detektyw. – Nie możesz tutaj zostać, to zbyt niebezpieczne. Wolisz dołączyć do załogi śmigłowców i kierować się na północ? Czy zostać z naszą piechotą i pilnować sprawnej ewakuacji obozu?
 
Ombrose jest offline