Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2018, 20:26   #10
MatrixTheGreat
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
- A może ten jeździec lubi pojedynki? - uśmiechnął się błogo pół-ork.
Hassan pokiwał głową do pół-orka.
- Myślimy o tym samym - uśmiechnął się na myśl o pojedynku, o którym ktoś mógłby napisać jakąś balladę
- Mniejsza o to co lubi - wtrąciła Awen. - dzień w którym nas spotka, zdecydowanie nie będzie jego dobrym dniem.
- Jeśli ten jeździec okaże się prawdziwie “widmowy” - Lieselotte wysoko zadarła brodę - to jest to moja specjalność. Tej sprawie pragnęłabym się przyjrzeć razem z panienką Awen, gdyż w kwestiach różnego rodzaju widm i upiorów, magia pochodząca od bóstw bywa szczególnie skuteczna.
- A ja zapewnię wam ochronę, miłe panie. Doskonały plan. Na co jeszcze czekamy? - Ukłonił się kobietom grzecznie. Nie mógł się już doczekać spotkania z duchem a jego glewia najpewniej marzyła o spotkaniu z bezcielesną istotą. Wzrok wojownika stał się błyszczący, niczym u młodzika czekającego na nową zabawkę.
- Masz kurwiki w oczach, jak Rahnulf, gdy widzi mięso, Hassanie. - Drowka zaśmiała się i pociągnęła kolejny łyk piwa.
- Ale przyznam, że mnie także zainteresował ten “jeździec" - dodała, odkładając kufel na stół.
- Mam informacje nawet nie z drugiej ręki - odparł Dwaflin. - Może to tylko plotki. Nie wiem. Podobno pojawia się znikąd, zabija wieśniaków i znika jak duch.
- Czyli nie pojawiał się podczas odwiedzin krasnoludów w Ossington? - upewnił się Allayn.
- Nie, nie, wiemy o nim tylko od rolników.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby wam pomóc Dwaftlinie – zapewniła kapłanka. - Ruszajmy zatem bo czeka nas daleka droga. Zwlekając wzmacniamy jedynie siły wroga – dodała zdecydowanym głosem.
- A możemy za chwilę? Jeszcze nie dopiłam - mruknęła elfka.
- Dopij do końca - odpowiedziała kapłanka. - Pozostawienie niedopitego kufla byłoby wielką zniewagą dla gospodarza - dodała z uśmiechem.
- Jak daleko jest do Ossington? - spytał półelf, dopijając piwo.
- Tak jak mówiłem, traktem pół dnia drogi - odparł krasnolud. - O ile jest przejezdny.
- To proponuję dopić piwo i jechać, póki jeszcze słońce świeci. Po zmroku mogą być problemy przez ten las - zaproponował Hassan.
- Taaa… nie ma jak słoneczko… - drowka mruknęła pod nosem.
- Też jestem za wyruszeniem dzisiaj, ale może pożyczymy ten jeden wóz, będzie wygodniej jechać w tyle osób…- rzuciła od niechcenia Saxa popijając ze swojego kufla.
- Ano… - mruknął wojownik patrząc pytająco na krasnoluda a potem na Shillen - nie lubisz słońca? - zapytał elfkę.
- Powiedzmy, że trochę razi mnie w oczy, przez co widzę gorzej za dnia, niż w nocy. - odparła bawiąc się pustym już kuflem.
- Zapytam - odpowiedział Ulgrim. - Pewnie już zrzucili te tygrysy. - Siwobrody spojrzał zdziwionym wzrokiem na krasnoluda. - Mieliśmy małą potyczkę, zanim tu dotarliśmy. Będzie dzisiaj solidna kolacja - wytłumaczył, szczerząc zęby do nestora.
- Taak. To była nienajgorsza walka - przyznał wojownik - choć to tylko durne zwierzaki były - dodał wyjaśniająco
- Poszło z nimi dość sprawnie. Co prawda Gorthak i Ranhulf trochę dostali, ale tygrysy wyszły na tym zdecydowanie gorzej. - Uśmiechnęła się pod nosem.
-Jakie tam rany, ledwo zadraśnięcia. Dużo mocniej zdarzało mi się już na arenie obrywać, ale szybko się zawsze wylizuje, orcza krew.- Gorthak wzruszył tylko ramionami. - Jeszcze jeden kufelek i możemy się zbierać. - Pół-ork pomimo sporej ilości wypitego alkoholu wydawał się rześki.
- Tak, tak byliśmy fantastyczni i dostaniemy skóry, żeby się chełpić nimi w karczmach, ale zorganizujmy się i wyruszajmy, czas to pieniądz a podróż będzie trochę trwała - Saxa pośpieszyła organizacyjnie resztę, mieli wprawdzie przed sobą cały dzień, ale podróż wozem nie należała do najszybszych.
- Przecież przed chwilą sugerowałam żebyśmy się zbierali - odparła Awen z lekkim przekąsem.
- To jest nas już dwie. - odpowiedziała złodziejka przewracając oczyma - a mimo to piwa z niektórych kuflów nie ubywa…
- To musisz pić szybciej. - rzuciła Shillen ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
- Wiesz co masz, masz racje... - powiedziała Saxa i powtórzyła sztukę jaką wcześniej pokazał Hassan, wypijając na jeden raz to, co miała w kuflu. Nie miało to już wprawdzie takiego impaktu jak wyczyn wojownika, ale miała pusty kufel i mogła z “czystym sumieniem” poganiać resztę.
Lieselotte spojrzała z ukosa na swój trunek. Nie miała zamiaru go dokańczać.
Hassan wstał szurając krzesłem i spojrzał na Saxę z uznaniem.
- Ha! Tak właśnie pije się w Viridistanie piwo! - Po czym podszedł do Saxy i spróbował klepnąć ją w tyłek rechocząc.
- Hassanie! - oburzyła się, prawie bezgłośnie Lieselotte, a rumor karczmy całkowicie ją zagłuszył.
- Gdybyś ty wiedział ile razy już żeś ją klepnął. - Drowka mruknęła pod nosem po elficku, spoglądając na Saxę i czekając jej reakcji na “pochwałę” od Hassana.
Awen parsknęła śmiechem słysząc słowa drowki. Allayn natomiast udał, że nic nie usłyszał.
Elfka spojrzała na kapłankę zdziwiona. “O ty mała cholero, ty mnie rozumiesz. Ciekawe co jeszcze słyszałaś gdy zdarzało mi się gadać pod nosem”, pomyślała.
- Nie myśl, że tanim komplementem wkręcisz się na wygodne ciepłe posłanie w wozie - złośliwie odpowiedziała wojownikowi złodziejka, puszczając mu oko i dając się bez dramy klepnąć w swój zgrabny tyłek. “Hassan, Hassan, gdybym nie potrzebowała od czasu do czasu twojego silnego ramienia...” Przyzwyczaiła się już do jego dotyku jako Ona-Galiel, więc nie sprzeciwiała się, kiedy zdarzało się mu to robić wobec Jej-Saxy.
Wojownik zbystrzał, i spojrzał się znacząco na Saxę, zdziwiony jej reakcją. Potem jednak uśmiechnął się i mruknął.
- Dobra, szkoda czasu. Pora się zwijać. Weźmiemy ten wóz, przyprzęgniemy do Karmazyna. Mogę powozić, jeśli nikt inny poza Saxą nie potrafi. Shillen na przedzie? Może z panią Awen? Reszta na wóz. Pani Lieselotte? Mój koń będzie wolny, jeśli będę powoził - zaproponował.
- Mogę jechać na przedzie - odparła drowka. - Może i widzę słabiej za dnia, ale i tak jeśli chodzi o orientację w terenie, to mam największe doświadczenie z całej tej zgrai. - dodała.
Awen pokiwała głową w kierunku Hassana wyrażając tym samym zgodę na jego propozycję. Perspektywa wspólnej podróży z Shillen bardzo przypadła jej do gustu. “To będzie dobra okazja żeby się lepiej poznać” pomyślała kapłanka.
- Otwarty wóz powinien jechać z tyłu, by ktoś nam podczas podróży noża w plecy nie wbił - zaproponował Allayn, wstając od stołu.
- To chyba rozsądny pomysł kund… Allayn - odpowiedziała elfka. - Zbierajmy się, bo jeszcze nam ten dzień ucieknie i będziemy szli po zmroku. - “co bardzo by mi odpowiadało”, dodała w myślach.
Jako że drowce wyzwisko stanęło w gardle, Allayn się nie zrewanżował podobnie niepochlebnym określeniem.
- Dziękuję bardzo, Hassanie - odpowiedziała Lieselotte. - Chętnie użyczę sobie waszego konia. Ja też już jestem gotowa, możemy wyruszać. Pojadę przed wozem. - Atmosfera tej karczmy nie odpowiadała magini, toteż chciała jak najszybciej wykorzystać okazję, by znaleźć się jak najdalej od miejsca przepełnionego spoconymi krasnoludami, a w którym jej towarzysze nie krępowali się swojego obscenicznego zachowania.
- Ja też już jestem gotowa. - poinformowała drowka, podnosząc się od stołu.

Podczas gdy drużyna zebrała się do drogi, Ulgrim wypytał w wiosce o możliwość wypożyczenia wozu. Nie było to jednak łatwe zadanie. Wrócił w końcu do drużyny kiwając z niezadowoleniem głową. - Nie chcą wypożyczać, ale kilku zaproponowało, że sprzedadzą wam wóz za złoto, albo jedzenie.
- My tu chcemy was ratować, a krasnoludy skąpiradła jak zawsze…- mruknął z przekąsem Gorthak. Możemy troche skór tygrysów oddać.
- Dokładnie. - przytaknęła mu drowka. - Po za tym chcemy tylko wóz, bo konie mamy swoje. Zresztą gdyby nie my, to nie mielibyście mięsa, którym będziecie sobie zapychać brzuchy.
- Nie wiemy nawet czy trakt jest przejezdny, kolejny wóz może nam nawet utrudnić drogę - stwierdziła kapłanka.
- Ja tylko przekazuję informacje. - wzruszył ramionami krasnolud. - W garbarni dziesięciu chłopa urabia sobie ręce po łokcie, żebyście nie musieli czekać na te skóry i kły. To była uczciwa wymiana.
- Nikt tego nie neguje. Dobra, poradzimy sobie bez tego wozu, bez łaski - wzruszył ramionami wojownik. - Najwyżej pójdę piechotą - zerknął na Lieselotte.
- Jeśli udostępniasz konia dla Lieselotte, to najwyżej możesz spróbować jechać na Karmazynie. - zaproponowała drowka. - Myślę, że poradzisz sobie z nim lepiej, niż gdyby ona miała na niego wsiadać.
Hassan kiwnął głową.
- Nieco go rozruszam. Przyda się spaślakowi nieco ruchu - uśmiechnął się do elfki z wdzięcznością
- To co po dwójce na koniach, dwójka na wozie i Hassan trenuje Karmazyna na konia “bojowego”? - spytała o ostateczną wersję Saxa.
- To koń pociągowy, on ma tak wyglądać - drowka zaśmiała się na komentarz Hassana, po czym z mniejszym entuzjazmem zwróciła się do Saxy.
- Jeśli za bardzo wstydzisz się swojego wozu i nie chcesz ugościć w nim towarzyszy, to to chyba najlepsza opcja - rzuciła sucho.
Saxa wywróciła oczyma na ten głupi komentarz.
- Nie no jasne, mogę was wszystkich wepchnąć do wozu będziecie mieli tyle miejsca żeby się porządnie poprzytulać. A jak na trakcie będziemy mieli sytuację bojową, jak wspomniał wcześniej Allyn to na pewno ładnie szeregiem będziecie wychodzić ze środka. - Sarkazm ociekał z tej pierwszej części wypowiedzi niczym soki z nadgryzionej dojrzałej brzoskwini, druga część była już mniej zaczepna. - Miałam zaproponować spakowanie do środka rzeczy zbędnych czasie jazdy, jak skóry i czy twoje graty wcześniej niesione przez Karmazyna, ale jak wolisz wozić je ze sobą to nie będę nalegać.
- Jeżeli Karmazyn będzie robił za wierzchowca, to logiczne, że rzeczy idą do jedynego wozu. Pusty wóz jest bezużyteczny. Po co mielibyśmy go targać ze sobą, gdyby nic, ani nikt nie miał w nim jechać? Będzie utrudniał podróż przez trudne tereny, więc może się chociaż do czegoś przydać.
- Jest częścią mojego dobytku i ładnym dodatkiem do Krowa, jedzie ze mną pusty czy pełny - powiedziała Saxa z pewnością siebie, jej towarzysze nie widzieli jeszcze wnętrza, trudno jej było powiedzieć czy ktoś poza Allynem miał styczność z domami na kołach a jeśli tak to jaki standard widział. Saxa miała duże poczucie dumy z tego jak się jej rodzina urządziła i przystosowała go do swoich potrzeb.
- A nie boisz się, że twój wyjątkowy wózek zostanie zniszczony podczas jakiejś walki? - rzuciła drowka ze złośliwym uśmieszkiem.
- Shillen, zejdź z niej. Widziałem już takie wozy. Pustynni nomadowie żyją w nich, a dom jest dla nich święty, niezależnie czy stoi na ziemi, czy ma koła. Widziałem też kolorowych ludzi, którzy trudnili się handlem. Mają oliwkową skórę i też mieszkają w takich wozach. - Hassan zmarszczył brew, nieco znużony wzajemnym dogryzaniem sobie obu kobiet. - Nawet taki widziałem od środka, choć oglądałem jedynie beczki z winem i płótno dachu - dodał wyjaśniająco
Elfka wzruszyła ramionami.
- Ja tylko mówię, żeby nie płakała, jak w razie jakiejś ciężkiej walki jej dobytek zostanie zniszczony - odpowiedziała z najbardziej niewinnym uśmiechem na jaki mogła pozwolić sobie drowka.
