Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2018, 16:49   #47
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
Mimo zapewnień CCI, że coś takiego nie jest możliwe, Olga miała wrażenie, że spojrzenie Polymnii, poprzez oczy dotyka samego jej jestestwa. Nieumarła wreszcie kiwnęła głową i dała gestem swoim córkom do zrozumienia, by skupiły na niej swoją uwagę. Polymnia przybrała bardziej męską pozę i zaczęła śpiewać… “Nietoperze”. Jej głos brzmiał dla agentki gwiazd zupełnie jak zapis jakiejś starej płyty puszczanej w radio lub telewizji, dla agentki warszawskiego podziemia natomiast, teraz śpiewał właśnie Mieczysław Fogg własnym głosem… choć przecież nie we własnej osobie. Jedna z córek Polymnii zaczęła wydawać z siebie dźwięki, które miast ludzkiego głosu, imitowały grę fortepianu, dwie pozostałe siostry objęły się i rozpoczęły stawiać kroki w typowym, choć staroświeckim “przytulańcu”.
To był właśnie ten moment, w którym Tzim z jak zawsze bezwstydnym uśmiechem wyciągnął do Olgi zapraszającą dłoń. Przyjęła ją, tym razem darując sobie objawy nieufności. Muzyka i wspomnienia, które w niej odżyły, sprawiły, że Polka niemal ze wzruszeniem potraktowała zaproszenie do tańca. Tzim zaś bardzo szybko wczuł się w rolę przedwojennego gentlemana. Wampiry choć same martwe, miały niezwykły dar odczytywania emocji żywych. Ci ostatni dobrali się już do alkoholu a jedna z bardziej rozgarniętych techniczek musiała nawet wyszukać w swoim KO jakieś info na temat tańca. Z lekkim wahaniem ludzie dołączyli “na parkiecie” do gospodarzy. Weronika wlała w siebie dobre pół litra cydru, zanim zaakceptowała swojego tanecznego partnera. Mężczyznę nieco szczuplejszego od Tzima, z całkowicie czarnymi gałkami ocznymi. Jeden ze śmiertelnych techników z kolei można powiedzieć, że aż za bardzo ośmielał się w towarzystwie wampirzej tancerki, która była fizyczną i dosłowną reprezentacją sformułowania “kobieta wamp”.
- Ciekawa melodia. - wtrącił Tzim w czasie tańca, zupełnie jakby naprawdę tak uważał. - wiesz o czym to jest? - Olga nagle uświadomiła sobie, że Tzim przecież nie zna polskiego. Tylko czy w takim razie KO albo coś innego nie mogło mu przetłumaczyć tekstu? Podniosła spojrzenie na przystojnego wampira. Zbyt przystojnego jej zdaniem. Zawsze odczuwała nieufność względem ładnych ludzi, wiedząc jak sama jako agentka gwiazd korzystała z tego bonusu, manipulując mężczyznami w swoim otoczeniu.
- To mój rodzimy język. - przyznała - Rozumiem każde słowo. I twoje siostry chyba też, skoro wybrały piosenkę o nietoperzach-ludziach. Miałeś rację, ich zdolności są faktycznie imponujące. Wampir uśmiechnął się i pokiwał głową.
- To chyba trochę inaczej u Polymni wygląda, widzisz niektóre nasze umiejętności są bardziej wyjątkowe niż inne. Znam moją siostrę od długiego czasu i wyrobiłem sobie zdanie na temat jej darów. Ona na pewno rozumie sens dźwięków które śpiewa, ale nie rozpoznaje poszczególnych sylab i wyrazów. To jest bardziej… odczucie, wizja. Z tego co wiem sama zna tylko dwa języki, kiedy czasami się odzywa, a dzieje się to rzadko, używa jednego. Uważam jednak, że zna jeszcze jakiś jeden bo przecież każdy coś ukrywa.
- Nigdy nie widziałem prawdziwego nietoperza, choć mój ojciec potrafi przybrać kształt który tak nazywa. Twój język przypomina trochę trzepotanie jego skrzydeł. Bardzo ładnie… Cybernetyczne implanty i podobna technologia nie działa dla martwych. Są co prawda specjalne podzespoły, cała gałąź technologii zwana nekroniką, ale większość z nas nawet nie potrzebowałaby tych wszystkich sztuczek… - Wampir zbliżył usta do ucha Olgi - bo mamy nasze własne. Olga poczuła jak dreszcz przechodzi przez jej kręgosłup. I tylko jego przyczyna nie do końca była jasna. Może to zaniepokojenie, może sama bliskość drapieżnika, a może coś jeszcze innego?
