Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2018, 20:30   #11
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Hassan zmierzał pewnym krokiem w kierunku Shillen, która zajęta była przygotowaniem swojego konia.
- Siodła pewnie nie masz? - uśmiechnął się smutno patrząc na Karmazyna
- Niestety. - odparła drowka. - Rolą Karmazyna jest noszenie moich rzeczy, nie bycie wierzchowcem. Nie pomyślałam, że ktokolwiek będzie na nim jechać. - Wzruszyła ramionami, po czym chwyciła za siodło swojej klaczy i zaczęła ją ubierać.
- Położę na nim swój koc, to może go nie obetrę. - Hassan sprawdził, czy jego “wierzchowiec" ma chociaż uzdę i choć jazda na oklep nie była Hassanowi nieznana, to jednak strzemiona, to strzemiona - coś powinienem o nim wiedzieć? Chyba nie miewa narowów…- Raczej nie pasowało to do zimnokrwistych koni pociągowych, ale nigdy nie było wiadomo o co chodzi zwierzakom.
- Hm… Jest dosyć kapryśny i uparty, ale nie powiedziałabym, że jest narowisty. Jednak to silny koń i wolałam, żeby jechał na nim ktoś bardziej tęgi niż na przykład nasza nekromatka. - Zaśmiała się, dopinając jednocześnie popręg Nightmare.
- Pani Lieselotte? - wojownik wysilił mózgownicę. - Nie wiedziałem, że to nekromantka. Coś złego jest w nekromantach? Kimkolwiek są? - zdziwił się Hassan
- Czy coś w nich złego? - drowka uśmiechnęła się pod nosem. - Jeśli chodzi o rozróżnianie dobra i zła to pytasz chyba nieodpowiednią osobę. - odparła odwracając się od swojego konia chcąc wziąć jego ogłowie. Zwierzak najwyraźniej uważając, że będzie to zabawne pchnął elfkę łbem, a ta upadła na stóg siana znajdującego się obok.
- Nightmare! - wrzasnęła elfka próbując podnieść się z siana.
Wojownik zarechotał i pomógł elfce się podnieść, jednocześnie łapiąc wierzchowca Shillen za ogłowie i odsuwając go na tyle, by mogła wstać
- No...jeśli ten Karmazyn to taka sama cholera jak ten tutaj, to chyba nie dowiozę tyłka w jednym kawałku do tego...jak mu tam...Ossington - zaśmiał się Hassan.
Shillen otrzepała się ze słomy, po czym westchnęła głęboko i machnęła ręką.
- A gdzie tam, ta cholera po prostu jak za długo stoi to jej się nudzi. - wskazała na Nightmare. - Ten może jest uparty, ale zazwyczaj takich numerów nie robi… zazwyczaj.
Hassan odwrócił się do Karmazyna, po czym zgrabnym susem dosiadł wierzchowca i obrócił się z nim w stronę elfki. Po chwili pochylił się nad nią, zerknął na jej twarz, chwilę przyglądając się jej i sięgnął za jej ucho.
- Słomka - uśmiechnął się bezczelnie wyrzucając spory paproch który najwyraźniej zaplątał się nie tam, gdzie trzeba. Wojownik wciąż śmiejąc się wzrokiem odjechał na majdan przed karczmą, aby nieco rozkłusować konia.
Drowka skrzyżowała ręce na piersi.
- Dzięki, ale nie pozwalaj sobie zbytnio! - krzyknęła do wojownika, który próbował zgrać się z jej koniem, po czym ruszyła w stronę jego konia by oporządzić go dla Lieselotte, co jakiś czas przeglądając swoje włosy czy nie pozostały w nich jeszcze jakieś źdźbła słomy.
- I co jak się dogadujecie? - spytała wojownika, zakładając koniowi ogłowie.
- Pytasz o konia? Czy kogoś konkretnego? - Wojownik jeździł powoli dokoła majdanu, wprawnie powodując nogami i zmusząjąc tęgiego konika do ruchu. - Ten się słucha - zarechotał.
- Widzę, że humor wam dopisuje. - Elfka uniosła brew spoglądając na współpracującą na majdanie “parę”. Przywiązała konia wojownika do swojej klaczy, po czym usadowiła się w jej siodle i wyjechała z obydwoma końmi.
- Tym chyba też przyda się rozgrzewka. - powiedziała i zaczęła okrążać Karmazyna w żwawym kłusie.
- Właściwie z tym dogadywaniem się... to zapytałbym o to samo. - Wojownik spojrzał na elfkę.
- Hmm? - drowka zatrzymała konia i spojrzała na wojownika ze zdziwieniem. - Nie rozumiem.
- Nie wierzę - wojownik podjechał z koniem do elfki - dwa razy w ciągu ostatnich kilku chwil. Wiesz, nie aby mnie to specjalnie obchodziło, ale jednak mój tyłek też od tego zależy. Nie jestem uczonym, jak Lieselotte czy Awen ani ty też taką nie jesteś, więc powiem prosto z mostu. Te kłótnie z Saxą mogą napytać nam biedy. Martwię się - powiedział wojownik wprost - a mówię to dlatego, bo jesteś elfem, i jeśli miałbym bawić się w jakieś półprawdy i gierki, chyba nie starczyłoby mi życia.
- Mamy ze sobą na pieńku od jednej misji, którą wykonywałyśmy dla Melendreza. - zaczęła.
- Misji, która zakończyła się fiaskiem. Ona wini za to mnie, a ja ją, tyle. - wzruszyła ramionami. - Wiem kilka rzeczy których ona woli żebym nie widziała. Zresztą mało ważne, nie dogadam się z nią choćby słońce miało wzejść na zachodzie.
Hassan wzruszył ramionami.
- Po prostu postarajcie się nie skakać sobie do oczu za każdym razem, kiedy gadamy z kimś innym niż nasz niewielki, acz zacny krąg znajomych. Proszę. - Uśmiechnął się smutno. - Dyscyplina, to kwestia motywacji, prawda?
Elfka skrzywiła się trochę, po czym przewróciła oczami i westchnęła.
- Eh… Postaram się nie wydrapać jej oczu przy najbliższej okazji, ale znając ją ona hamować się nie będzie, a wtedy i ja nie mam zamiaru. Nic nie poradzę, że ta cizia działa na mnie jak płachta na byka. - Odchyliła głowę w górę i chwyciła się za skronie, rozmasowała je i spojrzała na wojownika. - Postaram się, ale nic nie obiecuję.

Awen zaniepokojona dłuższą nieobecnością drowki i wojownika ruszyła w stronę stajni. Kapanka nie miała w zwyczaju podsłuchiwać jednak na tym razem dosłyszała zza rogu fragment rozmowy dotyczący przyczyny wzajemnej niechęci Saxy i Shillen.
- Wybaczcie że przeszkadzam, ale niechcący usyszałam końcówke waszej rozmowy. Zgadzam się z Hassanem, konflikt między tobą a Saxą może zadać nam więcej ran niż nie jeden tygrys, dlatego uważam że na czas misji powinnyście zawiązać rozejm – zwróciła się kapłanka do drowki.
- Pani Awen… - wojownik uśmiechnął się do kobiety - jak wspomniałem... to kwestia motywacji - po czym klepnął niepokornego konia Shillen w zad w taki sposób, by zmusić uparciucha do podkłusowania kawałek.
- Prosicie o to, żeby kot zawarł rozejm z myszą - rzuciła Shillen. - A to jest mało wykonalne. Oprócz dogryzania, ona zawsze próbuje ze mną rywalizować, a ja jej nie odpuszczę.
- W takim wypadku stawiacie pomyślność naszej misji pod znakiem zapytania. Może lepiej zakończyć ją tu i teraz? - zapytała Awen.
- I przepuścić nagrodę koło nosa? Po moim trupie. - odparła drowka. - Ja rezygnować nie mam zamiaru.
- A ja nie mam zamiaru ryzykować, że ktoś lub coś usłyszy waszą kłótnię w puszczy - odpowiedziała kapłanka.
- Po prostu niech w szyku trzyma się daleko ode mnie i nie wchodzi mi w drogę. - rzuciła zmęczona rozmową elfka i dała sygnał swojej klaczy by ta ruszyła do okoła majdanu.
- Ryzykujemy więcej, niż tylko to, że coś nas usłyszy… - rzekł cicho wojownik do kapłanki, odprowadzając wzrokiem elfkę.
Shillen zrobiła dwa koła, po czym uspokoiła się trochę i podjechała ponownie do wojownika i kapłanki.
- A gdzie reszta? Konie są gotowe, powinniśmy ruszać jak najszybciej. - ponagliła towarzyszy. Rozmowa z Hassanem podczas oporządzania koni rozluźniła ją trochę, jednak zmiana tematu na jej relacje z Saxą widocznie popsuła jej humor.
- Nie nalegam, abyście się od razu pokochały. Ale nie mogę za każdym razem robić z siebie kretyna. No spójrz tylko… - Hassan podniósł się lekko na koniu - klepię Saxę w tyłek, aby rozładować napięcie i obecnie nawet siedzę na spasionym koniu. No, doceń to kobieto - zarechotał serdecznie
- No tak klepanie młodej kobiety w zadek musi być dla ciebie okropną karą. - drowka zawtórowała mu śmiechem. - A co do Karmazyna, ten koń jest umięśniony, nie spasły.
- Może tak zamiast prawić sobie dusery weźmiecie się do dzieła i ruszycie? - rzucił w ich stronę Allayn. - Długo mamy na was czekać? Podobno się spieszymy.
- No coś ty...zazdrosny jesteś o te klepanie? Wybacz, że o tobie zapomniałem - wojownik odpowiedział półelfowi i udawał, że mu przykro, ale śmiał się nadal.
Drowka spojrzała na pół-elfa krzywo, nie odpowiadając mu. Pognała swoją klacz, powodując to, że koń należący do Hassana także ruszył. Oba konie przebiegły obok zaklinacza wznosząc koło niego chmurę kurzu.
- Nie sądziłem, że interesujesz się również panami, Hassanie - odparł Allayn.
- Masz bardzo delikatną urodę. Hassan mógł się pomylić. - łowczyni zakpiła śmiejąc się, siedząc na koniu kilkanaście metrów dalej.
- Widać ma tak samo kiepski wzrok, jak ty - odparł półelf.
- Oj żebyś nie potrzebował mojego wzroku po zmroku, jak kiedyś zgubisz się w jakimś lesie i będzie trzeba cię szukać. - odparła, po czym spojrzała w kierunku stajni i zagwizdała.
- Rahnulf, do mnie! - po chwili wilk wybiegł ze stajni i stanął obok klaczy na której siedziała jego pani.
- Nie liczyłbym, prawdę mówiąc, na twą pomoc - odparł Allayn.
Hassan opanował konia i podjechał wolno do Allayna.
- W Viridistanie takich gładkich młodzieńców kastruje się do haremów - popatrzył na półelfa - nie, abym gustował…
Drowka zrobiła minę udającą smutek.
- Och, ranisz moje uczucia kundelku. Oczywiście, że bym ci pomogła, w końcu drażnienie samej Saxy w końcu się nudzi. - uśmiechnęła się złośliwie. - A ty czasami poprawiasz mi humor.
- Kreciku, wszak ty nie masz uczuć... w każdym razie z tych pozytywnych- odparł. - Nie ma czego ranić.
Shillen na słowa zaklinacza zacisnęła pięści. Złapała za wodze i podjechała do zaklinacza. Zeskoczyła z siodła i złapała go za szaty.
- Powtórz to… - wysyczała.
- Nie masz uczuć. Co widać i słychać. Co chwila. Jak przemyślisz swoje zachowanie, to dojdziesz do takiego samego wniosku.
- Za krótko stąpasz po tej ziemii, aby zrozumieć co we mnie siedzi chłopczyku… - rzuciła trzymając go dalej. - i nie oczekuję od ciebie byś zrozumiał. - odepchnęła go od siebie i podeszła z powrotem do konia. Przez chwilę zamyśliła się, wróciły do niej wspomnienia o ojcu, którego zamordowano, o kuzynce która uratowała jej życie i o tym co w życiu straciła.
Kiedy się otrząsnęła, wsiadła na konia.
- Ruszajmy… Ja jadę przodem - powiedziała oschle.
Allayn uśmiechnął się z pogardą.
- Już? Koniec? Czy może w jeszcze jakiś sposób chcesz okazać owe pozytywne uczucia? - spytał.
- A co? Chcesz przytulasa? - zarechotał Hassan - może idźmy już stąd w cholerę, bo nie mam ochoty na orgie przed karczmą - Hassan podjechał do Awen - koń jest szeroki jak kanapa, Pani Awen. Znalazłoby się miejsce. Droga wszak długa - zaproponował wojownik.
- Dziękuję panie Hassan - kapłanka kiwnęła twierdząco głową, pamiętając że wojownik zawsze odnosił się do niej z szacunkiem. Hassan podał jej rękę, pomagając wsiąść na konia.
- Nagle zmieniłeś zainteresowania, Hassanie? Wbrew temu, co mówiłeś przed chwilą? - zainteresował się Allayn.
- Skąd pomysł, że zmieniłem? - mruknął do Allayna i ruszył na wyznaczone miejsce z tyłu formującej się już kolumny.
- To się nie oferuj z... przytulaskami... jak to określiłeś - odpowiedział zaklinacz.
- Shillen ma rację - warknął nagle do Allayna pół-ork, wyglądający na znużonego już ciągłymi kłótniami. - Nie wiesz co siedzi w takich jak my, nasz świat jest brutalny i nie ma w nim miejsca dla mięczaków. Ruszamy?
- Dziękuję Gorthaku, że wyjaśniłeś temu chłoptasiowi realia w jakich przyszło nam kiedyś żyć - elfka zwróciła się do pół-orka. - To, że nie okazuję uczuć, nie znaczy, że ich nie posiadam. Jakbyś spędził ponad dziewięćdziesiąt lat w Podmroku, też nauczyłbyś się ich nie okazywać.
- Jak dobrze, że mój był usłany różami. - Allayn obrzucił wymądrzającą się dwójkę rozbawionym spojrzeniam. - Nic o mnie nie wiesz, Gorthaku, więc się nie wymądrzaj. A ty, staruszko, jak sobie nie chcesz okazywać uczuć, to nie musisz.
- Tak samo jak ty nie znasz mnie, czy Gorthaka, czy większości z tu obecnych i nie masz prawa zarzucać mi braku uczuć, smarkaczu - odparła na słowa pół-elfa.
- Aż się wzruszyłem. - Allayn jakoś na wzruszonego nie wyglądał. - Twoje zdobyte przez wieki doświadczenie życiowe aż zwala z nóg.
- Nawet nic nie wiesz o mojej historii, także daruj sobie tego typu komentarze, a ja daruję sobie na twój temat. - odparła drowka. - Może nie będę przedstawiała realiów jakie panują w Podmroku, bo jeszcze takie dziecię słońca jak ty nie będzie potrafiło spać po nocach. - zakpiła.
- O, jak ci się dowcip wyostrzył... Z pewnością wiem mniej, niż ty, i będę niepocieszony brakiem tej wiedzy.
- Przykro mi zatem, że muszę sprawić ci taki zawód, ale chyba nie ma czasu na opowiastki. - Shillen uśmiechnęła się z cieniem złośliwości. - To co możemy ruszać?
- Przykro ci? Cóż za zaskoczenie. I miło że pytasz o pozwolenie. Jedź, jedź...
 
BloodyMarry jest offline