Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2018, 04:38   #10
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Przed jakimś budynkiem stała grupa karabinierów, zaś miejsce otaczał żółty kawałek liny oznaczającej zakaz wejścia. Ewidentnie coś tutaj się stało, przypadkiem, albo nie całkiem, podczas wyścigu.

[MEDIA]https://www.reviewjournal.com/wp-content/uploads/2015/11/10040294502520venetian2520jumpe25235.jpg[/MEDIA]

-Stać! - usłyszeli wezwanie, któremu oczywiście nikt nie planował się podporządkować. Chaos, to mało powiedziane! Harmider niczym na jarmarku. Ktoś wpadł do wody, ktoś uciekał. Gdzieś jakieś światła uderzyły w tłum.
- W nogi - Tomasso pociągnął dziewczynę za rękę nurkując w boczny zaułek.
Amanda dała się pociągnąć potwornie zdezorientowana tym co się wokół dzieje. Co tu robiła milicja? Czyżby przez zawody? Ale skąd żółte liny? Jej głowa przyzwyczajona do wyłapywania szczegółów zgarnęła jak najwięcej, nim wpadli w mrok zaułka. Dobrze jednak, że nie zagarnęła wystającej belki, której ostry rant minął ją dosłownie moment. Jednak udało jej się zobaczyć coś, czego nie zapomina się długo. Wewnątrz owego kręgu zamkniętego żółtymi linkami leżało prześcieradło skrywające coś wielkości człowieka. Biorąc pod uwagę kształt ciała mający wyróżnione piersi, niewątpliwie kobieta. Prześcieradło było przesiąknięte czerwienią. Tutaj ktoś zginął, skoro ponadto pojawiła się karabinieria, prawdopodobnie niespecjalnie naturalne zejście obserwowała.
- Tu na lewo! - krzyknął jej Tomasso pędząc przez kolejny zaułek oraz schodząc schodkami na dół. Gdzieś obok nich przemknął tłumek, zaś powietrze przenikały krzyki funkcjonariuszy.
- STAAAAAAAĆ!!!
Tomasso prowadził ją właściwie, tak, prowadził ją pod niewielki mostek, gdzie na dole, tuż nad lustrem wody, sporo poniżej chodnika znajdowało się zagłębienie.
- Przepraszam - wyszeptał - chwilę odczekaj, aż karabinierzy przejdą.
Amanda oparła się o wilgotną ścianę mostka. Czuła się nieco dziwnie. Z trudem łapała oddech po biegu, a do tego nagle znalazła się niepokojąco blisko swojego przewodnika.
- NIc… nic się nie stało. - Odezwała się szeptem spoglądając na cienie przemykających mostkiem postaci.
- Ciiiiiii … - wyszeptał obejmując ją oraz przytulając jedną dłonią, zaś drugą przyłożył palec do ust. Amanda wcale nie musiał się wsłuchiwać mocno.Uciekający już przebiegli, jednak obecnie słyszała jedynie tupot ciężkich butów oraz mogła dostrzec snopy świateł latarni, które odbijały się na wodzie. Byli okryci .... mostem? Jednak wszystko działo się neipokojąco blisko. Brytyjka poczuła jak jej serce przyspiesza. Tomasso był blisko… za blisko. Ostrożnie oparła dłonie na jego piersi, walcząc z pokusą by przełknąć ślinę.
- Pablitto, na prawo, weź Franco oraz idźcie sprawdzić … - tutaj twardy głos rzucił jakąś nazwę ulicy. - Ja i Sondatto zerkniemy tuta. A potem tą ulicę.
- Rozkaz! - powiedział twardo jakiś chropowaty, męski głos.
- Powoli - ten co rozkazywał zwracał się chyba do swojego partnera. Szli sprawdzając, może nie bardzo szczegółowo, jednak ogólnie starali się faktycznie zbadać teren. Mogli jednak nie znać ich sprytnej kryjówki.
