Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2018, 18:15   #11
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Mocna czarna z rana w połączeniu z laską, szczególnie tą robioną przez Lucię Paraja smakowała wyśmienicie. Suka wprawnie potrafiła operować ustami i językiem. Co prawda sprzedane informacje nie przybliżyły Oreja do celu lecz zakodował je w głowie. Na odchodne włożył jej za dekold woreczek dobrego towaru. Ćpunka podziękowała mu mokrym pocałunkiem a on musiał przed wyjściem spłukać smak swej spermy ostatnim łykiem kawy.

Emilio Alava był bardziej przydatny. Informacje sprzedane przez niego wskazywały na wzmożoną aktywność Los Zetas. Fernandez Perez dobrze wiedział, że informacja nabiera na wiarygodności, jeśli jest potwierdzona z dwóch i to niezależnych źródeł. Dlatego rozmowa z Victorem Lobo Escolarem była jak najbardziej wskazana. Śliskiego Lobo nie mógł jednak spytać wprost jak Emilia o masakrę ludzi braci Ucozz. Śliski Lobo sprzedałby nawet własną matkę gdyby za tą starą dziwkę ktoś chciałby dać chociaż centavra. Ze Śliskim trzeba było rozmawiać ostrożnie, chociaż mógł być cennym źródłem. Gdyby nie to, że Oreja miał na niego haka, pedał sprzedałby i jego.

- Gracias viejo amigo - Alvaro uścisnął dłoń Emilia a mały prezencik od chemika zmienił właściciela. - Dam ci znać gdy zacznie robić się gorąco.

Przysługa za przysługę. Jak zwykle.

Wychodząc z pełnym brzuchem z restauracji Alvaro Jesus grzebał nową wykałaczką w zębach, drugą ręką szukając telefonu. Szybko wyszukał numer Javiera Orozco. Jak wszystkich ćpunów miał go za śmiecia, lecz nigdy jak inni Serpientez nie okazał mu wrogości i jawnie nie nabijał się z niego. Javier potrafił być pomocny a Oreja cenił to sobie. Poza tym Alvaro Jesus wiedział, że gdyby przyszło co do czego, to by pomógł gówniarzowi. Był w końcu z SV a braci się nie zostawia - przypomniał sobie hasło z jednej z książek, które czytał, gdy jeszcze czytał książki.

- Hola Javier! Cómo está? - rzucił Alvaro do słuchawki trochę niewyraźnie, przekładając w tym czasie wykałaczkę w drugi kącik ust. - Mógłbyś coś dla mnie sprawdzić w wolnej chwili? Szukam dojścia do tego pedała w sutannie Paco Angelo Sebastiano Vito Morenga. Jakbyś mi znalazł kto jest jego spowiednikiem i gdzie spowiada. Do zrobienia?

- Hola… - wychrypiał cicho Javier, po czym chrząknął i powiedział głośniej: - Morenga? Czekaj chwilę. - widocznie googlował nazwisko, w tle było słychać niewyraźną muzykę i szum ulicy. - A, biskup. Słuchaj… nie wiem. To nie jest chyba informacja, którą podają gdzieś w sieci, oficjalnie czy nie. Musiałbym się włamać do diecezji albo samego biskupa i sprawdzić a teraz jestem trochę zajęty, no chyba, że to ma związek ze sprawą. Chcesz podszyć się pod spowiednika i załatwić kolesia w konfesjonale, jak na filmach, czy co? Nie wystarczy ci adres jego rezydencji?

Oreja cmoknął z drugiej strony słuchawki, próbując pozbyć się z między zębów jakiegoś bardziej uporczywego kawałka kurczaka.

- Nie, chyba nie - myślał głośno, - nie wiem. Nic pilnego.

- Zerknę w wolnej chwili - powiedział Xavi. - Postaram się dzisiaj, ale no… w sumie nie wiem jak to tam u nich wygląda, więc nic nie mogę obiecać. Dam znać, mam drugi telefon na linii.

- Bueno. Adios. - Nie czekając przerwał połączenie.

Nie chowając telefonu wybrał kolejny numer. W słuchawce usłyszał automatyczną sekretarkę.
- González Zamora. Aktualnie nie mogę odebrać telefonu. Zostaw wiadomość.
- Hola Juan. Będę mieć dla ciebie brzytwę ale potrzebuję dostać się do Vito Morengi. Tej cioty od akcji charytatywnych. Poszperaj. co znajdziesz na jego temat.

Ostatni telefon. Tym razem czas się z kimś spotkać. Wyszukał numer Escolara.

- Hola Victor! Pacho's? Bueno...

Pacho's był speluną niedaleko dziupli Escolara, prowadzona przez Pacho Servanteza zwanego Grubym.

Nim wsiadł do samochodu otrzymał SMSa od Javiera.
“Spowiednikiem Morengi był niejaki ojciec Ernesto Tavilla. Zmarło mu się kilka miesięcy temu, chyba nie wytrzymał ciężaru grzechów biskupa, he he. Chociaż w sumie miał 94 lata. O nowym spowiedniku na razie nic nie mam.”

- Kurwa! - uderzył ze złości w dach samochodu.

Jakiś kutas spojrzał na niego z zaciekawieniem.

- Lárgate! - warknął na niego i wstukał w telefon odpowiedź:
“Joder… Gracias amigo.”

Gdy wsiadł za kierownicę dorzucił jeszcze.
"Gdzie mieszka ten pedał Morenga?"
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline