Nie dostrzegając żadnego zagrożenia i widząc powrót, bezpieczny, Dory i Otta Det odetchnął z ulgą. Żyli. Jakimś cudem, ale żyli. Wiedział, że pewnie wszyscy z nich, no, może za wyjątkiem szlachcica, byli tego samego zdania co on w pewnej sprawie... Nie mniej, zdecydował się odezwać przewieszając łuk przez ramię i spoglądając na popękane tafle jeziora które o mało co ich nie pochłonęło.
- Mam dziwne przeczucie, że chyba lepiej unikać podróży po jeziorach... co nie?