Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 08:48   #48
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
319
Olgę obudziło okropne zimno i nieprzyjemny ból na całej powierzchni ciała. Ciśnienie spadło dramatycznie a temperatura była już na minusie. Na domiar złego Polka leżała twarzą na suficie swojej kajuty… Gdzieś z jakiejś odległej części pokładu dobiegało wycie syreny alarmowej.

Jęknęła, ale zaraz potem użyła swoich wspomagaczy, by mimo bólu spróbować przepełznąć w stronę wyjścia z kajuty. Nawet jeśli miała pełzać po suficie.
- Tzim... po...mocy... Tzim... - szeptała posiniałymi wargami. Tlenu też jakoś dużo nie było, na szczęście Olga nie potrzebowała go tak bardzo, przynajmniej na razie. Kobieta w kilku susach doczłapała po suficie do drzwi. W korytarzu fruwały kawałki połamanych elementów poszycia, na końcu zza rogu wychyliła się twarz wampira (albo może wampirzycy) z prawdziwie potwornie długimi zębami. Trupioblada postać natychmiast skupiła uwagę na Polce.
- Żywa! jest tu żywa!
Czy to dobrze? A może chcieli ją zabić i teraz będą chcieli ją dobić. Mimo potwornego bólu i pragnienia by ktoś mu zapobiegł, Olga zamarła, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- To łap ją i ciągnij do starej sterowni! - odpowiedział żeński lecz dość nieludzki głos. Zębiasty wampir kiwnął i zaczął biec w kółko po suficie, ścianach i podłodze, spiralnie w stronę Olgi.
- Choci choci choci! - wołał do Polki wyciągając do przodu szponiaste ręce. Olga czuła okropny ból w prawym oku, a potem coś w nim głośno trzasnęło. Zaczeła widzieć rysę, jakby coś jej pękło.
Olga zawyła boleśnie, starając się przysunąć do wampira.
- Pomóż... mi... Tzim... pomóż... - jęczała z trudem.
Wampir wreszcie dorwał kobietę w swoje łapska i mocno pociągnął za sobą. Olga dosłownie frunęła z ogromną prędkością przez korytarze, nagle poczuła na twarzy jakąś wilgoć a w ustach posmak krwi. Przed nimi w korytarzu była czerwona “chmura” czy raczej… plama. Z za niej zaś dochodziły nieludzkie wrzaski. Groza sytuacji dotarła do irii mimo jej własnego cierpienia. Nie chciała myśleć, co stało się z tymi wszystkimi ludźmi, jednak... i tak już chyba wiedziała.
- Oj… lepiej nie tędy… - zębiasty wampir, postanowił zmienić drogę i skręcił w inny korytarz. W czasie całej tej dzikiej przejażdżki po korytarzach Cienia Umy, Olga wielokrotnie uderzyła o jakieś fruwające w powietrzu przedmioty. Głównie metalowy złom.
- Przeszaszam, szaszam szaszm, paam pam pam… - wampir rzucał od czasu do czasu za siebie. Olga dzięki CCI rozumiała tyle, że zmierzają na dawny mostek okrętu. Nieużywanego zapewne od tysiąca lat…
Wreszcie, wampir dociągnął Polkę na miejsce. Na mostku było już kilka wampirów, jedni stali na podłodze, inni na ścianach i suficie, nieumarli musieli mieć swoje sposoby kontrolowania położenia w nieważkości. Wampiry wyglądały marnie, wszystkie miały jakieś uszczerbki, dwóm brakowało ręki inne miały otwarte rany na piersi czy głowie. Wśród tej zbieraniny Olga rozpoznała Tzima, twarz mężczyzny była w zasadzie marmurowo biała.
- Szybko! posadź ją na fotelu! - Tzim polecił zębiastemu. Olga zobaczyła stary fotel… kapitana kosmicznego pancernika atomowego.
Czemu to miało jej pomóc? Tego nie wiedziała. Jej umysł zasnuwała mgła cierpienia, z którą nie radziły sobie nawet jej wspomagacze. Mimo to starała się jednak zachowywać przyjemność.
- Co się... stało? - zapytała z trudem, pozwalając się ciągnąć zębatemu wampirowi na fotel.
Po pytaniu Olgi nastąpiła dość gwałtowna wymiana zdań między nieumarłymi, która obfitywała w wiele warknięć, pisków i innych dźwięków z których jednak żaden nie był zrozumiałą mową. Ostatecznie, gdy Polkę wciągnięto już na tron dowodzenia, odezwał się Tzim.
- Jesteśmy na miejscu…. tylko miejsca tutaj nie ma. Wokół nas powinna być stacja, ale jej nie ma, jesteśmy w przestrzeni.
Nie do końca to rozumiała. Nie do końca była w stanie domyślić się jak to wpływa na statek. Spróbowała przekrzywić głowę w kierunku Tzima. Nagle zaczęła żałować, że tak szybko go zbyła, że nie wykorzystała okazji, która - być może - już nigdy się nie nadarzy.
- Co... teraz? - zapytała.
- Podróżowaliśmy przez Niematerię, teraz jesteśmy w kosmosie. Ten okręt nie latał od tysiąca lat, nawet jeśli coś tu jeszcze działa… nikt nie wie jak tym sterować, jak latać. Nikt poza tobą.
- Ja też nie... - próbowała zaprotestować, po czym jednak umilkła i zagryzła zęby. Spróbowała się skupić na kokpicie, zobaczyć w nim cokolwiek, co dałoby jej wskazówkę odnośnie tego, jak powinna obsługiwać statek.
Olga szybko zrozumiała, że okłamuje Tzima. Oczywiście, że wiedziała jak pilotować pancerniki sprzed tysiąca lat. Umiała pilotować milion innych rzeczy. Owszem, niektóre pojazdy były “tajne i poufne” więc nie wiedziała o nich nic, ale Pancernik, i to stary? Bez żartów. Kobieta dotknęła kokpitu najeżonymi sensorami opuszkami palców. Przede wszystkim potrzebowała tu więcej zasilania. Szybko przeszukała wszystkie obwody, skierowała odpowiednie środki do systemów podtrzymywania życia na mostku. Zatrzasnęła śluzę (niemal nie ucinając jednemu wampirowi nogi) i wyrównała nieco ciśnienie w pomieszczeniu. Ból zelżał. Napęd okrętu nie działał, mogła co najwyżej dryfować na dopalaczach. Mapa nie działała, wszędzie brakowało energii.
Sprawdziła też poziom tlenu. Dla niej samej wystarczyłoby go na kilka godzin.
- Mamy mało energii - powiedziała na głos, po czym dodała - Jak zwykle wykonywaliście te swoje skoki? Możecie gdzieś nas przenieść?
Tzim popatrzył na swoje rodzeństwo.
- Starsi wpadli w szał… nie będziemy ich nachodzić dopóki im nie przejdzie. Jesteśmy w nie najlepszym stanie i… - oczy wampira zabłyszczały - bardzo głodni. Wejście w Niematerię w takim stanie nie skończy się dobrze. - inny nieumarły, wampirzyca, zadała pytanie:
- A mało energii to coś źle? - zapytała zaniepokojona.
- Nie wiem na jak długo to wystarczy, a poza dryfowaniem niewiele możemy. W dodatku mapy nie działają, więc nie potrafię określić gdzie moglibyśmy w ogóle lecieć.
- Jesteśmy tam gdzie powinniśmy być! - Tzim powiedział nieco ostrzej niż chciał, szybko się odwrócił i schował twarz w bladych dłoniach. W międzyczasie Oldze udało się przekierować nieco energii na moduł komunikacji dalekiego zasięgu, który wydawał się działać, wyglądało na to, że ktoś stara się skontaktować ze statkiem z zewnątrz. Olga mogła odsłuchać wiadomość sama, lub puścić ją z głośników dla wszystkich na mostku.
Zdecydowała się na to pierwsze rozwiązanie.
“Korweta Pszczelarz 3 do… do czegoś oznaczonego jako Atomowy Pancernik Cień Umy, czy ktoś mnie słyszy?” - zapytał dość troskliwy męski głos.
Olga odetchnęła, choć mogło być na to za wcześnie. Faktycznie była jednak teraz jak ćma, chwytająca się nadziei jakby to był płomień.
Puściła na głos komunikat, po czym odpowiedziała na niego:
- Tu ćma. Tu ćma. Potrzebujemy pomocy. Powtarzam: potrzebujemy pomocy. Napęd nie działa. Załoga w większości ranna lub... - zająknęła się - nie żyje.
Wampiry podskakiwały słysząc człowieka, nie wiadomo czy z radości czy głodu…
- Czekaj - Mężczyzna z Pszczelarza sprawdzał coś pewnie po swojej stronie - to jest ten ekspres przez Niematerię z Wrót Domeny? ale macie szczęście! Możemy zadokować i zabrać ocalałych.
Olga zacisnęła wargi, patrząc w oczy Tzima. Chwilę wahała się, po czym jednak powiedziała przez komunikator.
- Z tym że większość ocalałych to wampiry. Musicie... być ostrożni.
Nastała nieco dłuższa pauza po czym mężczyzna spytał prosto z mostu:
- A ty? też jesteś… pilotem?
- Nie. Ja... jestem żywa... choć nie wiem jakim cudem. - przyznała, zastanawiając się czy wampiry nie zechcą zmienić tego stanu rzeczy po jej wyznaniu.
Znów długa cisza po której przyszła zakodowana wiadomość. Znow, Olga mogła ja odcyfrować i puscić z głośnika lub przesłuchać prywatnie. Doszła do wniosku, że skoro wiadomość jest zakodowana, prawdopodobnie przeznaczona jest tylko dla niej, toteż puściła ją na prywatnym kanale.
“Czy jest jakaś szansa na to, że piloci słyszeli naszą rozmowę?”
“Słyszeli dotychczas wszystko. Powstrzymują się... znaczy większość z nich, ta która jest ze mną. Panują nad sobą... na razie” - odpowiedziała za pomocą CCI Olga.
- Mogę cię zabrać, ale tylko ciebie, to jest cywilny okręt, zdarzyła się okropna katastrofa, stacja… stacja spadła… - mężczyźnie załamał się głos - spadła w atmosferę, miliony ludzi umarło natychmiast i jeszcze na planecie… słuchaj, nie zabiore, żadnego z tych pilotów, za kilkaset godzin powinni się wyłączyć, jak całkiem zabraknie im krwi, wtedy ktoś inny może zająć się ładunkiem i resztą, rozumiesz?
Olga poczuła jak krew zastyga jej w żyłach. Część jej osobowości nie miała problemu, by porzucić istoty, których w gruncie rzeczy nie znała, druga część jednak niby mantrę powtarzała w głowie “nie zostawiamy swoich, nie zostawiamy swoich, nie zostawiamy swoich”.
Kobieta podniosła oczy na przywódcę wampirów, jakby spodziewając się, że ten domyśli się rozwoju wydarzeń.
Tzim jeżeli się na coś patrzył, nie była to Olga. W Polkę wwiercała notomiast wzrok wampirzyca, która już wcześniej zadała pytanie o energię.
- Czemu przestał mówić?
Kobieta spojrzała na nią, walcząc chwilę ze sobą samą. “Nie zostawiamy swoich”.
- On nie ma możliwości wziąć na statek nas wszystkich. Nawet jeśli... będziecie się zachowywać. Powiedział, że weźmie mnie, skoro mogę tu umrzeć i razem polecimy po pomoc. Wam... wam się nic nie stanie, najwyżej zapadniecie w sen. - mówiła niepewnie.
Ani Olgi ani CCI nie wiedziały, czy na mostku już wcześniej było aż tak cicho, czy to była kolejna sztuczka nieumarłych. Gdyby cisza mogła ogłuszyć, brzmiałaby właśnie tak. Tzim przekręcił głowę w stronę Polki choć nie uniósł wzroku, jego skóra była teraz ciaśniej naciągnięta na kości.
- Brzmi racjonalnie. - powiedział głosem, który nie przypominał tego jaki pamiętała Olga. - będziesz w stanie sama ruszyć w stronę doku?
Poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło.
- Tak... chyba tak... - odpowiedziała, sprawdzając jeszcze drogę, po czym odpięła się od fotela. Zaczęła dryfować w stronę śluzy, nie spuszczając jednak oczu z Tzima.
- Przepraszam... obiecuję, że sprowadzę pomoc i... - Podejrzana wilgoć zalęgła się w jej spojówkach. - I znów zatańczymy.
Wampir odwrócił głowę. Nie powiedział już nic więcej, żaden z nich tego ni zrobił. Olga dryfowała w absolutnej ciszy, wśród słabej poświaty migoczących lamp awaryjnych.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline