Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2018, 21:32   #275
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nim opuścili siedzibę Przymierza, Joris podbiegł jeszcze raz do kantorka przemiłej Alejandry.
- Ja tylko na chwilę - wepchnął się w kolejkę przed jakiegoś czarnowłosego żaka, o wodnistym spojrzeniu i uśmiechnął do łysej mniszki nie zwracając uwagi na wątły sprzeciw młodzieńca - W której świątyni miasta... znajdę najmędrszych kapłanów?
Alejandra uniosła spojrzenie w sufit przeszukując swoją przepastną pamięć. Była tu niewątpliwie osobą od wszystkiego i od niczego, przez co głowę miała pojemną jak nielada kocioł.
- Oghma najbardziej szanuje wiedzę. U Ilmatera znajdziecie najwięcej zrozumienia dla swoich racji, a Lathander ma najliczniejszy kler. Świątynia Helma jest natomiast… - mniszka spojrzała na wyczekującego odpowiedzi Jorisa i westchnęła nie tracąc uśmiechu - Spróbujcie u Tyra.
Myśliwy podziękował i nie tracąc chwili dłużej wyszedł z budynku gdzie zastał go miejski zgiełk. Skrzywił się na ten drażniący i wszechobecny dźwięk. Był ja bzyczenie komara. Szło się myśliwemu do niego przyzwyczaić, ale teraz gdy potrzebował przemyśleć jak sprawić by tyryci zgodzili się wskrzesić sunitę, grał mu on wybitnie na nerwach. Na szczęście Stimy i Marduk zdążyli już postanowić, że zajmą się skałą. Choć nie zdecydowali jeszcz czy lepiej odwiedzić w tym celu bank Stimiego, czy skorzystać z pokoiku mistrza Rincewilde’a. Joris do Przymierza miał ograniczone zaufanie, po tym jak organizacja zostawiła ich samym sobie. Ale niziołkowa skrytka też mu nie odpowiadała. Przecież tam wydadzą kamień z powrotem wyłącznie Stimiemu… Ostatecznie chciał już stwierdzić, że woli Przymierze, po tym jak Turmalina powiedziała, że i ona chętnie przy kamyku podłubie z tym całym Rincewildem… Ale niziołek zapewnił, że do specjalnej skrytki inni też mogą mieć dostęp. W efekcie tego i tego, że wysokiego elfa chyba uraziły słowa Stimiego i ten odszedł… Joris przystał na plan banku. Po czym się rozdzielili.

***

- Marduk! - myśliwy zgonił elfa za winklem neverwinterskiej uliczki prawie potrącając przy tym jakiegoś jegomościa z plecami obłożonymi dwoma workami jabłek. Pomachawszy pojednawczo do zwiniętej w kułak chłopskie pięści zatrzymał przyjaciela - Marduk… Tooo… To jedziesz z nami do Phandalin? Prawda?
Patrząc w oczy słonecznego nie mógł odgadnąć, co elfowi w duszy teraz gra.
- Nie rozsierdziłeś się tym co Trzewik gadał, co? Bo wiesz. Ja, Rika i Turmi ufamy ci… Nawet jeśli dziewczyny czasem… No one zawsze gadają co innego niż myślą. Ale one tak już mają. I Trzewik chyba też.

Delimbiyra przyglądał się tropicielowi przez dłuższą chwilę. Wreszcie westchnął i skinął z rezygnacją głową.
- Niczego istotnego ostatnio nie osiągnąłem i to mnie trapi. W jakiś sposób zmarnowałem dużo czasu, co wzmaga moją irytację. Tym bardziej muszę to zmienić. Możesz na mnie liczyć w Phandalin - ludzkim obyczajem klepnął Jorisa w ramię. Już miał się odwrócić gdy naraz uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Ale niziołek w jednym ma też rację - mi nic do waszych zdobyczy, ale i wam do moich. Więc jeśli o pierścień chodzi, Jorisie, to - niestety - nie pomogę. Jestem pewien że to zrozumiesz.

***

Alejki Neverwinter miały w sobie coś niesamowitego. Teraz już Joris tego tak mocno nie dostrzegał, słysząc głównie zgiełk, ale wcześniej go to prawie otumaniało. Tyle ludzi… i nieludzi. W tak ciasnych miejscach. Zaułkach, pojazdach, oknach, drzwiach, rusztowaniach, zwierzętach… Tu się cały czas coś działo. Zmysł nawykły do obserwacji dziczy gdzie każdy ruch i dźwięk ma znaczenie, gubił go tutaj. I niełatwo było wypatrywać wśród twarzy obcych tej, która mogłaby do Rihara należeć, lub Cedryka. Bo myśliwy zapamiętał słowa Marduka. Oni mogą spróbować raz jeszcze…
- To co miałaś na myśli mówiąc, że chyba wiesz jak uzdrowić druida? - spytał trzymanej za rękę półelfki. Bezwiednie rozcierał jej chłodne palce jakby ciepło mogło zastąpić pustynny żar, w którym się miała wychować.
- Cud - odparła po chwili namysłu - Czar kapłański. Lub życzenie. Mogą nie tylko oczyścić druida z choroby ale i ziemię dookoła Thundertree, co może sprawić, że żyjące na niej stworzenia szybciej wrócą do zdrowia.
- Mogłabyś… -
zapytał trochę nieśmiało myśliwy - Poprosić Selune o taki cud?
Kapłanka spuściła wzrok i uśmiechnęła się na wpół przepraszająco, a na wpół pobłażliwie, jakby pytanie Jorisa najmądrzejsze nie było.
- Nawet bym nie śmiała o taką łaskę… Jorisie… gdzie my właściwie idziemy?
- Do świątyni Tyra. Alejandra powiedziała, że jeśli gdzieś to tylko tam mogą wskrzesić. I kupić zwój uleczenia choroby.
- Mistrz Rincewild uważał, że taki zwój może niepodziałać… I ja też tak chyba uważam. To droga magia… i raczej wyrzucone złoto…
- Zatem -
Joris uśmiechnął się nieoczekiwanie - Będzie nam potrzebny cud.
- I to nie jeden -
uścisnęła go mocniej za rękę.

***

Zwój kupili u selunitów korzystając z drobnego upustu jaki świątynią oferowała Rice. Joris uznał, że musi wierzyć, że to wystarczy. I wierzył. Na wiarę w cud nie było ich stać, a zapytany o taki zwój kleryk tylko uśmiechnął się i pogroził im palcem jak łobuzującym młodziakom.

Natomiast wskrzeszenie Shavriego było w ich zasięgu, bo jak się okazało, potrzeba była tylko złożenia ofiary, która pokryje koszt zużytego do takiego czaru diamentu i drobnego worka złota za sam czar. Czyli co łaska sześć tysięcy z hakiem złotych monet. Ale to już nie było takie nieosiągalne… Niestety nawet arcykapłan Selune o takie łaski prosić nie mógł i zostali ponownie odesłani do Tyra. Tyra, o którym Joris wiedział tylko tyle, że to jakieś brodate i niezbyt towarzyskie bóstwo, które na równi ceni prawość i dobro. Całą resztę wiedzy musiał mu dostarczyć wielki posąg przed świątynią. Potężny, surowy woj o pustych oczodołach i obciętej prawicy...

***

- I macie tyle złota?
Tyryta uniósł zdziwione brwi. Owszem jako para Joris i Rika nie wyglądali na bardzo biednych, ale i brakowało im do arystokracji miejskiej, która też przecież rzadko takimi sumami dysponowała.
- Na razie mamy ciało naszego przyjaciela… Zachowane magicznie. Złoto wciąż zbieramy… Ale chcemy wiedzieć, czy wielki Tyr… przyjmie ofiarę w intencji sunity?
Kleryk przez chwilę ważył, czy ich nie pogonić jako żartownisiów, ale ostatecznie pogładził swoją bujną szarą brodę i odchrząknął.
- Opowiedzcie o jego śmierci - rzekł krótko i konkretnie.

Opowiadali wspólnie. Oboje trochę niepewni zważywszy, że od tego jak ich opowieść zabrzmi w uszach tyryty, zależy los Shavriego. I onieśmieleni trochę tym, o co proszą. Marduk wcześniej tylko mruknął, że nawet króla elfów nie wskrzeszono. A tu… To naprawdę było możliwe! Joris w każdym razie czuł drżenie rąk i pot na czole, gdy akurat on opowiadał. Skupiał się na tym jak przegonili kult Shar w spaczonych ruinach i jak szaryci ich skrycie podeszli starając się często słowo “Shar” nadmieniać. Rika z kolei wiedzę mając rozleglejszą przypomniała, że Trójcy w skład który Tyr wchodził pomagali też inni bogowie jak Lathander, czy Selune. A w wersetach Selune jasno jest powiedziane, że Sune wspierała w tej pomocy Selune i w ogóle istnieje kilka innych bardzo istotnych dogmatów, które powinny przychylić Tyra do ich sprawy.
Joris nie za dużo z tego rozumiał i patrzył na kapłankę z błyskiem podziwu w oczach nie wiedząc, czy ona to wszystko wie, czy trochę zmyśla. Tyryta z kolei słuchał jej bez jorisowego podziwu i oniemienia. Ale nie pogonił ich i jak na gust myśliwego zdawał się nawet wahać.
- Przypilnujemy by nasz przyjaciel - ozwał się szybko Joris korzystając z niezdecydowania kleryka - Złożył w podzięce pięć prawic obmierzłych niegodziwców… ?
To co prawda było stwierdzenie, ale Jorisowi nie udało się ukryć w nim pytania. Rika spiorunowała go spojrzeniem, ale sam tyryta… o dziwo zaśmiał się gromko i złapał pod boki.
- Ha! Takiej obietnicy dawnom nie słyszał! A niech wam będzie. Cenę znacie. I macie moją zgodę. Ale jeśli dusza onego nie chce wracać, to wierzcie mi, żadne modły i największe góry złota nie pomogą.

Nie targowali się.

- To teraz do Phandalin - Joris i Rika powiedzieli do siebie jednocześnie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline