Trzeba przyznać, że walka szła całkiem nieźle, zważywszy na to gdzie się toczyła. Skalna półka ocaliła was przed rojem dziwacznych pokrak na dole, większość z nich nie próbowała nawet wspinać się za wami i zostały na dole, pełzając sobie bez celu.
Tunelem, którym najwyraźniej matrona dostała się na skalną półkę, wpełzały jednak sukcesywnie inne pokraki.
- Aye, mamy towarzystwo!!! – zauważył bystro wasz dwarf-jeniec wojenny. – A niech mnie tygodniowe kalesony mojej babki kopną w zadek!!!
https://www.deviantart.com/texahol/a...rves-588787563
- Ej, byś pomógł!
- Aye!...
Dwarf przyłączył się do pomocy przy próbach staranowania i zburzenia stalagnatu. Ok., małe stalagnaty i stalagmity są bardzo łamliwe. Jednak potrzebny był większy, którego impet uderzenia byłby w stanie wyrządzić wrogowi krzywdę. Nie łatwo ukruszyć i zburzyć coś takiego bez odpowiednich narzędzi [a nawet bez rąk... czy ktoś kiedyś słyszał: eh, te cholerne wilki, znowu zburzyły stalagnaty!...] Jednak odpowiednia ilość adrenaliny, zapach stęchlizny i jęki nadchodzących zombie, trochę współpracy i razem, hieny, dwarf i dwa wilki zdołali nadkruszyć w końcu powalić stalagnat.
- Łapcie ich, zniszczcie ich, zab...!!!
Krzyk matrony sprawił, że hieny skurczyły się, niczym koty spryskane nagle wodą. Okrzyk karasnoluda, ostatnie uderzenia z bara i stalagnat runął, zgniatając i odstraszając kilka pokrak, jakie zdążyły dopełznąć zbyt blisko. Hieny obserwowały w bezruchu. Matrona leżała na ziemi, nieruchoma, cicha, martwa, nogi przygniecione stalagnatem. Ostrze Diritha dopadło ją jednak pierwsze.
- Czego się gapicie, jak elfy na kwitnący bluszcz, he?! – wrzasnął krasnolud. – Zabierajmy się stąd!!!
Stalagnat zrobił nieco zamieszania i chwilowo utorował wam wąskie przejście w głąb korytarza. Pokraki zdawały się w ogóle nie kojarzyć co się dzieje. Czy zamierzały wykonać rozkaz matrony, czy w ogóle go rozumiały, ciężko powiedzieć. Lepiej jednak nie podchodzić do nich zbyt blisko. Mieliście jeszcze czas, by prześlizgnąć się w miarę bez walki, zważywszy na żwawość i szybkość tych stworów, z których większość potykała się o własne nogi.
Dwarf był teraz wyjątkowo skory do współpracy. Sam też chciał bardzo chętnie znaleźć się przy monolicie. Prowadził was tunelami, po kilku minutach szalonego biegu większość pokrak została w tyle, a po kilkunastu minutach mogliście przystanąć i złapać oddech w pustym, cichym tunelu, we własnym, nie-zombiowatym towarzystwie.
- Nie mogę w to uwierzyć...
- To jakiś koszmar...
- Co teraz?
- Co powiemy innym?
- Jak to się stało?!
- Wszyscy inni też...?
- Ja tam nie wracam...
- Wynośmy się z tego miejsca... – szeptały pomiędzy sobą załamane hieny.
Doszliście wreszcie do sporej groty. Wyjrzeliście do jej wnętrza, badając otoczenie.
https://www.deviantart.com/zoriy/art/Cave-279741420
- Aye, to na pewno tu, tak, to tutaj! – wymamrotał dwarf.
Echo poniosło po grocie jakiś koszmarny, agonalny ryk. Szybko okazało się, kto krzyczał.
https://www.deviantart.com/texahol/a...mbie-589477013
- Na brodę syna ciotecznego stryja kolegi mojego kuzyna no chyba sobie teraz jaja robicie!...
Okazuje się, że grupka orków chciała skorzystać z monitu przed wami. Ostatecznie, z daleka obserwowaliście, jak trzech orków wbiegło do monolitu i zniknęli, podczas gdy cyklop stojąc obok rozerwał i zjadł pozostałą dwójkę.
https://www.deviantart.com/wilkster0...gate-110741181
- Nie wygląda to dobrze... – wymamrotał dwarf.