07-09-2018, 15:29
|
#202 |
| Nowy dzień, nowe perspektywy i tylko stare problemy ciągnęły się za Foxy, dokładając jej na kark świeżą pulę wątpliwości. Zdarzenia ostatnich dni niby nie odbiegały od zwykłej pustkowiowej normy, a nawet patrząc obiektywnie nic wielkiego się nie stało bo zawsze mogło być gorzej… to jednak kręcąc się przy pociągu nie szło zadać sobie prostego pytania: ”Co ja tutaj robię?”
Sloan nie kopnął jej w dupę, wciąż wydawało się że obowiązuje zawarta z nim umowa - podróż do najbliższego miasta, zaś potem… tego nie szło zgadnąć. Może dadzą jej pojechać dalej, a może odstawią w wyznaczone miejsce i tam ich drogi się rozejdą? Nowojorczycy potrzebowali mechaników, żołnierzy, myśliwych, speców wszelakich od robót technicznych, silnorękich. W powyższym zestawieniu kanciarz z lepkimi łapami raczej niezbyt pasował… albo pasował.
Jak pięść do nosa.
Mimo przejściowych problemów Los uśmiechał się do Amber i patrzył na nią przychylnie, więc korzystała. Łapała szansę, na razie nie myśląc co przyjdzie jutro. Fucha w knajpie się skończyła, czas było ruszyć do przodu.
Na wspólny obiad przyszła jako ostatnia, rozglądając się przez chwilę po wolnych miejscach, aż w końcu przycupnęła przy Andrew. Lepsze towarzystwo uśmiechniętego żołnierza, niż gradowej chmury sączącej jad spod ciemnych okularów.
- Bez tego gnoja i jego chłopaków wreszcie będzie spokojniej. Minie sporo czasu zanim znowu zajdzie konieczność owijania kelnerek folią - powiedziała znad talerza, mrugając do Cosmo konspiracyjnie. Potem spojrzała na resztę i wyprostowała plecy, zakładając na twarz przyjazny uśmiech. Chwila spokoju po całej rozróbie pozwoliła jej doprowadzić się do porządku, nie wyglądała już jak zdjęta z krzyża, tylko normalnie - młoda, piegowata dziewczyna z długimi do końca pleców rudymi włosami. Na potrzeby “specjalnego”obiadu wbiła się w krótką jeansową sukienkę na ramiączka, zapinaną gdzieś na boku.Nie nosiła żadnej broni, ani nawet kabury. Długość kiecki utrudniała też ukrycie jakiegokolwiek noża.
- Właśnie… - palnęła teatralnie w czoło i zaraz rozłożyła bezradnie ręce - Zapomniałam o najważniejszym. Jestem Foxy, miło was poznać - dokończyła, szczerząc się pogodnie. - Dobrze, że przyjechaliście. W kupie zawsze weselej.
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy... |
| |