Było rzeczą oczywistą, że jeśli ktoś buduje więzienie, to zatroszczy się i o ludzi, którzy będą pilnować, by więźniowie siedzieli tam, gdzie umieścił ich właściciel owego więzienia.
Obecność strażników oznaczała równocześnie dwie rzeczy - że jest kogo pilnować (inaczej ci dwaj byliby w tej chwili na pogrzebie) i że jest szansa na zdobycie i kluczy, i źródła informacji.
- Dwóch? - Cedmon upewnił się, spoglądając na towarzysza. - Jednego spróbujmy wziąć żywcem - zaproponował. - Z pewnością są tak zajęci grą, że nie myślą o niczym innym. Wejdę pierwszy i zajmę się tym prawej.
- Albo tym, co siedzi bliżej drzwi - dodał.
Chwycił klamkę i nacisnął, chcąc wejść do środka i od razu zaatakować. Nie sądził, by mundur, który miał na sobie, zdołał zmylić strażników więziennych.