- Nie grozi mu większe niebezpieczeństwo na uszkodzenia niż twoim szkapom - odgryzła się złodziejka. W tej chwili reszta pewnie miała nadzieje, że jednak kobiety będą jechać po skrajnych końcach pochodu.
- Przypominam, że twój Krow, to również, jak to nazwałaś, szkapa i grozi mu takie samo niebezpieczeństwo “uszkodzenia” jak moim koniom. A bez niego twój wóz jest bezużyteczny. - Shillen syknęła w stronę łotrzycy.
- To wtedy się go bierze za dyszel...i ciągnie - uśmiechnął się Hassan wzruszając ramionami. Nie raz wlekli z kamratami z oddziału różne wozy i wózki aby miało go to przerażać.
- Phi… To szanowna i dumna właścicielka będzie ciągnąć. Zbierajmy się już - drowka rzuciła nerwowo. - Szkoda czasu. Jak chcesz jechać na Karmazynie to trzeba go oporządzić. Mam to zrobić sama czy pomożesz? Może lepiej jakby poznał twój zapach zanim na niego wsiądziesz, to uparta bestia. - dodała, po czym skierowała się w stronę drzwi, chcąc udać się do swoich koni.
Saxa już naprawdę zirytowana przez szaro-skórą, wykorzystała moment kiedy ta odwróciła się do reszty tyłem i zaczęła iść w stronę drzwi. Ręce złodziejki wykonały bardzo niepochlebny gest w stronę elfki, ta mogła jedynie usłyszeć odgłos jakby przytłumionego klasku, kiedy zgięcie łokcia jednej ręki skolidowało się z wczesnym przedramieniem drugiej. Złodziejka opuściła ręce równie szybko jak je zaplotła, nie dając reszcie napawać się tym widokiem.
Hassan stał przy Saxsie kiedy ta pokazała ten swój gest. Zmarszczył czoło i przechylił głowę, patrząc na łotrzycę.
- Jest coś w tym Twoim wozie takiego specjalnego, że aż tak bardzo jesteś przewrażliwiona na jego punkcie, czy lubisz tylko ją wkurzać? Pytam z ciekawości raczej… - zapytał cicho. - lubię mieć pełen obraz.
- Jestem sentymentalna… i nie lubię oddawać pola tej siksie… - odpowiedziała wojownikowi wzruszając ramionami złodziejka, dodała dla jasności gdy Hassan nie był zbyt domyślny a stwierdzenie ‘sentymentalna’ można różnie rozumieć. - Zostałam w nim spłodzona, urodzona i wychowana, od pierwszego dnia kiedy mój ojciec wygrał go w karty... i nie lubię oddawać pola tej siksie. - Saxa pominęła słowo ‘oszukując’. - Przystosowaliśmy go do swoich potrzeb, są w nim też rzeczy które nagle potrafią stać się bardzo potrzebne...i Naprawdę nie lubię oddawać pola tej siksie. - Nie wspominając o większej części jej majątku ukrytego w jednej z tajemnych skrytek.
- Sentymentalna?... Znaczy ty romantyczka jesteś? - Pokiwał głową wojownik. - Pojmuję - uśmiechnął się znacząco i kładąc na ramieniu swoją glewię wyszedł przed karczmę. Postanowił jak najszybciej przygotować konie do drogi i zobaczyć, czy spaślak ma chociaż jakieś siodło.
"Romantyczka"... Allayn uśmiechnął się, słysząc takie określenie.
Gorthak skinął głową na słowa Saxy:
- No jak go miałaś od dziecka, to rozumiem, że tak na niego chuchasz, choć rzeczy przecież się niszczą. Ja nic takiego nie mam bo urodziłem się w niewoli i nie miałem nic na własność - dodał nieco ponuro, po czym znów się wyszczerzył.
- Pewnie jakbyście byli facetami, to byście dali sobie z Shillen po mordzie i by było z głowy, z babami jest inaczej… a tak w ogóle to na pewno chcecie bym był w wozie jak będziemy w drodze? Ja i Hassan najlepsi w zwarciu będziemy jak coś wyskoczy.
- Zgadzam się z Gorhakiem, w końcu to nie wycieczka krajoznawcza - powiedziała Awen kiwając głową w kierunku półorka. - Nie wiemy jakie niebezpieczeństwa kryje w sobie ta puszcza.
- Pójdziemy pieszo - powiedział Allayn, który do dyskusji dwóch zwaśnionych pań się nie mieszał. - Najwyżej od czasu do czasu ktoś usiądzie na koźle, obok Saxy - dodał.
- W końcu kilkaset kilometrów mamy już za sobą, więc tych kilka możemy przejść - zażartowała kapłanka.
 
MatrixTheGreat jest offline