Amanda zerkała z zaniepokojeniem w kierunku, z którego dochodziły odgłosy zbliżających się mężczyzn. Czy powinni uciekać? Co jeśli ich znajdą? Spojrzała na Tomasso oczekując, że to on podejmie decyzję. Mężczyzna jednak nie ruszał się. Pewnie znał bardziej manewry karabinierów niźli ona, jako rodowity Wenecjanin. Chyba trafnie nie wydawał jakiegokolwiek dźwięku. Odgłosy butów oraz rozmowy wprawdzie nie zniknęły, ale oddaliły się.
- Musimy tutaj - przybliżył usta do jej ucha - poczekać chwilę, aż sobie całkiem pójdą. Przepraszam, nie spodziewałem się, że tak się rozwiną zawody - poczuła jak jego dłoń opuściła jej ramię. - Jeszcze trochę. Później po prostu sobie pójdziemy i będziemy udawać zwykłych spacerowiczów.
- Dobrze. - Amanda poczuła jak jej oddech robi się rozpalony. Nie powinna tak reagować. Dobra, może nie miała mężczyzny od dłuższego czasu, ale toż tylko się ukryli. Powoli przesunęła dłonią po piersi mężczyzny. - Jak… spacerowicze.
- Tak, wiesz - szeptał dalej trzymając usta tak blisko, że mogła czuć powiew na swoich włosach oraz uchu - Wenecję na Nowy Rok odwiedza wielu turystów. Jesteś angielką, więc nawet jeśli karabinierzy zatrzymaliby nas oraz spytali, co robimy, to po prostu wybraliśmy się na spacer. Pod warunkiem, że teraz sobie pójdą, inaczej mielibyśmy przynajmniej kupe godzin wyjaśniania, że my nic, tylkośmy sobie księżyc wyszli pooglądać. Uff, chyba straciłaś ponadto 5 funtów. Nie wiem, czy Johny wygrał, czy zamiast na kawalerskim wyląduje na łodzi patrolowej.
Amanda wzięła głębszy oddech. Musiała się szybko uspokoić nim zrobi coś głupiego z tego całego podniecenia. Starała się skupić myśli na czymś innym, ale wyszło jak zwykle.
- Jak para zakochanych. - Wyszeptała cicho, w jakimś dziwnym odruchu stając na palcach by zbliżyć się do ucha mężczyzny. - Nie przejmuj się… to tylko pieniądze.
Ewentualnie jakoś, haha, dla niej to “tylko” pomyślał. Choć jednak z drugiej stronie miała rację. Pieniądze rzecz nabyta, jest wiele ważniejszych spraw.
- Tak, istna para narzeczonych, którzy ukrywają się przed złowrogą rodziną - uśmiechnął się cichutko do niej kompletnie nieświadomy, że narusza pewną specjalną dla kobiety nutę. Mówił cichutko odpowiadając. - Ale nie damy się im, prawda? - Miało niewątpliwie to ręce i nogi bowiem stukot butów oraz dyskusje nad nimi bardzo się oddaliły. Jeszcze jednak było słychać głosy, jeszcze mogli powrócić, przeto warto było chwilę poczekać. Ponadto jakoś … właściwie bardzo miło było tak siedzieć pod mostem. Miło, niewłaściwe słowo? Może bardziej niepokojąco, bowiem ten wspólny kawałek przygody pobudzał nutę czegoś, czego dawno nie czuł. Łączącego uczucie z dawką mocnego podniecenia. Opanowywał się, przygryzł wargi. - Szukają - przypomniał sobie samemu odzywając się nieco głośniej. Przestraszony lekko natychmiast zamknął jadaczkę unosząc przepraszająco dłoń.
Amanda spróbowała się odsunąć tak by spojrzeć na Tomasso. Niezbyt to wyszło i ich nosy prawie się stykały. Na swoich ustach czuła ciepły oddech mężczyzny.
- Na szczęście to nie Verona. - Uśmiechnęła starając się walczyć z wargami, które same rozchylały się do pocałunku. - Zaczekajmy chwilę.
Faktycznie dobrze, bowiem „Kupiec wenecki” to była udana komedia, nie zaś problemy „Romea i Julii”. Jednak coś z owego nastroju kochających się nastolatków pewnie przeniknęło pod ich most. Dziwna rzecz … bliskość twarzy, ust, jakby ułożonych wprost do namiętnego pocałunku. Przełknął ślinę, po czym jego twarz drgnęła, zaś usta jakby same ruszyły … zatrzymały się tuż tuż … nagle powietrze przeniknął tupot butów.
- Wracają? - przeleciało mężczyźnie przez myśl. Pocałunek byłby … zamarł wręcz wyczekując.
- Janette – nagle usłyszeli stosunkowo chyba młodzieńczy głos z góry. Czyżby para karabinierów, kobieta i mężczyzna? Ale chyba nie, bowiem nagle na górze usłyszeli głos całowania. Tak, namiętnego całowania. Dotyk gwałtowny dwóch ciał, szmer palców przesuwanych po ubraniu.
- Jesteś najwspanialsza – wymruczał słyszany przed chwilą głos. Później chyba przeszedł do ofensywy, bowiem mruknął coś jeszcze oraz rozległy się jakieś gwałtowniejsze jeszcze cmoknięcia.
- Nie pchaj tam łap – usłyszeli nagle zdyszany głos kobiety.
- Ależ Janette, nikogo tutaj nie ma.
- Ale jesteśmy na ulicy. Chcesz moje cycki, chodźmy do domu.
- Wiesz, że nie mogę, starzy siedzą, a tam u ciebie ta durna flądra. Staniemy sobie w jakimś zakątku …
- Nie ma mowy. Tyłek mi zmarznie ... – głos kobiety, dosyć niewątpliwie młodej zawahał się. - Mam kumpelę. Ma dodatkowe łóżko w kawałku kuchennym. Jeśli nie przeszkadza ci, że będziesz miał giry na lodówce …
- Ale chyba zadki zmieścimy na wyrze? - wyraził obawę.
- To mogę ci obiecać - wesoło parsknęła dziewczyna.
- Wobec tego jeszcze buziak, potem lecimy pędem do twojej psiapsiółki … - ponownie głos całowania. Takiego szybkiego, mocnego, który zbiegł się z ich pocałunkiem. Przez chwilę siedzieli wręcz niemal kompletnie nieruchomo, ale mając usta tak blisko, zaś na górze namiętną parę, Tomasso jakoś odruchowo … później samo jakoś poszło. Delikatna miękkość owionęła go swoim aromatem oraz musnęła swoim dotykiem jego męskie usta. Amanda na chwilę zamarła. Całowali się! Poznała go dopiero wczoraj i się całowali! Czuła panikę, jednak ginęła ona w porównaniu z narastającym podnieceniem. Powoli oddała pocałunek. Jak tym na górze mogło być zimno, gdy ona czuła, że zaraz się rozpuści? DObrze.. Może nie miała partnera rok… dwa… w sumie od kiedy ostatnio była w Wenecji, ale nawet mimo świadomości tego faktu reakcja jej ciała była dosyć szokująca.

Para się całowała na górze, nad nimi, oni zaś robili to samo na dole, pod mostem, mocno przykucnięci. Właściwie nawet trochę nogi im podrętwiały, ale kto podczas takich chwil patrzy na skurcze nóg?
Jejku. Nigdy by nie przypuszczał. Tomasso może nie był wstydliwym chlopaczkiem przedstawianym przez japońskie mangi, ale zazwyczaj nie całował się na pierwszej randce. Randce, jakiej randce? To było normalne spotkanie, pół - koleżeńskie pół - biznesowe, tymczasem czuł ciepło jej warg na swoich wargach. Usta miała pełne namiętności, takiej nieśmiałej nieco, skrywanej, jakby obawiającej się czegoś.
- Miękkie - przeleciało mu przez myśl. Jej usta powodowały, że myśli gdzieś odpływały wraz ze strumieniem chwil, podczas których najpierw delikatnie, potem mocniej spajali swe wargi ofiarując oraz czerpiąc wspólnie przyjemność. Jednak to było coś więcej niż przyjemność. To było coś, co sprawiało, że dłonie obejmujące ją jakoś same się mocniej zaciskały przytulając, zaś przez żyły krew zaczynała pędzić stanowczo szybciej.
Amanda czuła jak panika znika gdzieś między pocałunkami. Założyła mężczyźnie ręce na ramiona odciążając lekko nogi. Czuła jak pomału zaczyna jej brakować oddechu ale nie chciała przerywać. Bała się, że gdy pocałunek minie czar też pryśnie. Jednak tamta magiczna chwila przedłużała się, zaklęcie zaś nie znikało niczym kamfora. Pocałunki były niczym miód, tak słodkie oraz tak uderzające do głowy. Tomasso czuł ciepło ust amandy na swoich wargach i nie mógł ... nie chciał! ... uwolnić się od tego cudownego dotyku. Delikatnie, powoli się poruszali całując, on ją objął, ona położyła mu dłonie na ramionach lekko opierając się ...
- Aaa! - wyrwało się mężczyźnie. To było piękne, cudowne, wspaniałe, ale od pewnego czasu balansował już na krawędzi murku pod mostem, gdzie się ukryli. Dodatkowy ruch, obciążenie spowodowało, że ... - Aaa! - ... odruchowy krzyk wyrwał się z jego ust kiedy odchylił się lecąc plecami do płytkiego, bo zaledwie półmetrowego kanału waląc plecami w wodę kompletnie zaskoczony przebiegiem wydarzeń. Grudniowa woda była równie chłodna, jak pocałunki gorące.
Amanda nie zdążyła krzyknąć, oparta na ramionach Tomasso poleciała zaraz za nim lądując na mężczyźnie w zimnej wodzie. Szybko poderwała się siadając na nim okrakiem.
- Nic… nic ci się nie stało? - Z obawą przyjrzała się Włochowi.
PLUUUUUUUUUSKKKKK!!! Właściwie to było to, co zapamiętał przez moment Tomasso. Gwałtowny plusk! Potem doszło jeszcze do tego zimnoooooooooo! Temperatura powietrza może ze 3 stopnie, wody pewnie podobnie.
- Niekkkkekkkekkk! - zazgrzytał zębami, które jakoś same zaczęły szczękać. - A ty, Amandoooo ... - dosłownie po momencie przyszło opamiętanie, kiedy spoglądając i obejmując ją gwałtownie zrozumiał, że jeśli coś natychmiast nie zrobią, przez najbliższe dni będą się wygrzewać lecząc solidne przeziębienie. Tomasso podniósł ją oraz sam wstał zanurzony po kolana teraz. Szczęśliwie nikt ich nie widział, kompletnie przemoczonych.
- Musimy natychmiast do ciepłego, inaczej załatwiiiimy się - spróbował powstrzymać szczękanie zębów. - Chodźmy do mnie, do palazzo jest blisko, ciepła kąpiel oraz herbata pomoże.
- D... dobrze. - Amanda podniosła się jak wszystkie warstwy ubrań przemakają. - Tak… coś ciepłego do picia się przyda. - Podeszła do krawędzi kanału, ale przez zziębnięte dłonie miała problem by się podźwignąć. Poczuła jednak, jak Tomasso obejmuje ją w pasie oraz nieco podsadza. Faktycznie, ręce grabieją w takim zimnie, pomyślał Włoch, który pomagając dziewczynie stał w zimnej wodzie. Szczęśliwie niedługo. Bowiem kiedy Amanda dostała się na górę, zaczął się także gramolić. Ślisko oraz paskudnie. Mało co się ponownie nie wywalił.
Brytyjka pomogła mu nieco, przytrzymując się przy okazji murku. Czuła jak bolesne igiełki zimna zaczynają się wbijać w jej skórę.
- Pospieszmy się, dobrze? - Szepnęła, czując jak jej język zaczyna odmawiać posłuszeństwa.

Mieli sporo szczęścia, nie dość że w słabo oświetlonych uliczkach nikt nie zwracał uwagi na ich mokre ubrania to i na parterze palazzo było cicho i pusto. Gospodyni pewnie poszła już do siebie, a jego lokatorzy… Tomasso było teraz wszystko jedno co z nimi. Gdy tylko weszli do jego pokoji Amanda zdjęła przemoczony płaszcz, odsłaniając mocno oblepiający jej zgrabne ciało sweterek. Spojrzała na niego z delikatnym rumieńcem, trzęsąc się przy tym z zimna.
- Czy… mogłabym gdzieś to zdjąć?
- Proszę - wskazał sam się trzęsąc - tam jest łazienka - pokazał na korytarzu łazienkę w starym stylu, bardzo elegancką, ale też mocno zaniedbaną, stanowczo wymagającą remontu. Właściwie remontu wymagała już bardzo dawno, ale była dalej użyteczna, nie przeciekała nigdzie oraz miała swój styl. - Możesz wziąć ciepły prysznic oraz ogólnie wywiesić tam ubrania. Obok kaloryfera, więc powoli się wysuszą. Wiszą tam dwa szlafroki. Wybierz któryś, proszę - mówił sam ściągając ciuchy. Najpierw kurtkę, potem lekki sweter, pod którym była jedynie podkoszulka z króciutkim rękawem oraz napisem “History is fantastic”. Obecnie była mokra oraz bardzo oblepiała mocno jego całkiem twarde, dobrze zarysowane, choć bez przesady, męskie ciało. - A ja tymczasem zrobię nam coś do picia - wygrdykał - po czym widac mocno przemarznięty ściągnął także wspomnianą koszulkę. Miał na sobie tylko spodnie spięte paskiem.

Tak jak się mogła spodziewać, był opalony, jak to Włoch. Nawet grudniową porą. Na lewym barku bardzo oznaczała się biała blizna bez konkretnego kształtu. Plackowata taka właściwie, wielkości denka od malutkiego kubka, bardzo wyróżniała się od reszty ciała. Włoch nie był jakoś specjalnie owłosiony, ot po prostu po męsku, ale ten fragment nie porastał najmniejszy włosek. Dodać trzeba, że obecnie część owych włosków na klacie zmoczona niemal stała, zaś po jego dłoniach przebiegała gęsia skórka. Poza tym rzeczywiście był nieźle zbudowany, lecz bez jakiejś szczególnej muskulatury. Klasyczny typ osoby, która dużo porusza się, uprawia może jakiś sport, ale nie jest fanatykiem siłowni. Ani zbyt wysoki, ani zbyt niski. - Leć leć, a potem ja się wykąpię - poprosił Tomasso ukradkiem zerkając na dziewczynę, której przemoczony sweterek wskazywał na bardzo kształtną sylwetkę. Czy to przypadek, że kiedy popatrzył na Amandę zrobiło mu się zdecydowanie cieplej? Skoczył do kuchennej części wlewając wody do elektrycznego czajnika i nastawiając dwie dobre herbaty.
Zobaczył jak brytyjka zawstydziła się bardziej gdy ich spojrzenia się spotkały. Obserwowała go i to uważnie, a gdy zobaczyła nagi męski tors jej dłonie na chwilę przestały drżeć, od ciepła, które wypełniło jej ciało. Jaki założyła stanik? Czy ten miękki? Czy właśnie jej… sterczą. Bała się spojrzeć w dół by się przekonać, do tego między udami zrobiło się jej potwornie gorąco.
- Dziękuję. - Wybąkała szybko i ruszyła pędem do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi jakby goniła ją grupa bandytów.

Co się z nią działo?! To tylko mężczyzna… z którym całowała się pod mostem. Szybko zdjęła przemoczone ubrania, łatwo orientując się w swoim stanie. Piersi były napięte, a między udami gościła wilgoć, która nie mogła być wodą z kanału. Pospiesznie wzięła ciepły prysznic i owinęła ciepłym szlafrokiem. Pierwszym z brzegu. Zawładnął nią znajomy zapach Tomasso. Cały prysznic poszedł na marne, a może jeszcze pogorszył sytuację? Było jej gorąco. Gdy spojrzała w podniszczone zabytkowe lustro, dostrzegła swoją zarumienioną twarz. Musiała szybko wyjść, on także był przemarznięty. Tylko co dalej? Jak chciała by ta noc się zakończyła?

Spojrzała na swój leżący na wierzchu sterty stanik i znajdujące się tuż poniżej dopasowane majtki. Mieli być tylko partnerami biznesowymi, ale tam pod mostem…. Tam zapragnęła by wyszło z tego coś więcej. Zostawiła stertę ubrań w takim układzie i wyszła z łazienki. Swoim bratem będzie się martwić rano.

Powróciła do pokoju w którym zostawiła Tomasso nazbyt swiadoma tego, ze nawet obszerny męski szlafrok nie jest w stanie ukryć jej figury.
- Teraz twoja kolej. - Uśmiechnęła się do mężczyzny, rozglądając ponownie po pomieszczeniu.
Tomasso stanowczo był gotowy ze wspaniałym naparem zielonej herbaty i mówiąc szczerze nie tylko. Lady Sinclair wchodząc dostrzegła go juz niemal przygotowanego do prysznicu. Nie miał skarpetek, spodni i widać było, że gęsia skórka powróciła na kończyny. Spodenki nosił typu kapielówkowego, niebiesko - białe, opinające mocno biodra. Były mokre oraz nie mogły ukryć czegoś, co kryło się pod spodem i co wcale nie było takim opadłym kawałkiem. Przynajmniej częściowo był uniesiony, zaś materiał napiętych bokserek przytrzymywał go przed większą reakcją. Chłód wody, czy podniecenie? Amanda musiała wejść, kiedy się przebierał. Dwie filiżanki herbaty stały na stole. Mogła zerknąć na symbol. Wykonano je ponad 150 lat temu w Sigismond et Maas w Limoges we Francji. Słynna wytwórnia.
Patrząc tak na niego musiała wychwycić, że złapała go akurat na przebieraniu się. Mogła zobaczyć niedaleko odłożone spodnie, zaś w ręku trzymał szeroki ręcznik. Pewnie właśnie po to, aby okryć biodra, ale zwyczajnie nie zdążył. Szybko jednak narzucił ręcznik na siebie.
- Wypij, jest ciepła - wskazał na herbatkę i mogła dostrzec, że choć jego dłoń pokazuje filiżanki, jego spojrzenie nie odrywa się od niej. - Jeśli chcesz odrobinę alkoholu, tam jest parę butelek - wskazał na jakąś szafkę. - Momencik - uśmiechnął się do niej odwracając się jakoś tak, żeby ukryć ową wypukłość dostrzegalną nawet przez ręcznik.
Wskoczył pędem do łazienki i chwilkę później Amanda mogła usłyszeć szum wody spod prysznica. Nie wiedziała jednak, iż Tomasso kapiąc się spogląda na jej ubrania, na bieliznę, biustonosz, który przed chwilą obejmował swoim dotykiem jej piersi.
Brytyjka nie chciała jednak pić. Jeśli do czegoś między nimi dojdzie, chciała by doszło do tego gdy będą zupełnie trzeźwi. Drżącymi dłońmi ujęła filiżankę i zajęła miejsce przy stole. Stresowała się zupełnie jak nastolatka. Jak powrócić do przerwanego pocałunku? Odsłonić nieco więcej? Czy też to będzie zbyt wulgarne? Wypiła duszkiem większą część zawartości filiżanki i odstawiła naczynie na stół. Powolnymi ruchami, zabrała się za rozczesywanie swoich długich blond włosów palcami, czekając na Tomasso.

Włoch spędził pod prysznicem niedługą chwilę. Obmył się szybko oraz nieco rozgrzał przemarznięte ciało. Czuł wreszcie, jak jego ciało wraca do normy, jeśli można to nazwać normą. Jeszcze niedawno po prostu wykąpałby się, położył czytając jakąś książkę i byłoby super, ale teraz ... siedziała tam przy herbacie ...
- Co się dzieje? - mruknął do siebie wychodząc spod prysznica oraz wycierając ciało. Ruszył po drugi szlafrok. Jasny gwint! Dalej miał uniesionego. Dalej! Oraz dalej nie mógł oderwać się myślami od Amandy. Przez umysł przechodził mu jej obraz w przemoczonym sweterku, który nie mógł ukryć jej kobiecych wdzięków.
Starał się przez moment oczyścić umysł. Wyszło średnio, ale choć na tyle, że mógł się jako tako pokazać bez wybrzuszenia na oczywistym miejscu. Szybko ściągnął się paskiem oraz wyszedł. Jeszcze kilka szybkich wdechów przed naciśnięciem klamki. Wreszcie ruszył.
 
Kelly jest offline