Nie cofnęła się jednak, poprawiając tylko ręce, którymi obejmowała kark wampira.
- Ja widziałam wiele nietoperzy w piwnicach. Nie były wielkie, ale potrafiły rzucić się na twarz człowieka, gdy nieopatrznie wszedł do ich leża. Mnie to nie spotkało, ale ponoć to niezbyt miłe uczucie... - odruchowo spojrzała na obejmujące ją ramiona Tzima. Wampir przekręcił nimi właśnie obracając tym samym swoją partnerkę w tańcu.
- Piwnice… w takich miejscach w dawnych czasach na planecie Ziemia mieszkali czasem przedstawiciele naszego gatunku, potrafili porozumiewać się z organicznymi istotami, zwierzętami takimi jak te nietoperze, szczury, wilki, kruki - Tzimowi sprawiało nieco trudu wydobycie z umysłu nazw stworzeń, których nigdy nie widział, Olga nagle uświadomiła sobie, że wampir prawdopodobnie spędził całe, bóg wie jak długie nieżcie na tym okręcie. - może przechodziłaś kiedyś obok jednego lub jednej z nas nawet o tym nie wiedząc, może nawet któreś z nas położyło kły na twojej pięknej szyi… - mężczyzna pogładził skórę na ramieniu Olgi. Choć kobieta nie drgnęła, na jej ręce pojawiła się gęsia skórka.
- Nie… to raczej byś pamiętała choćby w snach… - wywód Tzima przerwało męskie jęknięcie: Olga zobaczyła jak wampirzyca, namiętnie całuje technika z którym tańczy. Ugryzła go w wargę i zlizała kroplę krwi. Mężczyzna jednak nie wyglądał na spłoszonego, w jakiś sposób wystraszonego, przeciwnie, sam chwycił mocniej kobietę i przycisnął ją do siebie. Ta jednak wyrwała się szybko z jego uścisku nawet nie przy użyciu siły co raczej niesamowitej zwinności, z gracją, zachęcała mężczyznę by za nią podążał, śmiejąc się do niego. Para bawiła się bardzo dobrze. Mocno wstawiona Weronika, zaczęła zaś stawiać bardziej odważne kroki w tańcu ze swoim czarnookim towarzyszem.
Olga przyglądała się temu ze zdziwieniem i odrobiną... podziwu dla nieumarłych?
- A niedawno tak się was bali... - szepnęła zaintrygowana. Dzięki swojemu upgrade’owi nie miała jednak problemów, by nadążyć za partnerem, nie tracąc przy tym rytmu i to nawet jak myślami była gdzieś indziej.
- Cóż mogę, rzec w swojej obronie, skarbie…? - Tzim znów wyszeptał do ucha Polki, następnie przesunął twarzą wzdłuż jej szyi a kobieta poczuła jak coś delikatnie ale jednak ją rysuje.
- Mamy swój magnetyzm, zupełnie jak ty…
Przełknęła ślinę, lecz nie uciekła wzrokiem.
- Może dlatego jestem odporna na twój czar - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem, który jednak zaraz zniknął z jej twarzy, zastąpiony przez zwykłą obojętność. Utwór niebawem się skończył a wraz z nim taniec Olgi i Tzima. Wampir skłonił głowę i pocałował kobietę w rękę.
- Dziękuję Olu. Jeśli wciąż chcesz o coś spytać, nie musisz rzucać moim rodzeństwem po ścianach, po prostu spytaj mnie. Możesz też mnie poszukać, gdy znudzi ci się już podróż… - Tzim uśmiechnął się na pożegnanie i zaczął odchodzić na bok.
Nie zatrzymywała go, choć wyglądała na zdziwioną jego reakcją. Czyżby spodziewała się, że będzie bardziej ją uwodził i naciskał? Sama przed sobą nie miała ochoty odpowiadać na to pytanie. Zamówiła jakiegoś drinka przy barze “byle nie czerwony” i usiadła przy kontuarze, by poobserwować jeszcze ‘wampirzą prywatkę’.
Lody zostały przełamane i zarówno żywi jak i umarli bawili się ze sobą dobrze. Wampiry przemycały małe “kąśnięcia” pod płaszczykiem zalotnych pocałunków. Co ciekawe, musiało się to podobać ludziom, biorąc pod uwagę wyraz twarzy, gesty i odglosy. Co jakiś czas para znikała z parkietu i chowała się w cieniu. Samej Olgi nie zaczepił już żaden wampir, choć kilku ludzi zaproponowało jej taniec. Ona jednak odmawiała, czując że nie należy ani do świata żywych, ani umarłych. Nawet nie potrafiła upić się na smutno, gdyż jej organizm nie podlegał już ludzkim nawykom. W pewnym momencie wstała i ruszyła do wyjścia, by udać się na spoczynek w swojej kajucie. Samotność odczuwana w pojedynkę była mimo wszystko mniej bolesna niż ta odczuwana w tłumie świetnie bawiących się istot.
Olga wróciła do kajuty i położyła się na łóżku. Jeśli chciała spać nie musiała przejmować się problemami z zaśnięciem, miała to po kontrolą, wystarczyło tylko chcieć usnąć… I tak zrobiła.

***

330
[MEDIA]http://www.bosoldworld.net/M40_12.jpg[/MEDIA]
Przedświt był ogromnym statkiem. CCI Elżbiety wyszukiwał w czasie rzeczywistym najróżniejsze informacje na temat okrętu. Pojazdy podróżujące przez Niematerię nie były przystosowane do prowadzenia działań wojennych. Ich zadaniem było przecież jedynie pojawiać się i znikać z platform kosmicznych doków. Jednak gdy na Ur tysiąc lat temu ludzkość zdobyła tą technologię wykorzystano i zkanibalizowano to co akurat było pod ręką. A w tamtym czasie i miejscu Pierwsza Flota Ekspedycyjna miała całkiem sporo wraków. Przedświt był kiedyś atomowym liniowcem, jednym z pierwszych jakie ludzkość wyprodukowała. W tych antycznych czasach Ziemscy wizjonerzy budowali okręty nie po to by dotrzeć do gwiazd, lecz by je zdobyć!
To się czuło na każdym centymetrze każdego korytarza.
- Ja nazywam się Bru - odezwała się wampirzyca po kilkuminutowej, cichej podróży przez korytarz w którym albo było ciemno, albo światło migotało w jakimś awaryjnym trybie - wolałam nie mówić przy czarowniku, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, Elu.
- To nie jest tak, że i tak może znać twoje imię? - Polka spojrzała na wampirzycę szczerze zaskoczona. - Nic się nie stało.
- Z czarownikiem nigdy nic nie wiadomo, ostrożności nigdy za wiele. - wyjaśniła idąca przodem wampirzyca nie odwracając się.
Podróż trwała dobre dziesięć minut, dwa razy para skorzystała z windy w tym w jednej panowała całkowita ciemność. To znaczy panowałaby gdyby oczy Elżbiety nie włączyły oświetlenia. Z dwojga pasażerów to prawdopodobnie Polka mogłaby teraz kogoś przestraszyć…

Trzecia winda nie działała więc Elżbieta musiała skorzystać z długiej, stalowej drabinki.
Bru ruszyła pierwsza, wydawało się, że w ogóle nie dotyka podrdzewiałych szczebli gdyż metal czy jej ubranie nie wydawał przy tym żadnego dźwięku.

W czasie całej drogi nowe, super czułe zmysły Polki nie dały jej oznak jakiegokolwiek towarzystwa, do tego cała okrętowa maszyneria która jako tako działała, wydawała się ograniczać do hydraulicznych rozwiązań, które nie urwały by dupy pewnie i w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Na hologramy i inne bajery nie było co liczyć.
- To naprawdę uroczo, że będziesz z nami podróżować Elu. - powiedziała Bru gdy obie stanęły w drzwiach do kajuty przydzielonej Polce. - Wiesz, razem z rodzeństwem organizujemy małe spotkanie integracyjne, będzie trochę muzyki, jedzenie, picie… mam nadzieję, że wpadniesz.
- Nie chciałabym przeszkadzać. Wciąż uczę się o teraźniejszych zwyczajach. - Ela uśmiechnęła się niepewnie do swojej rozmówczyni. Ten statek ją przytłaczał i obawiała się, że załoga może na niej wywrzeć podobne wrażenie.
- To nie przeszkadzaj - Bru uśmiechnęła się figlarnie - po prostu przyjdź, napij się, potańcz trochę, przecież wcale nie musi być tu tak zimno i martwo…
Polka zaśmiała się cicho.
- Nie jestem typem tańczącym. - Profesorowa e jej głowie zaprotestowała na to wierutne kłamstwo. Ona tańczyła rewelacyjnie. - Ale przyjdę.
- Świetnie! mój brat przyjdzie po ciebie za… jakiś czas. Nie musisz oczywiście zostawać w kajucie, znajdziemy cię, gdziekolwiek byś nie poszła. - Bru zapewnila z uśmiechem , zanim zostawiła kobietę samą.
Polka odprowadziła wampirzycę wzrokiem. W porównaniu z Tatianem wydawała się być całkiem normalna.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline