Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2018, 15:40   #102
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ponownie, tym razem czwórka, wyruszyła w gęstwiny. Las dla Kharrick nie zmienił się z dnia na dzień. Ponownie nieprzyjemne uczucie zawładnęło jego sercem zmuszając go do paranoicznego rozglądania się przy każdym szeleście. Codzienne kilkukilometrowe wędrówki zaczynały być również męczące. Szczególnie, że ich cel był rozmyty. Był podobnego zdania co Jace. Mieć cel, wizję końca wędrówki. Czy się z nim reszta zgadzała, to było mniej istotne. Nie mieć celu, choćby najbardziej prymitywnego, to czekać aż życie samo ciebie pożre. Tego Kharrick nie chciał. Chciał żyć i skoro od tego co będzie z uciekinierami zależało jego własne to zamierzał upewnić się, że będą bezpieczni.

W końcu dotarli do chaty pustelnika. Widywał lepsze pałace, ale przynajmniej wyglądała ciut lepiej od tej na bagnach. Przynajmniej w jego mniemaniu okolica bagien była jednak mniej atrakcyjna.

- Poczekajcie, sprawdzę okolice.

Wyszedł przed resztę ostrożnie stawiając kroki. Wysokie trawy utrudniały spostrzeżenie pułapek, ale potrzaski na niedźwiedzie były aż nadto zauważalne. Były tak duże, że spokojnie wdepnięcie w nie skończyłoby się strzaskanym kolanem i szybkim wykrwawieniem. Dostrzegł dwa taki nim naprzeciw niemu wyszedł wielki ryś. Kharrickowi szczęka opadła w pierwszej chwili. Zwierz był duży i pobliźniony jak opisywała go Klara. Jego oczy lśniły wściekłością i żądzą mordu. Trawa wokół niego zaczęła falować i wić się jakby była żywa. Ryś zasyczał gniewnie rzucając się na złodzieja. Mężczyzna w strachu zaczął się cofać chcąc się uchronić od ostrych pazurów i kłów. Te jednak nie chciały dać się podejść i pochłonąć pobliskiej pułapce. Sięgnęły do szyi mężczyzny tnąc i rwąc skórę jakby była tylko kawałkiem szmacianej lalki. Szkarłat rozlał się fontanną plamiąc groteskowy pysk drapieżnika. Nagła słabość ogarnęła złodzieja zmuszając go do zatopienia się w zieleni wysokich traw. Umierał, nie chciał. Wszystko, byleby nie to! Nie! Nie..! Nie...

Świadomość odpłynęła zgnieciona ciemnością.

Pozostała trójka zobaczyła jak w oka mgnieniu ich towarzysz został powalony na ziemię i niechybnie umierał. Spięci byli gotowi do kolejnego ataku, ale zwierzę padło na ziemie. Sulim nawet się nie zastanawiał i podbiegł do krwawiącego odciągając go kawałek od drapieżnika. Pospiesznie zabrał się za tamowanie krwawienia przyzywając do tego wszystkie znane mu umiejętności. Nachylając się nad nieprzytomnym krasnolud miał przedziwne wrażenie jakby coś nie do końca się zgadzało. Przez krótki moment twarz Kharricka zdała się tracić ostrość kształtów. Jego skóra zbladła nienaturalnie, a cienie pod oczami pogłębiły się. To wszystko minęło po uderzeniu serca jakby nigdy się nie stało.

- Jak długo będzie spać to bydlę? - zapytał Rathan, rozglądając się za sznurami i sieciami, dzięki którym można by obezwładnić domniemanego pustelnika.
- Co najmniej parę minut, o ile nikt go nie wybudzi. Może dłużej, jak lubi spać. - odparł Jace.
- Zajmowaliście się kiedyś łowieniem dzikich zwierząt? - Łucznik zadał kolejne pytanie, ale odpowiedziało mu tylko przeczący kiwnięcia głową chłopaka.
- Jace, Kharrick ma chyba w plecaku linę. - Rathan miał chwilowo inne plany. - Weź ją i znajdź jakiś solidny kij. Ja sprawdzę, czy w chacie nie ma jakichś sieci. Byłoby nam łatwiej związać tego zwierzaka. Mam tylko nadzieję, że to faktycznie pustelnik się wcielił w to bydlę.
Łucznik podszedł do chaty i w pośpiechu otworzył drzwi chatki, nie zauważywszy cienkiego rzemyka wciśniętego między ich górną krawędź a framugę. Swój błąd zrozumiał w momencie, gdy usłyszał metaliczne szczęknięcie, a z niewielkiej szczeliny w dachu wystrzeliła w jego stronę strzała. Próbował się uchylić, jednak i tak został draśnięty w bark. Marszcząc tylko brwi i nie przejmując się specjalnie tym co właśnie się stało wszedł do środka. Wnętrze chatki, ledwo oświetlone przez szpary w okiennicach i otwarte drzwi, było kompletnie zdewastowane. Wszystkie meble poza jednym jedynym krzesłem były poprzewracane i uszkodzone - wyglądało to, jakby ktoś kilkukrotnie wpadał tu w szał lub próbował wyszabrować co się da. Dało się tu też wyczuć lekki swąd gnijacego ciała. Rathan nie zdążył przyjrzeć się dokładnie niczemu, gdy nagle z mroku wyskoczyła na niego jakaś postać i zamierzyła się pięścią w głowę. Odruchowo zasłonił się ramieniem z magicznym puklerzem, amortyzując cios, ale i tak poczuł, jak odpływają z niego wszelkie siły życiowe. Broda oraz elfio wydłużone uszy sugerowały, że istota ta była kiedyś półelfem. Teraz jednak uwagę przykuwały jej wychudzone, prawie szkieletowate kończyny ze zwisającymi strzępami skóry oraz połamane, przebijające skórę kości nóg, które o dziwo nie utrudniały nieumarłemu poruszania się. Całość dokańczał paskudny smród zgnilizny i jarzące się na czerwono oczy, pełne rozpaczy i nienawiści do całego świata.


Złodziej ocknął się z przerażeniem w sercu. Ostatnie co pamiętał to był ryś rozszarpujący mu gardło. W pierwszym odruchu złapał się za nie. Zaraz potem spojrzał na swoje ręce i dopiero wtedy zauważył że w chacie coś się dzieje. Rathan walczył z jakąś kreaturą przypominającą... nieumarłego! Także Sulim, będący niedaleko, własnie dobił leżącego na ziemi rysia. To było mniej istotne niż zdechlak. Złodziej nie podnosząc się wyszarpał kuszę i bełt aby strzelić. Trafił.
-Słodka pani szczęścia, Desno, jaskółczy motylu przyświecaj mi dalej! - wyszeptał zabierając się do załadowania kuszy na nowo. Pani losu widać naprawdę musiała mu sprzyjać w tamtym momencie bo kolejny bełt przebił się przez szyje, najprawdopodobniej, Kelocha. Gdyby to miało znaczenie pustelnik w tym własnie momencie miałby poważne problemy. Zamiast tego nieżywa istota dalej walczyła machając rękoma jak obłąkana nie trafiając absolutnie nikogo. Kharrick mógł zobaczyć jak druid i jego zwierz z zaciekłością rzucają się na nieumarłego szarpiąc go i tnąc. Niekoniecznie w tej kolejności.
- Gargh? - Keloch wybełkotał zdziwiony i padł na ziemie. Walczący z nim spojrzeli się na niego nie mniej zdziwieni. Złodziej za to spojrzał na Jace'a stojącego jak zwykle z tyłu z twarzą pełną skupienia. Niedźwiedź pozbawiony był jednak ludzkich odruchów i od razu rzucił się do trupa rozrywając go zupełnie na strzępy. Ugryzieniem wyrwał mu połowę twarzy, jednak to jedynie “obudziło” upiora. Na szczęście dwa kolejne ciosy pazurami unieruchomiły nieumarłego. Złodziej wstał w końcu z ziemi i podszedł zobaczyć co zostało z pustelnika.
- Rozpalę ognisko. - rzucił czując, że oboje z Rathanem mają to samo na myśli.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 13-09-2018 o 20:37.
Asderuki jest offline